Nie ma
lepszego sposobu na rozpoczęcie weekendu, niż post na blogu. W ten piątkowy wieczór, zostanie on w całości poświęcony recenzji nowej książki Laurelin Paige,
która niedawno pojawiła się na polskim rynku wydawniczym. O jakiej pozycji
mowa? O „Twardzielu” oczywiście.
Tytuł – „Twardziel"
(oryg. Star Struck)
Autor – Laurelin Paige
Tłumaczenie – Ryszard Oślizło
Wydawnictwo – Kobiece
Liczba stron – 344
Wydanie pierwsze – 2018
ISBN – 978-83-6544-243-7
Większość świata widzi w Heather
Wainwright seksowną, aczkolwiek zarozumiałą i snobistyczną diwę. Bycie aktorką
w Hollywood to nie bułka z masłem, kiedy każdy twój krok, każdy gest, każde
potknięcie jest szczegółowo dokumentowane przez aparaty fotograficzne
wścibskich paparazzi. A może taka twarz to tylko fasada, a pod powłoką
zblazowanej hollywoodzkiej księżniczki kryję się coś więcej?
Seth Rafferty zaczynał od zera,
by po latach ciężkiej pracy stać się jednym z najbardziej cenionych scenografów
filmowych w Hollywood. Zepsuty filmowy świat zna od podszewki. Kiedy myślał, że
wiedział i widział już wszystko, na jego drodze staję pewna piękna i arogancka
gwiazda filmowa.
Nasi bohaterowie poznają się przy
pewnym projekcie artystycznym, a potem okazuję się, że będą także pracować przy
produkcji tego samego filmu. Jak zwykle w książkach Laurelin bywa, jest tu
chemia, jest przyciąganie, jest odpychanie… Czyli wszystko czego wymaga się od
tego typu literatury.
Seth wie kim jest Heather, ale
dziewczyna nie ma pojęcia kim w rzeczywistości jest nasz bohater. Dlaczego? Bo
nasza diwa żyję w przeświadczeniu, że jest on zwykłym stolarzem będącym
członkiem ekipy technicznej pracującej przy jej filmie, a on jej z tego błędu
nie wyprowadza. Dziewczyna nie wie, że tak naprawdę, na co dzień Seth jest
świetnym i cenionym scenografem, który akurat miał przerwę w swoim zabieganym
grafiku i zgodził się wyświadczyć przysługę znajomemu.
„Twardziel” (przyznaję, że dziwny
tytuł jak na tematykę książki) pomimo prostej historii, porusza istotny problem
różnic społecznych. Nasza bohaterka wychodzi z założenia, że Seth będąc „tylko”
stolarzem jest poniżej jej wymagań i oczekiwań.
„I nie mam nic przeciwko stolarzom. Po prostu zawsze myślałam, że będę z kimś…lepszym. (…) Z kim z dumą będę się pokazywała.”
Tak. Nasza bohaterka na początku
książki ma naprawdę snobistyczne podejście, jeśli chodzi o wybór partnera i
środowisko ludzi w którym się obraca. Trochę mnie irytowało jej podejście do
kwestii damsko-męskich, ale rozumiem, że dla całej historii autorka musiała ją
tak przedstawić.
„Twardziel” to książka dobra na
jeden, dwa wieczory przy kawie i dobrym ciachu. Jest to prosta i
nieskomplikowana literatura kobieca. Jeśli szukacie czegoś relaksującego to
jest to pozycja idealna.
Minusy tym razem znalazłam po
stronie technicznej. Dla mnie problem stanowią zarówno sam tytuł jak i okładka
książki. Słowo twardziel bardziej nadawałoby się na historię o bokserze, a nie
o scenografie z Hollywood. Okładka także przedstawia bardziej typ sportowca, a
nie osoby z przemysłu filmowego. Aczkolwiek nasza rodzima okładka jest dużo bardziej przyjemna dla oka, niż bijący sztucznością oyginał.
Za możliwość recenzji i egzemplarze książek serdecznie dziękuję
Na wakacje będzie idealna. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążka nie należy do gatunku, po który bym chętnie sięgała. Widzę tu schematyczność i przewidywalność, więc myślę, że i tak nie czerpałabym przyjemności z lektury tej książki. Tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! ;*
Książka raczej nie w moim stylu, i jakoś nie ciągnie mnie do tego gatunku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/
No właśnie po zobaczeniu okładki też mnie zdziwił ten opis - tak jak pisałaś, sama spodziewałam się historii o jakimś bokserze xD Oryginalny tytuł jakoś bardziej mi pasuje, chociaż rzeczywiście, oryginalna okładka z kolei jest paskudna. A co do samej historii - nie lubię tego rodzaju bohaterek, aczkolwiek sam motyw nieporozumienia i nieznajomości tożsamości głównego bohatera jest ciekawy :) Może mimo wszystko kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCałuję!
korpoludka.blogspot.com
Mam jakiś uraz do tego rodzaju okładek, wszędzie ich ostatnio pełno - ciacho z gołą klatą i schematyczna zawartość w środku :P
OdpowiedzUsuńNie powiem, sama czasem sięgam po takie lekkie czytadła, ale niechby Wydawnictwa wysiliły się na odrobinę oryginalności przy doborze okładek, bo takie mi już wychodzą uszami ;)
/A
Dzisiaj zaczynam czytać, ciekawa jestem czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńAjajaj, to mi tak śmierdzi wattpadem
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, okładka i tytuł średnio trafione biorąc pod uwagę fabułę, a sama historia rzeczywiście niezła na kilka wieczorów, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChociaż może być tak jak mówisz, że tytuł i okładka nie pasuje do treści zdecydowanie wolę naszą polską :D Książkę mam już na półce i czeka na swoją kolej ;)
OdpowiedzUsuńJuż mnie zaczynają nudzić te okładki ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie.
OdpowiedzUsuńOkładki na jedno kopyto, Treść identiko. Nie dla mnie
OdpowiedzUsuńTeż mam dziwny problem z tym tytułem, i niestety trochę mnie to odstrasza :(
OdpowiedzUsuńJa po Pierwszym dotyku tej autorki jestem zniesmaczona, dlatego odpycha mnie ta pozycja :/
OdpowiedzUsuńOstatnio nie lubię romansów, są dla mnie zbyt... glupie?
OdpowiedzUsuńPierwszy dotyk był spoko, ale to jakieś dziwne mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jest wysyp romansów z podobną akcją i okładką, albo mi się po prostu wydaje..
OdpowiedzUsuńOjej raczej nie bardzo do mnie przemawia, aczkolwiek nie mówię jej nie
OdpowiedzUsuń