Social Media

piątek, 13 kwietnia 2018

#38 "Twardziel" - Laurelin Paige


Nie ma lepszego sposobu na rozpoczęcie weekendu, niż post na blogu. W ten piątkowy wieczór, zostanie on w całości poświęcony recenzji nowej książki Laurelin Paige, która niedawno pojawiła się na polskim rynku wydawniczym. O jakiej pozycji mowa? O „Twardzielu” oczywiście. 

    


Tytuł – „Twardziel"
       (oryg. Star Struck)
       Autor – Laurelin Paige
   Tłumaczenie – Ryszard Oślizło
       Wydawnictwo – Kobiece
        Liczba stron – 344
      Wydanie pierwsze – 2018
     ISBN – 978-83-6544-243-7


Większość świata widzi w Heather Wainwright seksowną, aczkolwiek zarozumiałą i snobistyczną diwę. Bycie aktorką w Hollywood to nie bułka z masłem, kiedy każdy twój krok, każdy gest, każde potknięcie jest szczegółowo dokumentowane przez aparaty fotograficzne wścibskich paparazzi. A może taka twarz to tylko fasada, a pod powłoką zblazowanej hollywoodzkiej księżniczki kryję się coś więcej?
  
Seth Rafferty zaczynał od zera, by po latach ciężkiej pracy stać się jednym z najbardziej cenionych scenografów filmowych w Hollywood. Zepsuty filmowy świat zna od podszewki. Kiedy myślał, że wiedział i widział już wszystko, na jego drodze staję pewna piękna i arogancka gwiazda filmowa.

Nasi bohaterowie poznają się przy pewnym projekcie artystycznym, a potem okazuję się, że będą także pracować przy produkcji tego samego filmu. Jak zwykle w książkach Laurelin bywa, jest tu chemia, jest przyciąganie, jest odpychanie… Czyli wszystko czego wymaga się od tego typu literatury.

Seth wie kim jest Heather, ale dziewczyna nie ma pojęcia kim w rzeczywistości jest nasz bohater. Dlaczego? Bo nasza diwa żyję w przeświadczeniu, że jest on zwykłym stolarzem będącym członkiem ekipy technicznej pracującej przy jej filmie, a on jej z tego błędu nie wyprowadza. Dziewczyna nie wie, że tak naprawdę, na co dzień Seth jest świetnym i cenionym scenografem, który akurat miał przerwę w swoim zabieganym grafiku i zgodził się wyświadczyć przysługę znajomemu. 

„Twardziel” (przyznaję, że dziwny tytuł jak na tematykę książki) pomimo prostej historii, porusza istotny problem różnic społecznych. Nasza bohaterka wychodzi z założenia, że Seth będąc „tylko” stolarzem jest poniżej jej wymagań i oczekiwań.  

„I nie mam nic przeciwko stolarzom. Po prostu zawsze myślałam, że będę z kimś…lepszym. (…) Z kim z dumą będę się pokazywała.”

Tak. Nasza bohaterka na początku książki ma naprawdę snobistyczne podejście, jeśli chodzi o wybór partnera i środowisko ludzi w którym się obraca. Trochę mnie irytowało jej podejście do kwestii damsko-męskich, ale rozumiem, że dla całej historii autorka musiała ją tak przedstawić.      
                     
 „Twardziel” to książka dobra na jeden, dwa wieczory przy kawie i dobrym ciachu. Jest to prosta i nieskomplikowana literatura kobieca. Jeśli szukacie czegoś relaksującego to jest to pozycja idealna.

Minusy tym razem znalazłam po stronie technicznej. Dla mnie problem stanowią zarówno sam tytuł jak i okładka książki. Słowo twardziel bardziej nadawałoby się na historię o bokserze, a nie o scenografie z Hollywood. Okładka także przedstawia bardziej typ sportowca, a nie osoby z przemysłu filmowego. Aczkolwiek nasza rodzima okładka jest dużo bardziej przyjemna dla oka, niż bijący sztucznością oyginał.

              Za możliwość recenzji i egzemplarze książek serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Kobiecemu!



18 komentarzy:

  1. Książka nie należy do gatunku, po który bym chętnie sięgała. Widzę tu schematyczność i przewidywalność, więc myślę, że i tak nie czerpałabym przyjemności z lektury tej książki. Tym razem sobie odpuszczę.

    Pozdrawiam ciepło! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie w moim stylu, i jakoś nie ciągnie mnie do tego gatunku ;)

    Pozdrawiam
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie po zobaczeniu okładki też mnie zdziwił ten opis - tak jak pisałaś, sama spodziewałam się historii o jakimś bokserze xD Oryginalny tytuł jakoś bardziej mi pasuje, chociaż rzeczywiście, oryginalna okładka z kolei jest paskudna. A co do samej historii - nie lubię tego rodzaju bohaterek, aczkolwiek sam motyw nieporozumienia i nieznajomości tożsamości głównego bohatera jest ciekawy :) Może mimo wszystko kiedyś po nią sięgnę.
    Całuję!
    korpoludka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jakiś uraz do tego rodzaju okładek, wszędzie ich ostatnio pełno - ciacho z gołą klatą i schematyczna zawartość w środku :P
    Nie powiem, sama czasem sięgam po takie lekkie czytadła, ale niechby Wydawnictwa wysiliły się na odrobinę oryginalności przy doborze okładek, bo takie mi już wychodzą uszami ;)

    /A

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj zaczynam czytać, ciekawa jestem czy mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajajaj, to mi tak śmierdzi wattpadem

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzeczywiście, okładka i tytuł średnio trafione biorąc pod uwagę fabułę, a sama historia rzeczywiście niezła na kilka wieczorów, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Chociaż może być tak jak mówisz, że tytuł i okładka nie pasuje do treści zdecydowanie wolę naszą polską :D Książkę mam już na półce i czeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Już mnie zaczynają nudzić te okładki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładki na jedno kopyto, Treść identiko. Nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  11. Też mam dziwny problem z tym tytułem, i niestety trochę mnie to odstrasza :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja po Pierwszym dotyku tej autorki jestem zniesmaczona, dlatego odpycha mnie ta pozycja :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio nie lubię romansów, są dla mnie zbyt... glupie?

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwszy dotyk był spoko, ale to jakieś dziwne mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam wrażenie, że jest wysyp romansów z podobną akcją i okładką, albo mi się po prostu wydaje..

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej raczej nie bardzo do mnie przemawia, aczkolwiek nie mówię jej nie

    OdpowiedzUsuń