środa, 29 grudnia 2021

#208 "Clash" - Belle Aurora

        Belle Aurora to autorka, dzięki której poznałam smak dark romansów. Jej seria „RAW”, po dziś dzień jest jednym z moich ulubionych cyklów tego gatunku. Kilka dni temu swoją polską premierę miała kolejna książka pióra Belle. Tym razem jednak, autorka pokusiła się o coś lżejszego, a związanego ze światem muzyki rockowej. Jeśli jesteście ciekawi, czy „CLASH” wylądowało na liście moich tegorocznych ulubieńców, zapraszam do lektury poniższej recenzji.





              Tytuł - "Clash"   
               (oryg. Clash)
            Autor – Belle Aurora
     Tłumaczenie - Sylwia Gołofit-Lenda
          Wydawnictwo – NieZwykłe
             Liczba stron – 488
          Wydanie pierwsze – 2021
          ISBN – 978-83-8178-715-4

Emily Aldrich to młoda dziewczyna, której życie dalekie jest od tego, jakie powinna prowadzić osoba w jej wieku. Mimo licencjatu z zarządzania w biznesie i kreatywnego pisania, naszej bohaterce nie było dane, aby spełnić marzenie o zostaniu pisarką. Kiedy babcia Emily zaczęła chorować na demencję, opieka nad nią okazała się pracą na pełen etat. Przez ograniczone środki finansowe, dziewczyny nie stać było na zapewnienie starszej kobiecie pobytu w domu opieki. Kiedy pewna niebezpieczna sytuacja z udziałem babci uświadamia Emily, że stan jej zdrowia zaczyna drastycznie się pogarszać, do dziewczyny dociera, że tylko fachowy ośrodek zapewni kobiecie to, czego nasza bohaterka sama już nie jest w stanie.

Poszukiwanie pracy, aby opłacić dom opieki, okazuje się trudniejsze niż nasza bohaterka mogłaby przypuszczać. Kiedy Emily przypadkowo trafia na rozmowę kwalifikacyjną, obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby tą pracę dostać – mimo, że nie wie o jakie stanowisko toczy się stawka. Kiedy zatem dziewczyna zostaje uświadomiona, że chodzi o pozycję osobistej asystentki grupy rockowej Left Turn, Emily przyjmuje to ze spokojem i bez nadmiernej ekscytacji, ale tylko dlatego, że nie ma pojęcia jak bardzo znany i popularny jest to zespół.

Kiedy Emily, ku swojemu zaskoczeniu zostaje zatrudniona, nie wie jeszcze, że ta praca wywróci jej życie do góry nogami. Bo o i ile trzej członkowie zespołu powitali ją z otwartymi ramionami, o tyle ostatni od początku nie kryje problemu z zaakceptowaniem spokojnej i introwertycznej dziewczyny. Nic nie zapowiada, aby trasa koncertowa w którą wyrusza Left Turn, a w związku z tym także Emily, miała zmienić nastawienie Connora Clasha do nowej asystentki. Ale czy na pewno? 


– To jest Emily. Mówiłem wam o niej. – W jego głosie czuć było rozbawienie. – Jest

nieśmiała.

Czułam tętnicę pulsującą na szyi, krew szumiącą w uszach, narastające we mnie

napięcie. Spróbowałam jeszcze raz. Odchrząknęłam, a następnie weszłam do pokoju.

– Cześć – powiedziałam cicho, po czym pomachałam sztywno jak robot.

Mężczyzna najbliżej mnie wstał. Był wysoki, szczupły, zbudowany jak pływak. Miał

jasnobrązowe, lekko rozczochrane włosy, kilkudniowy zarost, łagodne, ciemne oczy. Kiedy

wyciągnął do mnie rękę, doceniłam ten gest.

– Cześć. Jestem Lee.

– Lee – powtórzyłam i uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Uścisnął moją dłoń, a ja

modliłam się w duchu, żeby nie poczuł, jak bardzo jest spocona. Ale byłam pewna, że musiał

czuć. Był po prostu zbyt grzeczny, żeby coś powiedzieć.

Wstał drugi z mężczyzn – był naprawdę wielki. Z długimi blond włosami związanymi

w kok na czubku głowy i długą brodą wyglądał jak wiking. A ponieważ miałam tę szczególną

cechę, dokładnie to mu powiedziałam.

– Wyglądasz jak wiking.

Gość uśmiechnął się, a jego zielone oczy rozbłysły.

– Fajnie. Jestem Helmer, ale możesz mi mówić Hell. Jak wszyscy.

Otworzyłam usta, nabierając szybko powietrza.

– Świetne imię. Jestem prawie pewna, że Helmer znaczy „gniew wojownika”.

Hell w zaskoczeniu uniósł brwi.

– Pieprzysz.

– Nie. – Ściszyłam głos. – Nie pieprzę.

Damie nie przystoi przeklinać – tak wychowała mnie babcia.

Ostatni z facetów nawet nie wstał. Zadarł tylko głowę w moją stronę.

– Co tam?

Ten ostatni był niegrzeczny. Było w nim coś… To, w jaki sposób zwisał z krzesła, na

którym siedział, jego brak uwagi, brak szacunku, wiele mówiło. Nie obchodziło go, kim

jestem. I dobrze.

Bycie niewidzialną było dla mnie naturalne.


Końcówka roku nie jest dla mnie łaskawa, jeśli chodzi dobre historie - takie, które chwytają serce i nie chcą go puścić. Z przykrością musze stwierdzić, że przeliczyłam się z "Clash", zarówno pod względem głównych postaci, jak i samej fabuły. Zabrakło mi prawdziwej i pełnej pasji chemii pomiędzy Connorem oraz Emily. Ich osoby podejmowały według mnie nieracjonalne decyzje, a ich zachowanie bywało niedojrzałe. Główna bohaterka miała być asystentką, a momentami miałam wrażenie, że to jej trzeba było asystować i pomagać. W moim odczuciu, te prawie pięćset stron książki to zbyt wiele, ponieważ w którymś momencie historia zaczęła mi się dłużyć, a jej lektura nie przynosiła oczekiwanej satysfakcji. Do pozytywów "Clash" zaliczam postaci drugiego planu, czyli resztę muzyków Left Turn w osobach Lee, Noah i Helmera, którzy zdecydowanie skradli kawałek mojego serca.

Tym, czym Belle Aurora kupiła mnie w serii "RAW", czyli świetną fabułą i niesamowitymi portretami psychologicznymi bohaterów, tutaj dla mnie nie istniało. Zdaje sobie sprawę, że to dwie kompletnie różne książki, ale przecież autorka jest ta sama.



                              Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                Wydawnictwu NieZwykłemu!



poniedziałek, 27 grudnia 2021

#207 "Przyjacielski układ" - Karina Halle

        Osoba urodzonej w Kanadzie pisarki Kariny Halle nie była mi zupełnie obca, z uwagi na dwie książki jej pióra, przeczytane przez mnie w oryginale kilka lat temu. W Polsce zadebiutowała ona jednak historią, która także dla mnie była nowością. Do „Przyjacielskiego układu” podeszłam zatem z ciekawością i wielkimi nadziejami na świetny romans friends to lovers. Czy rzeczywistość sprostała moim oczekiwaniom?

       


       Tytuł - "Przyjacielski układ"  
              (oryg. The Pact)
            Autor – Karina Halle
       Tłumaczenie - Malwina Stopyra
          Wydawnictwo – NieZwykłe
             Liczba stron – 324
          Wydanie pierwsze – 2021
          ISBN – 978-83-8178-711-6

Główną bohaterką książki jest Stephanie Robson, która na co dzień pracuje w sklepie odzieżowym AllSaints. Mimo, iż jej skrytym marzeniem jest otworzenie własnego butiku, to strach przed biznesową porażką mocną ją w tym ogranicza. Najlepszym przyjacielem naszej bohaterki jest pracujący jako pilot helikoptera Linden McGregor, który dzięki pewności siebie i sporej dozie arogancji, nigdy nie miał problemów w relacjach damsko-męskich.

Ona dość wybredna, jeśli chodzi o mężczyzn.

On nie myśli o stałym związku i korzysta tylko z czysto fizycznych relacji z płcią przeciwną.

Kiedy Linden, ni stąd ni zowąd, proponuje swojej najlepszej przyjaciółce dziwny układ, ta traktuje to bardziej jako dobry żart. Bo ciężko brać na poważnie oświadczyny przy kuflu piwa, a także zapowiedź ślubu, jeśli oboje w wieku trzydziestu lat nie będą w poważnych związkach.

Lata przemijały, tak samo jak partnerzy naszych bohaterów, a do magicznej trzydziestki było coraz bliżej. Czy układ sprzed pięciu lat nadal obowiązuje?


Po przeczytaniu opisu książki, byłam do niej bardzo pozytywnie nastawiona. Uwielbiam historie z wątkiem friends to lovers, a pomysł ze ślubem uznałam za naprawdę oryginalny. Moje początkowe pozytywne nastawienie, zostało jednak dość szybko zweryfikowane przez fabularną rzeczywistość. Akcja książki jest bardzo szybka, co moim zdaniem nie pozwala czytelnikowi na jakiekolwiek głębsze zaangażowanie w historię. Główni bohaterowie zostali mocno spłyceni, przez co brak im polotu i cech szczególnych, które pozwoliłyby ich w pewien sposób zapamiętać i wyróżnić na tle innych książek. Zachowanie czy decyzje podejmowane przez Stephanie oraz Lindena były dla mnie często niezrozumiałe np. trwanie w związku, pomimo świadomości faktu, że nie widzi się przyszłości ze swoim aktualnym partnerem. Za dużo w tej historii podchodów pomiędzy postaciami, a za mało realnych decyzji, które by do czegoś prowadziły. Oczekiwałam po tej książce więcej emocjonalnych dylematów, a dostałam zachowanie na poziomie niedojrzałych nastolatków.

Bywają takie książki, które zostają z tobą na długi czas, a pewne sceny czy dialogi pamięta się nawet po kilku miesiącach czy latach, ale są też takie, gdzie czytelnikowi ciężko sobie przypomnieć choćby imiona głównych bohaterów. Obawiam się, że „Przyjacielski układ” należy właśnie do tej drugiej kategorii.  



                             Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                Wydawnictwu NieZwykłemu!



sobota, 18 grudnia 2021

#206 "Twórczyni królów" - Kennedy Ryan

       Amerykańska autorka Kennedy Ryan dała się poznać polskim czytelnikom za sprawą fantastycznej serii Obręcze. Tym razem powraca do naszego kraju z pierwszym tomem jej nowego cyklu Wszyscy ludzie króla. „Twórczynię królów” (ang. The Kingmaker”) miałam przyjemność przeczytać w oryginale już w 2019 roku, kiedy to stała się jednym z moich największych pozytywnych zaskoczeń. Trzymałam kciuki, aby ten cykl pojawił się w Polsce i tak też stało, kiedy z końcem listopada swoją oficjalną polską premierę miał pierwszy tom serii Wszyscy ludzie króla.






       Tytuł - "Twórczyni królów"
         (oryg. The Kingmaker)
           Autor – Kennedy Ryan
      Tłumaczenie - Anna Piechowiak
         Wydawnictwo – Papierówka
           Liczba stron – 416
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-6642-955-0


Główną bohaterką książki jest Lennix Hunter - niezwykle zdeterminowana, pełna ambicji i pasji kobieta, która nie bacząc na konsekwencje, zawsze brała stronę ludzi słabszych i dyskryminowanych. Już jako siedemnastoletnia dziewczyna, stanęła na czele protestu przeciwko budowie przez firmę naftową Cade Energy rurociągu, który miał przebiegać przez okolicę rezerwatu Apaczów w którym się wychowała. Nasza bohaterka nie przypuszczała, że tamten dzień w którym zostanie aresztowana za swoje działania, będzie jednocześnie dniem poznania kogoś, kto tak wpłynie na jej życie. Kilka słów zamienionych w celi na posterunku z poznanym na proteście i podobnie jak ona zatrzymanym studentem z Berkley - Maximem wystarczyły, aby oboje wywarli na sobie wrażenie.

Od tamtych wydarzeń mijają cztery lata, a nasza bohaterka przed zakończeniem collegeu wybiera się na tygodniowy wypad do Europy, a konkretnie do Amsterdamu. Lennix nie przypuszczała, że zwykły wypad do pubu z przyjaciółkami, przyniesie ze sobą tak nieoczekiwany zwrot. Ponowne spotkanie Maxima, który właśnie obronił doktorat z klimatologii i przebywa w Holandii, aby badać wykorzystywanie czystych źródeł energii, zaskoczyło nie tylko ją, ale i jego. Zalążek chemii pomiędzy bohaterami, odżył na nowo po czterech latach i to ze zdwojoną siłą. Tydzień - tylko tyle mieli dla siebie – zanim Maxim wyjedzie na kilkumiesięczną ekspedycję na Antarktykę, a Lennix wróci do Stanów, by pomóc w kampanii niezwykle obiecującego kandydata do Kongresu. Oboje od początku postawili sprawę jasno odnośnie tego, że z ich relacji nie może wywiązać się nic poważniejszego. Nasi bohaterowie mieli plany i ambicje, aby uczynić świat lepszym – Maxim w kwestii ekologii, a Lennix równości i walki z dyskryminacją rasową oraz etniczną.

Lennix nie przypuszczała jednak, że po kilku miesiącach od powrotu z Amsterdamu, przyjdzie jej odkryć prawdę na temat prawdziwej tożsamości Maxima. I to nie takiej ujawnionej przez niego, a takiej której musiała dowiedzieć się z ekranu telewizora. Mimo starań mężczyzny, nasza bohaterka całkowicie skreśliła go ze swojego życia, mimo że ten dał jej jasno do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec.

Od tamtych wydarzeń mija dekada, a Lennix wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Kimbą prowadzą prężnie działającą firmę doradztwa politycznego. Ich klientami są przede wszystkim kobiety lub przedstawiciele mniejszości. Kiedy zatem zwraca się do nich biały i bogaty senator, którzy zamierza ubiegać się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych, Kimba jest nastawiona do tej propozycji dużo bardziej entuzjastycznie niż sama Lennix. Główny problem wcale nie stanowi tu majątek czy kolor skóry kandydata, a fakt że to Owen Cade – rodzony brat Maxima. A to oznacza tylko jedno – Lennix ponownie stanie oko w oko z człowiekiem, który dawno temu skradł jej serce, a jednocześnie je złamał.


Żadna recenzja nie jest w stanie wyrazić tego, jak fenomenalna jest to książka. Nie znajdziecie tu wiejącego nudą romansu, tandetnej fabuły czy słabo skonstruowanych bohaterów. Ta książka żyje i oddycha wraz z czytelnikiem. Kennedy Ryan ma niesamowite pióro, bo rzadko który autor potrafi tak czarować słowami i zawartymi w nich historią, jak ona. Jestem zachwycona tym, jak ogromny szacunek autorka oddała w tej książce rdzennym mieszkańcom Ameryki, co wymagało nie lada researchu. Postaciom Lennix i Maxima, Ryan nadała wspaniałych cech - ich waleczność w słusznej sprawie, ambicja, inteligencja, wiara w lepszy świat, nieszablonowość, a przede wszystkim siła charakteru uczyniły z nich bohaterów kompletnych. 

Jedyne do czego się przyczepię to polska okładka, która w odróżnieniu od oryginalnej, kompletnie nie przypadła mi do serca.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                  Wydawnictwu Papierówka!



sobota, 11 grudnia 2021

#205 "Złączeni krwią. Antologia" - Cora Reilly

        Jeśli druga recenzja pod rząd, dotyczy książki tej samej autorki, to chyba może to świadczyć tylko o jednym - moim uzależnieniu. Prawda? Przychodzę dziś więc z kilkoma słowami na temat antologii „Złączeni krwią” Cory Reilly, w której autorka krótkimi opowiadaniami powraca do ulubionych par nowojorskiej mafii: Arii i Luki Vitiello, Gianny oraz Matteo Vitiello, Lilliany i Romero Cancio, Cary oraz Ryana Trevisan, a także … kogoś, kogo jeszcze nie znacie, ale kto na pewno was zaintryguje.




   Tytuł - "Złączeni krwią. Antologia"
    (oryg. Bound by Blood. Anthology)
           Autor – Cora Reilly
     Tłumaczenie - Klaudia Wyrwińska
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 280
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-8178-694-2

Krótkie opowiadanie z Arią i Luką w rolach głównych, dotyczy w dużym stopniu starań o powiększenie ich trzyosobowej rodziny. Kiedy po kilku miesiącach bohaterka zachodzi w planowaną ciążę, Lukę mimo radości, zaczynają dręczyć wątpliwości i rozterki spowodowane faktem, że dla syna którego nosi pod sercem jego żona, będzie musiał być bardziej surowy i stanowczy niż dla ich małej córki. Jak wiadomo dziewczynki w mafii są chronione, ale dla męskich potomków – zwłaszcza syna Capo, otaczający świat nie jest już tak wyrozumiały.

Do Lily i Romero powracamy, gdy ich rodzina dopiero się powiększa. Szczęśliwa i mieszkająca na przedmieściach Nowego Jorku para dowiaduje się, że spodziewa się pierwszego dziecka. Narodziny Sary stają dopełnieniem ich związku, który przeszedł naprawdę dużo, żeby być w tym miejscu w którym jest obecnie.

W opowiadaniu z Carą i Ryanem autorka skupia się na ukazaniu relacji pomiędzy mężczyzną, a rodziną jego ukochanej, która stara się zaakceptować ich jako parę. Dostajemy też wgląd w przyszłość, kiedy są już rodzicami dwóch wspaniałych chłopców.

Moim ulubionych opowiadaniem w tej antologii jest to, którego fabuła skupia się na najbardziej buntowniczej i szalonej parze, czyli Giannie i Matteo. Już na podstawie wcześniejszych książek w serii czytelnik mógł dostrzec, że tych dwoje jest innych niż pozostałe mafijne postaci cyklu. Ze względu na swoje porywcze charaktery, byli dosłownie jak ogień i... ogień. Kiedy okazuje się, że Gianna jest w ciąży, ich świat wywraca się do góry nogami. Ani ona ani jej mąż, nigdy nie chcieli i nie planowali mieć dzieci, więc pozytywny test stanowi dla obojga spory szok. Gianna i Matteo staną przez trudnym wyborem, którego skutki mogą być nieodwracalne.

Cora Reilly pokusiła się w „Złączonych krwią” o krótkie opowiadanie z zupełnie nową parą. Mauro i Stella to przyrodnie rodzeństwo, które w sytuacji zagrożenia, zmuszone jest do ukrycia się w schronie ich domu. Niewielkie pomieszczenie i zakazane uczucia, które się w nich kotłują doprowadzą do czegoś, co nie powinno się wydarzyć. A może powinno?


„Złączeni krwią” to swego rodzaju powrót do dobrze nam znanych postaci, które skradły serca milionów czytelników na całym świecie, w tym także polskich. Cora skupiła się tu głównie na powiększających się rodzinach, dodając przy tym odrobinę gorących i pełnych pasji scen. Mim zdaniem antologia to cudowny dodatek do całej serii, o którego lekturę zdecydowanie warto się pokusić.


                                    Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                       Wydawnictwu NieZwykłemu!

poniedziałek, 6 grudnia 2021

#204 "Złamane serca" - Cora Reilly

        „Złamane serca” to piąty z kolei tom serii Camorra Chronicles pióra Cory Reilly. Tym razem autorka postanowiła skupić fabułę historii na relacji, jaka połączy młodszego brata Remo i Nino, czyli Savio Falcone oraz Gemmę Bazzoli – siostrę jego najlepszego przyjaciela. Czy zagorzałego przeciwnika monogamii może jeszcze coś zaskoczyć?



         Tytuł - "Złamane serca"
         (oryg. Twisted Hearts)
           Autor – Cora Reilly
     Tłumaczenie - Anna Kuksinowicz
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 432
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-8178-746-8


Dla Savio Falcone życie to niekończąca się zabawa. Hulaszczy tryb życia, dziewczyny na pstryknięcie palcem i częste wizyty w klubach, to znaki rozpoznawcze młodszego brata capo Camorry. Nasz bohater ponad wszystko ceni sobie swoją wolność, jaką zapewnia mu kawalerski stan. Savio nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek stanie przed sytuacją, w której nie będzie mógł mieć jakiejś kobiety. Ale na wszystko przychodzi pora, nawet na to. Kiedy okazuje się, że dziewczyna, która do tej pory nie była na jego celowniku, a którą znał praktycznie od zawsze, zostaje obiecana innemu, do Savio dociera, że pierwszy raz może nie dostać tego, czego o dziwo zaczyna pragnąć.


- Gadaj.

- Gemma została obiecana Mickowi. Ma go poślubić, kiedy skończy osiemnaście lat.

Na twarzy brata pojawiło się poirytowanie, a zainteresowanie od razu z niej zniknęło.

- Nie rozumiem, czemu miałoby mnie to obchodzić. Moi ludzie sami zajmują się swoimi sprawami rodzinnymi. Mogą handlować dziećmi bez mojego błogosławieństwa. Jako capo nie zamierzam brać udziału w tym ich pierdolonym swataniu.

- Powinno cię to obchodzić, ponieważ ja chcę mieć Gemmę i zrobię, kurwa, wszystko, żeby ją dostać.

(…)

- W takim razie dlaczego Daniele nie zgodził się na jej małżeństwo z tobą, skoro chcesz ją mieć?

- Bo nie powiedziałem mu, że chcę ją mieć. Wspominał mi, że szuka dla niej męża, ale...

- Ale ty nie chciałeś okiełznać swojego pieprzonego byka – stwierdził Remo i wskazał brodą na moje krocze. 


Wychowana w konserwatywnej i religijnej rodzinie Gemma Bazzoli, od zawsze ceniła i przestrzegała wartości, jakie wpajano jej od dzieciństwa. Ale nawet to nie uchroniło jej przed oddaniem swojego serca temu, który nigdy nie patrzył na nią w „ten sposób”. Dla Savio Falcone od zawsze była tylko młodszą i uciążliwą siostrą jego najlepszego przyjaciela. Na co dzień Gemma oddawała się swojej wielkiej pasji - sztukom walki, dzięki czemu mogła spędzać czas na siłowni camorrystów, gdzie z ukrycia mogła podpatrywać swoja niespełnioną miłość. Obserwowanie i słuchanie o beztroskim stylu życia i jeszcze bardziej luźnym podejściu do relacji damsko-męskich przez Savio, stanowiło dla Gemmy trudną pigułkę do przełknięcia, ale prawda była taka, że nie miała na to żadnego wpływu. Nasza bohaterka zdawała sobie sprawę, że dla Savio nigdy nie stanowiła obiektu jakiegokolwiek zainteresowania i to się raczej nie zmieni. Kiedy zatem jej ręka została obiecana chłopakowi, zaakceptowanemu przez jej rodzinę, Gemma pogodziła się z faktem, że nigdy nie będzie jej dane nosić nazwiska Falcone.

Co się zatem stanie, kiedy informacje o oficjalnych zaręczynach Gemmy dotrą do Savio? I jak zachowa się sama dziewczyna, wiedząc, że w całej tej sytuacji wcale nie chodzi o jego uczucia, a raczej o urażone ego? 


Złamane serca” to najsłabsza książka w całym cyklu opisującym losy członków mafii z Las Vegas. I wcale nie piszę tego, ponieważ jest zła - absolutnie nie. Po prostu ma „pecha”, że pozostałe historie z tej serii są zwyczajnie lepsze m.in. z uwagi na ciekawsze portrety psychologiczne głównych postaci. W przypadku Savio i Gemmy zabrakło mi chyba większych plot twistów i zwrotów akcji oraz dramatyzmu typowego dla mafijnych historii pióra Cory.

Mocną stroną „Złamanych serc” jest za to fakt, że czytelnik może się przy niej dobrze zrelaksować ze względu na zawadiacki charakter głównego bohatera, którego postać autorka uzbroiła w poczucie humoru i swego rodzaju lekkość. Co do bohaterki, zdecydowanie przypadła mi do gustu jej postawa, "zmuszająca" Savio do zapracowania na fizyczny kontakt. Może i dziewczyna oddała mu serce, ale z dziewictwem nie zamierzała mu niczego ułatwiać.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                Wydawnictwu NieZwykłemu!

środa, 1 grudnia 2021

#203 "Antychłopak" - Penelope Ward

      Penelope Ward to ten typ autorki, której książki czytam w ciemno. Wystarczy zapowiedź kolejnego romansu jej pióra, a jestem pierwsza w kolejce do jego lektury. W listopadzie wydawnictwo EditioRed uraczyło polskich fanów autorki „Antychłopakiem” i mimo że miałam już przyjemność czytać go w oryginale, to z radością wzięłam w swoje dłonie nasze rodzime wydanie.






          Tytuł – „Antychłopak"
       (oryg. The Anti-Boyfriend)
          Autor – Penelope Ward
     Tłumaczenie - Marcin Kuchciński
         Wydawnictwo – EditioRed
           Liczba stron – 327
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-2837-652-6



Życie dwudziestoczteroletniej Carys Kincaid nie potoczyło się tak, jak jeszcze kilka lat temu planowała. Marzenia o karierze w balecie przekreśliła kontuzja, przez którą musiała zrezygnować z roli pierwszej tancerki w Manhattan Ballet na rzecz pracy za biurkiem. Jej życie uczuciowe dalekie było od idelanego, zwłaszcza kiedy związek ze starszym od niej o czternaście lat Charlesem, zakończył się wraz z jego powrotem do żony z którą był w separacji. Z tej relacji nasza bohaterka wyszła z najgorszym i najlepszym, co mogło ją spotkać – złamanym sercem i... dzieckiem. Informacja o ciąży była szokiem dla młodej Carys, ale narodziny córki wbrew pozorom dodały jej tylko siły i wiary. Mimo, że Sunny była dzieckiem ze specjalnymi potrzebami, nasza bohaterka robiła wszystko, aby dziewczynka traktowana była tak normalnie, jak to tylko możliwe.

Samotne rodzicielstwo wymagało zaangażowania i cierpliwości, ale wychowywanie półrocznej Sunny dawało Carys nieopisane szczęście.

Dla naszej bohaterki najważniejsza była córka, więc jakiejkolwiek marzenia o relacjach z mężczyznami musiały zejść na dalszy plan. Czasem jednak najciemniej jest pod latarnią, a Carys przekona się, że miłość może być tuż obok i to... dosłownie.

Każdy rodzic wie jak ważny jest sen, zwłaszcza kiedy wychowuje się małe dziecko. W przypadku Carys, zakłócenia w nocnym spoczynku, wcale nie były wynikiem płaczu czy budzenia się Sunny, a... nadaktywności seksualnej pewnego przystojnego sąsiada.


    - O, cześć, Carys jak Paris. Jak tam leci?

    (…)

    - No wiesz, tak szczerze... Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko u mnie w porządku, ale niestety miałam wczoraj poważny problem z zaśnięciem. Tak więc bywało lepiej.

    Zmarszczył czoło.

    - Przykro mi to słyszeć.

    - Bo wiesz... To w sumie twoja wina.

    Jego czoło marszczyło się jeszcze bardziej.

    - Moja wina?

    - Tak. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale twój łóżko sąsiaduje przez ścianę z moim. Twoje... wczorajsze działania... obudziły mnie i miałam później problem z zaśnięciem.

    Bum!

    I już.

    Powiedziałam to.

    Deacon przymknął na chwilę powieki.

    - Cholera. Przepraszam. Nie wiedziałem, że twoje łóżko jest tuż za moją ścianą.

    - Tak. Bliziutko. Jakbym była... Jakbym była w tym samym pokoju.

    - W takim razie bardzo cię przepraszam. To było niegrzeczne z mojej strony. Powinienem zaprosić cię, żebyś do nas dołączyła.


Deacon był utalentowanym projektantem gier interaktywnych, który w pełni korzystał z kawalerskiego stanu. Życie singla pozwalało mu na niezobowiązujące relacje z pięknymi kobietami, przez co nie w głowie była mu stagnacja czy założenie rodziny.

W wyniku sąsiedzkich przysług i kurtuazyjnych rozmów, pomiędzy naszymi bohaterami zaczyna budować się solidna przyjaźń. Z perspektywy czasu Carys dostrzegać, że Deacon to coś więcej, niż przebojowa osobowość i hipnotyzujący wygląd, a jego wnętrze skrywa wspaniałego mężczyznę. Dlaczego zatem mężczyzna stara się za bardzo nie przywiązywać do swojej czarującej sąsiadki i jej uroczej córki?


Antychłopak" to książka, która mimo nieskomplikowanej fabuły, swoim prostym przekazem trafiła prosto do mojego serca. Uważam, że ta historia to wspaniała nauka o wybaczeniu samemu sobie, o czym czytelnik ma szansę przekonać się dzięki osobie Deacona. Penelope Ward oczarowała mnie dojrzałością jaką obdarzyła główną bohaterkę, która mimo niespodziewanej ciąży i samotnego macierzyństwa, potrafiła z determinacją i siłą patrzeć w przyszłość. Jako typowa kobieta mam słabość do mężczyzn z dziećmi, dlatego zakochałam się we wspólnych scenach Sunny i Deacona. Warto zaznaczyć, że "Antychłopak" to pierwszy romans w którym spotkałam się z bohaterem mającym dodatkowy chromosom. Właściwe wyczucie tematu, niezwykła wrażliwość i doza subtelności z jakimi Penelope Ward podeszła do tematu Zespołu Downa z którym urodziła się mała Sunny pokazały, że osoby te należy traktować jak każdego innego człowieka, a najgorszym co możemy dla nich robić, jest traktowanie ich... INACZEJ.

Nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła, a w przypadku tej książki będzie to kwestia pewnych cringowych sformułowań, które zostały tu użyte. Maczuga jako określenie męskiego penisa czy pysia jako nazewnictwo kobiecej łechtaczki, zwaliły mnie z nóg i to nie w tym pozytywnym znaczeniu. Na szczęście miało to miejsce tylko w pojedynczej scenie, ale jak zauważyliście na tyle mocno zapadło mi to w pamięci, że aż poruszyłam to w recenzji.




                                 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu EditioRed!



środa, 24 listopada 2021

#202 "Hunter" - L.J. Shen

        Nowa seria, nowe miasto, nowi bohaterowie. L.J. Shen powraca na polski rynek wydawniczy z cyklem Boston Belles, w którym nie zabraknie ciekawych i nietuzinkowych żeńskich postaci oraz równie aroganckich, co pewnych siebie mężczyzn z których słynie autorka. Przygodę z tą tetralogią rozpoczyna HUNTER, o którym opowiem wam poniżej.





            
            Tytuł - "Hunter"
           (oryg. The Hunter)
            Autor – L.J. Shen
    Tłumaczenie - Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo–Kobiece/Niegrzeczne książki
           Liczba stron – 424
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-6701-442-7


Hunter Fitzpatrick był oszałamiająco przystojny, bezsprzecznie czarujący i niepodważalnie pewny siebie. Kiedy w dodatku rodzisz się w jednej z najzamożniejszych amerykańskich rodzin, musisz mieć się na baczności, bo stoisz na publicznym świeczniku z którego upadek może być bardzo, ale to bardzo bolesny. Hunter nigdy nie był potulny niczym baranek, jak jego młodsza siostra Aisling, ani tym bardziej pozbawiony emocji i sztywny niczym starszy brat Cillian. Jako środkowe dziecko Jane i Geralda Fitzpatricków, naszego bohatera zawsze traktowano odrobinę po macoszemu, a jego zblazowany charakter i reputacja kobieciarza, wcale nie ułatwiały mu kontaktów z już i tak oschłymi rodzicami. Kiedy na światło dzienne wypływa kolejny skandal, w postaci sekstaśmy z udziałem Huntera, jego ojciec stawia mu ultimatum – albo przez kolejne sześć miesięcy jego najlepszymi przyjaciółmi zostaną celibat, abstynencja, szkoła i praca w Royal Pipelines albo... zostanie wykreślony z rodzinnego testamentu.

Na domiar złego Hunter będzie miał nadzór osoby, która ma w nosie jego czarujący uśmiech, wygląd greckiego boga i pochodzenie. Najważniejszym warunkiem, jaki postawił przed nim ojciec, było namówienie do wspólnego zamieszkania dziewczyny, która w mniemaniu Geralda Fitzpatricka stanowiła idealną kandydatkę do utrzymania w ryzach jego zblazowanego syna.

Sailor Brennan była wzorem wszelkich cnót - świetna uczennica bez skandali wiszących nad głową, która ponad wszystko kochała łucznictwo, a jej największym marzeniem był udział w zbliżającej się Olimpiadzie. Małe odstępstwo od perfekcji stanowiła rodzina dziewczyny, a konkretnie ojciec. Troy Brennan oficjalnie był szanowanym biznesmenem, ale w pewnych kręgach znano go, jako speca od brudnej roboty na usługach bostońskich elit. Mimo tej drobnej rysy, nasza bohaterka kochała i była kochana przez swoją rodzinę.

Propozycja złożona jej przez Huntera była prosta: ona miała pilnować go przed wszelkimi pokusami tego świata, a w zamian jego ojciec pomoże jej PR-owo. Jednak nosząca dresy i sprane T-shirty chłopczyca oraz naczelny bostoński skandalista nie przypuszczali, że bycie współlokatorami okaże większym wyzwaniem niż początkowo zakładali.


- Masz tylko pilnować, żebym był trzeźwy i cnotliwy. To wszystko.

Gapiłam się na niego w osłupieniu.

- Mam być twoją niańką?

Wzruszył ramionami.

- Umiem już korzystać z nocniczka i przesypiam całą noc – czasami nawet ranek i popołudnie.


Z „Hunterem” po raz pierwszy zetknęłam się wiosną zeszłego roku, kiedy przeczytałam go w oryginale. I z tego co pamiętam, był to naprawdę przyjemnie spędzony czas. Muszę przyznać, że z polskim wydaniem odrobinę się... męczyłam. Nie wiem z czego to wynika, ale to częste zjawisko przy okazji książek L.J. Shen. O ile jej pióro po angielsku czyta mi się świetnie, tak z naszymi rodzimymi tłumaczeniami mam już nieco pod górkę. Zdecydowanie jestem fanką głównej bohaterki, która nie została sportretowana jako klasyczna piękność, a raczej dziewczyna z wewnętrznym urokiem. Hunter natomiast skradł moje serce poczuciem humoru oraz zmianą, jaka w nim zaszła w kierunku bardziej odpowiedzialnego, aczkolwiek nadal błyskotliwego człowieka.

Boston Belles to ten typ książkowej serii, która z każdym kolejnym tomem jest coraz lepsza, a pisze to osoba, która czytała ją już całą w oryginale. Nie mogę się doczekać, aż poznacie lepiej Cilliana Fitzpatricka - brata Huntera, który będzie protagonistą kolejnej części.



                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                               Wydawnictwu Kobiecemu/Niegrzeczne książki!

sobota, 13 listopada 2021

#201 "Pisane z żalem" - Aly Martinez

      Z twórczością Aly Martinez miałam już do czynienia przy okazji lektury, genialnego skądinąd „Release” jej pióra (po cichu liczę, że kiedyś ta historia pojawi się i u nas). Za to z końcem października w Polsce swoją premierę miał pierwszy tom dylogii PODWÓJNY ŻAL czyli „Pisane z żalem”. O tym co sprawiło, że ta książka totalnie mnie... zaskoczyła w kilku(nastu) zdaniach poniżej.

         


 
        Tytuł - "Pisane z żalem"
       (oryg. Written with Regret)
          Autor – Aly Martinez
      Tłumaczenie - Iga Wiśniewska
        Wydawnictwo – Papierówka
           Liczba stron – 388
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-6642-940-6

Caven Hunt to dwudziestodziewięcioletni mężczyzna, który właśnie świętuje wraz ze znajomymi ogromny sukces zawodowy. Sprzedaż założonego przez niego jeszcze w college'u oprogramowania do rozpoznawania twarzy, pewnemu gigantowi technologicznemu, zapewniło jemu i jego wspólnikowi sumę bagatela sześciuset osiemdziesięciu sześciu milionów dolarów. Czy cokolwiek może popsuć taki wieczór? Owszem i wcale nie są to sąsiedzi narzekający na zbyt głośną muzykę, a... dzwonek do drzwi mieszkania Cavena po otwarciu których zastaję tam... noworodka i krótki list.


Caven,

przepraszam. Nie chciałam, żeby do tego doszło. To nasza córka Keira. Zawsze będę ją kochać. Dbaj o nią najlepiej jak potrafisz.

Pisze to z żalem.

Hadley


Nasz bohater nie przypuszczał, że jedna przygoda sprzed kilku miesięcy powróci do niego pod postacią nowego życia. Caven nigdy nie planował mieć dzieci, a teraz stanął oko w oko ze swoim największym koszmarem. Kiedy test DNA potwierdził jego pokrewieństwo z małą dziewczynką, a poszukiwania jej biologicznej matki nie przyniosły rezultatu, do naszego bohatera zaczęło docierać, że od teraz jest odpowiedzialny za tego małego człowieka. Mimo ogromnego strachu i niepewności przed nieznanym, Caven postanowił wziąć się w garść i pogodzić z faktem, że jest ojcem.

Od tych wydarzeń minęło kilka lat w trakcie których nasz bohater, nie tylko dojrzał emocjonalnie, ale i nauczył się jak być najlepszym tatą dla swojej rezolutnej i uroczej córki Rosalee, której nadał imię po swojej zmarłej mamie. Caven nie przypuszczał, że jedno przyjęcie z okazji czwartych urodzin dziewczynki wywróci jego ustabilizowane życie do góry nogami. Pojawienie się Hadley wywołało ogromny szok i zamieszanie, a Caven musiał zdecydować, czy pozwolić kobiecie na jakikolwiek kontakt z Rosalee.


Aly Martinez napisała historię pełną trudnej przeszłości, bolesnych wyborów i uczuć z którymi walczą bohaterowie. Mimo, iż "Pisane z żalem" zawiera się w niecałych trzystu stronach, to autorce w zupełności wystarczyło miejsca, aby przedstawić w nich pełną paletę emocji. Jeśli miałabym opisać tą historię jednym słowem, to użyłabym określenia - NIEPOZORNA. Aly Martinez nie tylko potrafi skraść fabułą serce czytelnika, ale umie także mocno go zaszokować. W moim przypadku miało to miejsce na dokładnie 108 stronie, kiedy to autorka zaserwowała bardzo mocny plot-twist, który totalnie mnie zaskoczył. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co przynosi ostatni rozdział tego tomu. Byłam świadoma, że skoro PODWÓJNY ŻAL to dylogia, kwestią bezsporną był fakt, że "Pisane z żalem" zakończy się cliffhangerem. Ale nawet ja (samozwańcza królowa przewidywania wielu rzeczy) nie sądziłam, że Aly Martinez zrzuci taką BOMBĘ. Lubię książki, które potrafią zaskoczyć, ale kocham te, których lekturę kończę zbierając szczękę z podłogi. "Pisane z żalem" bezapelacyjnie należy do tej drugiej kategorii.



                            Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                  Wydawnictwu Papierówka!