piątek, 27 października 2017

#15 "Podtrzymując wszechświat" - Jennifer Niven

Gdzieś w głębi duszy czułam, że ta książka będzie wspaniała. Kiedy przeczytałam blurb wiedziałam, że muszę o nią poprosić wydawnictwo, aby móc ją dla was zrecenzować. Jennifer Niven w „Podtrzymując wszechświat” dosłownie mnie oczarowała – zarówno historią jak i samymi bohaterami. Mam nadzieję, że teraz to ja choć w niewielkim stopniu oczaruję was swoją recenzją, bo według mnie tą książkę powinien przeczytać każdy. Każdy.  



       



Tytuł – „Podtrzymując wszechświat”
(oryg.Holding Up The Universe)
Autor – Jennifer Niven
Tłumaczenie – Donata Olejnik
Wydawnictwo – Bukowy Las
Liczba stron – 408
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-8074-071-6


Pozwólcie, że przedstawię wam Libby Strout – dziewczynę, uczennicę i córkę. Tymi trzema prostymi słowami można określić naszą bohaterkę ale . . . jeszcze kilka lat temu ludzie używali innych trzech słów, kiedy o niej mówili. Jakich zapytacie?

NAJGRUBSZA NASTOLATKA AMERYKI.

„Libby Stroup jest gruba. Libby Stroup jest gruba. Gruba i brzydka. Nikt się z nią nie prześpi. Nikt jej nigdy nie pokocha. Libby Stroup jest tak gruba, że trzeba było zburzyć jej dom, żeby ją wyciągnąć”.     

Tak - właśnie nią była Libby, która w najgorszym momencie życia ważyła prawie trzysta kilogramów. Dziewczyna zajadała nie stres, nie nieszczęśliwą miłość, ale nagłą śmierć własnej mamy.

„Od twojego tłuszczu już pewnie pękły fundamenty. Jak usiądziesz drugi raz, wszystko się zawali. Może nawet cały plac zabaw.  Na pewno twoja mama umarła, bo na niej usiadłaś.”

Teraz lżejsza o sto czterdzieści kilogramów (co kosztowało ją wiele wysiłku) wraca do szkoły, a konkretnie do trzeciej klasy liceum. Nie ma figury modelki, ale jest szczęśliwa, że żyję bo gdyby nie pobyt w szpitalu, diety, ćwiczenia i dużo samozaparcia mogłoby jej po prostu już nie być na tym świecie. Teraz jest zdrowsza niż kiedykolwiek (choć jej ciało nadal jest duże, a wymiary dalekie od tych u modelek), a jej wielką pasją jest taniec i związane z nim marzenie, aby dostać się do szkolnej grupy tanecznej Damsels.


Jack Masselin to chłopak, uczeń, brat i syn. Tymi czterema prostymi słowami można określić naszego bohatera ale . . . jest coś, czego nikt o nim nie wie, coś co powoduję, że lubiany przez wszystkich jest jednocześnie bardzo skryty.

Pozwólcie, że zadam wam istotne pytanie. Jakbyście się czuli gdybyście nie byli w stanie rozpoznać, że kobieta która woła was na śniadanie to wasza mama? Albo chłopak idący w twoim kierunku, szkolnym korytarzem to wasz najlepszy przyjaciel? Nawet patrząc w lustro widzisz obcą osobę. Jack właśnie z tym zmaga się każdego dnia, każdego.

PROZOPAGNZOJA.

Jack cierpi właśnie na nią, chorobę która definiowana jest jako zaburzenie mózgu związane z niemożliwością rozpoznawania twarzy. Jak radzi sobie na co dzień? Poznaję osoby po chodzie, gestach, głosie i znakach szczególnych. Ale nikt nie zna jego sekretu, nawet własna rodzina.

„Do kuchni wchodzi kobieta, a za nią mężczyzna w firmowej koszuli naszego sklepu. Drogą eliminacji uznaję, że to moi rodzice.”

Libby i Jack tak różni, a tak podobni. A połączy ich coś niezwykłego.


Ta książka to jedna z najbardziej pouczających historii jakie ostatnio czytałam – przede wszystkim ze względu na problem Libby. Temat prześladowania w szkole jest powszechny, a wytykanie „inności” jest na porządku dziennym, zwłaszcza wśród młodzieży – czy naprawdę to ile ważymy, jaki kolor ma nasza skóra albo ile mamy wzrostu powinno nas definiować? Czy to wszystko jest istotniejsze od tego jakimi jesteśmy ludźmi? No właśnie . . .


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Bukowy Las!




niedziela, 22 października 2017

#14 "Cel" - Elle Kennedy


W to niedzielne południe chciałabym podzielić się z Wami przedpremierową recenzją książki, która oficjalnie światło dzienne ujrzy jutro, a mowa o „Celu” czyli najnowszym dziecku Elle Kennedy będącej jednocześnie ostatnią już częścią cyklu Off-Campus. Mimo, iż to czwarta książka w serii, to spokojnie można ją czytać jako samodzielną pozycję. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z twórczością Elle?


         


Tytuł – „Cel”
(oryg.The Goal)
Autor – Elle Kennedy
Tłumaczenie – Anna Mackiewicz
Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Liczba stron – 426
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-15-1137-282-4


Sabrina James w wieku dwudziestu dwóch lat zaplanowała już swoją najbliższą  przyszłość. Po pierwsze dostać się na wymarzone studia prawnicze na Harvardzie, a po drugie zdobyć wymarzoną pracę w jednej z najlepszych bostońskich kancelarii. Dziewczyna każdą wolną chwilę poświęca nauce, a poza tym pracuję na dwa etaty, aby móc zaoszczędzić pieniądze na studia.

„Tyle że ... koperta jest cienka jak opłatek. Wszystkie dotychczasowe listy z wiadomością o przyjęciu przychodziły w gigantycznych kopertach i pękały od ładnych broszur i katalogów wepchniętych do środka. (...) Chwytam za kopertę i otwieram ją nożem Raya. Wypada pojedyncza kartka papieru. Składa się z kilku paragrafów, żadnego nie czytam w całości, gdy wychwytuję wzrokiem najważniejsze słowa. Serdecznie gratulujemy przyjęcia w poczet studentów Harvard Law School! Mamy nadzieję, że dołączy Pani do klasy...” 

John Tucker to hokeista grający w uniwersyteckiej drużynie, ma grupę oddanych przyjaciół, ale swojej przyszłości nie wiążę ze sportem. Jego plan jest prosty: wrócić do rodzinnego Patterson w Dallas i otworzyć własny biznes.

„Po absolutorium wracam do Patterson. Chyba że mamie nagle zachce się przeprowadzki na Wschodnie Wybrzeże. Nie jestem pewien, czy nasze małe miasteczko jest dobrym miejscem na rozkręcenie biznesu, ale zawsze mógłbym spróbować otworzyć coś w Dallas i wracać do domu na weekendy. Mama poświęciła mnóstwo, bym dotarł tu, gdzie jestem, i nie zostawię jej samej.”

Kojarzycie powiedzenie „Jeśli chcesz rozśmieszyć Bogaopowiedz mu o twoich planach na przyszłość”? No właśnie . . . W przypadku Sabriny i Johna ten cytat pasuję idealnie.

Bo co się stanie jeśli w ich zaplanowanym życiu pojawi się ktoś trzeci? Ktoś kto wywróci ich zaplanowane życia do góry nogami? No cóż . . . będą mieć dziewięć miesięcy aby się na to przygotować.

Nie oczekiwałam po tej książce literatury wysokich lotów bo i nie taki był zamiar samej autorki. Miała to być lekka literatura i . . . taka też była, która idealnie wpisała się w popularny dziś nurt New Adult.

Sporym zaskoczeniem w tej książce było hmm . . . jakby to ująć? Odwrócone podejście do relacji damsko-męskich głównych bohaterów? Na pewno znany Wam jest schemat kiedy to dziewczyna chcę związku, a chłopak przygody na jedną noc prawda? W przypadku „Celu” natomiast jest wręcz odwrotnie. To był zaskakujący, ale i ciekawy zabieg zastosowany przez autorkę, który rzadko spotyka się w książkach.

To co mnie trochę drażniło, zwłaszcza na początku lektury to użycie przez Elle Kennedy pewnych imion i nazw, które najwyraźniej świadczą o tym, iż jest ona fanką serialu „Pretty Little Liars” z którego jak podejrzewam zaczerpnęła trochę inspiracji. Ktoś kto nie oglądał serialu zapewne tego nie wychwyci, ale ja oglądałam kilkanaście odcinków i to zauważyłam. Przyznam, że początkowo trochę mnie to drażniło, później już nie tak bardzo – chyba się przyzwyczaiłam.   

piątek, 20 października 2017

Wywiad - Kristy Bromberg

Po dwutygodniowej przerwie nareszcie mam przyjemność podzielić się z Wami nowym wywiadem i to nie byle z kim, bo autorką mojej ulubionej serii. Naszym gościem jest dzisiaj Kristy Bromberg, która zachwyciła mnie kilka lat temu serią „Driven”. Ale przy dzisiejszym wywiadzie miałam wspólniczkę, która także jest fanką autorki, a ja pomyślałam, że zaproponuję jej, aby sama wymyśliła część pytań do wywiadu. A więc pierwsze cztery pytania są moje, a ostatnie trzy to dzieło Dominiki z bloga Life By Bookaholic, której już teraz dziękuję za współpracę.


  Kristy Bromberg





1) Jeśli ktoś pyta mnie o ulubioną serię bez wahania zawsze wskazuję „Driven”. Kiedy dowiedziałam się, że platforma PassionFlix wyprodukuje 3 filmy przedstawiające historię Coltona i Rylee omal nie spadłam z krzesła, bo nigdy nie sądziłam, że jest na to szansa. Powiedz jak się poczułaś kiedy sama się dowiedziałaś o ich propozycji?
Byłam podekscytowana tą perspektywą. I zdenerwowana. Te postaci mieszkały w mojej głowie tak długo, tak jak czytelnicy, jestem zdenerwowany. I nie dlatego, że nie sądzę, że zrobią dobrą robotę, ale raczej dlatego, że nigdy nie dawałam twarzy Coltonowi ani Rylee, a co jeśli nie polubię go kiedy go osobiście zobaczę. To najbardziej mnie niepokoi. Ale jak w przypadku filmów i scenariuszy, jestem podekscytowana rozpoczęciem procesu.

2) Głównym męskim bohaterem Twojej serii „Driven” jest kierowca rajdowy, a duologii „Player” gracz baseball’u. Pytanie brzmi, czy wybór takich zawodów dla bohaterów oznacza, że Kristy Bromberg jest sportową dziewczyną? A jeśli tak, to czy uprawiasz albo uprawiałaś jakąś dyscyplinę? A może jesteś raczej typem biernego kibica, który śledzi sport w telewizji albo z trybun?
Jestem rzeczywiście sportową dziewczyną. Nigdy nie ścigałem się osobiście, ale mój ojciec zrobił to. W rzeczywistości grałam w softball przez wiele lat w krajowym zespole i tak baseball jest jedynym sportem, który zwykle śledzę szczególnie około października. Nie mam ulubionego zespołu per se (bo drużyny San Diego zazwyczaj są w równe).

3) Proszę wyobraź sobie następującą sytuację. Powiedzmy, że któregoś dnia budzisz się w ciele bohaterki jednej z Twoich książek. Kim jesteś, co robisz i z kim?
Obudziłbym się jako Rylee, ponieważ . . .  wtedy obudziłabym się obok ciepłego i nagiego Coltona i myślę, że to cholernie dobry sposób na rozpoczęcie każdego dnia.

4) Czy możesz nam zdradzić jakieś ciekawe fakty o Twoich książkach np. czy jakiś bohater z Twoich książek miał nosić inne imię albo jakaś scena miała początkowo wyglądać inaczej, niż ostatecznie się stało?
Kiedy pisałam Driven, byłam zupełnie nowa w tym całym pisaniu . . . a więc moja oryginalna wersja Driven to było właściwie Driven i połowa Fueled . . . ale redaktor powiedział mi, że to by było zbyt długie. Więc skończyło się, że przeniosłam 1/3 książki do Fueled i musiałem wyprodukować końcówkę Driven z tego, co napisałam . . . więc zakończenie, które widzisz w Driven, nigdy nie było pierwotnie zamierzone.

5) Czy planujesz napisać jeszcze jakąś książkę z serii Driven?
Wiem, że czytelnicy kochaliby, gdybym powiedziała TAK, ale w tej chwili jestem zadowolona z tego, jak je zostawiłam. W pewnym momencie ludzie cierpią z powodu ciągłej serii, a autor może prowadzić historię w gruncie . . . więc myślę, że wolałbym zostawić ich w szczęśliwej sytuacji, w której są.

6) Jak to robisz, że każdy twój bohater jest zupełnie inny, a jego historia jest jedyna w swoim rodzaju?
Nie jestem pewna. Oni po prostu pokazują się w mojej głowie, a potem manipuluję nimi aby robili to, czego chcę.
7) Masz jakieś pisarskie nawyki? Jeśli tak to jakie?
Nie całkiem. Jestem wielkim outlinerem (być poza schematem). To mój jedyny poważny nawyk, jaki mam.


Dokończ zdania:

1) Gdybym zawodowo nie pisała książek to pracowałabym . . . w rachunkowości. To robiłam wcześniej.

2) Największą inspiracją do pisania jest dla mnie . . .  próbowanie dowiedzieć się, jak czytelnicy będą reagować na moje postacie i ich sytuacje.

3) Kiedy ktoś rozpoznaje mnie na ulicy to . . .  nikt nie rozpoznaje mnie na ulicy, chyba że jestem przy podpisywaniu książek na targach. Miałam trzy lub cztery sytuacje w moim rodzinnym mieście, gdzie ludzie się do mnie zbliżyli, ale poza tym większość ludzi nie wie, kim jestem.

4) Nigdy nie myślałam, że . . .  będę pisała na co dzień w życiu. To szalone i niesamowite!

5) Często zastanawiam się nad tym czy. . .  ludzie kiedyś przestaną czytać.


 

1) If someone asks me about my favorite series without hesitation, I always point out "Driven". When I learned that the PassionFlix platform will produce 3 movies about Colton's and Rylee’s story I almost fell from the chair because I never thought it was a chance for that. Tell me how did you feel when you found out about their proposal?

I was excited at the prospect. And nervous. These characters have resided in my head for so long so just like readers, I’m nervous. And not because I don’t think they are going to do a good job, but rather because I’ve never put a face to Colton or Rylee and so what if I don’t like seeing him in person. That is what unnerves me the most. But as for the movies and the screenplays, I’m super excited to begin the process.

 

2) The main male hero of your "Driven" series is a car driver and the duology "Player" baseball player. The question is whether the selection of such professions for heroes means that Kristy Bromberg is a sports girl? And if so, are you practicing or practiced some discipline? Or maybe you are rather a type of passive fan who follows the sport on television or from the stands? 

I am indeed a sports girl. I never raced personally, but my father did. I did in fact play softball for a lot of years on a national travelling team and so baseball is the one sport I typically follow . . . especially around October when the pennant race is under way. I don’t have a favorite team per se (because San Diego teams typically are under par) but I always root for the underdog.

 

3) Please imagine the following situation. Let's say you wake up one day in the body of one of heroines from your books. Who are you, what are you doing and with whom?

I would wake up as Rylee because . . . well then I’d get to wake up next to a warm and naked Colton and I think that would be a pretty damn good way to start any day.

 

4) Can you tell us some interesting facts abouy your books, such as whether any character from your books was supposed to have a different name, or whether any scene originally looked different than it actually is?

When I wrote Driven, I was new to this writing thing . . . and so my original version of Driven was actually all of Driven and half of Fueled . . . but an editor told me it was way too long. So I ended up having to move 1/3 of the book into Fueled and had to manufacture the ending of Driven out of what I had written . . . so the ending you see in Driven, was never there originally

 

5) Are you planning to write another book from „Driver” series?

I know readers would love if I said YES, but at this point I am happy with how I left them. At some point, people get sick of a continuing series and an author can run the story into the ground . . . so I think I’d rather leave them in the happy state that they are in.

6) How do Sou do that, that etery of your heroes is completely different and his story i unique?
I’m not sure. They just kind of show up in my head and then I manipulate them to do what I want. Lol.

7) Do You hale any writing habits? If so, what?
Not really. I’m a huge outliner. That’s my only major habit I have.


Finish this sentences:



1) If I did not write books professionally, then I would work . . .  in accounting. That’s what I did before.

2) The greatest inspiration for writing is for me . . .  trying to figure out how readers are going to react to my characters and their plights.

3) When someone recognizes me on the street . . .  no one recognizes me on the street unless I’m at a book signing. I’ve had 3 or 4 times in my home town where people have approached me, but other than that, most people don’t know who I am.

4) I never thought that . . .  I’d get to write for a living. That’s crazy and awesome!

5) I often wonder abort . . .  people will stop reading eventually and if I’ll wear my welcome out in the romance world with readers.

niedziela, 15 października 2017

Czytając zagranicę ("Fading","Falling" - E.K. Blair)

Postanowiłam, że koniec weekendu to idealny moment na pierwszy post z mojego nowego autorskiego cyklu „Czytając zagranicę” w którym będę Wam opowiadała o przeczytanych przeze mnie książkach, których nie wydano jeszcze w Polsce, a które w jakiś sposób wywarły na mnie wrażenie. Nie będą to typowe recenzje, a raczej moje odczucia i emocje jakie towarzyszyły mi względem tych książek w trakcie ich lektury.

Na pierwszy ogień wybrałam książki autorstwa amerykańskiej pisarki E.K. Blair, która ma na swoim koncie kilkanaście bestsellerów, a moje serce skradła kilka lat temu swoim debiutem czyli serią Fading w skład której wchodzą trzy książki ale ja opowiem Wam o dwóch pierwszych z tego cyklu czyli „Fading” i „Falling”.



        



„Fading” i „Falling” to ta sama historia ale opowiedziana z perspektywy dwojga bohaterów: jego i jej. Wiem co myślicie. Po co pisać to samo dwa razy ale uwierzcie, że w tym przypadku będziecie chcieli to zrobić.

Główna bohaterka to Candance Parker, której marzeniem jest zostać baletnicą i właśnie taki rodzaj tańca studiuje na uniwersytecie. Jedynym wsparciem dla niej jest jej najlepszy przyjaciel Jase, ponieważ rodzice dziewczyny uważają, że bycie baletnicą to fanaberia, a Candance powinna wybrać bardziej przyszłościowy i prestiżowy zawód taki jak prawnik czy lekarz.

Ryan Campbell z kolei to właściciel popularnego na kampusie uniwersyteckim baru. Chłopak jest bardzo związany ze swoją matką, która była ofiarą przemocy domowej ze strony swojego męża, a jednocześnie ojca swojego syna. Ryan sam był nie raz przez niego bity, a koszmar ten zakończył dopiero wypadek samochodowy w którym zginął ich mąż i ojciec.




Teraz przyszedł czas na ten moment w którym opowiem Wam jak dochodzi do pierwszego spotkania naszych bohaterów. Dla mnie to właśnie ta chwila pokazała mi, że czytana przeze mnie książka będzie jak żadna inna z jaką miałam do czynienia.

Ryan wychodząc ze swojego klubu jest świadkiem czegoś co już na zawsze go zmieni. Sceny, której nigdy nikt nie powinien być świadkiem. Ryan słyszy krzyki kobiety, a za chwilę widzi jak jest ona gwałcona przez innego mężczyznę. Nie wahając się ani sekundy rzuca się on nieznajomej na pomoc odciągając jednocześnie napastnika, który po chwili ucieka. Do półnagiej, pobitej i nieprzytomnej dziewczyny Ryan wzywa karetkę i zostaje z nią aż do przyjazdu lekarzy.

Tak, ofiarą była Candance.

Mija kilka tygodni.

Ryan nadal nie może przestać myśleć o tamtym wieczorze, o tym czego był świadkiem, a twarz posiniaczonej i zakrwawionej dziewczyny widzi za każdym razem kiedy zamyka oczy.

Candance natomiast nie ma pojęcia, że tamtego tragicznego dnia ktoś uratował jej życie, ale ona sama nie jest już tą samą dziewczyną. Trauma, strach przed ludźmi, koszmary, problemy ze snem to tylko część tego z czym musi się zmagać.

Nasi bohaterowie spotykają się ponownie na koncercie, ale żadne z nich nie wie,  że to nie ich pierwsze spotkanie bo Ryan w twarzy Candace nie rozpoznaje zgwałconej dziewczyny, a ona sama nie wiedziała, że na miejscu przestępstwa był jakikolwiek świadek.



„Fading” i „Falling” to historia o tym jak poradzić sobie z tak traumatycznym wydarzeniem jakim jest gwałt, o tym jak nauczyć się na nowo żyć, jak ponownie zaufać mężczyźnie. E.K. Blair napisała piękną i niezwykłą serię o sile walki z traumą, sile wybaczania samemu sobie, a przede wszystkim o sile miłości.


sobota, 14 października 2017

#13 "Utrata" - Rachel Van Dyken


Postanowiłam, że dziś zrecenzuję dla Was książkę autorki z którą przeprowadzony przeze mnie wywiad mieliście okazję przeczytać jakiś czas temu na blogu. Kto to taki? Rachel Van Dyken, która jak sądząc po komentarzach, jakie zostawiliście pod postem z wywiadem nie jest większości z Was znana. Czytałam kilka pozycji wspomnianej autorki, ale ta jest dla mnie wyjątkowa bo była pierwszą, która kilka lat temu wywołała u mnie łzy wzruszenia w trakcie czytania.



          



Tytuł – „Utrata”
(oryg.Ruin)
Autor – Rachel Van Dyken
Tłumaczenie – Anna Dobrzańska
Wydawnictwo – Feeria Young
Liczba stron – 304
Wydanie pierwsze – 2015
ISBN – 978-83-7229-453-1



Kiersten właśnie zaczyna naukę w college’u, który ma być dla niej swego rodzaju nowym początkiem, dzięki któremu chciałaby uporać się z traumą po tragicznej i nagłej śmierci rodziców, którzy zginęli w trakcie nurkowania będącego ich wielką pasją.

Już pierwszego dnia dziewczyna dosłownie wpada na szkolną gwiazdę futbolu amerykańskiego. Weston jest przystojny, zabawny i wyraźnie zaintrygowany Kiersten i pewnie większość z Was pomyśli, że to typowy playboy, ale mylicie się bo chłopak jest lubiany przez wszystkich i traktuję ich z szacunkiem.

Kiersten dowiaduję się od swojej współlokatorki Lisy i jej kuzyna Gabe’a, że niedawno Wes został oskarżony przez swoją byłą dziewczynę o gwałt co wytrąca ją z równowagi, ale jak się później okazało były to oskarżenia bezpodstawne, a Kiersten zaczyna powoli dostrzegać w Westonie naprawdę dobrego przyjaciela.

Chłopak za punkt honoru postawił sobie za to, aby pomóc Kiersten w odhaczeniu listy rzeczy jakie dziewczyna chciałaby zrobić, a na której są m.in.: nauka pływania, skok na bungee, zakochanie się, odstawienie antydepresantów czy też przeżycie zawodu miłosnego. 

Myślicie zapewne, iż „Utrata” jest typową historią z nurtu New Adult z młodzieńczą miłością w tle? Prawda? Może i jest, ale nie wiecie jeszcze wszystkiego. . .


„Trudno jest żyć - łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic - tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha.”

Co jeśli Wam powiem, że Wes gdziekolwiek się nie pojawi towarzyszy mu „świta” czyli dwóch mężczyzn uznawanych przez większość za ochroniarzy? Ale czy właśnie nimi są? A jeśli dodam, że Weston na niektórych treningach wygląda jak z krzyża zdjęty niczym po całej nocy imprezowania? Myślicie, że to wina narkotyków albo faktycznie imprez? 

„Nie poddawaj się. Czasami myślimy, że Bóg napisał koniec, a tak naprawdę to dopiero początek.( . . . ) Czas płynie tak szybko - moje ciało to czuję, moja dusza tego nienawidzi, a serce pęka każdego dnia.”

Ale żeby odkryć tajemnicę Westona, która może złamać serce nie tylko Kiersten ale także samego chłopaka i to w dosłownym tego słowa znaczeniu musicie sami sięgnąć po lekturę „Utraty”.




niedziela, 8 października 2017

#12 "It Ends With Us" - Colleen Hoover


    Nadeszła chwila w której wreszcie mogę podzielić się z Wami przedpremierową recenzją książki jedynej w swoim rodzaju, książki którą z czystym sercem mogę uznać za najlepszą jaką wydano w tym roku w Polsce, a którą przeczytałam; za jedną z najpiękniejszych z jaką w ogóle miałam do czynienia w całym swoim życiu. Od czasu lektury "Hopeless" Colleen Hoover stała się moją ukochaną autorką bo jej książki to piękno ukryte w najczystszej postaci każdego słowa przelanego przez nią na papier, a w "It Ends With Us"? No cóż - Hoover kolejny raz wspięła się, ba śmiem powiedzieć, że nawet przekroczyła szczyt swoich pisarskich umiejętności





       


                        

Tytuł – „It Ends With Us”
(oryg.It Ends With Us)
Autor – Colleen Hoover
Tłumaczenie – Anna Gralak
Wydawnictwo – Otwarte
Liczba stron – 352
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-7515-458-0


Swoją recenzję zacznę nietypowo bo od pytania do Was? Jak często zdarza się Wam czytać dedykacje autorów na początku książki? Ja robię to dość często, ale w przypadku tej książki dosłownie patrzyłam na te dwa krótkie zdania dobrych kilka minut i po prostu zabrakło mi słów


Mojemu ojcu, który bardzo się starał nie być potworem
I mojej matce, która dopilnowała, żeby nie było nas w pobliżu, kiedy się nim stawał


Przed lekturą książki czytałam, że to najbardziej osobista ze wszystkich powieści jakie napisała Colleen, ale nie byłam pewna co to oznacza, nie miałam pojęcia aż do momentu w którym zobaczyłam dedykację. I oto pierwszy raz w życiu bałam się zawartości książki


Główną bohaterką "It Ends With Us" jest dwudziestotrzyletnia Lily Bloom, którą poznajemy na dachu jednego z bostońskich budynków. Dziewczyna dwanaście godzin wcześniej pochowała swojego ojca i wygłosiła mowę pogrzebową. Andrew Bloom był burmistrzem Plethory w Maine, właścicielem prężnie działającej agencji handlu nieruchomościami, mężem Jenny Bloom i ojcem Lily Bloom ale był też . . .  potworem. Ludzie znali go jako szanowanego obywatela, ale nikt nie wiedział, że za czterema ścianami jego domu rozgrywał się dramat, którego przez lata ofiarą była żona a świadkiem córka



"Chciałam oddać mu cześć, dzieląc się z wami pięcioma wspaniałymi rzeczami, które go dotyczyły. Po pierwsze . . . - I tyle. (. . .) Stałam tam przez bite dwie minuty, nie mówiąc ani słowa więcej. Nie mogłabym powiedzieć o tym człowieku żadnej dobrej rzeczy, więc tylko w milczeniu gapiłam się na ludzi. 



Wspomnienia Lily z pogrzebu ojca przerywa jednak ktoś, kto także potrzebował zaczerpnąć powietrza na dachu

Kyle Kincaid jest lekarzem, który właśnie robi specjalizację z neurochirurgii a jego największym życiowym celem jest zostanie najlepszym w swojej dziedzinie. Właśnie stracił pacjenta, którym był kilkuletni chłopiec


Lily i Kyle zaczynają rozmawiać i grać w pewną grę zwaną "nagą prawdą". Jeśli myślicie, że ma ona coś wspólnego z pozbywaniem się ubrań to się mylicie, chodzi bardziej o pozbywanie się tego co leży na sercu i duszy. Dwoje obcych sobie ludzi wyznaje to czego normalnie nie powiedzieliby na głos


"Dzisiaj wieczorem patrzyłem, jak umiera mały chłopiec. Miał tylko pięć lat. Razem z młodszym bratem znaleźli pistolet w sypialni rodziców. Młodszy trzymał broń, a ona przypadkiem wypaliła."


I w tym momencie muszę wspomnieć o istotnym elemencie jaki występuję w "It Ends With Us", a mianowicie, że teraźniejsze wydarzenia w książce przeplatane są wspomnieniami Lily z przeszłości, a dokładniej z czasów kiedy miała piętnaście lat. Retrospekcje te są jednak niezwykłe, ponieważ przedstawione w formie listów pisanych przez Lily w jej pamiętnikach, listów nigdy nie wysłanych a pisanych do . . . Ellen DeGeneres, której dziewczyna jest i była wielką fanką! Tak, tej samej słynnej gwiazdy współczesnej telewizji. 

Listy zawierają te fragmenty z życia Lily, które były zarówno bolesne, straszne jak i te dobre, warte zapamiętania. Lily będąc nastolatką poznała Atlasa Corrigana, osiemnastoletniego ucznia jej szkoły, który był bezdomny a jego domem stał się opuszczony, rozpadający się dom sąsiadujący z tym w którym mieszkała Lily. Dziewczyna, zaczęła mu pomagać, z czasem go pokochała ale jak to w przypadku książek Colleen historia tej dwójka nie mogła wtedy zakończyć się happy endem


Wracamy do teraźniejszości, a raczej przeskakujemy pół roku do przodu jakie minęło od śmierci ojca Lily. Dziewczyna podjęła właśnie odważną decyzję by wreszcie rzucić pracę w firmie marketingowej i połączyć swoją wiedzę z zarządzania oraz pasję do ogrodnictwa - otwiera własną kwiaciarnię. Lily zatrudnia w niej Allysę, która nie może narzekać na brak pieniędzy, a która okazuję się wspaniałą, zabawną i bezkompromisową osobą i szybko staję się najlepszą przyjaciółką Lily. Nie uwierzycie jednak jaki los bywa nieprzewidywalny, gdyż kiedy nasza główna bohaterka skręca kostkę po czyją pomoc dzwoni Allysa? Swojego brata, brata którym okazuję się nie kto inny jak poznany pół roku wcześniej na dachu Kyle, o którym Lily nie raz myślała przez ostatnie sześć miesięcy

Pewnie sobie myślicie - cudownie, wspaniale, Lily i Kyle, Kyle i Lily. Jakby to Wam napisać? I macie rację i nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie


Kiedy nasi bohaterowie spotkali się na dachu kilka miesięcy wcześniej mimo, iż dało się dostrzec ich fizyczne zainteresowanie sobą nawzajem oboje wyrazili się jasno. On nie chcę dziewczyny, żony, rodziny ale kariery najlepszego neurochirurga, ona nie szuka przygody na jedną noc ale "Świętego Graala" wśród facetów. Ale czy ich ponowne spotkanie i pół roku coś zmieniło? Owszem, bo po chwilowym badaniu gruntu okazuję się, że zarówno Lily jak i Kyle chcą zaryzykować i spróbować związku. 

Ale co się stanie, kiedy los postawi na drodze Lily kogoś z przeszłości? Co się stanie jeśli przeszłość w najbardziej perfidny sposób zadrwi ze szczęścia Lily? Co jeśli powiem Wam, że człowiek, którego kochacie najbardziej na świecie staje się tym którego zaczynacie się bać?


Na tym zakończę swoją recenzję, bo chcę abyście tą najtrudniejszą cześć książki, tą która po prostu emocjonalnie mnie rozwaliła przeczytali sami i sami doświadczyli tego, że czasem żadne słowa, żadna recenzja nie są w stanie wyrazić pewnych rzeczy. 


I na koniec kilka słów ode mnie. Podziwiałam Colleen jako pisarkę, ale teraz . . .  chylę przed nią czoło jako przed kobietą, matką ale przede wszystkim córką. "It Ends With Us" powinien przeczytać każdy, ale głównie proszę o to każdą: kobietę, dziewczynę, żonę, matkę, siostrę. Bo każda z Nas może kiedyś stać się Jenny albo Lily Bloom. Każda może być Vannoy Fite albo Colleen Hoover. 




Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Otwartemu!



piątek, 6 października 2017

#11 "Ladies Man" - Katy Evans


Na dobry początek weekendu przybywam do Was z recenzją pierwszej książki jaką otrzymałam od Wydawnictwa Kobiecego w ramach współpracy recenzenckiej a która wczoraj miała swoją premierę. Tym razem skusiłam się na pozycję, która wyszła spod pióra amerykańskiej autorki Katy Evans, a mianowicie „Ladies Man”. Nie było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale czy było udane? Przekonacie się sami po lekturze mojej recenzji do której już teraz zapraszam.


         



Tytuł – „Ladies Man”
(oryg.Ladies Man)
Autor – Katy Evans
Tłumaczenie – Monika Wiśniewska
Wydawnictwo – Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron – 376
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-6574-017-5


Ci z Was, którzy czytali serię „Manwhore” autorstwa Katy, przy okazji lektury „Ladies Man” mają okazję powrotu do swoich ulubionych bohaterów m.in. Malcolma i Rachel, ale główna fabuła w tym przypadku skupia się wokół Giny Wylde, czyli najlepszej przyjaciółki Rachel oraz Tahoe Rotha będącego z kolei najlepszym kumplem Malcolma. Niech się jednak nie martwią Ci, którzy nie czytali serii „Manwhore” ponieważ „Ladies Man” można spokojnie czytać  jako samodzielną książkę.

Gina to dziewczyna, która zdradzona i oszukana przez chłopaka, przysięgła sobie, że nigdy więcej nie dopuści do tego, aby jakikolwiek mężczyzna znów z niej zadrwił. Na co dzień zawodowo zajmuję się sprzedażą kosmetyków oraz dorabianiem jako makijażystka, która sama nie pozwala, aby ktoś inny zobaczył ją bez makijażu, który stanowi dla niej swego rodzaju tarczę ochronną za którą może się ukryć.


"Makijaż to z całą pewnością moja tarcza ochronna, maska dzięki której czuję się silna, ładna i taka jaką chcę"


Nasza bohaterka wraz ze swoją koleżanką udają się do klubu gdzie odbywa się impreza z okazji dwudziestych szóstych urodzin jej najlepszego przyjaciela, którym jest . . . uwaga, uwaga sam Tahoe. Plan Giny jest prosty: znaleźć solenizanta, złożyć mu życzenia i dać prezent. Jaki? Jedną niezobowiązującą noc z nią samą, aby wreszcie mogła wyrzucić go raz na zawsze ze swoich nieprzyzwoitych myśli.

Ale co się stanie kiedy największy playboy w mieście, który na co dzień otacza się mnóstwem kobiet, odmawia? No cóż, Gina zaskoczona odrzuceniem swojej propozycji postanawia, że nie da łatwo za wygraną w kwestii przygody na jedną noc i wraca do domu z nową poznanym w klubie Trentem, który okazuję się być naprawdę miły, a po niedługim czasie ku zaskoczeniu dziewczyny zostaje jej chłopakiem.

Odmowa Tahoe była spowodowana tym, iż według niego nie miałby on Ginie nic dobrego do zaoferowania, a ona sama zasługuję na kogoś lepszego. Ale jak sami się pewnie domyślacie to tylko fasada, bo nawet ślepy zauważyłby chemię między tą dwójką, nawet oni sami.

Wiecie co najbardziej mnie zaskoczyło w tej książce? To, że praktycznie cała fabuła zbudowana jest na swego rodzaju grze między Giną a Tahoe. Tu pocałunek w policzek, tam przytulenie albo szept. I wiecie co? Na 376 stron jakie liczy cały „Ladies Man” pierwsza scena miłosna między naszymi głównymi bohaterami pojawia się dopiero w okolicy 328 strony! Byłam w szoku, ale przyznam, że ich wcześniejszy brak wcale nie wpłynął negatywnie na całą lekturę. Samą książkę czyta się naprawdę szybko, a to zapewne przez akcję, która dzieję się dość prędko i to chyba będzie mój jedyny zarzut w stronę autorki. Gdyby Evans przy pisaniu odrobinę zwolniła tempo byłoby idealnie.

Na koniec wspomnę jeszcze o jednym ważnym według mnie temacie poruszonym w tej książce. Mianowicie jak często staramy się zmieniać samych siebie na siłę dla tych, którzy powinni nas kochać takimi jakimi jesteśmy – zarówno pod względem wyglądu jaki i zachowania. Cieszę się, że Katy poruszyła ten problem w „Ladies Man”.


„Nie jesteś z nim szczęśliwa. Zmuszasz się do bycia taką, jaką on chcę. Skoro jest z tobą, powinien chcieć ciebie, tylko ciebie, i kropka.”

 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Kobiecemu!