Początek nowego tygodnia to idealny moment na lekturę nowej recenzji. Książka o której dzisiaj opowiem
dość długo czekała na swoją kolej w mojej blibioteczce. "Jednak mnie kochaj"
autorstwa pochodzącej z Niemiec Laury
Kneidl na wstępie zachwyciło mnie piękną
matowo–błyszczącą okładką. Jednak jak wiadomo,
nie należy oceniać książki po okładce. Byłam bardzo ciekawa, co przyniesie
moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Kiedy wreszcie przeczytałam tą
historię nasunęły mi się dwie rzeczy – dlaczego tak długo zwlekałam z lekturą
tej książki i kiedy u diabła druga część!?
Tytuł – „Jednak mnie kochaj"
(oryg.Beruhre mich. Nicht)
Autor – Laura Kneidl
Tłumaczenie - Joanna Grzelak
Wydawnictwo – Jaguar
Liczba stron – 480
Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-7686-802-8
Sage Derting to młoda dziewczyna,
która przyjechała do Nevady, aby zaczął studia na kierunku psychologii w
malowniczym mieście Melview. Wyjazd z rodzinnego Maine był dla naszej bohaterki
najłatwiejszą decyzją jaką przyszło jej podjąć. I wcale nie dlatego, że chciała
zdobywać świat, ona po prostu musiała uciec – uciec z piekła jakiego
doświadczała w rodzinnym domu.
Sytuację Sage utrudnia nie tylko
fakt, że jest kompletnie sama w obcym mieście, ale także brak pieniędzy, który
zmusza ją do nocowania w jej starym samochodzie, który na chwilę obecną stanowi
dla Sage dom. Na drodze naszej bohaterki los postawił April – otwartą i uroczą
studentkę fizyki w której Sage zaczyna dostrzegać zalążki dobrej przyjaciółki. Poza tym zdobycie pracy w uczelnianej
bibliotece przy katalogowaniu magazynowych zbiorów miało być dla naszej
bohaterki szansą na podreperowanie budżetu. Tylko ona, magazyn i mnóstwo
książek. Sage nie wiedziała, że biblioteka zatrudniła oprócz niej jeszcze jedną
osobę i to … mężczyznę. Dla większości ludzi to nie miałoby żadnego znaczenia,
ale w przy przypadku naszej bohaterki płeć osoby z którą będzie przebywać w małej przestrzeni z której ma ograniczone pole do ucieczki stanowi
ogromny problem.
Luca jest przystojnym chłopakiem,
który na co dzień studiuje bibliotekoznawstwo i ma duże powodzenie u płci
pięknej, dlatego sytuacja w której dziewczyna ucieka na jego widok zdarzyła mu
się po raz pierwszy. Ale Sage nie jest typową dziewczyną, o chłopak zacznie wkrótce dostrzegać.
Kiedy na jaw wychodzi, że Luca jest … bratem April, a
samochód Sage zostaje obrabowany April proponuje naszej bohaterce, by
zamieszkała razem z nią i Lucą w ich mieszkaniu.
Niestety praca z Lucą w magazynie przez kilka godzin to jedno, ale mieszkanie z nim i
dzielenie przestrzeni to już kompletnie inna historia. Bo dla Sage
przebywanie w towarzystwie mężczyzn jest koszmarem z którego nie potrafi się
obudzić. Koszmarem od którego uciekła z rodzinnego domu. Koszmarem, który wciąż nie daję jej normalnie funkcjonować.
"– Sage?
Podniosłam wzrok i spojrzałam na Lucę.
Zobaczyłam w nim jego.
Łzy popłynęły, zanim zdołałam je powstrzymać. Zaczęłam łapać powietrze. Dusiłam się. Słyszałam jego głos. Rozkaz. Czułam jego ręce, chwyciły mnie i zmuszały, żebym go dotykała. Cicho płakałam. On stękał. Moje palce zrobiły się wilgotne. Moje ubranie. Moje usta. On był wilgotny.
Jego…
O Boże.
– Sage?
Moje imię.
Coś się poruszyło.
ON.
Był tutaj.
Zbliżał się.
– Nie!
Zaszlochałam i zeskoczyłam z blatu.
Poczułam przeszywający ból w kostce. Poleciałam do przodu i powstrzymałam krzyk. Musiałam być cicho.
On wyciągnął rękę w moją stronę.
(...)
Odwróciłam się i popędziłam do łazienki. Nie powinnam była z niej
wychodzić! Nigdy! Nie powinnam była mu ufać. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam się od środka. Oparłam plecy o drewno i zsunęłam się na podłogę. Przyciągnęłam kolana pod brodę i oparłam o nie czoło.
Trzęsły mi się ręce.
Nerwy miałam napięte do granic możliwości.
Płakałam. Nie bezgłośnie, tak jak wtedy, tylko niedającymi się powstrzymać, rzewnymi i przesłaniającymi wszystko łzami, takimi, jakie wypłakiwałam potem, kiedy przepełniały mnie ból i odraza i kiedy jednocześnie cieszyłam się, że mam to już za sobą.
(...)
Nie boję się.
Ten lęk nie jest realny.
Nie wiem, jak długo siedziałam w łazience na podłodze, ale w końcu łzy przestały płynąć i mój sparaliżowany lękiem mózg na nowo podjął pracę. Powoli wypełzałam z czarnej otchłani i próbowałam zrozumieć, co się właściwie stało. Jego tu nie było, był tylko w mojej głowie. W rzeczywistości znajdował się w Maine, tysiące mil stąd. Nie mógł tu być. To niemożliwe. Nawet gdyby zechciał mnie odszukać, nie dowie się, gdzie dokładnie jestem. Melview było duże. Nie znał tego adresu.
– Sage?
Jego głos po drugiej stronie drzwi.
Nie, to nie był jego głos.
Po prostu głos. Głos Luki.
– Sage? Co się dzieje? Potrzebujesz pomocy?
Prawie się zakrztusiłam ze śmiechu. To był krótki, zimny śmiech. Tak, potrzebowałam pomocy. Luca nawet nie podejrzewał jak bardzo. Chodziło jednak o taką pomoc, jakiej nie mógł mi udzielić. (...)
Naprawdę potrzebowałam pomocy.
Prawdziwej pomocy. Nie takiej z poradników, nie autodiagnozy z internetu i nie szkolnej psycholożki, która wciskała spotkanie ze mną pomiędzy dwie lekcje i dodatkowo pracowała w sekretariacie. Potrzebowałam wsparcia prawdziwego specjalisty. (...)
– Sage, otwórz drzwi.
To nie był rozkaz, jaki ON by wydał, to była prośba.
Pociągnęłam nosem i wstałam z podłogi. Miałam zdrętwiałe ręce i nogi i najchętniej zwinęłabym się na płytkach w kłębek i zasnęła, żeby nie musieć się mierzyć z Lucą i jego pytaniami. Po co odsuwać od siebie nieuniknione? To tylko pogorszy sprawę."
"– Sage?
Podniosłam wzrok i spojrzałam na Lucę.
Zobaczyłam w nim jego.
Łzy popłynęły, zanim zdołałam je powstrzymać. Zaczęłam łapać powietrze. Dusiłam się. Słyszałam jego głos. Rozkaz. Czułam jego ręce, chwyciły mnie i zmuszały, żebym go dotykała. Cicho płakałam. On stękał. Moje palce zrobiły się wilgotne. Moje ubranie. Moje usta. On był wilgotny.
Jego…
O Boże.
– Sage?
Moje imię.
Coś się poruszyło.
ON.
Był tutaj.
Zbliżał się.
– Nie!
Zaszlochałam i zeskoczyłam z blatu.
Poczułam przeszywający ból w kostce. Poleciałam do przodu i powstrzymałam krzyk. Musiałam być cicho.
On wyciągnął rękę w moją stronę.
(...)
Odwróciłam się i popędziłam do łazienki. Nie powinnam była z niej
wychodzić! Nigdy! Nie powinnam była mu ufać. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam się od środka. Oparłam plecy o drewno i zsunęłam się na podłogę. Przyciągnęłam kolana pod brodę i oparłam o nie czoło.
Trzęsły mi się ręce.
Nerwy miałam napięte do granic możliwości.
Płakałam. Nie bezgłośnie, tak jak wtedy, tylko niedającymi się powstrzymać, rzewnymi i przesłaniającymi wszystko łzami, takimi, jakie wypłakiwałam potem, kiedy przepełniały mnie ból i odraza i kiedy jednocześnie cieszyłam się, że mam to już za sobą.
(...)
Nie boję się.
Ten lęk nie jest realny.
Nie wiem, jak długo siedziałam w łazience na podłodze, ale w końcu łzy przestały płynąć i mój sparaliżowany lękiem mózg na nowo podjął pracę. Powoli wypełzałam z czarnej otchłani i próbowałam zrozumieć, co się właściwie stało. Jego tu nie było, był tylko w mojej głowie. W rzeczywistości znajdował się w Maine, tysiące mil stąd. Nie mógł tu być. To niemożliwe. Nawet gdyby zechciał mnie odszukać, nie dowie się, gdzie dokładnie jestem. Melview było duże. Nie znał tego adresu.
– Sage?
Jego głos po drugiej stronie drzwi.
Nie, to nie był jego głos.
Po prostu głos. Głos Luki.
– Sage? Co się dzieje? Potrzebujesz pomocy?
Prawie się zakrztusiłam ze śmiechu. To był krótki, zimny śmiech. Tak, potrzebowałam pomocy. Luca nawet nie podejrzewał jak bardzo. Chodziło jednak o taką pomoc, jakiej nie mógł mi udzielić. (...)
Naprawdę potrzebowałam pomocy.
Prawdziwej pomocy. Nie takiej z poradników, nie autodiagnozy z internetu i nie szkolnej psycholożki, która wciskała spotkanie ze mną pomiędzy dwie lekcje i dodatkowo pracowała w sekretariacie. Potrzebowałam wsparcia prawdziwego specjalisty. (...)
– Sage, otwórz drzwi.
To nie był rozkaz, jaki ON by wydał, to była prośba.
Pociągnęłam nosem i wstałam z podłogi. Miałam zdrętwiałe ręce i nogi i najchętniej zwinęłabym się na płytkach w kłębek i zasnęła, żeby nie musieć się mierzyć z Lucą i jego pytaniami. Po co odsuwać od siebie nieuniknione? To tylko pogorszy sprawę."
"Jednak mnie
kochaj" to teoretycznie romans, ale zawiera
także bardzo ważny aspekt psychologiczny. Autorka skupiła się na walce głównej
bohaterki z przeszłością oraz próbie uporania się z bolesnymi wspomnieniami,
które do tej pory stanowią dla niej blokadę w kontaktach z mężczyznami. Laura
Kneidl napisała naprawdę piękną historię, tworząc przy tym bohaterów, których
co tu dużo mówić pokochałam – zwłaszcza Lukę,
który zaskoczył mnie swoja wyrozumiałością, spokojem i nienachalnością.
Trauma z którą zmaga się Sage nie jest zbyt często poruszana w książkach, dlatego tym bardziej polecam wam tą historię.
Sama relacja między głównymi bohaterami jest przedstawiona w delikatny, niczym nie przyspieszany sposób, który skradł moje serce.
Z niecierpliwością będę wyczekiwała drugiego tomu – tego możecie być pewni, zwłaszcza po zakończeniu jakie zaserwowała czytelnikom autorka w tej części.
Trauma z którą zmaga się Sage nie jest zbyt często poruszana w książkach, dlatego tym bardziej polecam wam tą historię.
Sama relacja między głównymi bohaterami jest przedstawiona w delikatny, niczym nie przyspieszany sposób, który skradł moje serce.
Z niecierpliwością będę wyczekiwała drugiego tomu – tego możecie być pewni, zwłaszcza po zakończeniu jakie zaserwowała czytelnikom autorka w tej części.