niedziela, 8 października 2017

#12 "It Ends With Us" - Colleen Hoover


    Nadeszła chwila w której wreszcie mogę podzielić się z Wami przedpremierową recenzją książki jedynej w swoim rodzaju, książki którą z czystym sercem mogę uznać za najlepszą jaką wydano w tym roku w Polsce, a którą przeczytałam; za jedną z najpiękniejszych z jaką w ogóle miałam do czynienia w całym swoim życiu. Od czasu lektury "Hopeless" Colleen Hoover stała się moją ukochaną autorką bo jej książki to piękno ukryte w najczystszej postaci każdego słowa przelanego przez nią na papier, a w "It Ends With Us"? No cóż - Hoover kolejny raz wspięła się, ba śmiem powiedzieć, że nawet przekroczyła szczyt swoich pisarskich umiejętności





       


                        

Tytuł – „It Ends With Us”
(oryg.It Ends With Us)
Autor – Colleen Hoover
Tłumaczenie – Anna Gralak
Wydawnictwo – Otwarte
Liczba stron – 352
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-7515-458-0


Swoją recenzję zacznę nietypowo bo od pytania do Was? Jak często zdarza się Wam czytać dedykacje autorów na początku książki? Ja robię to dość często, ale w przypadku tej książki dosłownie patrzyłam na te dwa krótkie zdania dobrych kilka minut i po prostu zabrakło mi słów


Mojemu ojcu, który bardzo się starał nie być potworem
I mojej matce, która dopilnowała, żeby nie było nas w pobliżu, kiedy się nim stawał


Przed lekturą książki czytałam, że to najbardziej osobista ze wszystkich powieści jakie napisała Colleen, ale nie byłam pewna co to oznacza, nie miałam pojęcia aż do momentu w którym zobaczyłam dedykację. I oto pierwszy raz w życiu bałam się zawartości książki


Główną bohaterką "It Ends With Us" jest dwudziestotrzyletnia Lily Bloom, którą poznajemy na dachu jednego z bostońskich budynków. Dziewczyna dwanaście godzin wcześniej pochowała swojego ojca i wygłosiła mowę pogrzebową. Andrew Bloom był burmistrzem Plethory w Maine, właścicielem prężnie działającej agencji handlu nieruchomościami, mężem Jenny Bloom i ojcem Lily Bloom ale był też . . .  potworem. Ludzie znali go jako szanowanego obywatela, ale nikt nie wiedział, że za czterema ścianami jego domu rozgrywał się dramat, którego przez lata ofiarą była żona a świadkiem córka



"Chciałam oddać mu cześć, dzieląc się z wami pięcioma wspaniałymi rzeczami, które go dotyczyły. Po pierwsze . . . - I tyle. (. . .) Stałam tam przez bite dwie minuty, nie mówiąc ani słowa więcej. Nie mogłabym powiedzieć o tym człowieku żadnej dobrej rzeczy, więc tylko w milczeniu gapiłam się na ludzi. 



Wspomnienia Lily z pogrzebu ojca przerywa jednak ktoś, kto także potrzebował zaczerpnąć powietrza na dachu

Kyle Kincaid jest lekarzem, który właśnie robi specjalizację z neurochirurgii a jego największym życiowym celem jest zostanie najlepszym w swojej dziedzinie. Właśnie stracił pacjenta, którym był kilkuletni chłopiec


Lily i Kyle zaczynają rozmawiać i grać w pewną grę zwaną "nagą prawdą". Jeśli myślicie, że ma ona coś wspólnego z pozbywaniem się ubrań to się mylicie, chodzi bardziej o pozbywanie się tego co leży na sercu i duszy. Dwoje obcych sobie ludzi wyznaje to czego normalnie nie powiedzieliby na głos


"Dzisiaj wieczorem patrzyłem, jak umiera mały chłopiec. Miał tylko pięć lat. Razem z młodszym bratem znaleźli pistolet w sypialni rodziców. Młodszy trzymał broń, a ona przypadkiem wypaliła."


I w tym momencie muszę wspomnieć o istotnym elemencie jaki występuję w "It Ends With Us", a mianowicie, że teraźniejsze wydarzenia w książce przeplatane są wspomnieniami Lily z przeszłości, a dokładniej z czasów kiedy miała piętnaście lat. Retrospekcje te są jednak niezwykłe, ponieważ przedstawione w formie listów pisanych przez Lily w jej pamiętnikach, listów nigdy nie wysłanych a pisanych do . . . Ellen DeGeneres, której dziewczyna jest i była wielką fanką! Tak, tej samej słynnej gwiazdy współczesnej telewizji. 

Listy zawierają te fragmenty z życia Lily, które były zarówno bolesne, straszne jak i te dobre, warte zapamiętania. Lily będąc nastolatką poznała Atlasa Corrigana, osiemnastoletniego ucznia jej szkoły, który był bezdomny a jego domem stał się opuszczony, rozpadający się dom sąsiadujący z tym w którym mieszkała Lily. Dziewczyna, zaczęła mu pomagać, z czasem go pokochała ale jak to w przypadku książek Colleen historia tej dwójka nie mogła wtedy zakończyć się happy endem


Wracamy do teraźniejszości, a raczej przeskakujemy pół roku do przodu jakie minęło od śmierci ojca Lily. Dziewczyna podjęła właśnie odważną decyzję by wreszcie rzucić pracę w firmie marketingowej i połączyć swoją wiedzę z zarządzania oraz pasję do ogrodnictwa - otwiera własną kwiaciarnię. Lily zatrudnia w niej Allysę, która nie może narzekać na brak pieniędzy, a która okazuję się wspaniałą, zabawną i bezkompromisową osobą i szybko staję się najlepszą przyjaciółką Lily. Nie uwierzycie jednak jaki los bywa nieprzewidywalny, gdyż kiedy nasza główna bohaterka skręca kostkę po czyją pomoc dzwoni Allysa? Swojego brata, brata którym okazuję się nie kto inny jak poznany pół roku wcześniej na dachu Kyle, o którym Lily nie raz myślała przez ostatnie sześć miesięcy

Pewnie sobie myślicie - cudownie, wspaniale, Lily i Kyle, Kyle i Lily. Jakby to Wam napisać? I macie rację i nawet nie wiecie jak bardzo się mylicie


Kiedy nasi bohaterowie spotkali się na dachu kilka miesięcy wcześniej mimo, iż dało się dostrzec ich fizyczne zainteresowanie sobą nawzajem oboje wyrazili się jasno. On nie chcę dziewczyny, żony, rodziny ale kariery najlepszego neurochirurga, ona nie szuka przygody na jedną noc ale "Świętego Graala" wśród facetów. Ale czy ich ponowne spotkanie i pół roku coś zmieniło? Owszem, bo po chwilowym badaniu gruntu okazuję się, że zarówno Lily jak i Kyle chcą zaryzykować i spróbować związku. 

Ale co się stanie, kiedy los postawi na drodze Lily kogoś z przeszłości? Co się stanie jeśli przeszłość w najbardziej perfidny sposób zadrwi ze szczęścia Lily? Co jeśli powiem Wam, że człowiek, którego kochacie najbardziej na świecie staje się tym którego zaczynacie się bać?


Na tym zakończę swoją recenzję, bo chcę abyście tą najtrudniejszą cześć książki, tą która po prostu emocjonalnie mnie rozwaliła przeczytali sami i sami doświadczyli tego, że czasem żadne słowa, żadna recenzja nie są w stanie wyrazić pewnych rzeczy. 


I na koniec kilka słów ode mnie. Podziwiałam Colleen jako pisarkę, ale teraz . . .  chylę przed nią czoło jako przed kobietą, matką ale przede wszystkim córką. "It Ends With Us" powinien przeczytać każdy, ale głównie proszę o to każdą: kobietę, dziewczynę, żonę, matkę, siostrę. Bo każda z Nas może kiedyś stać się Jenny albo Lily Bloom. Każda może być Vannoy Fite albo Colleen Hoover. 




Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Otwartemu!



27 komentarzy:

  1. Chyba nie potrzebuję więcej zachęty do przeczytania tej książki. Cudowna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja jest genialna :) Mimo, że książka nie jest w moim guście i pewnie jej nie przeczytam, to super czyta się posty z taką pasją :) Chce takich wpisów więcej! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja bardzo przekonująca. Widać, że książka nie tylko Cię oczarowała ale, i wywołała cały wulkan emocji. To z pewnością pozycja po którą warto sięgnąć!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Hopeless" też bardzo mi się podobało, więc z przyjemnością sięgnę po tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie skusze się na tę książkę. Po prostu nie jest w moim typie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo czekam na tę książkę, książki Colleen pochłaniam jednym tchem, pozdrawiam, Asia z ucztadladuszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Z chęcią sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy tylko mnie nie ciągnie do twórczości tej autorki? Przeczytałam jedną książkę i jakoś się nie zachwyciłam... Raczej nie sięgnę. To chyba nie moje klimaty jednak.


    Pozdrawiam Iza
    Niech książki będą z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tez jestem świeżo po tej książce i takiej Bomby Atomowej to ja się nie spodziewałam ,to najlepsza książka jaką do tej poty przeczytałam,,to książka z wielkim przeslaniem i jestem pewna ze wielu osobom pozwoli podjąć odpowiednia decyzje

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety, kolejna książka tej autorki, która w ogóle mnie nie przekonuje :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta autorka chyba nie napisze niczego, po co bym sięgnęła ;)
    Poza tym dedykacje czytam zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki tej autorki biorę w ciemno. Nie muszę znać opisu fabuły i tak ją zakupię. Teraz po tej recenzji jestem pewna, że muszę ją dorwać w swoje łapska.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio wszyscy mówią o tej książce, a ja boję się, że ta autorka po prostu mi się przejadła.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mimo tylu słów zachęty raczej bie zajrzę do tej książki. Książki tej autorki jakos mnie nie ciągną.

    OdpowiedzUsuń
  15. O ja, okładka mnie przyciągnęła od razu, może niedługo i ja się przekonam ja ciekawą postacią jest Collen, a także jak pisze :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Sara z Niesamowity Świat Książek

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba z tą książką dam szansę autorce! Obym się nie przejechała ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie lubię takich emocjonalnych książek. A dedykacje czytam zawsze. I najbardziej lubię te bardziej rozbudowane, osobiste :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepiękna recenzja. Teraz wiem, że kupno tej książki jest priorytetem. Uwielbiam gdy książka jest niesamowicie emocjonalna. Już nie mogę się jej doczekać! Pozdrawiam Książkowa Dusza

    OdpowiedzUsuń
  19. Od Hoover czytałam jedynie Maybe Someday i byłam nim zachwycona. Głównie ze względu na wątek muzyczny, ale jednak xD
    Ta pozycja też mnie bardzo interesuje. Plus okładka jest cudowna. Bardzo się cieszę, że wydawnictwo postanowiło zatrzymać oryginalną szatę graficzną :D
    Pozdrawiam :P
    czytaniejestmagiczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Za tydzień mamy zamiar wypożyczyć książki tej autorki z biblioteki, więc wreszcie przekonam się na własnej skórze, jak z nią jest ☺

    OdpowiedzUsuń
  21. Koniecznie muszę nadrobić książki tej autorki! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie można kończyć recenzji w takim momencie! ;) Colleen Hoover to autorka, która mnie prześladuje, ale wstyd przyznać jeszcze nie przeczytałam nic :( Po Twojej recenzji mam na nią wielką ochotę :)

    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  23. Colleen Hoover to autorka, co do której mam dość mieszane odczucia. ,,Hopeless" totalnie do mnie nie przemówiło, a z kolei ,,Ugly Love" było dobre.
    Jestem w trakcie mentalnego zbierania się do przeczytania ,,Maybe Someday" i jeśli mi się spodoba, to być może zacznę rozważać nad przeczytaniem innych książek tej autorki.
    Ciekawa recenzja tylko zakończona w momencie, w którym nie powinna zostać zakończona, tak się nie robi! :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba muszę w końcu zapoznać się z twórczością autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Recenzja naprawdę ciekawa, ale jak na razie nie ciągnie mnie do tej autorki. Mam za sobą tylko "Hopeless", które jakoś mnie nie porwało..

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo lubię Hoover, ale ostatnio jej pozycje coraz mniej mi się podobają; weźmy jako przykład ,,Ugly love'', ,,Never never'' czy nawet ,,Confess'', które nie było najgorsze, ale jednak mogło być lepiej. Miałam nie sięgać po ,,It ends with us'', ale po twojej recenzji muszę dać szansę Colleeen.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dam szansę tej książce, chociaż otatnie "Confess" tej autorki strasznie mnie zawiodło :(
    Pozdrawiam, Dominika z Zaczytana D

    OdpowiedzUsuń