Są takie autorki, których książki biorę w przysłowiowe „ciemno”, a ich premiery wyczekuję niczym dziecko doglądające pierwszej gwiazdki na niebie, by móc otworzyć świąteczne prezenty. W moim przypadku, tak właśnie jest z każdą kolejną wydawaną historią pióra Colleen Hoover. Zawsze zastanawia mnie tylko jedno. Czy wystarczy mi łez? Czy będę na tyle silna, by nie pokonały mnie emocje? Czy dam radę przeczytać książkę, bez konieczności robienia przerw na zaczerpnięcie powietrza? Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania dostarczy wam poniższa recenzja "Reminders of Him. Cząstka ciebie, którą znam."
Główną bohaterką historii jest dwudziestosześcioletnia Kenna Rowan, która ostatnie pięć lat swojego życia spędziła w miejscu, gdzie czas płynie zupełnie inaczej, a rzeczywistość odmierzana jest wyrzutami sumienia. Więzienna cela stanowiła dla niej „dom” z dala od domu. Wyjście poza mury zakładu karnego, oznaczało nie tylko powrót do świata, który wcale nie stanął w miejscu wraz z zapadnięciem wyroku, lecz przede wszystkim spotkanie ludzi – osób, które wolałyby wymazać istnienie Kenny ze swojej pamięci.
Pomyślicie zapewne, że kilkuletnia odsiadka to najgorsze, co człowiek może sobie wyobrazić. Tylko wy, cztery ściany, posiłki o wyznaczonych godzinach, kąpiel w określone dni, pobyt na świeżym powietrzu we wskazanych porach – wszystko pod nadzorem. Czy ten obraz jest dla was wystarczającym koszmarem? Więc teraz wyobraźcie sobie, że pobyt w więzieniu to konsekwencja nieszczęśliwego wypadku do którego doprowadziliście - zdarzenia w efekcie którego życie stracił człowiek - miłość waszego życia. Mało? To teraz pomyślcie, że chwilę po skazaniu dowiadujecie się o ciąży, a prawa do dziecka, które nosicie potem przez dziewięć miesięcy pod sercem, zostają wam odebrane.
Kenna nigdy nie przytuliła córki.
Kenna nigdy nie poznała jej zapachu.
Kenna nigdy nie wykrzyczała jej imienia.
Wychodząc na wolność, nasza bohaterka pragnęła tylko jednego – móc poznać własne dziecko. Małego człowieka za którym tęskniła przez ostatnie pięć lat. Córkę, której jedyne co mogła ofiarować to imię. Diem.
Kenna miała pełną świadomość, że powrót do miejsca w którym to wszystko się zaczęło, a jednocześnie skończyło, nie będzie łatwy. Mimo zdobycia nisko płatnej pracy i dość skromnego mieszkania, dziewczyna zdawała sobie sprawę, że największa walka dopiero przed nią. Walka o szansę. Bo tylko tego pragnęła – szansy. By ktoś dał jej szansę. Ktokolwiek.
Nasza bohaterka nie sądziła jednak, że droga do tego będzie tak wyboista i pełna podkładanych jej pod nogi kłód, które przygniatały ją za każdym razem. Ostatnie o czym Kenna myślała to własne uczucia, jednak i tych człowiek nie jest w stanie wyłączyć. Nie szukając sprzymierzeńców w największej walce swojego życia, dziewczyna znalazła go w osobie człowieka, który mógł być zarówno jej nadzieją jak i zgubą.
Rzadko, ale czasem wzrusza mnie recenzja książki, którą w danej chwili piszę. Taki właśnie moment nadszedł wraz z "Reminders of Him. Cząstka ciebie, którą znam". Mimo, iż przez całą książkę przeszłam zaskakująco spokojnie, to skłamałabym gdybym napisała, że nie pojawiło się wzruszenie. Nie wylałam morza łez, którego się spodziewałam, ale Hoover i tak uderzyła w najczulsze struny mojej czytelniczej duszy romantyczki.
"Reminders of Him. Cząstka ciebie, którą znam" to krzyk człowieka, krzyk kobiety, krzyk matki – głośny krzyk, który usłyszałam. Nie mam dzieci, więc nie napiszę – Kenno, wiem dokładnie co czułaś. Potrafię sobie jednak wyobrazić, że ten ból rozrywał ci serce, kawałek po kawałku. Colleen Hoover ponownie ujęła mnie swoim piórem, które w wielu momentach niosło ze sobą poetycki wydźwięk. Słowa i zdania, które budują fabułę całej książki, tworzą bez wątpienia niezwykle poruszający obraz. Poza głównym wątkiem związanym z Kenną jako matką, nie brakuję tu także tego, związanego z Kenną jako kobietą. Element romantyczny, który pojawia się tu za sprawą relacji bohaterki z Ledgerem sprawia, że książka nabrała typowo Hooverowskiego kształtu.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Otwartemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz