Czas na recenzję książki pióra autorki, której chyba nie muszę przedstawiać, a na pewno nie fanom romansów. Vi Keeland ma w naszym kraju naprawdę dużą rzeszę wiernych czytelników. Wraz z końcem września na polskim rynku wydawniczym pojawiła się najnowsza historia jej autorstwa „Nie powinniśmy”. Czy wnętrze tego romansu zachwyciło mnie równie mocno, co sama okładka?
Tytuł – „Nie powinniśmy"
(oryg. We Shouldn't)
Autor – Vi Keeland
Tłumaczenie - Ischim Odorowicz-Śliwa
Liczba stron – 432
Wydanie pierwsze – 2021
ISBN – 978-83-6696-747-2
To zdecydowanie nie był dobry poranek dla Annalise O'Neil. Najpierw dostała mandat za złe parkowanie, a potem jej długie włosy zaplątały się i urwały wycieraczkę samochodu, któremu chciała podstępem go podłożyć. A był to dopiero początek dnia – dnia w którym zaczynała pracę w Foster, Burnett and Wren. Kiedy agencja reklamowa w której dotychczas pracowała połączyła z inną, wszyscy pracownicy jej firmy musieli fizycznie przenieść się do siedziby zajmowanej dotychczas tylko przez Foster Burnett w San Francisco. Fuzja dwóch dużych agencji wiązała się z niepewnością zatrudnienia dla ich pracowników, w tym także dla naszej bohaterki.
Duża agencja reklamowa nie może sobie pozwolić na dublowanie stanowisk, zwłaszcza kiedy chodzi o dyrektora kreatywnego. O tym kto miał piastować to stanowisko w firmie po fuzji, miała zdecydować rada, a pomóc im w tym mieli trzej klienci dla których prezentacje musieli przygotować Annalise i jej konkurent, który od dekady pracował w Foster Burnett na tym samym stanowisko, co nasza bohaterka we Wren Media.
Kiedy po koszmarnym początku Annalise wreszcie dociera do nowego biura, poznaje Bennetta Foxa z którym ma konkurować o stanowisko dyrektora kreatywnego w Foster, Burnett and Wren. Piekielnie przystojny, zaciekle ambitny i na wskroś arogancki mężczyzna mimo, że jest miły dla oka, to nie przypada Annalise do gustu, jeśli chodzi o jego charakter. Ale nie to jest najgorsze. Domyślacie się do czego zmierzam? Szybko okazuje się, że samochód któremu nasza bohaterka podłożyła na początku dnia swój mandat należał do... Bennetta.
- Przyjemnego wieczoru. Ja pójdę teraz naprawić samochód.
Stałam osłupiała, gdy trzasnął za sobą drzwiami. Wywołany przez nie podmuch porwał ze stołu leżącą na nim kartkę. Przez kilka sekund unosiła się w powietrzu, aż w końcu wylądowała u moich stóp.
Początkowo gapiłam się na nią niewidzącym wzrokiem.
Kiedy w końcu skupiłam na niej wzrok, dotarło do mnie. Że coś jest na niej napisane.
Zostawił mi liścik? Schyliłam się i podniosłam papier, żeby mu się przyjrzeć.
Co do diabła? To nie był żaden liścik, tylko mandat za parkowanie.
I to nie jakiś przypadkowy.
To był mój mandat.
Ten sam cholerny świstek, który zostawiłam rano za czyjąś wycieraczką.
JEDEN CEL
DWOJE ZAWODNIKÓW
W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Ambicja naszych bohaterów jest duża, a żadne z nich nie zamierza się poddać, zwłaszcza kiedy stawka jest tak wysoka. Zwycięzca dostanie prestiżowe stanowisko w Foster, Burnett and Wren, a przegrany trafi na zsyłkę do teksańskiego oddziału agencji.
Co się jednak wydarzy, kiedy wojna o pracę zamieni się w wojnę z... uczuciami?
Początkowo sądziłam, że "Nie powinniśmy" będzie typowym romansem enemies-to-lovers w stylu chociażby "Zaplątanych" Emmy Chase. Okazało się jednak, że było tu mniej wrogości na którą byłam nastawiona i szczerze mówić... trochę mnie to rozczarowało. Chwilami fabuła książki była monotonna i niczym mnie nie zaskakiwała. Sama akcja książki rozwijała się powoli, co sprawiło, że dość opornie wczuwałam się w całą historię i książkę czytałam długo jak na mnie tj. kilka dni. W relacji głównych bohaterów dało się wyczuć chemię, której osobiście oczekuje po tego typu romansie, co sprawiło, że bardzo kibicowałam Annalise i Bennettowi. Może i "Nie powinniśmy" nie zrobiło na mnie piorunującego efektu WOW, jakiego oczekiwałabym po książce Keeland, ale mimo to nie żałuję spędzonego z nią czasu. Ogromnym plusem jest pozostawienie oryginalnej okładki w polskim wydaniu - nie ma golizny, a hipnotyzujący męski wzrok zdecydowanie przykuwa uwagę i zachęca czytelnika do sięgnięcia po książkę, podczas buszowania między regałami w księgarni.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzeczne Książki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz