Dzisiejszy
post w całości poświęcony zostanie recenzji najnowszej na polskim rynku
wydawniczym książki autorstwa amerykańskiej autorki Penelope Ward - „Daddy
Cool”. Mam nadzieję, że skradnie ona wasze serca tak samo, jak skradła moje. A
o tym, czy ta książka to wasze klimaty przekonacie po lekturze mojej opinii
poniżej.
Tytuł – „Daddy Cool"
(oryg.Mack Daddy)
Autor – Penelope Ward
Tłumaczenie - Olgierd Maj
Wydawnictwo – EditioRed
Liczba stron – 276
Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-2835-399-2
Francesca stanęła twarzą w twarz ze swoją przeszłością.
Mackenzie Morrison i ona byli kiedyś współlokatorami. Francesca studiowała edukację wczesnoszkolną, a on podyplomowo nauki polityczne. Ona była trochę nieśmiała, odrobinę niepewna i cierpiała na fobię społeczną, więc kontakty z innymi ludźmi sprawiały jej niemałe trudności. On był synem senatora, choć relacje z ojcem nie należały do udanych. Mack był przystojny, zabawny, pewny siebie ale w żadnym razie zadufany czy arogancki. Oboje dość szybko złapali wspólny język, mimo dzielących ich różnic charakteru. Po pewnym czasie zauważyli, że zaczynają czuć do siebie nawzajem fascynację, a może coś więcej. Problem w tym, że w tamtym czasie on miał dziewczynę, z którą tworzył związek na odległość. Kiedy Francesca i Mack uświadomili sobie, że może warto spróbować czego więcej … stało się coś czego żadne z nich nie przewidziało. Coś przez co Mack musiał wyjechać, a Francesca została z rozbitym w drobny mak sercem.
Nasza bohaterka nie spodziewała się, że pierwszy dzień nowego roku szkolnego będzie tym w którym Mac znów pojawi się w jej życiu. Nie spodziewała się także, że jednym z jej nowych uczniów będzie … jego mały syn.
" — Popatrz na mnie, Frankie — powiedział rozkazująym tonem. Gdy nie posłuchałam, powtórzył: — Popatrz na mnie.
Uniosłam głowę, Patrzenie na niego było dla mnie autentycznie bolesne i przywracało mi wspomnienia, do których nie chciałam wracać. Jedno było pewne: ten dorosły mężczyzna, który stał przede mną, był o wiele bardziej pewny siebie niż ten młody chłopak, który miał łzy w oczach, gdy widziałam go po raz ostatni.
— Nie rozumiem. Jak to możliwe? Co robisz w mojej szkole?
Zbliżył się powoli. Miałam wrażenie, że czuję jego ciepło, rozpalające moją skórę.
— Teraz tu mieszkamy, w Massachusetts.
Mieszkamy tutaj. My, czyli kto dokładnie?
Serce waliło mi w piersi z dziwną mieszanką lęku i podniecenia, którego nie potrafiłam do końca zrozumieć. Trybiki w mojej głowie obracały się w zawrotnym tempie. Przypomniałam sobie, że na liście uczniów widziałam imię i nazwisko Jonah Morrison. Nazwisko nieco mnie wystraszyło, ale nigdy w życiu nie pomyślałabym, że to syn Macka."
Czy zapisanie przez Macka syna do szkoły w której uczy Francesca to przypadek? Jak ponowne pojawienie się w życiu kobiety, mężczyny który kiedyś tyle dla niej znaczył, wpłynie na jej obecny związek? Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie tylko jeśli zajrzycie do wnętrza tej historii.
„Daddy Cool” idealnie wpisuję się w kategorię 'second chance romance', czyli taki w którym głównych bohaterów coś rozdzieliło w przeszłości, a teraz dostają dugą szansę od losu. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że książki w którym męska postać jest także samotnym ojcem, należą do jednych z moich ulubionych, dlatego m. in. z tego powodu ta historia od początku skradła moje serce.
Jeśli jesteście fanami twórczości Penelope Ward to już dobrze wiecie czego możecie się spodziewać: ciekawych bohaterów, nie nużącej fabuły oraz lekkich dialogów. Wszystko to znajdziecie w „Daddy Cool”, którą można pochłonąć w jeden wieczór przy kieliszku wina bądź filiżance gorącej herbaty.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu EditioRed!
Wydawnictwu EditioRed!
Myślę, że książka sprawdzi się idealnie, jako niezobowiązująca Wakacyjna lektura. ��
OdpowiedzUsuń