Po lekturze i
recenzji „Bang” musiałam dać nieco odetchnąć mojej psychice, dlatego ostatnie kilka dni spędziłam w doborowym towarzystwie bohaterów nowej książki Vi Keeland.
Jest to jedna z moich ulubionych autorek, która w umiejętny i absolutnie
fantastyczny sposób potrafi w jednej książce połączyć nietuzinkowy romans i
genialne poczucie humoru. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, aby przeczytać
jej książki to „Bossman” jest idealną lekturą, aby zacząć swoja przygodę z jej
twórczością – zacząć i pokochać.
Tytuł – „Bossman"
(oryg.Bossman)
Autor – Vi Keeland
Tłumaczenie - Sylwia Chojnacka
Tłumaczenie - Sylwia Chojnacka
Wydawnictwo – Kobiece
Liczba stron – 326
Wydanie pierwsze – 2018
ISBN – 978-83-6607-402-6
Uruchomcie swoją wyobraźnię.
Wiem, że ją macie.
Jesteście na najnudniejszej
randce świata. Tak nudnej, że musicie - ukrywając się w restauracyjnym
korytarzu, wykonać „telefon ratunkowy” do swojej najlepszej przyjaciółki, która
oczywiście nie odbiera. Jakby tego było mało, waszą prośbę o ratunek nagrywaną
na pocztę głosową przyjaciółki, podsłuchuję ktoś stojący w waszym pobliżu.
Jakby tego było mało, ten ktoś jest przystojny, pewny siebie, arogancki i
najwyraźniej nie ma oporów przed mówieniem tego co myśli. Po krótkiej, ale
jakże dosadnej wymianie zdań z „panem podsłuchiwaczem” wracacie do swojego
stolika i modlicie się, aby ten randkowy koszmar jak najszybciej się skończył –
do czasu, aż dostrzegacie, że „pan podsłuchiwacz” sam jest na randce i właśnie
ze swoją partnerką i głupkowatym uśmieszkiem na twarzy zmierza do waszego
stolika.
“Reese. To ty?
Co do diabła?
Eee…Tak.
Łał. Kopę lat. – Poklepał się po piersi. - To ja, Chase. - Zanim się zorientowałam, dupek (który najwyraźniej miał na imię Chase) wyciągnął się i złapał mnie w niedźwiedzim uścisku, po czym wyszeptał mi do ucha: - Graj ze mną. Sprawimy, że twój wieczór stanie się o wiele bardziej ekscytujący, skarbie."
I tak właśnie wasz możliwe, że
najgorszy randkowy wieczór w życiu, zamienił się w świetną zabawę, kiedy razem
z „panem podsłuchiwaczem” zaczynacie przed waszymi partnerami z którymi jedliście do tej pory kolację,
udawać, że chodziliście razem do szkoły i opowiadać zmyślone historię dotyczące
waszej relacji.
Resse nie wiedziała, że to nie
będzie jej ostatnie spotkanie z Chasem. Po kilku, kolejnych, przypadkowych
spotkaniach i niezobowiązujących rozmowach – od słowa do słowa Resse wyznaję,
Chase’owi, że szuka pracy, a ten proponuję jej, że skontaktuję ją ze znajomą
rekruterką.
I tak właśnie nasza bohaterka
zaczyna pracę … w firmie Chase’a. A czy wspominałam już, że nasz bohater to
specjalista od kosmetyków dla kobiet? Tak – nie przesłyszeliście się. Chase to
geniusz i sam wymyśla produkty w swojej firmie. Seksowny, pewny siebie i inteligentny facet, który wynalazł bezbolesny wosk do depilacji? Tak - to właśnie
Chase.
Resse to specjalistka od
marketingu, i właśnie tym ma zajmować się w firmie Chase’a.
Domyślacie się oczywiście, że
pomiędzy naszymi bohaterami od początku lecą iskry, prawda? No cóż.
On to szef, ona jest
pracownikiem.
Ona już kiedyś sparzyła się
romansując w pracy.
On zdecydowanie chcę z nią
romansować.
Ona przez przykry incydent z dzieciństwa, ma problemy z poczuciem
bezpieczeństwa.
On kiedyś komuś nie zapewnił
bezpieczeństwa, co skończyło się tragedią.
Ale czy da się powstrzymać
uczucia, które z każdą chwilą przybierają na sile? No właśnie.
Mam ważenie, że Vi Keeland to
jedna z tych autorek, którym z ogromną łatwością przychodzi pisanie świetnych
książek. Nie musi się wysilać z fabułą, a za każdym razem, jakimś cudem kradnie
moje serce napisaną historią, wykreowanymi bohaterami i genialnymi dialogami.
Gdy chcę się wzruszyć sięgam po Colleen Hoover, a gdy chcę śmiać się aż do bólu, chwytam po Vi Keeland (lub książki pisane przez nią w duecie z Penelope Ward).
Proste.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Idealna książka na wakacje. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo lubię autorkę i po każdą jej książkę sięgam w ciemno (niesamowicie cieszę się, że wydawnictwo planuje wydać wszystkie jej książki). Bossmana mam już za sobą i choć nie przebił Egomaniaca, to i tak bawiłam się świetnie i czytałam z niezwykłą przyjemnością. Uwielbiam bohaterów (szczególnie męskich) wykreowanych przez autorkę, to że zawsze wplata humor i coś co chwyta za serce. Jednym słowem, jedna z moich ulubionych autorek :)
OdpowiedzUsuń