Zanim przejdę do meritum, chciałabym podziękować za
ogromną ilość ciepłych słów, które padły wczoraj w moim kierunku. Nawet nie
zdajecie sobie sprawy (a może i zdajecie bo przecież każdy w końcu kiedyś coś zaczynał) ile
znaczą one dla początkującego blogera. Wszystkie komentarze, wiadomości, każdy
like czy obserwator wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
Tak jak
wczoraj obiecałam wracam do Was z nowym postem.
Nie chcę Was zanudzać (bo kto zasnął niech się nie przyznaje), więc przechodzę
do sedna.
Będę z wami szczera i przyznam, że większość
przeczytanych przeze mnie książek to pozycje zagranicznych autorów. Nie wiem z
czego to wynika i wcale nie mówię, że polscy pisarze nie mają się czym
poszczycić, wręcz przeciwnie. Może po prostu nie wpadła jeszcze w moje ręce lektura,
która by mnie urzekła a może wynika to z tego (jestem skłonna nawet się o to
założyć), że jest to skutkiem faktu, iż zanim polscy wydawcy podejmą decyzję o
przetłumaczeniu danej pozycji, ja czytam ją w oryginale czyli w języku
angielskim. Zapewne to wpływa na to, że jestem w stanie wymienić więcej autorów
zagranicznych niż naszych rodzimych. Kto wie, może właśnie to prowadzenie bloga
zmieni moje podejście albo wy sami - sugerując mi po których polskich pisarzy
warto sięgnąć.
Czytanie w języku angielskim nigdy
nie sprawiało mi większych problemów a satysfakcja, z tego, że mogę daną
książkę przeczytać nie czekając na polskie tłumaczenie jest nie do opisania.
Zastanawiacie się pewnie, czy gdy dana pozycja dostaje wreszcie szansę zaistnienia na polskim rynku wydawniczym to po nią sięgam? TAK. Powiedzmy sobie
szczerze, nie ma to jak czytanie w ojczystym języku, poza tym ciekawi mnie jak
zostanie przetłumaczona dana książka, ba nawet sam tytuł. Poza tym bywa, że
polskie wydania mają inne ale równie świetne okładki.
Jeśli ciekawi was co czytam to
przyznam się wam, wcale się tego nie wstydząc, że literatura kobieca jest
mojemu sercu najbliższa. Duża część mojej biblioteczki to romanse i erotyki,
które mają w sobie sporą nutę obyczajową ale znajdą się też perełki z literatury
młodzieżowej (mówię to świadomie jako 27 letnia dziewczyna, która etap
nastolatki ma już za sobą).
Na koniec parę słów o tym kogo
czytam. To zależy od tego jakich emocji oczekuje w trakcie i po lekturze danej
książki. Jeśli mam ochotę na romans lub erotyk z elementami obyczajowymi to
sięgam po Laurelin Paige, K. Bromberg i Jodi Ellen Malpas. Jeśli natomiast książką chcę wywołać tzw. ugly
cry (książkoholicy wiedzą o co chodzi) to nie ma lepszych autorek niż Colleen Hoover i Mia Sheridan. Wspomniałam o płaczu więc dla równowagi aby wywołać
niekontrolowany uśmiech na mojej twarzy zaczytuje się w książkach Emmy Chase, Christiny Lauren, duetu Vi
Keeland i Penelope Ward (czekam z niecierpliwością aż książki pisane przez
nie w duecie zostaną wreszcie wydane w Polsce) oraz Lauren Blakely, która póki co u nas nie jest dostępna.
Uff! Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca.
P.S.
1)
W niedziele spodziewajcie się pierwszej recenzji (jeśli chcecie wiedzieć jaka
książka dostąpi tego zaszczytu musicie koniecznie tu zajrzeć).
2) W przyszłym tygodniu planuję także post o autorach i książkach, które nie
zostały jeszcze przetłumaczone a naprawdę mnie zachwyciły! Dajcie znać czy
jesteście zainteresowani taką tematyką.
Może Dance,Sing,Love. Miłosny układ Layli Wheldon (polka) przypadnie Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Sara z Niesamowity świat książek
Słyszałam same dobre rzeczy o tej książce :)
UsuńJa się dość szybko zniechęcam, czytając książki po angielsku :/ Ale ostatnio kupiłam angielską wersję "Gwiazd naszych wina" i póki co jest świetna <3 Obserwuję ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) karolinaiwaniec.blogspot.com