Literatura New Adult zajmuję w moim sercu szczególne miejsce. Mimo trzydziestki na karku nadal uwielbiam historie skupiające się na młodych ludziach wchodzących w dorosłość, którzy nierzadko zmuszeni są zmagać się z trudnymi problemami i często ciężką przeszłością. Jeśli chodzi o ten konkretny gatunek na polskim rynku, to ostatnimi czasy prym wiedzie Wydawnictwo Jaguar, które skupia się na publikacjach niemieckich autorek. Kolejną ich propozycję, którą śmiało można zaliczyć do gatunku N/A jest powieść debiutującej w naszym kraju Leny Kiefer „Don't love me”, której recenzję przeczytacie poniżej.
Główną bohaterką historii jest Kenzie Stayton, która po tragicznej śmierci ukochanej mamy przed kilku laty, mieszka wraz z ojcem i trzema młodszymi siostrami niedaleko Londynu. Ogromną pasją dziewczyny jest urządzanie wnętrz i to z tym zawodem chcę związać swoją przyszłość. Zanim jednak stanie się znakomitą projektantką, musi dostać się na wymarzoną uczelnię University of the Arts, a żeby zwiększyć na to swoje szanse, potrzebuję zdobyć doświadczenie. Kiedy plan odbycia letnich praktyk w jednej z londyńskich pracowni aranżacji wnętrz legnie w gruzach, Kenzie czuję się jakby ktoś podciął jej skrzydła. Na szczęście od czego ma się pomysłowego ojca, który szybko wpada na wyjście awaryjne z całej sytuacji. Tak właśnie nasza bohaterka, po usilnych namowach swojej upartej rodziny, wyjeżdża do oddalonego o kilkaset kilometrów od domu szkockiego Kilmore, gdzie przez dwa miesiące będzie praktykować u boku dawnej przyjaciółki swojej zmarłej mamy.
Początkowa niechęć do odbywania stażu tak daleko od domu, zwłaszcza że do tej pory Kenzie pomagała ojcu w prowadzeniu domu i wychowywaniu młodszych sióstr, mija z chwilą kiedy dziewczyna wreszcie przybywa do Kilmore, ciepło powitana przez Paulę McCoy u której ma odbywać staż. Na dodatek okazuję się, że aktualnie kobieta będzie pracować przy bardzo prestiżowym zleceniu, jakim jest aranżowanie wnętrz w nowej części Kilmore Grand Hotel – zamku, który od lat jest w posiadaniu hotelarskiej rodziny Hendersonów.
Pech chcę, że pewien arogancki przedstawiciel płci przeciwnej, którego Knezie spotkała w sklepie tuż po przyjeździe do Szkocji, okazuję się być jednocześnie najmłodszym pokoleniem rodziny Hendersonów. Co ciekawe, wszyscy ostrzegają ją przed chłopakiem, twierdząc że jest złym człowiekiem, a nawet diabłem.
Lyall Henderson to czarna owca nie tylko własnej rodziny, ale i całego Kilmore. Przystojny, bogaty student architektury zdaję się mieć wszystko, ale to tylko pozory, a jak wiadomo one lubią mylić. Pomysł kilkutygodniowego pobytu w Kilmore wcale nie jest dla chłopaka przyjemnością, a stanowi obowiązek i przymus skrupulatnie rozliczany przez rodzinę z jego babką - seniorką rodu Hendersonów na czele, której zdanie... stanowi prawo.
„Samohód zwolnił. Musiałem zdjąć stopę z gazu zupełnie nieświadomie. Jakby coś mnie powstrzymywało przed kontynuowanie jazdy. Posłuchałem tego głosu i zatrzymałem auto na poboczu. Objąłem kierownicę i spojrzałem w niebo. Deszcz dudnił o przednią szybę i rozmywał drzewa przede mną. Poza moim samochodem na ulicy było zupełnie pusto.
Tak więc wróciłem. Do tego miasta, do tych ludzi i do tej pogody – wszystko było dokładnie takiem jak trzy lata temu. Ale tym razem każda komórka mojego ciała krzyczała, żeby zawrócił na lotnisko. Albo przynajmniej obrał zupełnie inny cel podróży. Pojechał tam, gdzie nie zaznam na każdym koku nienawiści.”
Żadnych imprez, żadnych dziewczyn, bycie chodzącym ideałem i współpraca przy nowym projekcie w Kilmore Grand Hotel – tak ma wyglądać pobyt w Lyalla w rodzinnym mieście. Problem w tym, że jego uwagę przyciąga nowa praktykantka, a serce samej Kenzie także nie pozostaję obojętne na chłopaka.
Na pierwszy rzut oka ta książka brzmi bardzo schematycznie, jednak nawet nie wiecie, jak bardzo jest to złudne. „Don't love me” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, ale nie powinno mnie to dziwić, biorąc po uwagę, że praktycznie każda historia New Adult od Jaguara to strzał w dziesiątkę. Kenzie i Lyall to postaci, które skradły moje serce. Ona inteligentna, ambitna, pomocna i zaradna. On, mimo iż pochodzi z zamożnej rodziny, nie jest typowym przedstawicielem wyższej klasy – w zasadzie w pewien sposób nią gardzi. Jestem zachwycona tym, w jak intrygujący i tajemniczy sposób autorka poprowadziła całą fabułę. Czytelnik z zapartym tchem chcę odkryć, co wydarzyło się trzy lata wcześniej, a co wywołało takie, a nie inne podejście rodziny oraz mieszkańców Kilmore do Lyalla. Bo zostać czarną owcą dla bliskich i być uznawanym w okolicy za „persona non grata” nie mogło nastąpić z błahego powodu.
Czym byłaby książka bez anty-bohaterów? W „Don't love me” są nimi... zasady i reguły ustanawiane przez nestorkę rodu Hendersonów, czyli babkę Lyalla oraz jego ciotkę Moirę. Wszelkie skandale i odstępstwa są zakazane, a za ich naruszenie grozi... wydalenie z rodziny. Wizerunek to coś, co ma być na pierwszym miejscu. Istotne jest, że w tej rodzinie to kobiety odgrywają główną rolę, a mężczyźni spychani są na drugi plan. I mam tu na myśli, że dobieranie partnerek jest bardzo istotne, bo to one potem będą pełnić większą rolę, niż faktyczni męscy potomkowie rodziny. Lyall z pomocą swoich kuzynów i siostry zamierza przerwać ten cykl idiotycznych zasad, ale czy mu się to uda? I jak bardzo ucierpi na tym relacja z Kenzie.
Ta książka ma w sobie to coś, czego powinna dostarczać dobrze napisana powieść New Adult. Rozterki i problemy bohaterów przedstawione są w ciekawy i przemyślany sposób. Lyall to wspaniała postać, której się kibicuję, bo mimo młodego wieku chcę przerwać schematy, które panują w jego skostniałej i sztywnej rodzinie od dziesięcioleci. Barwny i przystępny język sprawia, że powieść Leny Kiefer czyta się szybko, a kiedy czytelnik dociera do ostatniej strony, chcę zwyczajnie więcej i więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz