Do pisania poniższej
recenzji zasiadłam dopiero kilka dni po skończeniu książki?
Dlaczego? Nie dlatego, że nie wiedziałam co wam napisać, a dlatego
że musiałam przemyśleć jak wam to przekazać, aby oddać tej
książce i historii w niej zawartej szacunek na jaki zasługuje. Bo
ta recenzja musiała być dopieszczona i perfekcyjna w każdym calu.
„Someone New” autorstwa Laury Kneidl totalnie mnie zaskoczyła.
Uwierzcie, że przy ilości książek jakie czytam, stanowi to nie
lada wyczyn. Nie przewidziałam, że już w połowie roku przeczytam
książkę, która będzie jedną z najlepszych historii New Adult
jakie w życiu przeczytałam.
Tytuł – „Someone New"
(oryg.Someone New)
Autor – Laura Kneidl
Tłumaczenie - Joanna Grzelak
Wydawnictwo – Jaguar
Liczba stron – 480
Wydanie pierwsze – 2020
ISBN – 978-83-7686-892-9
(oryg.Someone New)
Autor – Laura Kneidl
Tłumaczenie - Joanna Grzelak
Wydawnictwo – Jaguar
Liczba stron – 480
Wydanie pierwsze – 2020
ISBN – 978-83-7686-892-9
Główną bohaterką
książki jest Michaella „Micah” Owens, która pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny, a na co dzień
mieszka z rodzicami w ogromnym domu w Mayfield. Jest córką
prawników, którzy mają bardzo tradycyjne poglądy i spojrzenie na
świat. Dorastając nasza bohaterka nigdy nie narzekała na brak
miłości czy podejście rodziców do wielu kwestii, jednak miarka
się przebrała w momencie w którym rodzice wyrzucili z domu jej
ukochanego brata bliźniaka, a ich własnego syna Adriana. Dlaczego?
Bo dowiedzieli się, że jest homoseksualistą. Dla państwa Owens
syn gej to „ciężar” na który nie mogły sobie pozwolić osoby o ich statusie: „bo co powiedzą inni”, „bo kontrahenci odejdą
z kancelarii”, „bo to grzech” ...
Ograniczony światopogląd
rodziców spowodował, że Michaella nie mogła się pogodzić z
podejściem rodziców do seksualności Adriana. Najgorsze było to,
że brat przepadł jak kamień w wodę, a Micah nie wiedziała ani
gdzie jest ani czy jest bezpieczny, bo nie odpowiadał na tysiące
wiadomości które dziewczyna wysyłała na jego telefon. To m.in. z tego
powodu Micah nie wyjechała na studia na uniwersytet Yale, gdzie
mieli studiować razem z Adrianem, a zdecydowała się uczęszczać
do miejskiego college'u MFC w Mayfield. Tutaj miała większe szanse
na znalezienie brata, bo była pewna, że ten nie mógł nigdzie
wyjechać biorąc pod uwagę, że rodzice odcięli mu dostęp do wszystkich kart kredytowych. Sama Micah nie mogła się doczekać, aż wyprowadzi się
do kupionego jej przez rodziców mieszkania znajdującego się bliżej
MFC. Uczestniczenie co jakiś czas w eleganckich kolacjach
organizowanych przez rodziców, to mała cena na samodzielne
mieszkanie i wyprowadzkę z domu, który teraz domem pozostał tylko z
nazwy.
Na jednym z takich
przyjęć Micah poznaję Juliana, który dorabia na nim jako kelner.
Jedna źle zinterpretowana przez matkę dziewczyny sytuacja powoduję,
że chłopak zostaje wyrzucony z ich domu, a pani Owens zapewnia go,
że nie znajdzie już żadnej pracy w cateringu. Micah kolejny raz
nie może wyjść z „podziwu” jak zachowuje się jej własna
matka.
Od owego wieczoru minęło kilkanaście tygodni, a nasza bohaterka wreszcie wprowadza się do
nowego mieszkania, ale w jej myślach nadal co jakiś czas pojawia
się Julian. Micah nie może sobie wybaczyć, że w trakcie krótkiej
konfrontacji z jej matką, była zbyt bierna, zszokowana i zaskoczona
by stanąć bardziej w obronie chłopaka. Ma wrażenie, że ta
sytuacja przypomina jej moment, kiedy nie walczyła bardziej o
własnego brata.
Kiedy w nowym mieszkaniu
dziewczyny, odwiedzają ją sąsiedzi - Maurice i Cassie i wspominają przypadkiem w rozmowie o ich współlokatorze - Julianie, Micah wie,
że to nie może być przypadek. I może to będzie jej szansa, aby
przeprosić go za to, że to m.in. przez nią stracił pracę, która
najwyraźniej była dla niego ważna. Problem w tym, że kiedy już
dochodzi do ponownego spotkania naszych bohaterów Julian, jest dość
skryty i zamknięty – czyli jest kompletnym przeciwieństwem otwartego i
bezpośredniego człowieka, którego poznała na tamtym przyjęciu.
W miarę upływu czasu
Micah i Julian zbliżają się do siebie, choć do niczego między
nimi nie dochodzi. Mimo, iż nasza bohaterka jest zauroczona nowym
sąsiadem, to jego postawa w stosunku do niej jest
dość zachowawcza. Micah stara się zatem dzielić czas między: studia
prawnicze, których szczerze nienawidzi, a na które poszła, żeby
zadowolić rodziców; poszukiwanie brata za którym tęskni, a który
nadal milczy; jej prawdziwą pasję, którą jest sztuka i rysunek, a
przede wszystkim relację z Julianem.
Do tego momentu recenzji
ta książka brzmi jak typowa młodzieżówka prawda? Młodzi ludzie
z typowymi problemami. Cóż w tym nowego? Odkrywczego? Otóż tego
wam nie powiem. Nie zdradzę, wam najważniejszego wątku tej
historii - wątku przez który ta książka jest warta przeczytania
tych prawie pięciuset stron.
Tajemnica i przeszłość
Juliana. Skrywane przez niego ze strachu przed Micah, współlokatorami
i wszystkimi wokół.
Co sprawia, że rodzice
mówią wprost własnemu rodzonemu dziecku, że zrobiłoby wszystkim
przysługę, gdyby się zabiło? ZABIŁO! Co sprawia, że rodzice
wyrzucają własne dziecko z domu? Co powoduje, że rodzice mówią
własnemu dziecku, że przynosi wstyd rodzinie? Za pewne nigdy tego nie doświadczyliście i pewnie nie doświadczycie, ale Julian nie miał takiego szczęścia. On doskonale wie, jak to jest usłyszeć to wszystko od własnych rodziców.
Czytając „Someone New”
wprost nie mogłam uwierzyć, że własna rodzina zarówno głównej
bohaterki jak i, a może przede wszystkim, głównego bohatera to
osoby o tak ograniczonym światopoglądzie.
Laura Kneidl daję tą
historią przeogromną lekcję dla świata i jeszcze większe przesłanie
dla wszystkich ludzi. Pomyślicie, że ... to tylko książka. NIE
moi drodzy. To życie. Życie, które niektórzy znają z autopsji.
Życie bez akceptacji, życie bez tolerancji, życie w dyskryminacji, życie z kompleksami i zaburzoną samooceną.
Taki jest współczesny świat w którym żyjemy. Taki jest świat w tej książce.
Chciałabym widzieć przyszłość w lepszych barwach, bo każdy ma
prawo, aby żyć w zgodzie z samym sobą, być sobą, a nie pod dyktando poglądów
innych.
Ta książka na długo
zostanie w mojej pamięci, jestem pewna, że za jakiś czas do niej
powrócę, a was zapewniam, że ta historia to najlepiej wydane
pieniądze na naukę o akceptacji drugiego człowieka.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Jaguar!
Brzmi ciekawie, chętnie sama przeczytam
OdpowiedzUsuńMyślę, że się skuszę. Bardzo podoba mi się okładka tej książki. 😊
OdpowiedzUsuń