Czy mieliście czasem nieodpartą
ochotę, aby walnąć główną bohaterkę książki wszystkim, co macie pod ręką? Patelnią,
krzesłem, torebką? Nie? Tak? Jeśli ciekawi was jakie to uczucie, to radzę wam sięgnąć
po cykl „Bezmyślna” autorstwa S.C.
Stephens. Jak to często w moim przypadku bywa, pozycję tę pierwszy raz przeczytałam
w języku angielskim, zanim Wydawnictwo Akurat zdecydowało się na jej wydanie w
Polsce. I wiecie co stanowi największą ironię tej całej sytuacji? Cała trylogia
znajduję się w ścisłej czołówce moich ulubionych serii, a główny męski bohater
jest jednym z moich tzw. bookboyfriend!
Tytuł – „Bezmyślna” (oryg.Thoughtless)
Autor – S.C. Stephens
Tłumaczenie – Joanna Grabarek
Wydawnictwo – Akurat
Liczba stron – 672
Wydanie pierwsze – 2014
ISBN – 978-83-7758-622-8
„Bezmyślna” to
pierwsza część trylogii, która wyszła spod pióra amerykańskiej pisarki S.C. Stephens. Główną bohaterką książki jest Kiera,
młoda dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która wraz ze swoim chłopakiem Dennym przeprowadza
się do Seattle, ponieważ dostaje on tam staż w dużej agencji reklamowej. Para tymczasowo
ma zamieszkać u Kellana – wokalisty zespołu rockowego D-Bags, który jednocześnie jest przyjacielem
Denny’ego z dzieciństwa. Wszystko układa się po myśli naszych bohaterów: Kiera
dostaje pracę jako kelnerka w barze w którym grywa zespół Kellana, wkrótce ma
zacząć studia, a Denny jest zachwycony stażem w agencji. Niestety sielanka
szybko się kończy i po niedługim czasie para zmuszona jest do kilkumiesięcznej
rozłąki, która pozostawia Kierę osamotnioną w nowym mieście. Z pomocą
przychodzi jej Kellan. Jego osoba pomaga Kierze poradzić sobie z wyobcowaniem i
tęsknotą za Dennym. Kiedy jednak samotność daje się dziewczynie coraz bardziej
we znaki, relacje z Kellanem nabierają na intensywności, aż do pewnej nocy i
zbyt dużej ilości alkoholu, gdy wszystko się zmienia i nic już nie będzie
takie jak dawniej w życiu całej trójki bohaterów.
Zacznę od kilku
uwag od strony technicznej. Książka liczy prawie 700 stron, ale w żaden sposób się tego nie odczuwa, bo czyta się ją z zapartym tchem. Jako wzrokowiec, przywiązuje sporą uwagę do okładek, które aby zachęcić do
przeczytania powinny przyciągać nasz wzrok, mieć w sobie to coś. Niestety właśnie
to stanowi o jednej, jedynej wadzie jeśli chodzi o polskie wydanie, bo w
przypadku „Bezmyślnej” jest ona po prostu dla mnie zbyt sztuczna i nijaka. Ginie
pośród innych, podobnych propozycji na książkowej półce w księgarni i gdybym miała
ją kupić patrząc tylko na zewnętrzny wygląd na pewno bym po nią nie sięgnęła, a
ta książka naprawdę zasługuje na wszystko co najlepsze, proporcjonalnie do
świetnej historii w środku.
Wracając do tego
co najważniejsze, czyli samej treści. Kiera jest chyba najbardziej samolubną,
niezdecydowaną i irytującą bohaterką z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia i
piszę to z pełną świadomością. Bawi się uczuciami zarówno swojego chłopaka jak i
Kellana. W większości sytuacji miałam ochotę walnąć Kierę w głowę za jej
niedojrzałe decyzje oraz zachowanie. Raniła swojego chłopaka, którego
zdradzała oraz krzywdziła Kellana z którym zdradzała, a który się w niej
zakochał. Kiera zdecydowanie jest na mojej czarnej liście najbardziej
negatywnych bohaterek literatury współczesnych romansów.
„To jest nasza gra... w tę i we w tę, bez końca. Chcesz mnie, chcesz
jego. Kochasz mnie, kochasz jego. Lubisz mnie, nienawidzisz mnie. Chcesz mnie,
nie chcesz mnie, kochasz mnie i zostawiasz mnie.”
Co do głównych
męskich postaci to też można doszukać się w nich negatywnych cech. Kiera
wywróciła swoje życie do góry nogami, kiedy dla Denny’ego przeprowadziła się do
Seattle, ale nie minęła chwila, a ten bez konsultacji z nią przyjął propozycję
awansu i wyjazdu do innego miasta. Jaki chłopak tak robi? Co do Kellana to
wkurzał mnie tym, że dawał sobą tak żonglować, a co najgorsze zdradził swojego
najlepszego przyjaciela idąc do łóżka z jego dziewczyną. Świetny przyjaciel,
nie ma co.
Ale, chwila moment.
Przecież na początku napisałam, że to jedna z moich ulubionych trylogii. Więc
jak to się stało?
EMOCJE, EMOCJE, I
JESZCZE RAZ EMOCJE!
Cała seria to
jeden wielki ich wulkan, a czytając trylogię czułam się jak na najlepszym na świecie
rollercoasterze. To co S.C. Stephens wyprawiała z
moim sercem powinno być zakazane! Płakałam kiedy dowiedziałam się o strasznym dzieciństwie
Kellana, krzyczałam kiedy Kiera bawiła się uczuciami obu mężczyzn, śmiałam się z
żartów członków zespołu D-Bags, a zwłaszcza perkusisty i to tylko niewielka część
tego co zaznacie czytając tą serię. Tak więc jeśli macie ochotę na świetny romans
z trójkątem miłosnym w tle i zespołem rockowym na deser, to z czystym sercem polecam!
„Nasza wspólna
historia jest jednym wielkim chaosem pokręconych emocji, zazdrości,
komplikacji, wzajemnego torturowania się...”
Nigdy nie słyszałam o tej trylogii. Twoje pierwsze słowa w ogole nie zachęcają po sięgniecie po te książki. Okropna okładka, irytujący bohaterowie i jeszcze trojkat miłosny, istna tragedia. Rozumiem, że książka to huśtawka emocji, ale chyba nie sięgnę po nią, mimo, że uwielbiam kiedy któraś z postaci zajmuje się muzyką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mariadoeseverything.blogspot.com
Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale jak najbardziej wpada w moje gusta, chętnie ją przeczytam, jeśli tylko będę miała jakąś okazję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
http://sunreads.blogspot.com/
Kiedyś mnie ciągnęło do tej książki, chyba przyszedł czas, żeby ją przeczytać ♡
OdpowiedzUsuńGoszaczyta.blogspot.com