wtorek, 31 sierpnia 2021

#189 "Gorąca sesja" - Kristen Callihan

      Mam nadzieję, że ostatni dzień wakacji będzie odrobinę znośniejszy z nową recenzją, którą dla was przygotowałam. Dziś do tablicy został wywołany czwarty tom serii Game On autorstwa Kristen Callihan, z którym spędziłam miniony weekend. Czy „Gorąca sesja” okazała się gorącą lekturą?


       


           Tytuł - "Gorąca sesja" 
            (oryg. The Hot Shot)
         Autor – Kristen Callihan
     Tłumaczenie - Emilia Skowrońska
            Wydawnictwo – Muza
            Liczba stron – 400
          Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-2871-810-4

Główną bohaterką historii jest Chester Cooper, która ze swojej pasji – fotografii uczyniła także zawód, dzięki któremu może zarabiać na życie. Kolejne zlecenie jakiego się podjęła to sesja do kalendarza charytatywnego, którego głównymi bohaterami miała być nowoorleańska drużyna NFL. Przystojni futboliści z ciałami niczym maszyny? Dla profesjonalistki, za jaką uważa się Chess to miało być zlecenie jak każde inne, zwłaszcza że piękny wygląd to norma, jaką widzi każdego dnia swojej pracy nasza bohaterka. Jednak kiedy przed obiektywem jej aparatu stanął nagi Finn Mannus – rozgrywający drużyny, Chess trudno było zachować spokój. Mimo trudnego początku i sporych oporów zawodnika przed udziałem w sesji, nasza bohaterka pomogła mu poczuć się komfortowo, dzięki czemu zdjęcia ukazały wspaniałą siłę ciała, które jest narzędziem pracy każdego zawodnika. Kiedy sesja wreszcie dobiegła końca Chess odczuła ulgę, bo pomimo dziwnego przyciągania, które pojawiło się między nią, a Finnem w trakcie wykonywania zdjęć, ona nie szuka nikogo na stale, a przynajmniej tak jej się wydawało.

Kiedy nasi bohaterowie przypadkiem spotykają się ponownie i to dwukrotnie, Finn wyraźnie daje do zrozumienia Chess, że to nie może być przypadek, a on chciałby ją lepiej poznać. Ich relacja rozwija się powoli, ale mimo wyczuwalnej chemii, Chess nie chcę przekroczyć wytyczonej granicy przyjaźni, jaką postawiła przed Finnem. Kiedy w pewnym momencie pożar niszczy kobiecie mieszkanie, nasz rozgrywający proponuje, aby ta zatrzymała się u niego. Czy bycie współlokatorami zmieni coś w ich relacji? Finn bardzo na to liczy, bo dla niego to już nie jest tylko przyjaźń. Tylko jak przekonać o tym Chess?


- Nie uprawiałam dobrego seksu od tak dawna, że przysięgam, że wczoraj wieczorem słyszałam, jak moja wagina gra marsz żałobny.

Krztusi się piwem, zalewa blat stołu. Kaszle, wyciera usta, a potem stół. Patrzy na mnie groźnie.

- Nie wierzę, ze to powiedziałaś.

Piję piwo, tłumię śmiech.

- Czyżbyś poczuł się urażony moim użyciem słowa "wagina"?

- Tak - odpowiada ze śmiertelną powagą, a potem przewraca oczami. - Jestem facetem. Teraz chcę rozwiązać ten problem.

(...)

- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie możesz tego naprawić.

Patrzy na mnie z ukosa.

- Och, mogę to naprawić.

(...)

Ale tego nie zrobisz, bo to zniszczyłoby tę nową, kruchą przyjaźń.


Gorąca sesja” to książką, która zbiera naprawdę dobre recenzje i określana jest mianem najlepszej w całym cyklu Game On. Po jej lekturze mogę stwierdzić, że owszem ma ona swój niepowtarzalny urok, ale oceniłabym ją na równi dobrze, co poprzedniczki.

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to chyba moje serce nieco mocniej zabiło w kierunku postaci Finna, aniżeli samej Chess. Autorka nakreśliła jej postać jako osobę silną i twardo stąpającą po ziemi, której ciężko przyznać się do jakiejkolwiek słabości. Finn to mężczyzna nad wyraz prosty - w najlepszym tego słowa znaczeniu, który mimo bycia jednym z najbardziej utalentowanych i popularnych zawodników drużyny, nigdy się tym nie afiszuje. Skromność to cecha, która rzadko pojawia się wśród rozpoznawalnych osób do jakich należy nasz bohater, jednak u niego biła ona od samego początku.

Momentami ta historia wydawała mi się przegadana, aczkolwiek z czasem zaczęłam dostrzegać, że może taka miała być? Bardziej stonowana, z bohaterami mającymi przeszłość, która nie pozwala im w pełni cieszyć się relacjami z innymi. Kto wie.



                              Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                        Wydawnictwu Muza!

środa, 25 sierpnia 2021

#188 "Na samą myśl o tobie" - Robinne Lee

      "Na samą myśl o tobie" autorstwa Robinne Lee to książka, którą miałam w planach jeszcze zanim Wydawnictwo Otwarte wyszło z propozycją wysłania mi polskiego wydania tej historii. Wątek różnicy wieku między bohaterami, w którym to kobieta jest starsza od mężczyzny, poruszyłam już przy okazji recenzji "Nie dla mnie" Vi Keeland na początku tego miesiąca. Jeśli jesteście ciekawi, jak z podobną tematyką poradziła sobie debiutująca na polskim rynku wydawniczym Robinne Lee, zapraszam do lektury poniższej recenzji.




     Tytuł - "Na samą myśl o tobie"
        (oryg. The Idea Of You)
          Autor – Robinne Lee
    Tłumaczenie - Agnieszka Walulik
         Wydawnictwo – Otwarte
          Liczba stron – 440
        Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-8135-121-8

Soléne Marchand to trzydziestodziewięcioletnia rozwódka, która z byłym mężem dzieli opiekę nad dwunastoletnią córką Isabelle. Istotną rolę w życiu naszej bohaterki odgrywa sztuka. Kiedy dekadę temu zakładała wraz z przyjaciółką Marchand Raphel, nie przypuszczała, że ich galeria przez lata zyska miano artystycznej mekki Los Angeles. 

Życie Solène kręci się zatem wokół pracy i wychowywania nastolatki. Gdy jej były mąż, nie może pojechać na zaplanowany z Isabelle wyjazd do Las Vegas, którego centralnym punktem miał być koncert jej ulubionego zespołu, Solène zmuszona jest go zastąpić. Czy udział w wydarzeniu muzycznym, w którym tłumy nastolatek krzyczą na widok chłopaków z brytyjskiego boysbandu, był dla Solène szczytem marzeń o idealnym wieczorze? Nie. Ale nasza bohaterka nie przypuszczała jeszcze, jak ten nieplanowany wyjazd wywróci jej życie do góry nogami.

Kiedy Hayes Campbell wraz z kolegami ze szkoły zakładał August Moon nie sądził, że coś co było tylko niewinnym marzeniem, stanie się rzeczywistością - rzeczywistością, która przerośnie jego najśmielsze oczekiwania. Bo jak wielu dwudziestolatków może poszczycić się wyprzedaniem sali koncertowej na kilkadziesiąt tysięcy osób albo występem na gali MTV. Każdy ruch członków jego zespołu jest dokumentowany na telefonach komórkowych fanów czy aparatach fotograficznych paparazzi. Koncert w Las Vegas miał być jednym z wielu, ale nasz bohater nie spodziewał się, że jego uwaga nie skupi się na nastoletnich fankach, ale na... matce jednej z nich.

Relacja zdawać by się mogło skazana na porażkę. Bo co wspólnego może mieć prawie czterdziestoletnia,  atrakcyjna i wykształcona kobieta z młodym członkiem przeżywającego szczyt popularności zespołu? No cóż. Zdziwilibyście się.


- Dlaczego nie chcesz, żeby ktoś cię ze mną zobaczył? - zapytał.

To pytanie wzięło mnie z zaskoczenia.

- Dlaczego? - ciągnął Dlaczego tak cię to krępuje? Czego się wstydzisz? Co twoim zdaniem się stanie, kiedy ludzie się dowiedzą? Przecież jesteśmy razem, prawda?

- Hayes, to skomplikowana sprawa...

- Wcale nie. Ja lubię ciebie. A ty lubisz mnie. Jakie to ma znaczenie, co pomyślą inni? Czemu cię to obchodzi?

- A czemu ciebie to nie obchodzi?

- Jestem w boysbandzie. Gdybym przejmował się tym, co o mnie myślą, wybrałbym inną karierę.


Ta książka to swego rodzaju trasa koncertowa, a nasi główni bohaterowie grają w niej pierwsze skrzypce. To co miało być czysto fizyczne, z czasem zmieniło się w coś więcej. Tylko świat nie był w stanie tego zaakceptować.

"Na samą myśl o tobie" to historia o walce z przeciwnościami. Bo o ile kwestia wieku stanowi tu pewną granicę (zwłaszcza dla Solène), to jeszcze większym problemem jest samo... społeczeństwo. Młode fanki Hayesa, były mąż Solène, jej córka, świat mediów społecznościowych - wyobraźcie sobie, że wszyscy są przeciwko wam. Krytykują, niedowierzają, wściekają się i myślą, że mają prawo mówić wam jak macie żyć, a co najważniejsze z kim być (a raczej z kim nie).

Autorka na przekór powszechnie panującemu przeświadczeniu i stereotypom dotyczącym młodych mężczyzn, stworzyła niezwykle dojrzałego bohatera, który w wielu momentach kradł mi serce.

Ta książka dobitnie uświadamia jak twardą skórę trzeba mieć, kiedy jest się w związku z kimś będącym na szczycie popularności i jaką cenę przychodzi za to płacić. O tym jaką zapłaciła Solène dowiecie się tylko, jeśli sięgniecie po książkę Robinne Lee.

Nie sądziłam, że ta historia wywoła we mnie poruszenie, a jednak na końcu po moich policzkach popłynęły łzy. 


ZAKOŃCZENIE KSIĄŻKI?

NIE MOGĘ SIĘ Z NIM POGODZIĆ. 

NIE MOGĘ.

NIE.


                         Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                          Wydawnictwu Otwartemu!

czwartek, 19 sierpnia 2021

#187 "Chore śfirusy" - Tillie Cole

       O tej książce było głośno jeszcze na długo przed jej oficjalną polską premierą. Niejednokrotnie zachwycano się nią na zagranicznych grupach czytelniczych do których należę, co mocno kusiło mnie do zakupu oryginalnego wydania tej historii. Zanim jednak zdążyłam to zrobić okazało się, że nakładem Wydawnictwa Papierówka otrzymamy ją w Polsce. „Chore świrusy” (nadal nie jestem przekonana do naszego rodzimego tytułu) to historia szokująca, wstrząsająca i zatrważająca. O tym dlaczego, w kilku słowach poniżej.


          



           Tytuł -"Chore śfirusy"
              (oryg. Sick Fux)
            Autor – Tillie Cole
       Tłumaczenie - Iga Wiśniewska
          Wydawnictwo – Papierówka
             Liczba stron – 3848
          Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-6642-934-5

Ellis Earnshaw i Heathan James poznali się jako kilkuletnie dzieci - mając kolejno siedem i dziewięć lat, kiedy chłopiec został podrzucony pod opiekę własnemu tacie, który pracował jako ogrodnik w posiadłości ojca dziewczynki. Różniło ich tak wiele, jak to tylko możliwe. Jej uśmiech kontrastował z jego powagą, radość Ellis z każdej drobnostki stanowiła przeciwieństwo mrocznego usposobienia Heathana, kolorowe ubrania dziewczynki kontrastowały z czernią odzieży chłopca. Podczas gdy ona miała obsesję na punkcie "Alicji z Krainy Czarów", jego fascynowała śmierć pod każdą postacią. Różnice te nie przeszkodziły jednak naszym bohaterom w stworzeniu specyficznej relacji, którą śmiało można nazwać przyjaźnią. Kiedy po dwóch latach umiera tata Heathana, zgodnie z wolą mężczyzny, opiekę prawną nad jego synem przejmuję ojciec Ellis.


Kiedy pierwszy raz spotkałam Heathana Jamesa, odrywał skrzydła motylowi. Zapytałam, dlaczego to robi. Uniósł wtedy na mnie swoje jasnoszare oczy i odparł:

- Bo chcę zobaczyć jak umiera.

 

Ani Ellis, ani Heathan nie przypuszczali jeszcze z czym przyjdzie im się zmierzyć. Bo niebezpieczeństwo nie kryję się pod łóżkiem czy w szafie – jak wierzy większość dzieci, a jest tuż obok i tylko czeka, aż będzie mogło się ujawnić i zaatakować, niszcząc przy tym niewinność w najbardziej obrzydliwy sposób.

Kiedy zuchwałość i chora deprawacja dorosłych rozdzielają Ellis i Heathana na długie jedenaście lat, nasi bohaterowie trafiają do piekieł zgotowanych im przez tych, którzy w teorii mieli się nimi opiekować. Gdy naszemu głównemu bohaterowi udaje się wreszcie odzyskać wolność, wyrusza na ratunek Ellis, której to obiecał, gdy ich rozdzielano. Czy jednak tamta Ellis jeszcze istnieje? Jedno jest pewne – Heathan z dzieciństwa już dawno nie jest tym samym chłopcem. O ile wtedy otaczała go aura mroku, teraz kryje się w nim potwór żądny zemsty.

Nie oceniajcie pochopnie. Nie wysuwajcie wniosków zanim nie poznacie obrazu sytuacji. Mawiają, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Skrzętnie zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach. Znacie powiedzenie - oko za oko, ząb za ząb? W przypadku tej historii słowa takie jak moralność czy prawość nie istnieją. Nie po tym co spotkało naszych bohaterów.

Kiedy zatem Heathan i Ellis ponownie się spotykają plan jest jeden – zniszczyć tych, którzy swoimi chorymi i zdeprawowanymi umysłami zabili dzieciństwo obojga.


"Chore świrusy" to książka do której trzeba się psychicznie przygotować. Nie nazwałabym jej romansem ani nawet nie zaliczyła do literatury 'dark romance'. To historia, która przekracza granicę za którą nie ma już niczego. Tillie Cole napisała bardzo mocną, wstrząsającą i wychodzącą poza schematy książkę, a przede wszystkim taką, przez którą wielu czytelników wyjdzie poza szeroką rozumianą strefę komfortu.

Wprost nie do uwierzenia jest fakt, że spod pióra autorki "Chorych świrusów", wyszła także jedna z najbardziej wzruszających książek jakie w życiu przeczytałam, czyli "Nasze życzenie". Ta sama osoba, a tak odmienne wątki i wywołujące tak różne emocje historie. Tam było wzruszająco, a tutaj szokująco - co w moim odczuciu świadczy o ogromnym talencie pisarskim Tillie.

Po tej książce nie będziecie tacy sami. Zapewniam was. A zanim wydacie osąd  czy podważycie moralność lub zachowanie głównych bohaterów zastanówcie się, jak wy postąpilibyście na ich miejscu? Ja? Nie miałabym żadnych skrupułów.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                  Wydawnictwu Papierówka!



środa, 11 sierpnia 2021

#186 "Nie dla mnie" - Vi Keeland

        „Nie dla mnie” to najnowsza książkowa propozycja pióra Vi Keeland, która swoją polską premierę miała pod koniec lipca. Fakt, że jej lekturę w języku angielskim miałam już dawno za sobą, wcale nie odebrał mi przyjemności z czytania. Śmiem twierdzić, że stało się coś wręcz odwrotnego. Potwierdziło się to, co już wiedziałam. Jest to jedna z moich ulubionych historii pióra Keeland, a o tym co się na to złożyło w recenzji poniżej.



  



          Tytuł – „Nie dla mnie"
           (oryg. All Grown Up)
            Autor – Vi Keeland
     Tłumaczenie - Karolina Bochenek
           Wydawnictwo – Kobiece
             Liczba stron – 384
          Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-6689-080-0



Główną bohaterką książki jest trzydziestosiedmioletnia Valentina Davis, która po kilkunastu latach małżeństwa rozstała się z niewiernym mężem. Od rozwodu minęło półtora roku, a czas ten pozwolił kobiecie uświadomić sobie jak wiele ją ominęło w czasie, kiedy zamiast pozwolić sobie na spełnianie marzeń - prowadziła dom, wychowywała syna i była idealną żoną. Kiedy więc ponownie została singielką postanowiła zmienić życie i zrobić coś, o czym od dawna marzyła – mianowicie zostać licencjonowanym nauczycielem języka włoskiego. Nowo nabyta wolność stała się także pretekstem do ponownego wejścia na rynek randkowania, na co jednak Val nie była do końca gotowa. Co innego w tej kwestii sądziła jej najlepsza przyjaciółka, która postanowiła założyć Valentinie konto na portalu randkowym. I tak właśnie nasza bohaterka poznała mężczyznę o nicku Donovan620. Wystarczyła wymiana kilku wiadomości, aby czar, elokwencja i poczucie humoru mężczyzny ujęły Val. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie jeden, mały problem, który w oczach kobiety wykluczał go jako potencjalnego kandydata na jakąkolwiek dłuższą znajomość - jego wiek. Młodszy od Val o całe trzynaście lat mężczyzna nie zamierzał się jednak poddawać i ostatecznie nasza bohaterka zgodziła się na spotkanie.

Valentina nie przypuszczała jeszcze, jak nieprzewidywalne i zaskakujące potrafi być życie. Kiedy nasza bohaterka dotarła na miejsce spotkania jej oczom ukazał się widok zabójczo przystojnego, wysokiego i zapierającego dech w piersiach mężczyzny. Tylko, że dech w piersi Valentiny zaparł nie tyle jego wygląd co fakt, że... ona go już znała.


Było w nim coś dziwnie znajomego, choć nie wiedziała co. Donovan zrobił kilka niepewnych kroków w moim kierunku. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale wydawał się równie zdenerwowany jak ja.

Nagle kelner, który podchodził do mnie do samochodu zaszedł drogę Donovanowi i podał mu kartę kredytową.

- Pana karta, panie Donovan.

Zaraz, „panie Donovan”? To jego nazwisko, a nie imię?

Donovan... Znałam kiedyś Donovana.

Otworzyłam oczy ze zdumienia.

O Boże.

Nagle wszystko stało się jasne.

Jego profil potwierdził moje przypuszczenia. Bez wątpienia znaliśmy się z Montauk.

Poza tym powiedział, że ma młodszą o pięć lat siostrę.

Donovan, Ford.

Ford Donovan.

Chłopak z sąsiedztwa.

Ten, który lata temu pilnował Ryana. Jego młodsza siostra bawiła się z moim synem.

Donovan zobaczył wyraz mojej twarzy i mnie rozpoznał.

- Pani Davis?


Nasza bohaterka nie przypuszczała, że Donovan620 to tak naprawdę Ford Donovan – chłopak, którego znała gdy był jeszcze nastolatkiem, a jego rodzice mieli dom letniskowy tuż obok domku letniskowego Val i jej byłego męża w nadmorskim Montauk. Jeśli myślicie, że to niespodziewane spotkanie zniechęciło Forda to jesteście w błędzie. Mężczyzna nie widział nic złego w całej tej sytuacji, a wręcz wyraźnie dawał Val do zrozumienia, że jest nią zainteresowany. Kobiecie ciężko było jednak się przemóc, mimo wyraźnie dostrzegalnej chemii między nimi.

Kiedy dwa tygodnie później Val przyjeżdża do Montauk w którym zamierza spędzić najbliższe lato, nie spodziewa się, że sąsiadujący z jej domem, dom zmarłych rodziców Forda do którego od dawna nikt nie zaglądał, w tym sezonie nie będzie stał pusty, a zamieszkały przez Annabellę – siostrę Forda.

Zgadnijcie kto postanowi zajrzeć do Montauk pod pretekstem sprawowania nadzoru nad siostrą?



Wątek różnicy wieku między bohaterami nie jest nowością w romansach, jednak bardzo rzadko autorki decydują się na taką, w której to główna bohaterka jest starsza. W „Nie dla mnie” Keeland w cudowny i bardzo przemawiający sposób zobrazowała wątpliwości i dylematy z jakimi zmaga się kobieta, która boi się związku z młodszym partnerem. Nie chodzi wyłącznie o podejście jej samej, ale i strachu przez reakcją społeczeństwa, które łatwo potrafi oceniać takie relacje będąc z boku. Moje serce bezapelacyjnie kupiła postać Forda. Mimo dwudziestu pięciu lat autorka przedstawiła go jako bardzo dojrzałego i odpowiedzialnego mężczyznę, który nie boi się walczyć o to, na czym mu najbardziej zależy.

"Nie dla mnie" to historia o tym, że w każdym wieku można zacząć od nowa - zarówno pod względem zawodowym jak i uczuciowym. Autorka pokazała, że jeśli chodzi o prawdziwą miłość, to żadna liczba w dowodzie nie jest w stanie z nią wygrać.

Książka ma cudowny nadmorski klimat z piaszczystymi plażami i urokiem małego miasteczka. Jedyny zarzut jaki mam to kwestia nie związana z fabułą, a redakcją książki. Moje wyczulone oko dopatrzyło się w pewnym momencie błędu w korekcie, który nie jest literówką, a całym wyrażeniem błędnie zapisanym - swego rodzaju zbitkiem liter. Dopatrzyłam się również błędu merytorycznego, kiedy Ford argumentując zasadność związku z Val wskazuję na znane mu szczęśliwe pary  celebrytów, pomiędzy którymi również jest różnica wieku. W polskim wydaniu opisano, że Sarah Paulson jest o trzydzieści dwa lata starsza od swojej partnerki Holland Taylor. W rzeczywistości jak i w oryginale książki jest odwrotnie. Ale największego szoku doznałam, kiedy pisząc tą recenzję przeglądałam jeszcze książkę i dostrzegłam błąd w zapisie imienia głównej bohaterki na jakże ważnym blurbie książki na okładce z tylu. Zamiast Valentina, użyto imienia Valetine.

"NIE DLA MNIE" to historia zdecydowanie DLA MNIE!




                                Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Kobiecemu!

sobota, 7 sierpnia 2021

#185 "Bez powietrza"- Magdalena Szponar

        Debiutując pod koniec marca tego roku pierwszym tomem serii Cztery Żywioły tj. „W płomieniach” – Magdalena Szponar dołączyła do grona moich ulubionych polskich autorek. Jestem bardzo wymagająca, jeśli chodzi o naszą rodzimą literaturę romansów dlatego ich liczba jest niewielka. Pierwsza część zakończyła się niemałym plot-twistem, dlatego mocno wyczekiwałam premiery kontynuacji historii Marty i Rafała. Czy „Bez powietrza” zaspokoiło mój czytelniczy głód?

         



          Tytuł - "Bez powietrza"
         Autor - Magdalena Szponar
         Wydawnictwo - Szósty Zmysł
            Liczba stron - 314
          Wydanie pierwsze - 2021
          ISBN - 978-83-6673-724-2
    

Akcja „Bez powietrza” stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń, które autorka zaserwowała czytelnikom wraz z ostatnim akapitem pierwszego tomu. Porwana przez byłego chłopaka-psychopatę Marta uchodzi cało tylko i wyłącznie dzięki Rafałowi. Jednak w wyniku odniesionych obrażeń mężczyzna trafia do szpitala, a jego stan lekarze określają jako ciężki. Obrażenia wewnętrzne wymagały skomplikowanej operacji, która zakończyła się sukcesem, aczkolwiek rokowania nadal nie są pewne. Kiedy nasz bohater walczy o życie, Marta walczy na szpitalnym korytarzu z nerwami i strachem o ukochanego człowieka. Sytuacja staję się jeszcze bardziej napięta, kiedy na miejscu pojawia się starszy mężczyzna podający się za... dziadka Rafała. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Rafał nigdy o nim nie wspominał. 


Weszłam do środka, skupiając wzrok na posadzce. Nie miałam odwagi podnieść oczu. Najpierw usłyszałam wyraźny, jednostajny dźwięk maszyny rejestrującej pracę serca. Uderzenia były miarowe, regularne. Dało mi to odrobinę nadziei. W ciągu chwili moje serce uspokoiło się z rozszalałego pędu i zrównało swój rytm z sercem Rafała. To tak, jakby potrzebowało go do życia, jakby jedno było uzależnione od drugiego.

Podniosłam wzrok. Zobaczyłam łóżko stojące na środku pomieszczenia, a na nim mojego mężczyznę. Wydawało się, że swoją posturą wypełnia całą przestrzeń, jednak dla mnie nie był już taki potężny, jaki wydawał mi się wcześniej. Teraz sprawiał wrażenie kruchego. Był przerażająco blady.


Kiedy Rafał powoli nabiera sił po operacji i do jego świadomości zaczyna docierać, że jego ukochanej nic już nie grozi, nie wie jeszcze, że tak naprawdę kłopoty z szalonym byłym chłopakiem Marty to nic w porównaniu z tym, z czym przyjdzie mu się dopiero zmierzyć. A będzie to prawda o jego rodzinie. Skrywana przez jego zmarłego ojca i matkę z którą praktycznie nie utrzymuje kontaktu. Bo jak pogodzić się z faktem, że jest się jedynym wnukiem szefa warszawskiej mafii? Co gorsze, takiego który uznał, że najwyższy czas abyś przejął obowiązki jakie się z tym wiążą?

Leon Dzienisz nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu odmawia i zrobi wszystko, aby Rafał pogodził się z rolą jaką mu wyznaczył. Nieważne, że nasz bohater nie chcę mieć nic wspólnego z przestępczym półświatkiem. Kiedy coraz bardziej śmiałe działania Dzienisza zaczynają zagrażać bezpieczeństwu Marty i jej najbliższych, Rafał będzie musiał podjąć grę w której stawką będzie nie tylko jego przyszłość, ale i przyszłość jego związku z Martą.


"Bez powietrza" stanowi całkiem udaną kontynuację "W płomieniach". Podczas gdy w pierwszym tomie czytelnik był świadkiem uczuć rodzących się między Martą i Rafałem, tutaj fabuła skupiła się na utrzymaniu ich relacji, zagrożonej jednocześnie przez rodzinne dziedzictwo do przyjęcia którego zmuszany jest mężczyzna. Co do samej historii, to nadal dość trudno przekonać mi się do polskiej mafii jako elementu stanowiącego tło fabularne i tego, że główni bohaterowie w trochę nierealistyczny sposób podeszli do tematu walki z nią. Chyba zwyczajnie w mojej głowie taka przestępcza działalność została zbyt mocno ugruntowana przez zagraniczne książki, żebym mogła przekonać się do jej istnienia w Polsce.

Autorka zaskoczyła mnie tym, że w kilku rozdziałach udzieliła głosu postaciom drugoplanowym, czyli najlepszym przyjaciołom Marty i Rafała - Aleksandrowi i Idze. Uwielbiam tą dwójkę, a biorąc pod uwagę jak zachowywali się wobec siebie w tej części, już nie mogę się doczekać trzeciego tomu serii czyli "Pod wodą" w którym dostaną wreszcie pole do popisu w rolach głównych. Już wyczuwam świetne 'enemies to lovers' z nutką najemnic, jakie oboje skrywają.

Język "Bez powietrza" jest przystępny, a samą historię czyta się bardzo szybko. Nie sposób przy tym nie wspomnieć o równie pięknej, jak w przypadku pierwszej części, oprawie graficznej książki. Zarówno okładka jak i wnętrze w cudowny sposób się dopełniają tworząc piękny obraz dla oka.



                                      Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                        Wydawnictwu Szósty Zmysł!

wtorek, 3 sierpnia 2021

#184 "Angry God" - L.J. Shen

     Przyszedł czas na recenzję Angry God - trzeciego i jednocześnie ostatniego tomu serii All Saints High pióra L.J. Shen. Już po lekturze poprzednich książek w cyklu można było przypuszczać, że Vaughn Spencer będzie stanowił najbardziej tajemniczą ze wszystkich postaci drugiego pokolenia o których stworzenie pokusiła się autorka. Myślę, że tą książkę albo się kocha albo nienawidzi. Jesteście ciekawi w której grupie ja się znalazłam?



           Tytuł – „Angry God"
            (oryg. Angry God)
            Autor – L.J. Shen
      Tłumaczenie - Sylwia Chojnacka
         Wydawnictwo – Kobiece
           Liczba stron – 432
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-6689-086-2


Główną żeńską protagonistką historii jest siedemnastoletnia Lenora Astalis, która aby być bliżej ojca i siostry, przenosi się na ostatni rok nauki liceum z rodzinnej Anglii do prestiżowej szkoły All Saints High w słynącym z bogatych mieszkańców Todos Santos. Wygląd naszej bohaterki nie wpisuje ją w żaden typowy kanon piękna. Drobna sylwetka, pofarbowane na kruczoczarny kolor włosy, ciemny makijaż czy kolczyki w nosie i wardze powodowały, że Lenora pośród typowo kalifornijskich piękności w szkole traktowana była jak dziwak. Czy się tym przejmowała? Absolutnie nie. Jedynym problemem Lenory okazała się tajemnica, którą od kilku lat skrywała? Tajemnica, która nie należała do niej, lecz kogoś kogo znała, a kto w All Saints High był traktowany niczym Bóg, który zrobi wszystko, żeby Lenora nie puściła pary z ust i nie cofnie się przed niczym, aby to osiągnąć.

Vaughn Spencer od zawsze był inny. Mroczny, zimny, niedostępny, który arogancję nosił jak koronę. O oczach niebieskich jak najczystsze niebo i sercu czarnym niczym węgiel. Choć on sam wątpił czy serce w ogóle miał. Mimo nie okazywania emocji i specyficznego charakteru dziewczyny z All Saints High lgnęły do niego walcząc o źdźbło uwagi. Vaughn okazywał ją im tylko wtedy, gdy mu pasowało oraz wymagała tego sytuacja i to w dość... specyficzny sposób. Kiedy w jego liceum niespodziewanie pojawia się Lenora Astalis, jedynym jego celem jest upewnienie się, aby dziewczyna trzymała język za zębami, tak jak robiła to przez ostatnie pięć lat, kiedy to... widzieli się ostatni raz.


Od urodzenia czułem w sobie nienasycony apetyt na zniszczenie.

(…)

Byłem wiecznie niespokojny, spięty. Stworzony z metalowych przewodów zamiast żył. Z pustym czarnym pudełkiem w miejscu serca. Z precyzyjnym jak laser wzrokiem wyczulonym na wszelkie niedoskonałości.


Rok szkolny obfitował w wydarzenia, które przede wszystkim dla Lenory przelały czarę goryczy i złości. Dlatego tak bardzo cieszyła ją perspektywa powrotu do Anglii, zwłaszcza kiedy miała już mocno sprecyzowane plany na kolejne sześć miesięcy. Plany, które wiązały się z założoną przez jej ojca legendarną Carlisle Prep w której wykładał także wuj dziewczyny. Lenora była świadoma swojego ogromnego talentu i tego, że zasługuje na legendarny staż, który wieńczy wystawienie dzieła stażysty w galerii Tate Modern.

Kiedy jednak okazało się, że półroczny staż w prestiżowej Akademii Sztuk Pięknych w angielskim zamku Carlisle zdobył nie kto inny tylko... Vaughn, a Lenorze pozostało stanowisko jego asystentki jej serce rozbiło się w drobny mak.

Co przyniesie naszym bohaterom następne kilka miesięcy w Anglii? Zwłaszcza kiedy tym razem to Lenora będzie 'grała na swoim boisku' i w miejscu w którym spędziła całe dzieciństwo. Czy pobyt w zamku Carlisle był marzeniem Vaughna? Tak. Ale nie takim, jak wam się wydaje. Staż miał być tylko środkiem do celu – celu, który obrał sobie wiele lat temu.


Mawiają, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Vaughn swoją zaplanował w najdrobniejszych szczegółach. Zbudował na fundamencie wydarzeń, które ukształtowały jego osobę. On miał lata, żeby ją zaplanować. A kiedy wreszcie ją zrealizuje pozostaną tylko popioły. Tylko czyje? Potwora.


Nie da się zakwalifikować „Angry God” do jednego, konkretnego gatunku romansu, bo to połączenie trzech mocnych elementów: „enemies to lovers”, „bully romance” i „suspense”. L.J. Shen zabrała czytelników w podróż pomiędzy meandrami uczuć  przed którymi bronią się bohaterowie, przeplataną szkolnym dręczeniem i hierarchią, by ostatecznie uwikłać nas w tajemnicę, której ujawnienie będzie równie szokujące co łamiące serca.

Już na początku wspomniałam, że tą historię albo się kocha albo nienawidzi. Książka zawiera momenty, które mogą odrobinę zniesmaczyć, zszokować i wywołać efekt zdegustowania. Sama miałam w pewnych chwilach wątpliwości co do decyzji podejmowanych przez bohaterów czy ich zachowania. Mawiają, że im dalej w las tym więcej drzew. W tym przypadku im dalej w treść tym większe uzależnienie. Uzależnienie od tego co będzie dalej.

Relacja Lenory i Vaughna ewoluowała wraz z kolejnymi etapami ich znajomości. Autorce doskonale udało się sportretować sylwetki postaci i zgłębić ich portrety psychologiczne, co w przypadku romansów jest bardzo pożądane, a mimo to rzadko spotykane.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Kobiecemu!