środa, 30 sierpnia 2017

Wywiad - Penelope Ward

Kilka słów wstępu zanim przejdziemy do sedna. Parę dni po założeniu bloga zaplanowałam sobie pewien cykl postów. Cykl jakiego będąc jeszcze zwykłą dziewczyną śledzącą blogi książkowe ale swojego nie posiadająca, nie widziałam. Sama uwielbiam czytać wywiady i o ile takowe z polskimi pisarzami pojawiają się w naszej blogosferze to rozmowy z zagranicznymi są rzadkością - po części pewnie przez barierę językową. Postanowiłam więc za wszelką cenę to zmienić. Dzisiejszym postem rozpoczynam więc cykl wywiadów z moimi ulubionymi zagranicznymi autorami. Napisałam już zapytania do kilkunastu pisarek a dziś rano otrzymałam pierwszy e-mail z odpowiedziami. Kto na pierwszy ogień?


PENELOPE WARD







1) Polscy fani mieli okazję poznać Twoją twórczość przy okazji polskiej premiery „Przyrodniego brata” w maju tego roku. Czy istnieje szansa, że pozostałe Twoje książki doczekają się tego samego?
Cieszę się, że mogę potwierdzić, iż więcej książek nadciąga do Polski. „Cocky Bastard”, „Stuck Up Suits”, „RoomHate” i „Neighbour Dearest” wszystkie będą również w Polsce.



2)  Dopiero co na rynku amerykańskim pojawiła się Twoja nowa książka „Drunk Dial” a już 18 września będzie miała premierę kolejna, tym razem we współpracy z Vi Keeland. Przyznam, że wasz duet pisarski jest moim ulubionym a na każdą kolejną książkę czekam z niecierpliwością. Jaki jest przepis na dobrany autorski duet? Czy pisanie z Vi jest łatwiejsze czy trudniejsze niż solowa praca nad książką?
Nie powiedziałbym, że pisanie jest łatwiejsze ale zdecydowanie bardziej zabawne. Bierzemy zmiany, a każda piszę własną sekcję, zanim przekażemy ją drugiej. To zdecydowanie różni się od pisania samemu, ponieważ nie zawsze wiesz, co dostaniesz z powrotem. W tym sensie jest to bardziej ekscytujące, a także miłe, gdy ktoś może nakierować Cię w dobrym kierunku, takim którego się nie spodziewałeś się.


3) Jaka jest najlepsza rzecz w byciu pisarzem?
Najlepszą rzeczą w byciu pisarzem jest możliwość robienia czegoś, co kochasz w życiu, a jednocześnie dawać ludziom coś, czym mogą się cieszyć się i do czego uciekać. To naprawdę miłe uczucie, aby móc używać mojej wyobraźni w życiu, a także nie musieć odpowiadać przed nikim poza sobą.


4) W niektórych Twoich książkach pojawiają się dzieci. Czy sama będąc mamą czerpiesz od swoich jakąś inspirację?
Zdecydowanie wzięłam trochę inspiracji od moich dzieci. Miałam kilku autystycznych bohaterów w moich wcześniejszych książkach, a moja córka ma poważny autyzm, więc była zdecydowanie w mojej głowie, kiedy pisałam te postaci. Sporadycznie zawierałam także rzeczy, które powiedział mój syn a które były zabawne.



5) Ostatnie pytanie będzie z gatunku tych niedyskretnych. Gdybyś mogła spędzić jedną niezobowiązującą noc z jednym z twoich bohaterów to kogo byś wybrała?
Mam słabość do Damiena z „Przyrodniego brata”. Jest w nim coś co pokochałam: jego opiekuńczą naturę, artystyczną stronę i lojalność. Na pewno nie miałbym nic przeciwko spędzeniu nocy z nim i jego dwoma psami.



Proszę, dokończ zdania:

1. Nie mogę żyć bez ... kawy.

2. Kiedy nie piszę ... zajmuję się moimi dziećmi.

3. Moje książki są dla ... ludzi chcących uciec od swoich problemów.

4. Najważniejszy moment w mojej pisarskiej karierze to ... moment pierwszej publikacji kiedy nie wiedziałam tak naprawdę co się wydarzy i moje       życie zmieniło się tamtego dnia.  

5. Chciałabym ... podróżować  po świecie ale boję się latać.

6. Pisanie scen erotycznych jest ... lepsze kiedy jesteś pijany.
 
  


1) Polish fans have already had a chance to get to know your works on the occasion of the Polish premiere of "Stepbrother Dearest" in May this year. Is there any chance that your other books will be released in Poland? 
I am happy to say yes more books are coming to Poland. Cocky Bastard, Stuck Up Suit, RoomHate and Neighbor Dearest will all be coming to Poland as well :-)
 

2) Last week in the USA came out your new book "Drunk Dial", and on September 18th it will be another premiere, this time in collaboration with Vi Keeland. I have to admit that your writing duet is my favorite and I can’t wait for every next book. What is the recipe for the perfect duet like yours? Is writing with Vi is easier or harder than solo work on a book? 
I wouldn't say that the writing is easier…but it is definitely more fun. We take turns going back-and-forth and each write our own section before passing it back to the other person. It's definitely different from writing alone because you don't always know what you're going to be getting back. So in that sense, it's more exciting and also it's nice when someone can point you in the right direction, one that you may not have been expecting.


3) What is the best thing about being a writer? 
The best thing about being a writer is being able to do something you love for a living and also at the same time give people something that they can enjoy and escape into. It's a really nice feeling to be able to use my imagination for a living and also to not have to answer to anyone but myself.



4) At some of your books there are children. As mom do you take any inspiration from your kids? 
I definitely take some inspiration for my children. I have had a couple of autistic side characters in my earlier books and my daughter has severe autism so she was definitely on my mind when I wrote those characters :-) I have also included things that my son has said that are funny into my books occasionally.


5) The last question will be a little indiscreet. If you could spend a casual night with one of your heroes, who would you choose? 
I have a soft spot for Damien from Neighbor Dearest. There was just something about him that I loved…his protective nature, his artistic side and his loyalty. I definitely would not mind spending a night with him and his two dogs :-)



Please, finish the sentences:


1. I can not life without . . . coffee.

2. When I do not write I . . . take care of my children.

3. My books are for ...people to escape from their problems.

4. The most important moment in my writing career that . . . the moment I first hit publish without really knowing what was going to happen and honestly my life truly changed that day.

5. I would love to . . . travel the world, but I'm afraid to fly.

6. Writing erotic scenes is . . . better when you are drunk. 






wtorek, 29 sierpnia 2017

#5 "Maybe Someday" - Colleen Hoover


Cały wczorajszy wieczór zastanawiałam się jaką książkę wybrać do dzisiejszej recenzji. Wahałam się, ale ostatecznie wybór padł na moją ulubioną autorkę i książkę, która skradła moje serce od pierwszych stron, a mianowicie „Maybe Someday” Colleen Hoover. Nie bez powodu pozycja ta zajęła drugie miejsce w plebiscycie Goodreads Choice Awards 2014 w kategorii Romans, bo jest to historia zarówno piękna jak i łamiąca serce - ucząca, że wybór nigdy nie jest łatwy - zwłaszcza kiedy w grę wchodzi miłość. 




                  
                    


Tytuł – „Maybe Someday
(oryg.Maybe Someday)
Autor – Colleen Hoover
Tłumaczenie – Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo – Otwarte
Liczba stron – 440
Wydanie pierwsze – 2016
ISBN – 978-83-7515-419-1



Ona ma nad wyraz stabilne życie – chłopaka, bliską przyjaciółkę, pracę i mieszkanie

On stara się żyć w miarę normalnie, mimo ograniczeń jakie stawia przed nim fakt bycia głuchoniemym. Niepełnosprawność nie przeszkadza mu jednak w byciu utalentowanym muzykiem.

Ridge przeżywa niemoc twórczą, ponieważ od dawna nie napisał żadnej nowej piosenki, ale kiedy widzi jak sąsiadka z naprzeciwka nuci coś do muzyki granej przez niego na gitarze jest tym zafascynowany. Propozycja, aby dziewczyna pisała teksty dla zespołu założonego prze niego i jego brata jest dla Sydney niemałym zaskoczeniem. W dodatku kiedy okazuje się, że chłopak i najbliższa przyjaciółka dziewczyny zdradzili ją w najgorszy możliwy sposób, Sydney zostaje bez dachu nad głową. Ridge proponuje jej tymczasowy pokój w jego mieszkaniu, dopóki ta nie znajdzie czegoś nowego. 


"I pierwszy raz, kiedy wyszedłem ze swojej sypialni, by zobaczyć, jak stoisz w moim mieszkaniu, przemoczona do suchej nitki przez deszcz – mój Boże, nie wiedziałem, że serce może tak bić."

Wspólna praca Sydney i Ridge’a nad tekstami i muzyką przebiega bardzo owocnie, ale słowa i dźwięki to nie jedyne, co zaczyna wynikać ze spędzanych razem chwil. Ridge zaczyna mieć mętlik w głowie bo wie, że nie jest z Sydney całkowicie szczery.  

"Ogarnia mnie tak ogromny smutek, że nawet nie próbuję już powstrzymać płaczu. Płaczę z powodu śmierci czegoś, co tak naprawdę nigdy nie miało szansy żyć. Śmierci naszej miłości."

Jak to u Colleen Hoover bywa, nie wszystko jest takie jakim się wydaje, bo kiedy w grę wchodzą uczucia niejedno serce może zostać złamane. A co jeśli cena szczęścia jest zbyt wysoka? Co jeśli nasze decyzje skrzywdzą tych, których kochamy? A jeśli kochamy więcej niż jedną osobę? Jak dokonać wyboru i czym się kierować?

"Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce."

Ogromną zaletą tej książki są teksty piosenek, które napisała Sydney, a których słowa znajdziemy w trakcie czytania „Maybe Someday”. Ale prawdziwą gratką dla fanów jest to, że do książki nagrano płytę, a amerykański muzyk Griffin Peterson użyczył swojego głosu, aby wcielić słowa Sydney w życie.    

Żadna recenzja nie jest w stanie oddać piękna „Maybe Someday”. Musicie sami przekonać się o tym chwytając w dłonie tą książkę, bo jestem pewna, że kiedy to zrobicie zostaniecie fanami Colleen już na zawsze. Proszę więc, jeśli ktoś z was nie miał jeszcze do czynienia z piórem Hoover, niech nie zwleka, bo nie pożałujecie żadnej poświęconej na tą historię chwili.

Piękna, wzruszająca, emocjonalna - taka jest ta książka.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Książkowe Q&A ze mną w roli głównej.

Ulubiona książka?

Najtrudniejsze pytanie jakie można zadać każdemu kto kocha czytać. Mam kilka pozycji na książkowej półce, które skradły moje serce i często wracam do nich z ogromnym sentymentem. Skoro jednak sama zadałam sobie to pytanie to nie martwcie się bo nie wymigam się od odpowiedzi. To książka, której recenzję mieliście już okazję przeczytać na blogu czyli „Bez słów” autorstwa Mii Sheridan.

Ulubiony autor?

Przeczytałam każdą książkę, którą napisała – nawet tą której premiera w Polsce będzie miała miejsce dopiero w październiku. Nie wiem jak ona to robi ale jej książki to emocje ukryte w każdym zdaniu, w każdym słowie. Jeśli chciałabym spotkać jakiegoś pisarza to byłaby to właśnie ona. O kim mowa? O jedynej w swoim rodzaju Colleen Hoover.

Ulubiona seria/trylogia?

Nie będę owijać w bawełnę i powiem, że ta trylogia zajmuję u mnie pierwsze miejsce i nie wiem czy jakaś inna ją kiedyś zdetronizuje. Który cykl mnie tak uwiódł? Historia kierowcy rajdowego i kobiety która zburzyła emocjonalny mur jaki wokół siebie zbudował czyli „Driven” Kristy Bromberg.

Książka/seria, która była dla mnie rozczarowaniem?

Bez linczu proszę bo wiem, że te książki mają swoich fanów. Nie twierdzę, że są złe bo każdy lubi co innego i czyta to co chcę. Mnie po prostu ta trylogia w sobie nie rozkochała a szanse, że do niej wrócę są niewielkie. Mowa o serii „Real” Katy Evans.

Czyje książki chciałabym zobaczyć na polskim rynku wydawniczym?

Są autorzy, których uwielbiam ale ich książki nie zostały jeszcze wydane w Polsce. Liczę po cichu, że jakieś wydawnictwo weźmie sobie moje słowa do serca. O kim mówię? Chodzi o pisarski duet Vi Keeland/Penelope Ward. Wiem, że ich osobne książki zostały u nas wydane dzięki Wydawnictwu Kobiecemu i Editio ale to co obie panie tworzą jako duet jest FENOMENALNE!

Przy jakiej książce płakałam przez godzinę po skończeniu czyli jaka jest moja największa „ugly cry book”?

Niestety jest to pozycja, której nie wydano w Polsce nad czym ubolewam ale boję się, że gdyby to zrobiono bałabym się ją ponownie przeczytać z uwagi na morze łez wylane w trakcie jej lektury. The Empty Jar autorstwa M. Leighton to historia szczęśliwego małżeństwa, które rusza w podróż po Europie. Brzmi jak bajka – prawda? Nie, jeśli oboje wiedzą, że to będzie ich ostatnia wspólna podróż bo jedno z nich wkrótce zostanie samo.



Będę wdzięczna gdyby każdy komentujący odpowiedział w komentarzach na te same pytania. Ciekawią mnie wasze książkowe doświadczenia.


czwartek, 24 sierpnia 2017

#4 "Zaplątani" - Emma Chase

Książka z recenzją której, przychodzę do was w to czwartkowe popołudnie będzie inna od poprzednich. Dlaczego? Trochę cierpliwości. W tym miejscu zwrócę się do żeńskiej części moich czytelników, bo to one są tutaj siłą dominującą i myślę, że to one będą najbardziej zainteresowane. Czy marzyłyście kiedyś, aby zajrzeć w głąb męskiego umysłu? Dowiedzieć się co myśli facet w różnych sytuacjach? Jestem tego pewna, bo sama należę do tej grupy. Istnieje jednak sposób, aby zaspokoić waszą ciekawość. Jaki zapytacie? Książkowy oczywiście. Musicie sięgnąć po „Zaplątanych” autorstwa Emmy Chase. Była to pierwsza książka napisana z męskiego punktu widzenia jaką przeczytałam i powiem wam, że to co Emma zrobiła w „Zaplątanych” uplasowało ją na szczycie moich ulubionych autorek i uczyniło mistrzynią męskiej narracji!



 



Tytuł – „Zaplątani 
(oryg.Tangled)
Autor – Emma Chase
Tłumaczenie – Katarzyna Agnieszka Dyrek
Wydawnictwo – Filia
Liczba stron – 380
Wydanie pierwsze – 2015
ISBN – 978-83-7988-346-2


Zaplątani” to pierwsza część serii i jednocześnie debiut Emmy Chase jako pisarki. Jak już wspomniałam narratorem książki jest mężczyzna – przystojny i zabawny jak diabli Drew Evans, który ma świetną pracę, oddanych przyjaciół i rodzinę, a także... słabość do kobiet. Chase zastosowała w książce sprytny zabieg odwróconej kolejności, gdyż najpierw dowiadujemy się co się stało, a potem cofamy się wstecz i widzimy jak do tego doszło.

Drew poznajemy w dość zwykłej jak się początkowo wydaje sytuacji – jak sam twierdzi ma grypę, ale dlaczego jego idealne mieszkanie wygląda jakby przeszedł po nim huragan, wszędzie jest pełno pudełek po jedzeniu na wynos, a on sam wygląda jak bezdomny okupujący kanapę swojego apartamentu? No cóż - najwyraźniej gdy facet, który każdą sobotę spędzał na imprezowaniu w klubach, a kobiety były dla niego jednorazowymi przygodami w końcu się zakochuję... musi to odchorować.

Kiedy przypadkowo spotkana w klubie dziewczyna, okazuje się być nowym pracownikiem w firmie w której sam do tej pory był numerem jeden, a której szefem jest jego ojciec, i kiedy ten sam ojciec każe im współpracować przy projekcie, to wszystko może się zdarzyć. Bo między miłością, a nienawiścią granica jest naprawdę cienka.


"Dla ludzi jak ja czy Kate wyzwanie jest trochę jak dziwka na zjeździe seksoholików. Praktycznie nie ma szans, by nie skorzystać."

Muszę wam powiedzieć, że dawno żadna książka nie doprowadziła mnie do łez ze śmiechu tak jak Zaplątani. Cięte riposty i poglądy Drew to istna wisienka na torcie. On i Kate tworzą idealne połączenie nienawiści, docinków, konkurowania, a także gorącej chemii mogącej wywołać zapłon.


"Żaden facet nie chce posuwać kościotrupa – skubiąc sucharki i popijając je wodą jak jakiś pieprzony jeniec wojenny, wcale nie zyskujecie na atrakcyjności. Właściwie to sprawia, że zastanawiamy się, jak rozeźlone będziecie później, ponieważ będziecie głodne. Jeśli leci na was jakiś facet, cheeseburger z pewnością go nie odstraszy. A jeśli nie jest zainteresowany ? Możecie mi zaufać, że zjedzenie całej trawy świata nie zmieni jego zdania."


Moje serce skradły też postaci drugoplanowe choćby mała, kilkuletnia aczkolwiek nad wyraz błyskotliwa jak jej wujek, siostrzenica Drew – MacKenzie, która do pojawienia się w życiu Drew Kate, była jedyną kobietą, która okręciła sobie naszego bohatera wokół małego paluszka.


-Będziesz umierał w samotności ?
Uśmiecham się.
-Jeszcze przez długi czas nie planuję umierać, kochanie.
-Mama mówi, że umrzesz w samotności. Powiedziała tacie, że umrzesz i minie wiele dni, zanim sprzątaczka znajdzie twoje gnijące truchło.


Albo przyjaciółka Kate – Delores, która początkowo nie patrzyła na Drew przychylnym okiem, ale tak to jest jak facet krzywdzi bliską Ci osobę.


-Co mogę dla ciebie zrobić, Delores?
-Byłoby świetnie, gdybyś się wykastrował. Jednak zadowolę się też twoim skokiem z mostu. Słyszałam, że o tej porze roku Brooklyn jest naprawdę ładny.

sobota, 19 sierpnia 2017

#3 "Down shift.Bez hamulców" - K. Bromberg

Muszę być z wami szczera i przyznać, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, aby ta recenzja była jak najbardziej obiektywna (jak każda zresztą). Ale czy można zachować pełny obiektywizm, kiedy w twoje ręce trafia kolejna i zarazem ostatnia część serii, która całkowicie i na zawsze skradła twoje serce oraz zdrowy rozsądek, a na dodatek jest tą do której najczęściej wracasz, a jej fragmenty znasz na pamięć? Przekonajcie się sami czy „Down shift” jest idealnym zwieńczeniem serii „Driven” jaki mogła nam dać Kristy Bromberg.
                                                                       

Tytuł – „Down shift.Bez hamulców”
(oryg.Down shift)
Autor – K. Bromberg
Tłumaczenie – Grzegorz Rejs
Wydawnictwo – Helion/Editio Red
Liczba stron – 432
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-2833-140-2


„Down shift” skupia się na postaci Zandera Donavana, którego mieliśmy okazję poznać już w pierwszym tomie serii jako cichego i wyalienowanego chłopca, mieszkającego w domu dla sierot w którym pracowała Rylee. Teraz ten cichy kilkulatek jest już dorosłym mężczyzną, który tak jak jego przybrany ojciec zawodowo ściga się na torze.

Emocjonalny prolog będący w dużej mierze rozmową Zandera i Coltona daje nam solidny wstęp do całej historii. Zander przez swoje zachowanie i brak profesjonalizmu traci sponsorów, a tym samym miejsce w zespole wyścigowym. Co się stało,  że „złoty chłopiec” na torze nagle zaczął imprezować, olewać treningi i własną rodzinę? Tajemnicze pudełko, które otrzymał kilka tygodni wcześniej, a którego zawartość wywróciła jego świat o 180 stopni i na nowo otworzyła ból przeszłości i wspomnienia z dzieciństwa o których Zander wolałby zapomnieć. Teraz zmuszony poukładać wszystko w swojej głowie i zastanowić się nad tym czego się dowiedział, a o czym nie miał pojęcia, wyjeżdża do PineRidge, gdzie zatrzymuje się w domku, który użyczył mu jego przyjaciel Smitty w zamian za obietnicę jego wyremontowania.



„Potrzebuję czegoś, czegokolwiek, by to skończyć. Powstrzymać ból, skończyć zamęt. Sprawić by przeszłość przestała odciskać piętno na mojej przyszłości. By wyprzeć prawdę”.


Jak się okazuję Zander nie jest jedynym, który szuka spokoju w nadmorskiej miejscowości, ponieważ tuż po przyjeździe natyka się na młodą kobietę, której żona Smitty’ego i jednocześnie przyjaciółka jej zmarłej matki pozwoliła zatrzymać się w ich domu w trakcie nieobecności pary. Zarówno Zander jak i Getty szukali samotni, a sytuacja zmusiła ich do zostania współlokatorami.




- „Ja tu mieszkam i ja tu zadaje pytania (...) 
- Racja, zapomniałem. To ty tutaj zadajesz pytania.          Mając na sobie ręcznik, podkolanówki i wymachując             wściekle tą niby szpadą".


Wraz z kolejnymi stronami książki dowiadujemy się, że podczas gdy dla Zandera pobyt w PineRidge jest ucieczką przed bolesną prawdą ukrytą w pudełku, to dla Getty jest to odcięcie się o przeszłości, małżeństwa oraz rozwodu które ją emocjonalnie zniszczyły i ojca traktującego ją jak lalkę, którą można sterować, krytykować i poniewierać.

Czy wspólne mieszkanie pomoże obojgu uporać się z demonami i obudzi w nich uczucia przed którymi tak się wzbraniają? Przekonajcie się sami chwytając „Down shift”, ale ja wiem jedno - Kristy zdecydowanie nie zawiodła tą historią, a uwiodła słowami i emocjami.



Na koniec kilka słów ode mnie. Nie sposób nie odczuć smutku i żalu, że to już koniec całej serii „Driven”. Chyba żaden cykl książkowy nie wywołał we mnie tylu różnych emocji, co historia stworzona przez Kristy Bromberg. Płakałam i śmiałam się z bohaterami, odczuwałam wraz z nimi ich ból oraz bezsilność kiedy dowiadywałam się o trudnej przeszłości i tym z czym musieli się mierzyć. Na nic by to jednak było, gdyby nie sposób w jaki autorka nam to zaserwowała. Bromberg umie posługiwać się słowami, trafia w ten najczulszy punkt u czytelnika i sprawia, że każda napisana przez nią strona stanowi niesamowity ładunek emocjonalny!        


czwartek, 17 sierpnia 2017

#2 "Bezmyślna" - S.C. Stephens

Czy mieliście czasem nieodpartą ochotę, aby walnąć główną bohaterkę książki wszystkim, co macie pod ręką? Patelnią, krzesłem, torebką? Nie? Tak? Jeśli ciekawi was jakie to uczucie, to radzę wam sięgnąć po cykl „Bezmyślna” autorstwa S.C. Stephens. Jak to często w moim przypadku bywa, pozycję tę pierwszy raz przeczytałam w języku angielskim, zanim Wydawnictwo Akurat zdecydowało się na jej wydanie w Polsce. I wiecie co stanowi największą ironię tej całej sytuacji? Cała trylogia znajduję się w ścisłej czołówce moich ulubionych serii, a główny męski bohater jest jednym z moich tzw. bookboyfriend!



        

                               
                          
Tytuł – „Bezmyślna” (oryg.Thoughtless)
Autor – S.C. Stephens
Tłumaczenie – Joanna Grabarek
Wydawnictwo – Akurat
Liczba stron – 672
Wydanie pierwsze – 2014
ISBN – 978-83-7758-622-8



„Bezmyślna” to pierwsza część trylogii, która wyszła spod pióra amerykańskiej pisarki S.C. Stephens. Główną bohaterką książki jest Kiera, młoda dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która wraz ze swoim chłopakiem Dennym przeprowadza się do Seattle, ponieważ dostaje on tam staż w dużej agencji reklamowej. Para tymczasowo ma zamieszkać u Kellana – wokalisty zespołu rockowego D-Bags, który jednocześnie jest przyjacielem Denny’ego z dzieciństwa. Wszystko układa się po myśli naszych bohaterów: Kiera dostaje pracę jako kelnerka w barze w którym grywa zespół Kellana, wkrótce ma zacząć studia, a Denny jest zachwycony stażem w agencji. Niestety sielanka szybko się kończy i po niedługim czasie para zmuszona jest do kilkumiesięcznej rozłąki, która pozostawia Kierę osamotnioną w nowym mieście. Z pomocą przychodzi jej Kellan. Jego osoba pomaga Kierze poradzić sobie z wyobcowaniem i tęsknotą za Dennym. Kiedy jednak samotność daje się dziewczynie coraz bardziej we znaki, relacje z Kellanem nabierają na intensywności, aż do pewnej nocy i zbyt dużej ilości alkoholu, gdy wszystko się zmienia i nic już nie będzie takie jak dawniej w życiu całej trójki bohaterów.


Zacznę od kilku uwag od strony technicznej. Książka liczy prawie 700 stron, ale w żaden sposób się tego nie odczuwa, bo czyta się ją z zapartym tchem. Jako wzrokowiec, przywiązuje sporą uwagę do okładek, które aby zachęcić do przeczytania powinny przyciągać nasz wzrok, mieć w sobie to coś. Niestety właśnie to stanowi o jednej, jedynej wadzie jeśli chodzi o polskie wydanie, bo w przypadku „Bezmyślnej” jest ona po prostu dla mnie zbyt sztuczna i nijaka. Ginie pośród innych, podobnych propozycji na książkowej półce w księgarni i gdybym miała ją kupić patrząc tylko na zewnętrzny wygląd na pewno bym po nią nie sięgnęła, a ta książka naprawdę zasługuje na wszystko co najlepsze, proporcjonalnie do świetnej historii w środku.
        

Wracając do tego co najważniejsze, czyli samej treści. Kiera jest chyba najbardziej samolubną, niezdecydowaną i irytującą bohaterką z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia i piszę to z pełną świadomością. Bawi się uczuciami zarówno swojego chłopaka jak i Kellana. W większości sytuacji miałam ochotę walnąć Kierę w głowę za jej niedojrzałe decyzje oraz zachowanie. Raniła swojego chłopaka, którego zdradzała oraz krzywdziła Kellana z którym zdradzała, a który się w niej zakochał. Kiera zdecydowanie jest na mojej czarnej liście najbardziej negatywnych bohaterek literatury współczesnych romansów.

„To jest nasza gra... w tę i we w tę, bez końca. Chcesz mnie, chcesz jego. Kochasz mnie, kochasz jego. Lubisz mnie, nienawidzisz mnie. Chcesz mnie, nie chcesz mnie, kochasz mnie i zostawiasz mnie.

Co do głównych męskich postaci to też można doszukać się w nich negatywnych cech. Kiera wywróciła swoje życie do góry nogami, kiedy dla Denny’ego przeprowadziła się do Seattle, ale nie minęła chwila, a ten bez konsultacji z nią przyjął propozycję awansu i wyjazdu do innego miasta. Jaki chłopak tak robi? Co do Kellana to wkurzał mnie tym, że dawał sobą tak żonglować, a co najgorsze zdradził swojego najlepszego przyjaciela idąc do łóżka z jego dziewczyną. Świetny przyjaciel, nie ma co.


Ale, chwila moment. Przecież na początku napisałam, że to jedna z moich ulubionych trylogii. Więc jak to się stało?


EMOCJE, EMOCJE, I JESZCZE RAZ EMOCJE!


Cała seria to jeden wielki ich wulkan, a czytając trylogię czułam się jak na najlepszym na świecie rollercoasterze. To co S.C. Stephens wyprawiała z moim sercem powinno być zakazane! Płakałam kiedy dowiedziałam się o strasznym dzieciństwie Kellana, krzyczałam kiedy Kiera bawiła się uczuciami obu mężczyzn, śmiałam się z żartów członków zespołu D-Bags, a zwłaszcza perkusisty i to tylko niewielka część tego co zaznacie czytając tą serię. Tak więc jeśli macie ochotę na świetny romans z trójkątem miłosnym w tle i zespołem rockowym na deser, to z czystym sercem polecam!

„Nasza wspólna historia jest jednym wielkim chaosem pokręconych emocji, zazdrości, komplikacji, wzajemnego torturowania się...