Są takie książki, które robią zamieszanie jeszcze zanim nastąpi ich oficjalna premiera. Są takie historie, które już po samych zapowiedziach wywołują ciarki. Istnieją tacy autorzy, których wyobraźnia, umysł oraz doza szaleństwa pozwalają na pisanie książek wymykających się wszelkim schematom i wykraczających daleko poza strefę ludzkiego komfortu. Z końcem września Tillie Cole powróciła na polski rynek wydawniczy z „Raphaelem” - pierwszym tomem nowej serii jej autorstwa. Zapnijcie pasy, odmówcie zdrowaśkę i przygotujcie się na jazdę bez trzymanki – także w trakcie lektury poniższej recenzji.
Autor – Tillie Cole
Tłumaczenie - Anna Standowicz-Chojnacka
Wydawnictwo – Papierówka
Liczba stron – 480
Wydanie pierwsze – 2021
ISBN – 978-83-6642-938-3
Zło ma wiele twarzy – także takich, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne. Czasem pod płaszczykiem chorych przekonań, ludzie dopuszczają się czynów, które stawiają ich na równi z diabłem. Mam jednak wrażenie, że w tej historii nawet rezydent piekła wypada blado – zwłaszcza w porównaniu z pewnymi przedstawicielami kościoła.
„Raphael” rozpoczyna się prawie 120 stronicowym prequelem Upadli: Geneza, który stanowi swego rodzaju wstęp do właściwej treści pierwszego tomu serii. Poznajemy w nim młodego chłopca Josepha, który po śmierci matki trafił wraz z młodszym bratem do sierocińca prowadzonego przez katolickich księży. James od zawsze był inny, a nasz bohater obrał sobie za cel chronienie go za wszelką cenę. Kiedy pewnego dnia zachowanie młodszego brata wymknęło się spod kontroli, został on przeniesiony w miejsce odosobnienia, gdzie miał się wyciszyć. Brak jakichkolwiek informacji o Jamesie, nie dawały spokoju Josephowi, zwłaszcza kiedy dotarły do niego niepokojące plotki o miejscu do którego zabierani są wychowankowie sierocińca – takiego z którego albo nie wracają, albo wracają odmienieni. Kiedy nasz bohater odkrywa, że pogłoski były prawdziwe, postanawia podstępem dostać się do skrywanego w podziemiach miejsca będąc przekonanym, że właśnie tam przebywa jego brat. Joseph nie mógł przypuszczać, że życie które do tej pory znał, przestanie istnieć wraz z chwilą przekroczenia Czyśćca.
Joseph odnalazł brata, a wraz z nim pięciu innych chłopców. Wszyscy posądzeni o opętanie, stali się zabawką w rękach tych, którzy powinni zapewnić im bezpieczeństwo. Tortury, wykorzystywanie seksualnie, bicie i poniżanie – a wszystko z rąk Bractwa stanowiącego grupę księży, uznających się za nowe wcielenie hiszpańskiej inkwizycji. Siedmiu chłopcom odebrano wszystko – godność, człowieczeństwo, a nawet... imiona. Dla swoich katów w sutannach stali się Gabrielem (Joseph), Raphaelem, Selaphielem, Barachielem, Jegudielem, Urielem i Michaelem (James). Egzorcyzmy oraz czyny jakich Bractwo dopuszczało się na więzionych latami chłopcach, było wypaczeniem i zaprzeczeniem wszystkiego co miłosierne, a przede wszystkim stało się chorym procederem przekraczającym wszelkie granice. Upadli: Geneza to bardzo mocny i przerażający wstęp do serii, który był konieczny, aby czytelnik miał jasny obraz przeszłości bohaterów, o których będą poszczególne tomy cyklu Zabójcze Cnoty.
Mimo, iż od wydostania się z Czyśćca minęła dekada, każdy z siedmiu dorosłych już mężczyzn nosi w sobie i na sobie piętno wydarzeń, które miały tam miejsce. Już wtedy ich młode umysły nosiły w sobie mrok, który walczył o wydostanie się na zewnątrz. Teraz mogą sobie pozwolić na jego uwolnienie, jednak pod określonymi zasadami - zasadami jakie dla ich dobra i świata zewnętrznego określił niepisany przywódca Upadłych – Gabriel.
Nie zabijaj niewinnych.
Nie zbaczaj z drogi cnoty Upadłych.
Nie sprowadzaj ofiar do Edenu.
Nie zabijaj w Edenie.
Nie dopuszczaj się zdrady, przemocy ani morderstwa na współbraciach.
Zabijaj tylko Wybranych.
Nie przedkładaj innych nad Upadłych.
Nie zabijaj ofiar współbraci.
Zabijaj tylko w granicach swoich pragnień.
Ćwicz się w powściągliwości.
Wszyscy musieli się im podporządkować – także Raphael. Jego szczególne upodobania sprawiają, że śmierć i popęd seksualny stanowią najczystszą odmianę heroiny. Podczas swojej nowej misji w jednym z klubów erotycznych spotyka dziewczynę, która stanowi spełnienie jego mrocznych fantazji. Jednak wystarczył jeden przypadkowo znaleziony przy kobiecie przedmiot, aby mężczyzna podjął mocno spontaniczną i nieprzemyślaną w skutkach decyzję. Raphael doskonale wiedział, że sprowadzając Marię do domu, który dzielił z pozostałymi Upadłymi, łamie sztywno ustalone zasady. Nie był on jednak w stanie się powstrzymać – zwłaszcza, że musiał poznać skrywane przez nią tajemnice, a może przede wszystkim dlatego, że w jego głowie narodziła się już idealna wizja tego, co z nią zrobi. Czasem jednak każdy – nawet perfekcyjnie zaplanowany scenariusz, może się zmienić i to w zupełnie niespodziewany dla wszystkich sposób.
Tillie Cole powróciła z siłą huraganu, który w mojej głowie rozpętał niezłą burzę. Powiedzieć, że „Raphaelem” i jego prequelem autorka zasiała we mnie szok, obrzydzenie i niedowierzanie to mało. W trakcie, jak i po zakończeniu lektury tej historii czułam się wewnętrznie przeorana emocjami, jakie we mnie wywołała. Brutalność i tematyka książki nie pozostawiają żadnych wątpliwości - to na pewno nie jest lektura dla każdego - musicie być tego świadomi. Miejsce akcji książki oraz nawiązania do religii katolickiej zostały tak świetnie osadzone w tej historii, że kiedy doczytałam w notce biograficznej Tillie, że ma ona licencjat z religioznawstwa wszystko nagle nabrało jeszcze głębszego wymiaru. "Raphael" i poprzedzający go prequel są jak wypadek samochodowy - wiesz, że nie powinieneś patrzeć, ale nie jesteś w stanie się powstrzymać. Mrok skrywający się na każdej stronie i w każdej postaci tej książki pochłonął mnie i nie chciał wypuścić. Warto zaznaczyć, że ta historia nie jest napisana łatwym językiem, ale co zszokowało mnie najbardziej, czyta się ją bardzo szybko.
TO OFICJALNE - MORDERCY I PSYCHOPACI SKRADLI MOJE SERCE.
Wydawnictwu Papierówka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz