wtorek, 28 sierpnia 2018

#62 "Zapomnij o mnie" - K.N. Haner


Już jutro swoją premierę będzie miała najnowsza książka autorstwa K.N. Haner. Kasia do tej pory dała się poznać jako autorka książek z gatunku romans/erotyk. Teraz postanowiła dać swoim czytelnikom coś zupełnie innego. Coś, co mogło ją albo położyć na łopatki, albo sprawić, że jej kariera jeszcze bardziej się rozwinie. Sama byłam ciekawa jak zakończy się flirt Kasi z nowym dla niej gatunkiem New Adult. Zapraszam na recenzję.




        Tytuł – „Zapomnij o mnie"
        (oryg. Zapomnij o mnie)
            Autor – K.N. Haner
          Wydawnictwo – Kobiece
            Liczba stron – 407
          Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-6607-452-1


Brak zrozumienia, łatka „tego złego”, bunt, wegetacja, strach, odrzucenie, obojętność. Przyznajcie się - ile razy w waszym życiu czuliście choć jedną z tych rzeczy? Jedna wystarczy, by życie było trudne. Jedna wystarczy, aby mieć dość. Ale kiedy wszystkie dotkną jednego człowieka – życie staję się nie do zniesienia.

"Bo nie chodziło o to, by zapomnieć. Chodziło o to, by mimo wszystko żyć dalej i uczyć się na błędach. Tyle razy zawiodłem rodziców. Tyle razy  zawiodłem też samego siebie, dlatego dałem sobie ostatnią szansę by żyć.(...) Nie chciałem zamieniać się w zimny kamień. Bałem się, że umrę na pustyni obojętności i nigdy nie będę w stanie normalnie funkcjonować."

Życie Marshalla było równią pochyłą. Jedna chwila, jeden moment – tyle wystarczyło, aby szala się przeważyła. 28- letni chłopak postanowił więc, że najlepszym sposobem na odcięcie się od przeszłości będzie rozpoczęcie czegoś nowego. Nowy Jork miał być dla niego nowym początkiem, czystą kartą, czymś co przyniesie mu nadzieję na lepsze jutro. Marshall nie spodziewał się jednak, że nowe miasto i to co go spotka będzie jeszcze bardziej wymagające niż ból z przeszłości.

Praca porządkowego na posterunku straży pożarnej dla wielu mogła nie być szczytem marzeń, ale dla Marshalla była szansą na stabilizację, której od dawna potrzebował. Znajomość z Ashem – jednym ze strażaków pozwoliła uwierzyć, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie, a przyjaźń nie jest tak przereklamowanym słowem jak może się wydawać.

Marshall nie przypuszczał jednak, że wynajęcie pokoju w mieszkaniu pewnego rodzeństwa okażę się dla niego prawdziwą próbą ognia.


Sara – miała być zwykłą współlokatorką, okazała się być zgubą dla naszego bohatera. Kiedy w grę wchodzą uczucia – wszystko może się wydarzyć. Kiedy na horyzoncie, aż roi się od tajemnic, których ujawnienie może przynieść ból i tragedię – szansę na szczęśliwe zakończenie maleją z każdą sekundą.


Kiedy do walki o samego siebie włączą się uczucia, jakie zaczynają się potajemnie wkradać pomiędzy Marshalla i Sarę - szansa na miłość może być grą o najwyższą stawkę. Grą, która może zakończyć się tragedią.

Przed lekturą „Zapomnij o mnie” starałam się na nic nie nastawiać. Ale kiedy ją skończyłam – nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Bo cóż możesz, kiedy jedna historia dosłownie zwala cię z nóg.

Kasia Haner stworzyła coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Coś, co dosłownie wyprało mi mózg, rozbiło serce i odarło z emocji. Moim zdaniem to najlepsza książka jaką napisała autorka. Nie wiem, czy to kwestia większego doświadczenia w pisaniu, które przyszło z latami, czy może kwestia innego gatunku, ale jedno jest pewne – warsztat Kasi osiągnął poziom, jakiego nie powstydziłaby się żadna zagraniczna autorka New Adult.

Marshall to postać, która skradła moje serce od pierwszej strony ”Zapomnij o mnie”. Uwielbiam, ba kocham kiedy męscy bohaterowie oprócz wyglądu, skrywają piękne wnętrze. I nie mówię tu o pewnym siebie, aroganckim samcu alfa – mówię o bohaterze, który nie boi się mówić tego co czuję, ani okazywać słabości.

Drugoplanowi bohaterowie tacy jak Ash i jego żona, to przyjaciele których można tylko pozazdrościć.


Zakończenie. To zakończenie. Słodko-gorzkie – tak najlepiej je określić. Czy spodziewałam się, że po tym wszystkim, tak właśnie zakończy się ta historia? Kompletnie nie. Czy dobrze, że skończyła się tak, a nie inaczej. Moim zdaniem tak. Ci, którzy naprawdę zasłużyli na szczęśliwy koniec - dostali go.


Czy można pomóc komuś, kto tę pomoc odrzuca? Czy można pokochać kogoś, kto nie kocha samego siebie? Ta książka jest dla tych, którzy nie boją się walczyć o lepszą przyszłość, nawet jeśli droga do niej będzie wyboista i bolesna.



                                      Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                    Wydawnictwu Kobiecemu!

sobota, 25 sierpnia 2018

#61 "Chaos" - L.J. Shen


W dzisiejszej recenzji zabieram was w kolejną podróż do świata bohaterów serii Święci Grzesznicy stworzonego przez L.J. Shen. „Chaos” skupia się na losach Dean’a Cole’a i Rosie LeBlanc. Czy kontynuacja serii dorównała swojej poprzedniczce czyli „Intrydze”? A może okazała się gorsza? Przekonacie się tylko jeśli przeczytacie poniższą recenzję.

    


             Tytuł – „Chaos"
             (oryg. Ruckus)
            Autor – L.J. Shen
     Tłumaczenie – Sylwia Chojnacka
     Wydawnictwo – Edipresse Książki
           Liczba stron – 358
         Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-8117-542-5

Główną bohaterką książki jest Rosie, siostra Emilii, której historię mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie serii. Po tym jak siostra naszej bohaterki dostała swoje szczęśliwe zakończenie, Rosie została sama w swoim nowojorskim mieszkaniu, które jeszcze niedawno dzieliła z siostrą. Mimo mukowiscydozy na którą choruję od urodzenia, nasza bohaterka nie chcę być traktowana jakby była porcelanową lalką, która w każdej chwili może rozbić się na milion drobnych kawałków. Jej rodzice jednak tego nie rozumieją i za każdym razem starają się ją przekonać, że powinna wrócić do rodzinnego Todos Santos.

Kilka pięter nad mieszkaniem Rosie, rezyduję Dean Cole – pewny siebie, przedsiębiorczy i diabelnie przystojny mężczyzna, który kiedyś spotykał się z siostrą Rosie. Jedenaście lat temu dziewczyna musiała być świadkiem tego, jak jej siostra Emilia i chłopak, który skradł serce Rosie tworzą parę. Rosie nigdy jednak nie przyznała się przed nikim, a już na pewno nie zwierzyła się swojej siostrze z tego, że kochała się w Deanie. Czy jedenaście lat wystarczyło by jej uczucia przygasły? Nie.


Dean zawsze miał słabość do Rosie, nawet (UWAGA) wtedy kiedy spotykał się z jej siostrą. Czy po wielu latach wreszcie uda mu się zdobyć dziewczynę do której zawsze miał słabość? Będzie musiał walczyć nie tylko z upartą, czasem arogancką i wyszczekaną dziewczyną, ale i z czasem którego Rosie nie ma tyle, ile każda inna zdrowa dziewczyna.

"Widzicie, mój zegar tyka szybciej niż u innych. Nie urodziłam się taka jak reszta. Jestem chora. Czasami pokonywałam chorobę. Czasami ona pokonywała mnie. (...) Moje płatki opadały jeden po drugim. I chociaż wiedziałam, że ta historia nie skończy się szczęśliwie, nie mogłam przestać się zastanawiać...czy mogłam zaznać szczęśliwego zakończenia, nawet jeśli na krótką chwilę?"

Czy historia w „Chaosie” mnie zaskoczyła? Hmm…i tak i nie. Rosie i Dean byli sobie przeznaczeni jedenaście lat temu, ale nie mieli wtedy szans na związek. Teraz kiedy dostali od losu drugą szansę wreszcie (choć nie bez przeszkód) ją wykorzystali. Autorka nakreśliła  typowego, pewnego siebie męskiego bohatera (taką odrobinę lepszą wersję Barona z „Intrygi”). Rosie jako postać na pewno była mniej irytującą bohaterką niż jej starsza siostra.

Podobało mi się, że autorka poświęciła chwilę, aby przedstawić objawy i problemy z jakimi musi zmagać się osoba chora na mukowiscydozę. To była bodaj pierwsza książka w której spotkałam się z bohaterką, która na nią cierpi. Mam wrażenie, że zazwyczaj książkowi bohaterowie mają raka. A może tylko ja trafiam na takie książki. Kto wie.

Muszę przyznać, że „Chaos” w moim odczuciu był lepszy od swojej poprzedniczki „Intrygi”. Rosie i Dean dużo bardziej przypadli mi do gustu niż Emilia i Baron. Co nie zmienia faktu, że książka daleka jest od ideału, bo ma swoje rysy na szkle. Plus daję L.J. Shen za tajemnicę, którą obarczyła Dean’a, a która ujawniona zostaję nam jak i samemu bohaterowi w końcówce książki. Zostałam autentycznie zaskoczona.

Premiera ostatniej część serii Święci Grzesznicy czyli „Skandal” planowana jest jeszcze na ten rok. I przyznam wam bez ogródek, że jestem już po jej lekturze w oryginale i już nie mogę się doczekać, aż w moje ręce trafi polskie wydanie. Dlaczego? Bo to bez wątpienia najlepsza część całej serii. Ze świetną fabułą i jeszcze lepiej nakreślonymi postaciami.


             Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Edipresse Książki!

środa, 15 sierpnia 2018

#60 "Mój zawodnik" - K. Bromberg


Dziś dzień wolny od pracy, ale ja nie zwalniam tempa i przybywam do was z kolejną recenzją. „Mój zawodnik” to książka rozpoczynająca duologię The Player autorstwa K. Bromberg. Jak wiecie jej trylogia Driven należy do jednej z moich ulubionych serii, takiej do której często wracam, tym bardziej w związku z jej ekranizacją przygotowaną przez PassionFlix. Jeśli jesteście ciekawi co myślę o nowej książce autorki zapraszam do lektury recenzji.


   


         Tytuł – „Mój zawodnik"
           (oryg.The Player)
          Autor – K.Bromberg
      Tłumaczenie - Marcin Machnik
         Wydawnictwo – EditioRed
           Liczba stron – 294
         Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-2833-831-9


Easton Wylder to niekwestionowana gwiazda Aces – drużyny baseballu amerykańskiego. Sport to całe jego życie. Jego całe życie to sport. Easton ma wszystko: uwielbienie fanów, pieniądze na koncie, uwagę kobiet, poważanie wśród członków drużyny. Ale wystarczy jeden moment, jedno nieczyste zagranie ze strony zawodnika drużyny przeciwnej, aby jego fantastyczna kariera stanęła pod znakiem zapytania. Uraz ramienia okazał się na tyle poważny, że wyłączył go z gry na kilka miesięcy, a ultimatum czasowe postawione przez szefostwo Aces zmusza Eastona do jeszcze większej motywacji, aby wrócić do pełnego zdrowia. To czego się jednak nie spodziewał to to, że zamiast obiecanego mu najlepszego lekarza w branży, który miał mu pomóc wyleczyć ramię, dostaję Scout Dalton, współpracowniczkę i córkę doktora Daltona, która ma mu pomóc w fizjoterapii i rehabilitacji.


Powiedzieć, że pierwsze spotkanie naszych bohaterów przebiegło pomyślnie, to jak nie powiedzieć nic. Bo kiedy Easton w szatni znajduję piękną niczym modelkę kobietę jest przekonany, że jest ona … striptizerką zatrudnioną przez jego kolegów z drużyny jako żart. A Scout … z początku nie wyprowadza go z błędu, wystarczająco zirytowana i wkurzona tym, z kogo ją wziął.

- Nie potrzebujesz muzyki czy czegoś w tym rodzaju? Zamieram w połowie ruchu, bo jego słowa rozbijają moją koncentrację. (...) Przyczajone gdzieś w tyle głowy przeczucia nagle układają się w całość i nabierają sensu. (...) Jak mogłam nie wpaść na to wcześniej? Że facet znany w szatniach w całym kraju z robienia psot swoim kolegom z drużyny - pomyśli, że sam stał się obiektem psoty. (...) Rzepy, muzyka. Śmieszne pseudonimy sceniczne. Tak. Uważa mnie za striptizerkę. Albo prostytutkę. Pięknie.

Scout Wylder ma kilkanaście tygodni, aby doprowadzić ramię gwiazdy Aces do stanu używalności. Właśnie od tego czy jej się uda, zależy to czy spełni ostatnią wolę jej umierającego ojca, czyli podpisanie stałego kontraktu z drużyną Aces. Nasza bohaterka jest zdeterminowana, wykształcona i ma doświadczenie, ale co jeśli nowy zawodnik okaże się największym wyzwaniem w jej karierze? A może będzie największym wyzwaniem dla jej serca.


Czy godziny spędzone na fizjoterapii i rehabilitacji sprawią, że nasi bohaterowie znajdą coś czego nawet nie szukali?


Zarówno Easton jak i Scout zmagają się z prywatnymi demonami. On walczy o powrót do zdrowia, opiekuję się matką, która jest uzależniona od alkoholu, ale przede wszystkim, stara się sprostać wymaganiom, oczekiwaniom i presji stawianym przez jego własnego ojca – byłą gwiazdę baseballu, który dla wielu zawodników w tym także dla naszego bohatera, był i jest wzorem do naśladowania.

Scout zrobi wszystko co w jej mocy, aby jej ojciec był z niej dumny. Zrobi wszystko, żeby podpisać kontrakt z drużyną. Jej determinacja będzie ogromna, jeśli chodzi o spełnienie ostatniej prośby jej ojca, któremu nie zostało już dużo czasu.

Uwielbiam książki z motywami sportowymi, a „Mój zawodnik” idealnie się w ten nurt wpisuję. Książkę czyta się bardzo szybko i naprawdę nie mogę się przyczepić do samej historii, bo ta została naprawdę dobrze poprowadzona przez autorkę. Na końcu dostajemy niemały cliffhanger, który zdecydowanie pobudza apetyt czytelnika, aby bez zastanowienia sięgnąć po drugą część historii czyli „Niszczący Sekret”, którego premiera planowana jest na wrzesień.

Ale żeby nie było tak miło, przyjemnie i cukierkowo to na koniec z mojej strony słów kilka o tym, co w tej historii mnie zaskoczyło i to wcale nie w ten pozytywny sposób. Czytając „Mojego zawodnika” w wielu momentach, scenach, a nawet dialogach miałam nieodparte wrażenie swoistego deja vu. I Powiem wam tylko, że wyhaczą to tylko ci, którzy czytali serię Driven. Właśnie to w pewnym sensie zarzucam Kristy – miałam wrażenie, że pewne sytuacje, chwile, teksty były jak żywcem wyjęte z serii Driven, tylko ubrano je w nieco inne słowa, inne ale nadal tak łudząco podobne do Driven. Jeśli czytaliście serię o Coltonie i Rylee oraz macie już za sobą lekturę „Mojego zawodnika” chętnie dowiem się, czy moje wrażenie jest mylne, czy też nie.


             Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu EditioRed!

czwartek, 9 sierpnia 2018

#59 "Show" - Vi Keeland


Dziś przybywam do was z recenzją kolejnej książki autorstwa Vi Keeland, wydanej w Polsce dzięki niezawodnemu Wydawnictwu Kobiecemu. Czy „Show” spełniło moje oczekiwania i zapewniło mi dużą dawkę rozrywki jak powinno prawdziwe show? Przekonajmy się.


  

             Tytuł – „Show"
             (oryg.Throb)
          Autor – Vi Keeland
       Tłumaczenie - Julia Wolin
         Wydawnictwo – Kobiece
          Liczba stron – 334
        Wydanie pierwsze – 2018
       ISBN – 978-83-6574-041-0



Na pewno kojarzycie programy takie jak „Kawaler do wzięcia” i "Ryzykanci", których zagraniczne edycje były kiedyś emitowane w Polsce. Kojarzycie? Jeśli tak, to w waszych głowach może już powoli formować się wyobrażenie tego, jaki wątek jest poruszony w „Show”.

Jeden mężczyzna, kilkanaście pięknych dziewczyn i mamy telewizyjne show warte miliony.

Główną bohaterką historii jest Kate Monroe krupierka i studentka fizjoterapii, która jest jedną z uczestniczek programu Puls w którym ma rywalizować o względy przystojnego kawalera - gwiazdora muzyki Flynn’a Beckhama. Dziewczyna nie robi tego ani dla przyjemności ani dla sławy, ale ma jeden cel  -wygrać program, bo dzięki nagrodzie pieniężnej będzie mogła pomóc rodzinie i sparaliżowanemu bratu. Kate nie przypuszcza jednak, że podczas jednego wieczoru w trakcie gry w karty ze znajomymi pozna kogoś, przez kogo będzie sobie musiała odpowiedzieć na pytanie – co jest ważniejsze, miłość czy pomoc rodzinie.


Cooper Montgomery to prezes prężnie działającej firmy Montgomery Productions, która działa w branży filmowej. Kiedy w trakcie karcianej gry ze znajomymi swojego zmarłego ojca poznaję Kate – piękną i zabawną dziewczynę, która ku zdziwieniu samego mężczyzny … odmawia mu, gdy ten zaprasza ją na kolację, zaintrygowanie Coopera tylko wzrasta.

Nasza bohaterka mimo tego, iż jest zafascynowana Cooperem to ma powody, aby odrzucać jego zaloty. Kate w kwestii randkowania ma związane ręce, z uwagi na kontrakt jaki podpisała kiedy zgłosiła się do udziału w Pulsie.

Kiedy Cooper dowiaduję się o prawdziwym powodzie, który stoi za ciągłymi odmowami Kate, postanawia zrobić wszystko, aby Kate i Flynn nie zbliżyli się zbytnio do siebie w programie. Zadanie to nie będzie jednak proste. Dlaczego? Bo pomysłodawcą całego show jest jego przyrodni brat Miles, z którym łączą go dość chłodne stosunki. A Miles zrobi wszystko, żeby Pulse odniosło sukces, nawet za cenę czyjegoś szczęścia.

"Opieram się wygodnie, zamykam oczy, a nagrania Milesa rozbrzmiewają w tle. Alkohol miesza się z krwią i zaczynam się rozluźniać. A potem słyszę jej głos. Podrywam się jak rażony piorunem. Jestem pewien, że to ona, nie muszę patrzeć na ekran. Cały ranek wracałem do niej myślami. (...) Przewijam szybko sceny, w których nie ma jej na ekranie, i zatrzymuję za każdym razem, gdy się pojawia. Kiedy dochodzę do momentu, w którym on masuję jej stopy, mam ochotę coś rozbić".

„Show” to lekka i zabawna książka, która idealnie sprawdzi się w letnie wieczory przy kieliszku wina. Nie ma tu dramatów anii nagłych zwrotów akcji, a książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie jest to na pewno najlepsza książka Vi Keeland w porównaniu z innymi jej historiami (a ja czytałam wszystkie jej książki w oryginale), ale to nie zmienia faktu, że jeśli szukamy czegoś niezobowiązującego i zabawnego to „Show” będzie będzie dla was idealną książkową odskocznią.


                                    Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                    Wydawnictwu Kobiecemu!

sobota, 4 sierpnia 2018

#58 "Kocham tylko tak" - Kate Sterritt


Kiedy na zewnątrz panują piekielne temperatury, nawet czytanie książek i pisanie recenzji wymaga nie lada samozaparcia i stanowi duże wyzwanie. Ale jak trzeba to trzeba. W to późne sobotnie popołudnie zapraszam was na recenzję książki, którą miałam okazję poznać dzięki Wydawnictwu Kobiecemu. Przez jedną z najpiękniejszych okładek jakie widziałam, wprost nie mogłam się doczekać, aż przekonam się czy zawartość jest równie niesamowita. Czy ”Kocham tylko tak” autorstwa Kate Sterritt spełniło moje oczekiwania. Przekonajmy się.


    


        Tytuł – „Kocham tylko tak"
           (oryg.Love My Way)
          Autor – Kate Sterritt
Tłumaczenie - Ewa Westwalewicz-Mogilska
          Wydawnictwo – Kobiece
            Liczba stron – 347
          Wydanie pierwsze – 2018
        ISBN – 978-83-6607-400-2




Główną bohaterką książki jest dwudziestodwuletnia Emerson Hart, która na co dzień pracuję w ciastkarni Babeczki Carrie. Pewnego dnia dostarczając zamówienie do pewnej kobiety, poznaję jej syna Josha Hollanda, absolwenta Akademii Sztuk Pięknych. Okazuję się, że  prowadzi on warsztaty w galerii znajdującej się niedaleko miejsca pracy Emerson, a jego specjalnością jest terapia sztuką. Dla dziewczyny sztuka nie jest niczym obcym, a właściwie nie była do czasu. Ale kiedy to poniekąd przez nią, twoje życie rozpada się na drobne kawałki, traci ona na znaczeniu w jednej sekundzie. Dziewczyna po długim namyśle postanawia udać się na warsztaty Josha do którego, mimo iż tego nie chcę, zaczynać coś czuć. On także daję jej do zrozumienia, że dziewczyna nie jest mu obojętna. Emerson zachowuję się jednak zachowawczo, jakby coś ją powstrzymywało, nie pozwalało jej na rozwinięcie tej relacji. Tym czymś, a raczej kimś jest inny mężczyzna w jej życiu. Mężczyzna do którego codziennie wraca do domu, mężczyzna, którego kocha, mężczyzna, który jest dla niej wszystkim.

Czy kobieta, może mieć szczęście albo i nieszczęście, aby w swoim życiu spotkać i pokochać równie mocno dwóch mężczyzn? Na to pytanie musiała sobie odpowiedzieć Emerson.

Abyście mogli  w pełni zrozumieć jej dylemat, musimy cofnąć się dobrych kilka lat wstecz. Dziesięcioletnia wówczas wtedy Emerson poznała Merekiego, który sprawił, że jej życie nabrało barw, barw tak pięknych jak sztuka, która stała się jej pasją. Mawiają, że pierwszą miłość odczuwa się najsilniej, najbardziej intensywnie i w przypadku tej dwójki to po prostu prawda. Bo kiedy jeden chłopiec staję się całym twoim światem, kiedy wspiera cię on w twojej pasji do sztuki, to czegóż chcieć więcej? A kiedy Emerson w wieku siedemnastu lat uświadomiła sobie, że kocha Merekiego, a on czuję to samo – dziewczynę ogarnęła fala niewyobrażalnego szczęścia.

                      "Kocham Cię na tym, i na tamtym świecie..."

Jednak życie to nie bajka, a czarni bohaterowie pojawiają się kiedy najmniej się tego spodziewamy.

Jeden dzień – tyle wystarczyło, aby Emerson straciła wszystko. Dzień, w którym sprzedała swój pierwszy szkic, stał się jednocześnie dniem, w którym miłość jej życia straciła życie. Wspólne plany i marzenia na przyszłość legły w gruzach w ciemnej alejce w której Emerson i Mereki zostali napadnięci.

Ona przeżyła. On nie.

Sztuka, którą kochała zginęła razem z Merekim, a dziewczyna już nigdy nic nie stworzyła. Dlatego właśnie udział w warsztatach Josha, był dla niej tak trudny. Jednak nie spodziewała się, że powrót do sztuki, obudzi w niej uczucia, które umarły wiele lat temu.

Jak pokochać kogoś, kiedy twoje serce wciąż należy do innego?

„Kocham tylko tak” to piękna niczym sztuka opowieść. Historia o miłości, tragedii i próbie pokochania kogoś na nowo. Książka rozkocha w sobie czytelnika pięknem uczucia łączącego Emerson i Merekiego, by potem rozbić wasze serca na milion drobnych kawałków. Czy pojawienie się Josha w życiu dziewczyny pomoże jej rozpocząć nowy rozdział w życiu? Koniecznie musicie się przekonać sięgając po „Kocham tylko tak”.

Wiecie co jest najlepsze w tej książce? Sprytny zabieg, który zastosowała autorka. Przedstawiła ona Emerson jako dziewczynę w związku, która mieszka z ukochanym mężczyzną, ale … przez wszystkie rozdziały napisane z perspektywy teraźniejszości nie wypowiada on ani jedno słowa. Ona do niego mówi, a on milczy. Zastanawiałam się więc, co jest? Aż tu praktycznie pod koniec książki wszystko zaczęło nabierać innego znaczenia, a kawałki układanki znalazły swoje miejsce.

                                   Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Kobiecemu!