niedziela, 31 grudnia 2017

#23 "Margo" - Tarryn Fisher

W ostatni dzień tego roku przybywam do was z recenzją jednej z najlepszych książek, jakie dane mi było przeczytać w ciągu ostatnich 365 dni. Tarryn Fisher po raz kolejny mnie zachwyciła i śmiem twierdzić, że to najlepsza historia, która wyszła spod jej pióra.



              


 Tytuł – „Margo"
(oryg.Marrow)
Autor – Tarryn Fisher
Tłumaczenie – Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo – Sine Qua Non
Liczba stron – 352
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-7924-784-4 

Tytułowa bohaterka "Margo" to córka cierpiącej na depresję i prostytuującej się matki oraz nieznanego ojca. Mieszka w Bone -miasteczku tak ponurym jak to tylko możliwe, takim w którym na próżno szukać nadziei na lepsze jutro. Swój dom nazywa "pożeraczem". Pożeraczem tego co dobre i ujawniającego tego co złe.

Jedynym światłem w jej pełnym ciemności życiu staje się niepełnosprawny sąsiad Judah. Poruszający się na wózku chłopak szybko zjednuję sobie sympatię dziewczyny.

"Margo" to nie jest historia z kategorii tych "i żyli długo i szczęśliwie". Przecież Fisher nie jest z takich znana. Ona tworzy genialne historie skupiające się na psychologii bohaterów. 

Kiedy, któregoś dnia w Bone znika siedmiolatka, z którą Margo często jeździła tym samym autobusem, dziewczyna postanawia wyjaśnić tę sprawę na własną rękę.

Prawda okażę się bardziej brutalna niż mogłaby przypuszczać nasza główna bohaterka. Bardziej brutalna niż mogłabym przypuszczać ja sama. Nie chcę psuć wam przyjemności z jej odkrywania, dlatego nie ujawnię, kto stał za zniknięciem małej Nevaeh.

Znacie powiedzenie "Oko za oko, ząb za ząb"? Na pewno.
W "Margo" dostajemy jego rozbudowaną wersję "Oko za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból".

"Uśmiecham się smutno do księżyca. Niektórzy widzą w jego kształcie obcięty paznokieć, ale ja dostrzegam raczej wykrzywione usta. Księżyc jest zły, zazdrosny o słońce. Ludzie robią nikczemne rzeczy nocą, pod pustym spojrzeniem księżyca. Uśmiecha się teraz do mnie, dumny z mojego grzechu. Ja nie jestem dumna, nic nie czuję. Oko za oko, mówię sobie. Krzywda za krzywdę."

Zadam wam pytanie. Jak daleko byście się posunęli gdybyście wiedzieli, że ktoś zrobił coś złego. Poszlibyście na policję i to zgłosili? A co, gdybyście nie byli pewni, czy wymiar sprawiedliwości wam uwierzy, czy dowody jakie macie będą wystarczające? Czy wzięlibyście sprawiedliwość we własne ręce?

Czytając "Margo" zaczęłam się mocno zastanawiać nad własnym zdrowiem psychicznym. Dlaczego? Bo gdzieś w głębi duszy, mój mózg zaczął usprawiedliwiać zbrodnię.

"Jestem Margo Moon. Jestem morderczynią. Wierzę w poezję zemsty. [...] Nadszedł czas, nadszedł czas, nadszedł nasz... na polowanie."


Powiem jedno - umysł autorki jest tak pokręcony, jak moje włosy po myciu, gdy zasnę bez ich wcześniejszego wysuszania.

piątek, 22 grudnia 2017

Czytając zagranicę ("Tempt the Boss" - Natasha Madison)

Dawno nie uraczyłam was postem z cyklu "Czytając zagranicę", dlatego dziś szybko nadrabiam zaległości. Miałam dylemat dotyczący wyboru książki, o której wam opowiem, ale ostatecznie zdecydowałam, że skoro mamy Boże Narodzenie to podzielę się z wami historią, która wywołała u mnie łzy śmiechu, a nie łzy 
smutku.




Nie tak dawno temu odkryłam nieznaną mi dotąd autorkę Natashę Madison. Okładka książki mnie nie zachwyciła, ale jak to mówią, nie należy oceniać książki po okładce. Zachwycił mnie za to blurb i zdecydowałam, że dam jej szansę. Miałam rację, bo "Tempt the Boss" była jedną z najlepszych książek, jeśli chodzi o genialne poczucie humoru jaką czytałam w tym roku.

"Tempt the Boss" należy do grupy historii z tzw. wątkiem enemies to lovers. Jest on jednym z moich ulubionych, dlatego czułam, że ta książka to coś dla mnie.

Nasza główna bohaterka to Lauren - mama dwójki dzieci, która niedawno rozstała się ze zdradzającym ją mężem. Właśnie ma zacząć nową pracę jako asystentka w dużej firmie. Jednak już jej pierwszy dzień zapowiada zbliżającą się katastrofę. Jaką? Kiedy Lauren jedzie do pracy jej samochód ma stłuczkę z innym kierowcą. Z innym aroganckim kierowcą. Takim, którego pierwsze pytanie do niej nie brzmi: Czy wszystko w porządku? ale...Czy jesteś pijana?

Lauren jeszcze wtedy nie przeczuwała, że kiedy dotrze do firmy i zostanie skierowana do gabinetu swojego nowego szefa, za biurkiem dostrzeże...Kogo? Tak zgadliście. Aroganckiego kierowcę.

Lauren liczyła na spokojną pracę. 
Austin na kompetentną asystentkę.

To by było za proste. O wiele za proste. Oto rozpoczęły się igrzyska śmierci...między naszymi bohaterami. Tak je nazwałam. Nikt nie zginął, ale ja płakałam się śmiechu.

Notatki Lauren, które miała ułożone alfabetycznie zostały poprzestawiane.
Austin dostał ostrego rozwolnienia w trakcie spotkania biznesowego po wypiciu napoju.
Komputer Lauren został zawirusowany stronami porno.
Austin dostał wysypki na kroczu, po założeniu garnituru odebranego przez Lauren z pralni.

Dawka humoru jaką zaserwowała Natasha w "Tempt the Boss" była wybuchowa. Uwielbiam takie książki w których dosłownie śmieje się na głos, a ta właśnie do takich należała. 

poniedziałek, 11 grudnia 2017

#22 "Żółwie aż do końca" - John Green

         Nazwisko Johna Greena zna lub słyszała chyba większa część książkowego świata. Ja, wstyd się przyznać do tej pory miałam okazję oglądać jedynie filmowe adaptacje na podstawie „Gwiazd naszych wina” i „Papierowych miast”. Kiedy jednak przeczytałam niezwykle intrygujący blurb zapowiadający najnowszą powieść autora pomyślałam, że pora na moją pierwszą przygodę z jego warsztatem pisarskim.


          


Tytuł – „Żółwie aż do końca"
(oryg.Turtles all the way down)
Autor – John Green
Tłumaczenie – Iwona Michałowska-Gabrych
Wydawnictwo – Bukowy Las
Liczba stron – 312
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-8074-127-0 


John Green wykreował naprawdę ciekawą główną bohaterkę, taką jakiej chyba jeszcze nie spotkałam w żadnej książce. Aza Holmes może i mogłaby być   zwykłą, typową nastolatką ze zwykłymi typowymi dla dziewczyn w jej wieku problemami, ale czy to byłoby dla czytelnika ciekawe? Otóż nie. Co zatem zaproponował nam Green? Dał czytelnikom postać która cierpi na połączenie  arachibutyrofobii i bakteriofobii oraz zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Strach przed bakteriami i zarazkami sprawiają, że codzienne życie Azy nie jest ani proste ani znośne.

„Od dzieciństwa mam zwyczaj wbijania paznokcia prawego kciuka w opuszek środkowego palca, co zaowocowało osobliwym zgrubieniem. Po wielu latach takich praktyk skóra w tym miejscu łatwo pęka, więc przyklejam plaster, żeby zapobiec infekcjom. Czasem jednak dopada mnie lęk, że infekcja już się rozwija, więc muszę ją usunąć – a jedyny sposób to otwarcie rany i przyciskanie jej, by upuścić trochę krwi. Kiedy już zaczynam myśleć o upuszczeniu krwi, po prostu nie mogę tego nie zrobić.”

Pewnego dnia Daisy, najbliższa przyjaciółka Azy, a prywatnie ogromna fanka
Gwiezdnych wojen wpada na dość szalony i nietypowy pomysł szybkiego wzbogacenia się. Jaki? No cóż - kiedy słyszy, że za informacje mogące pomóc ustalić miejsce pobytu oskarżonego o oszustwa i łapówkarstwo miejscowego milionera wyznaczyli nagrodę 100 tysięcy dolarów jej wyobraźnia zaczyna  pracować, co wcale nie zachwyca Azy, która jako dziecko kolegowała się z synem zaginionego – Davisem Pickettem.

Najlepsze w nauce jest właśnie to, że w miarę uczenia się tak naprawdę nie otrzymuje się odpowiedzi, tylko coraz lepsze pytania.


Teraz relacja obojga ma szansę rozwinąć się na nowo, ale czy pozostawiony sam sobie chłopak, mający pod opieką młodszego brata i uważająca się za wariatkę dziewczyna są w stanie dać sobie szansę na jakieś uczucie?

Powiem tak – książka nie jest ani zła ani dobra. Jest w porządku. 

Podobało mi się jak Green sportretował zmagania Azy z jej obsesjami oraz to, że Davis mimo bogactwa i posiadania wszystkiego o czym chłopcy w jego wieku mogą tylko pomarzyć był dojrzałym, inteligentnym i normalnym nastolatkiem zafascynowanym astronomią i wierszami

Jest coś co mnie jednak zawiodło i rozczarowało – koniec. Spodziewałam się chyba czegoś bardziej zaskakującego, nieprzewidywalnego?


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Bukowy Las!


  

niedziela, 3 grudnia 2017

#21 "Womanizer" - Katy Evans

Przyszła niedziela, przychodzę więc też ja z nową recenzją. Książka o której wam opowiem to idealna propozycja na mroźne wieczory, kiedy szukamy czegoś co nas ogrzeje. W tym przypadku może być to nowe literackie dziecko od Katy Evans czyli „Womanizer”.


        



 Tytuł – „Womanizer"
(oryg.Womanizer)
Autor – Katy Evans
Tłumaczenie – Monika Wiśniewska
Wydawnictwo – Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron – 273
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-6574-051-9 

Głównymi bohaterami „Womanizer” są postaci, znane tym z was, którzy czytali wcześniej serię „Manwhore” i książkę „Ladies Man” Katy Evans. To właśnie w nich wspomniani byli lub sporadycznie pojawiali się Callan Carmichael i Olivia Roth. Jednak z czystym sercem możecie przeczytać ich historię bez znajomości wspomnianych wyżej pozycji.

Callan to przyjaciel Malcolma i Tahoe czyli głównych bohaterów „Manwhore” i „Ladies Man”, który jest właścicielem i dyrektorem generalnym Carma Ink, spółce  specjalizującej się w przejęciach podupadających firm. Praca jest tym co napędza go do życia i nadaje mu sens.

Olivia to zorganizowana dziewczyna, która wszystko zaplanowała począwszy od zdobycia doświadczenia w świecie biznesu, po założenie własnej firmy skończywszy na poznaniu drugiej połówki kiedy skończy dwadzieścia osiem lat, nie wcześniej. Wiecie jak to jest z planowaniem prawda? No właśnie.

Aby zrealizować swoje plany i otrzymać pracę w wymarzonym miejscu czyli Radisson Investments dziewczyna musi zdobyć doświadczenie – doświadczenie jakie ma zapewnić jej kilkumiesięczny staż w Carma Ink, będącej własnością najlepszego przyjaciela jej brata Tahoe.

„Może i dostałam tę pracę dzięki bratu, ale to ja będę osobą, która się w niej utrzyma i pokona kolejne szczeble korporacyjnej kariery. Od tej pory koniec z ze specjalnymi względami. Pewnego dnia założę własną firmę i będę pomagać  ludziom spełniać ich marzenia.”
 
Przypadkowe spotkanie na tarasie firmowego budynku z pewnym „seksownym palaczem” wywróci jednak poukładane życie Olivii do góry nogami. Tyle, że ona nie ma pojęcia, że mężczyzna z którym dzieliła papierosa i otwarcie flirtowała to sam Callan Carmichael.

Jak ich znajomość wpłynie na wspólną pracę? Czy zakazana relacja z podwładną i jednocześnie siostrą najlepszego przyjaciela zmieni stosunek Callana do związków? „Womanizer” to idealna książka dla wszystkich,  którzy szukają luźnej, zabawnej i szybkiej lektury na zimowy wieczór przy lampce wina.


P.S. Nie sądziłam, że palenie papierosów przez głównego bohatera może być seksowne, dopóki nie poznałam Callana ;)   

czwartek, 30 listopada 2017

#20 "King" - T.M. Frazier

     W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że jakakolwiek książka jeszcze mnie w tym roku zaskoczy. W zasadzie byłam pewna, że tak się nie stanie. I nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że w tym konkretnym przypadku nie miałam racji. Kocham te momenty, kiedy biorę do ręki książkę, czytam ją, a potem wraz z ostatnim przeczytanym zdaniem przez długi czas zbieram przysłowiową szczękę z podłogi. Bo to, co zaserwowała swoim czytelnikom T.M. Frazier w książce „King” to po prostu coś fenomenalnego.


       

    
Tytuł – „King"
(oryg.King)
Autor – T.M.Frazier
Tłumaczenie – Sylwia Chojnacka
Wydawnictwo – Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron – 336
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-6574-072-4 


„King” to nie jest bajka. Nie oczekujcie też typowego romansu jakich wiele. Nie liczcie na przewidywalnych bohaterów. 

Ta książka to jazda kolejką górską bez zabezpieczenia, dlatego trzymajcie się mocno czytając recenzję, a sami zobaczycie jaką historią zachwyciła mnie T.M. Frazier.


Nasz tytułowy bohater to ktoś z kim nie chcielibyście zadrzeć albo spotkać w ciemnej uliczce, zwłaszcza jeśli przez ostatnie trzy lata jego domem była ciemna cela z niewielkim oknem. Brantley King właśnie wyszedł z więzienia gdzie odsiadywał wyrok za zabójstwo. Czyje? Własnej matki.

„Pieprzyłem się z kobietami. Biłem się. Imprezowałem. Chlałem. Kradłem. Pieprzyłem się z kobietami. Tatuowałem. Sprzedawałem dragi. Sprzedawałem broń. Kradłem. Pieprzyłem się z kobietami. I zarabiałem pieniądze.   I znowu się z kimś pieprzyłem.   Nie było imprezy, która by mi się nie podobała, i na każdej byłem mile widziany. Nie było dziewczyny, która nie rozłożyłaby dla mnie nóg. Miałem każdą, zawsze gdy tego chciałem.  Życie nie było dobre. Było zajebiste. Stałem na szczycie świata i nikt nie mógł zadzierać ze mną lub z tym, co moje.   Nikt.  A potem wszystko się zmieniło. . .”

Zszokowani? Na pewno. Czyżbyście już ocenili naszego bohatera? Nie radzę. Nie macie prawa. Nie, kiedy nie znacie całej historii.

Chciałabym opowiedzieć wam o głównej bohaterce, ale w zasadzie nie mogę.  Nie dlatego, że nie chcę ale zwyczajnie nic o niej nie wiem bo . . . Doe sama nic o sobie nie wie, ani tego jak się nazywa, ani ile ma lat, ani nawet tego czy ma jakąś rodzinę. Dziewczyna cierpi na amnezję. Nie pamięta kompletnie  niczego. Któregoś dnia została znaleziona pobita i nieprzytomna, a policja nie była w stanie ustalić kim jest dziewczyna, której zaginięcia nikt nie zgłosił. 

Doe stała się bezdomna, a jedyną bliską jej osobą została poznana na ulicy Nikki. 

Dziewczyny trafiają do domu Kinga w którym jego przyjaciele urządzili mu przyjęcie powitalne z okazji odzyskania przez niego wolności. One nie są tam przypadkowo, mają pewien cel. 

Spotkanie Kinga i Doe oraz wszystko co wydarzy się później będzie jednym wielkim nieprzewidywalnym scenariuszem. 

„Na tacy leżały dwa talerze. Na jednym zobaczyłam kanapkę zawiniętą w biały papier z logo jakiegoś sklepu. Drugi tak naprawdę nie był talerzem. Okazało się, że to lustro. Rozsypano na nim biały proszek ułożony w trzy kreski i dodano zwinięty w rulon banknot. Obok zauważyłam paczkę z igłą, łyżkę, zapalniczkę i jeszcze jedną paczuszkę z jakimś ciemniejszym proszkiem.   – Co to ma być? – zapytałam.   – Śniadanie – powiedział z poważną miną. – Wybierz mądrze. Możesz wziąć z tacy tylko jedną rzecz. – Usiadł na łóżku naprzeciwko mnie.   – Czy to jakiś żart? – Kto wybrałby na śniadanie narkotyki?”

Wraz z kolejnymi stronami autorka ujawnia przed nami brutalny świat w jakim obraca się główny bohater „Kinga”. Bo kiedy handluję się narkotykami liczba wrogów rośnie wprost proporcjonalnie do ilości sprzedawanego białego proszku. 

Nieczęsto się zdarza, abym w równym stopniu jak głównych bohaterów, pokochała jakąś postać drugoplanową, a tak właśnie stało się w przypadku najbliższego przyjaciela Kinga czyli Preppy’ego. Sami się przekonacie, że ten przeklinający jak szewc i noszący na szyi kolorowe muchy handlarz narkotyków skradnie wasze serca. 


I uprzedzam lojalnie – końcówka wgniecie was w fotele, zrobi z waszych mózgów sieczkę i poczujecie się jakby ktoś właśnie walnął was młotkiem w głowę! Śmiem twierdzić, że to najlepszy cliffhanger jaki czytałam w tym roku w książce!   



Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Kobiecemu!


niedziela, 26 listopada 2017

#19 "Turbulencja" - Whitney G.


    W to niedzielne popołudnie przybywam do was z recenzją zeszłotygodniowej premiery od wydawnictwa kobiecego czyli „Turbulencji” autorstwa Whitney G. Nie było to moje pierwsze spotkanie z pisarką, ale  pierwsze w polskim tłumaczeniuJak wypadło? Przekonajcie się sami i zapnijcie pasy bo czeka was seksowny lot.


      

    
Tytuł – „Turbulencja"
(oryg.Turbulence)
Autor – Whitney Gracia Williams
Tłumaczenie – Ryszard Oślizło
Wydawnictwo – Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron – 480
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-6574-084-7 



Gillian Taylor przyjechała do Nowego Jorku, aby spełniać marzenia i udowodnić swojej rodzinie, że nie jest nic nie znaczącą czarną owcą za jaką ją uważają. Czy jej się udało? Początkowo tak, aż wszystko się posypało. Teraz jako stewardessa w Elite Airways i dorabiająca sprzątaniem w ekskluzywnym apartamentowcu dziewczyna, po godzinach dzieli się swoim życiem na prowadzonym przez siebie blogu.

„Ja i Amy badamy wirusy i opracowujemy leki, Mia wyznacza kamienie milowe w rozwoju medycyny, Ben wygrywa każdą sprawę w sądzie, a ty (…) – Całymi latami, podczas wszystkich kolacji i zjazdów rodzinnych, wychwalano niezliczone sukcesy mojego rodzeństwa, a moje osiągnięcia kwitowano krótko: „No a Gillian … Jak to Gillian”.

Jake Weston jest trzydziesto-ośmio letnim pilotem, który w swoim zawodzie osiągnął już praktycznie wszystko, zdobywając nagrody i wyróżnienia mimo młodego wieku. Tak się dzieje kiedy wykonywana przez człowieka praca, jest jednocześnie jego wielką pasją.

Czy romans w pracy jest moralny? 
Pewnie  nie.
Ale czy to powstrzymało naszych bohaterów?
Zdecydowanie nie.
Czy był to bajowy romans?
Absolutnie nie.

Uwielbiam książki, które z początku wydające się zwykłym romansem w trakcie lektury intrygują czytelnika tajemnicą skrywaną przez jednego z głównych bohaterów. Co lepsze, wątek z sekretem jest tak pokierowany przez autora, że przez większą część książki nie podejrzewamy o co chodzi. To właśnie zaserwowała  nam Whitney w „Turbulencji”.

Gillian i Jake mają romans. Oboje zgodzili się na układ bez zadawania pytań o  życie osobiste. To miał być tylko seks, fizyczna relacja ale . . . jak to w takich historiach  bywa zawsze jedna ze stron zaczyna się wyłamywać. On zaczyna wiedzieć o niej coraz więcej, ona o nim nie wie praktycznie nic. Czy na końcu tej historii czyjeś serce zostanie złamane? Oczywiście.

"Dupek z 3A opowiedział jej dowcip o seksie w chmurach. Roześmiała się, a chociaż wiedziałem, że udaje, to byłem też pewny, że nie kłamie, mówiąc, że nigdy tego nie robiła na pokładzie. Zdradził ją kolor policzków. Dupek z 4C pocałował ją w rękę, gdy przyniosła mu kieliszek wina. Potem bawił się nim, flirtując z nią przez co najmniej trzy minuty. (Tak, kurwa, liczyłem)". 

Co do tajemnicy w „Turbulencji” to nie zdradzę, który z bohaterów ją skrywa. Po co mam psuć wam przyjemność z czytania? Powiem tylko tyle:

Co byście myśleli gdyby osoba z którą macie romans, znikała co trzeci tydzień i nie odbierała w tym czasie telefonów ani nie odpisywała na wiadomości? Albo co oznacza skrót PDE w dokumentach pracowniczych tej osoby?

Tą tajemnicę odkryjecie tylko jeśli sięgniecie po „Turbulencję”.


 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 

Wydawnictwu Kobiecemu!


niedziela, 19 listopada 2017

Wywiad - Mia Sheridan


Mia Sheridan - kobieta i matka na co dzień, ale dla mnie to przede wszystkim autorka jednych z najpiękniejszych historii jakie czytałam. Każda z jej książek to piękna emocjonalna, często niełatwa podróż, którą czytelnicy rozpoczynają wraz z pierwszymi stronami jej powieści


  Mia Sheridan




1) „Bez słów” była pierwszą twoją książką jaką przeczytałam i natychmiast skradła moje serce. Do tej pory jest na szczycie mojej listy ukochanych historii. Powiedz czy od początku chciałaś stworzyć bohatera, który jest inny niż wszyscy pozostali jacy do tej pory pojawiali się w romansach? Nieśmiałość i niepełnosprawność nieczęsto występują w książkach.  
Dziękuję bardzo! Tak, kiedy wymyśliłem postać Archera, absolutnie pragnęłam "innego" bohatera w gatunku romansu. Niedawno przeczytałam kilka książek z rzędu, w których bohaterowie się ze sobą mieszali i naprawdę chciałam napisać bohatera o różnych cechach . . . być może cechy, które nie były ogólnie uważane za seksowne, ale mogły być w odpowiednich ramach.

2) Pisane przez Ciebie historie nie są łatwe, lekkie i przyjemne – poruszają tematy trudne i zawsze wzruszają czytelników. Emocje odgrywają w Twoich książkach ważną rolę. Pisanie której z historii było najbardziej emocjonalne i poruszające dla samej Mii Sheridan?
Tak, staram się wlać w moje opowiadania jak najwięcej emocji, ponieważ książki emocjonalne to te, które pozostają ze mną. Są to te, które wciąż pamiętam lata po ich przeczytaniu. Powiedziałbym, że pisanie „Calder. Narodziny odwagi” było najbardziej emocjonalnym doświadczeniem w pisaniu, jakie miałam. Myślę, że nie tylko dlatego, że Calder został tak strasznie zdradzony (ta konkretna scena pozostaje jedną z niewielu, w których kiedykolwiek płakałam podczas pisania i rzadko płaczę podczas pisania), ale z powodu czystości miłości Caldera i Eden.

3) Pisanie książek to coś co zawsze było w Twoich planach czy może ta myśl dojrzewała w Tobie z biegiem czasu?
Nie, nigdy nie planowałam napisać książki, aż do dnia, w którym faktycznie usiadłam i zaczęłam pisać książkę!

4) Czy którykolwiek z Twoich bohaterów ma swój pierwowzór w życiu codziennym? A może jakieś ich cechy zostały zaczerpnięte od kogoś Ci bliskiego? 
Myślę, że czerpię z ludzi, których znam tu i tam. Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek wymodelowałem jedną z moich postaci dokładnie po kimś w moim prawdziwym życiu, ale nie mogę poradzić,  że wykorzystuję cechy, które są mi znane - dobre i złe.

5) Czy możesz  zdradzić swoim fanom w Polsce nad czym obecnie pracujesz?
W tej chwili pracuję nad nowelką z serii „znaki miłości”! Nie mogę jeszcze powiedzieć, z którą książką jest połączona, ale jest połączenie. To będzie w styczniu.


Dokończ zdania, proszę:

1) Najważniejszy dzień w mojej karierze pisarskiej to . . . dzień, w którym skończyłam moją pierwszą książkę. To mi pokazało, że mogę to zrobić tak, jak wątpiłam, że to możliwe do tego dnia!

2) Jeśli mam blokadę pisarską to . . . mimo to piszę. Zawsze twierdzę, że mogę wrócić i to edytować później, ale nie mogę edytować pustej strony.

3) Chciałabym kiedyś napisać . . .  o cyrku! Po prostu muszę wymyślić jakąś historię.

4) Nigdy nie sądziłam, że . . . opublikuję książki w innych krajach - takich jak Polska! To nie mieści się w mojej głowie!

5) Najlepsza rzecz jaką usłyszałam o moich książkach to . . . że pewna szczególna historia sprawiła, że ktoś widział własną bolesną sytuację w innym świetle i że ją wyleczył. Nie ma nic więcej, o co mogłabym prosić w tej karierze.





1) "Archer's Voice" was your first book that I read and which immediately stole my heart. So far it is at the top of the list of my beloved stories. Tell me if you always wanted to create a hero, who is different from all the others that have appeared so far in romance books? Shyness and disability are not common in books.
Thank you so much! Yes, when I came up with Archer's character, I was absolutely craving a "different" sort of hero in the romance genre. I'd recently read several books in a row where the heroes all sort of blended together, and I really wanted to explore writing a hero with different qualities . . . perhaps qualities that weren't generally thought of as sexy, but that *could* be within the right framework. :)

2) The stories you are writing are not easy, light and fun - they touch difficult topics and they always touch the reader. Emotions play an important role in your books. Writing which story was the most emotional and moving for Mia Sheridan?
Yes, I do try to infuse as many emotions into my stories as possible as emotional books are the ones that tend to stay with me. They are the ones I can still recall years after reading them. I'd say that writing Becoming Calder was the most emotional writing experience I've had. I think it was not only because Calder was betrayed so horribly (that particular scene remains one of the only ones I've ever cried through while writing and I rarely cry while writing) but because of the purity of Calder and Eden's love. 

3) Writing books is something that has always been on your plan, or may this thought ripend in you over time?
Nope, I never planned to write a book until the day I actually sat down and started writing a book! 

4) Do any of your characters have their prototype in daily lives? Or have some of their features have been taken from someone close to you?
I think I draw from people I know here and there. I can't say I've ever modeled one of my characters exactly after someone in my real life, but I can't help but use characteristics that are familiar to me - good and bad. 

5) Can you tell your fans in Poland what you are working on right now?
Right now I'm actually working on a sign of love novella! I can't say yet which book it's connected to, but there is a connection. It will be out in January.


Finish sentences, please:

1) The most important day in my writing career is . . . the day I finished my first book. It let me know I could really do it as I'd doubted it was possible until that day!

2) If I have a writing blockade I . . . write anyway. I always say that I can go back and edit later, but I can't edit an empty page.

3) I would like to write sometime about. . . a circus! I just need to come up with a story.

4) I never thought that . . .  I'd publish books in other countries - like Poland! It blows my mind!

5) The best thing I've heard about my books was . . . that a particular story made someone see their own painful situation in a different light, and that it healed them. There is nothing more I could ever ask for from this career. 


sobota, 18 listopada 2017

#18 "Ciemna strona. Mud Vein" - Tarryn Fisher

Każdy kto zna albo chociaż kojarzy twórczość Tarryn Fisher wie, że nie piszę ona typowych książek - takich, których zakończenie czytelnicy mogą przewidzieć już po kilku rozdziałach. Autorka, której recenzję ostatniej wydanej w Polsce książki za chwilę przeczytacie, robi często niezły zamęt w głowach tych, którzy odważą się otworzyć każdą z jej książek. "Ciemna strona" zaintrygowała mnie z wielu powodów od genialnego blurba począwszy, na niesamowitej okładce skończywszy, która skądinąd przedstawia grafikę mojego ukochanego artysty Danny'ego O'Connora.


     

   Tytuł – „Ciemna strona.Mud Vein"
(oryg.Mud Vein)
Autor – Tarryn Fisher
Tłumaczenie – Jakub Małecki
Wydawnictwo – Sine Qua Non
Liczba stron – 320
Wydanie pierwsze – 2017
ISBN – 978-83-8129-029-6 

Jeśli macie wyobraźnię, to uruchomcie ją właśnie teraz. 

Budzicie się w obcym domu. 
Łóżko na którym leżycie nie jest wasze. 
Macie na sobie ubranie, które nie należy do was. 
Dziś są wasze trzydzieste trzecie urodziny. 

Teraz już wiecie w jakiej sytuacji znalazła się Senna Richards  autorka bestsellerowych książek, która jest główną bohaterką "Ciemnej  strony". 

Jeśli myślicie, że to impreza urodzinowa wymknęła się spod kontroli, to grubo się mylicie. Nawet nie wiecie jak bardzo... 

Kobieta obudziła się w domu na całkowitym pustkowiu, który otaczają jedynie połacie śniegu. Ostatnie, co pamięta Senna to spotkanie ze swoją agentką. 


„Ktokolwiek mnie tutaj zamknął, miał bardziej złowrogie zamiary niż dopuszczenie do tego, żebym zamarzła na śmierć.”


Teraz została uprowadzona, ale porywacz był dla niej łaskawy, bo nie zostawił jej w domu samej. Senna w jednym z pokojów odkrywa zakneblowanego i przywiązanego do łóżka mężczyznę. Kim jest? 

Senna nie musi zadawać sobie tego pytania, bo doskonale poznaję tego, który odegrał dużą rolę w jej przeszłości. Isaac Asterholder – lekarz, który kiedyś, pewnego grudniowego poranka uratował Sennie życie. Ale nie uratował go w trakcie ostrego dyżuru, kiedy Sienna zgłosiła się do szpitala, bo złamała rękę idąc po ośnieżonym chodniku. O nie. On uratował ją w zupełnie innej, bardziej brutalnej sytuacji. Isaac znalazł nieprzytomną Sennę na mało uczęszczanej trasie dla biegaczy. 

Ona się nie potknęła. 
Ona została napadnięta i zgwałcona.

Tak się poznali i tak zaczęła się ich dziwna relacja. Nie zostali parą, ale stali się kimś w rodzaju znajomych. Jednam któregoś dnia wszystko się skończyło. . .

Teraz oboje uwięzieni zostali w jednym domu z elektronicznym zamkiem na szyfr, strzegącym jedynych drzwi. Ale jaki porywacz zostawia swoim ofiarom kilkumiesięczne zapasy żywności? Może taki, który wcale nie chcę ich śmierci, a jedynie. . .


„W końcu się stąd wydostaniemy.
– Ktoś pozostawił nas tu na śmierć.
Gówno prawda. Całe to jedzenie. . .te zapasy. Komuś zależało, żebyśmy przeżyli.
– To ograniczona ilość jedzenia. Ograniczone zapasy.”


Gra jaką będą musieli stoczyć Senna i Isaac, aby odkryć prawdę, przyniesie odpowiedzi, jakich żadne z nich nie oczekiwało. 

Tarryn Fisher po raz kolejny pokazała genialną i mroczną stronę swojego autorskiego umysłu, a czytając „Ciemną stronę” z każdą stroną zastanawiasz się kto jest porywaczem i kiedy czujesz, że już znasz odpowiedź dostajesz obuchem w głowę.