sobota, 24 listopada 2018

#74 "Playboy za sterami" - Vi Keeland/Penelope Ward


            W tym tygodniu na polskim rynku wydawniczym pojawiła się kolejna książka autorstwa mojego ulubionego pisarskiego duetu. Każdą pisaną przez siebie historią Vi Keeland i Penelope Ward udowadniają dlaczego rzesza ich fanów rośnie z każdym rokiem i to w tak szybkim tempie. Mam cichą nadzieje, że tą recenzją przekonam was, że „Playboy za sterami” to idealny romans na zimowe wieczory.

      
    

       Tytuł – „Playboy za sterami"
          (oryg.Playboy Pilot)
    Autor – Vi Keeland/Penelope Ward
        Tłumaczenie - Marta Czub
         Wydawnictwo – EditioRed
           Liczba stron – 280
         Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-2833-992-7


Życie Kendall Sparks nigdy nie wymagało od niej trudnych wyborów. Wychowywana w uprzywilejowanej, bogatej i żyjącej w dostatku rodzinie dziewczyna nie musiała martwić się praktycznie o nic. W miarę upływu lat sytuacja się jednak zmieniła, a jeden zapis w opiewającym na miliony dolarów funduszu powierniczym jej ekscentrycznego i nieco dziwnego dziadka sprawił, że nasza bohaterka zmuszona została do podjęcia decyzji, od której będzie zależała jej dalsza przyszłość. Albo przed swoimi dwudziestymi szóstymi urodzinami urodzi syna (choć absolutnie nie czuję się gotowa na zostanie matką), albo nici z wygodnego życia i pieniędzy do których, bądź co bądź Kendall przywykła przez te wszystkie lata. Tak więc sami rozumiecie - dylematy, dylematy…, a czasu na podjęcie decyzji jest coraz mniej. I tak właśnie nasza bohaterka znalazła się na lotnisku przeglądając folder podróżniczy, aby zdecydować do jakiego miejsca na świecie polecieć, aby tam w spokoju przemyśleć co ostatecznie zrobi.


Lotnisko to drugi dom dla Cartera Clynesa. Jako pilot linii International Airlines nasz bohater lata w najpiękniejsze zakątki kuli ziemskiej. Carter to wolny duch, który ze swojej pasji uczynił zawód. Biorąc pod uwagę, że nie jest z nikim związany na stałe, może sobie pozwolić na pracę, która sprawia, że ciągle jest w podróży i rzadko bywa w domu na dłużej niż kilka dni. To miał być kolejny zwyczajny dzień, ale spotkanie pewnej intrygującej i zadziornej blondynki w lotniskowym barze kompletnie to zmieniło.

„-Teraz wszystko mi prześwituję! 
- Mam tego bolesną świadomość. (…) Chryste, nie masz stanika? 
- Nie mam. 
W końcu podniósł wzrok. 
- A mogę spytać, co robisz na lotnisku bez stanika? 
Chrząknęłam i wyjaśniłam: 
- Chciałam, żeby mi było wygodnie w samolocie. (…) Nie spodziewałam się, że obcy facet zaatakuje mnie wodą.”


Chwila rozmowy wystarczyła, aby między naszą dwójką pojawiły się drobne (no dobra dość spore) iskry. Carter z typowym dla siebie urokiem i pewnością siebie skierował uwagę Kendall na jeden konkretny kierunek podróży – Rio w Brazylii. Dziewczyna nie wiedziała, że mężczyzna jest pilotem, nie wiedziała też, że Carter nie wybrał brazylijskiego miasta przypadkiem, ale o tym Kendall dowiedziała się dopiero, kiedy siedząc w samolocie usłyszała głos kapitana, głos, który zdążyła zapamiętać - głos Cartera.


Rio będzie dopiero pierwszy przystankiem, a jednocześnie początkiem niezwykłej podroży w trakcie, której zarówno Kendall jak i Carter znajdą odpowiedzi, których kompletnie się nie spodziewali. Bo na pewno, żadne z nich nie spodziewało się, że zagorzały kawaler z luźnym podejściem do związków i dziewczyna, która stanęła na życiowym zakręcie będą mieć tyle wspólnego.

„Playboy za sterami” to kolejny (wiem, to robi się już nudne…żartuję), przykład jak można napisać świetny romans, nie powielając przy tym schematów z soczystymi i zabawnymi dialogami, dzięki którym z każdą kolejną stroną zakochujemy się w głównych bohaterach.

Nie wiem jak Vi Keeland oraz Penelope Ward to robią, ale ich książek i historii w nich zawartych po prostu nie da się nie kochać.


               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu EditioRed!

środa, 14 listopada 2018

#73 "Wszystkie nasze obietnice" - Colleen Hoover


Dziś ważny dzień dla wszystkich fanów twórczości Colleen Hoover – polska premiera jej najnowszej książki „Wszystkie nasze obietnice” (oryg. All Your Perfects”). Jest więc to idealny moment, abym mogła podzielić się z wami moją opinią na jej temat. Ach, i co to będzie za opinia.




            Tytuł – „Wszystkie nasze obietnice"
        (oryg.All Your Perfects)
          Autor – Colleen Hoover
       Tłumaczenie - Aleksandra Żak
          Wydawnictwo – Otwarte
           Liczba stron – 293
         Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-7515-544-0



Quinn i Graham poznali się w okolicznościach, których żadne z nich nie przewidziało. No bo jak inaczej określić sytuację, że kiedy Quinn wraca wcześniej z podróży, chcąc zrobić niespodziankę ukochanemu, a pod drzwiami jego mieszkania zastaję obcego mężczyznę, który wygląda jakby zaraz miał wybuchnąć. Okazuję się, że narzeczony dziewczyny – Ethan i Sasha – dziewczyna Grahama mają romans, a nasi bohaterowie przyłapali ich na gorącym uczynku, kiedy usłyszeli dźwięki dochodzące z mieszkania Ethana. Ani Quinn, ani Graham nie przewidzieli, że teoretycznie najgorszy dzień w ich życiu będzie jednocześnie tym w którym ich serca zostaną rozbite, ale czy do końca? Po kilku miesiącach nasi bohaterowie spotykają się całkiem przypadkiem w restauracji, w której oboje są na randkach – ale ich wzajemna fascynacja z ostatniego spotkania wcale nie minęła.

Warto wspomnieć, że Colleen Hoover podzieliła książkę na rozdziały „wtedy” i „teraz” dzięki czemu dokładnie, krok po kroku wiemy jak potoczyła się relacja Quinn i Grahama na przestrzeni czasu.

W zapowiedziach książki mogliśmy przeczytać „Idealna miłość. Nieidealni ludzie”. I taka właśnie okazała się historia naszych bohaterów.

„Nie chciałem, żebyś zakochała się we mnie ze względu na przeznaczenie (...) Chciałem, żebyś zakochała się we mnie dlatego, że nie będziesz mogła się powstrzymać.

Teraz – Quinn i Graham są małżeństwem z kilkuletnim stażem.
Wtedy – byli młodymi ludźmi, którzy z prędkością światła zorientowali się, że uczucie takie jak połączyło właśnie ich, zdarza się raz w  życiu.

Teraz – oboje walczą, aby utrzymać na powierzchni związek, który zaczyna tonąć.
Wtedy – czerpali radość z każdej spontanicznej chwili, które tworzyły ich idealną miłość.

Czytając książkę, zaczęłam się zastanawiać co mogło sprawić, że parę taką jak Graham i Quinn, których połączyła niesamowita, szczera, prawdziwa miłość – taka, której nic i nikt nie było w stanie zniszczyć, taka o której czytałam w rozdziałach z przeszłości … w teraźniejszości zdaję się powoli umierać. Co mogło doprowadzić do tego, że coś idealnego, zaczęło z biegiem czasu zmieniać się w coś czego ideałem nazwać nie można.

Dziecko.

Jedno słowo. Jeden mały człowiek. Jedna mała istota, której pragnęli nasi bohaterowie. Ale los bywa okrutny, tak strasznie okrutny – lata prób, kilka nieudanych zabiegów in-vitro, podania odrzucone przez agencje adopcyjne. Takimi ciosami los zadawał ból naszej parze. Ból, który odczuwałam z każdą czytaną stroną, z każdymi wypowiadanymi słowami. Szkoda tylko, że nasi bohaterowie kierowali te słowa do samych siebie, a nie do tej drugiej osoby.

„Wszystkie nasze obietnice” to jedna z najpiękniejszych, a jednocześnie najsmutniejszych historii napisanych przez Colleen Hoover. Kończyłam czytanie ze łzami, które ciekły po moich policzkach, ciekły i nie chciały przestać, takimi, które pojawiły się ponownie właśnie teraz, kiedy piszę dla was tą recenzję.

Uważam, że ta książka to niezwykle bolesne, ale jakże prawdziwe świadectwo tego, jak na każde małżeństwo starające się o potomstwo, wpływają kolejne nieudane próby jego poczęcia. Historia Grahama i Quinn utwierdziła mnie w przekonaniu, że walczyć o małżeństwo trzeba zawsze, nawet, kiedy brakuję już sił, kiedy mamy wrażenie, że toniemy, ale jeśli dwie osoby nadal łączy miłość, to jest ona tym co wygra  - ZAWSZE.

Czytając książkę, przez jej fabułę przewija się tajemnicza szkatułka, której owa tajemnica zostanie rozwiązana pod koniec lektury. I to właśnie wtedy wylałam najwięcej łez.


Colleen Hoover zrobiłaś to po raz kolejny. Znowu rozbiłaś mnie emocjonalnie. Kolejny raz wywołałaś we mnie całą masę uczuć, które pozostaną ze mną jeszcze długi czas.

„Wszystkie nasze obietnice” to książka, którą powinny przeczytać wszystkie … małżeństwa. Bo problemy w niej są tak życiowe, ta realne, tak współczesne… Quinn i Graham to postaci fikcyjne, ale jestem przekonana, że wiele osób mających podobne problemy jak oni, mogą się z nimi utożsamiać.

Już wiem, że ta książka wyląduję w moim zestawieniu pt. Najlepsze książki 2018.


                              Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                   Wydawnictwu Otwartemu!

wtorek, 6 listopada 2018

#72 "Bez złudzeń" - Mia Sheridan


Mia Sheridan to autorka, której chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Jej książki zawsze stanowią ogromny ładunek emocji, które często towarzyszą mi jeszcze jakiś czas po skończonej lekturze. Dziś słów kilka o „Bez złudzeń” - historii dwojga młodych ludzi, których przeszłość w ogromnym stopniu zaważyła na ich obecnym życiu.  


    


          Tytuł – „Bez złudzeń"
          (oryg.Most of All You)
           Autor – Mia Sheridan
      Tłumaczenie - Edyta Jaczewska
     Wydawnictwo – Edipresse Książki
           Liczba stron – 342
        Wydanie pierwsze – 2018
        ISBN – 978-83-8117-644-6



Ellie już jako dziecko przekonała się, że życie nie jest bajką w której wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Śmierć mamy i konieczność zamieszkania u ojca, który nie miał pojęcia o jej istnieniu to dopiero początek jej małego piekła. Po osiągnięciu pełnoletniości naszej bohaterce nie pozostaje nic innego jak walczyć o przetrwanie. Ellie nie mając zbyt wielu możliwości, zmuszona koniecznością zarabiania pieniędzy na życie od jakiegoś czasu pod artystycznym pseudonimem Crystal tańczy na rurze w Platinum Pearl – klubie ze striptizem.

Pewnego wieczora w trakcie występu Ellie zauważa w klubie kogoś, kto zupełnie nie pasuję do tego miejsca, kogoś kto kompletnie odstaję od typowej męskiej klienteli Platinum Pearl, kogoś kto wygląda jakby się zgubił…


"– Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie? 
– Jasne. – Przestąpiłam z nogi na nogę. 
– O czym myślałaś, kiedy popatrzyłaś na mnie ze sceny? Wtedy, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy? Lekko zmarszczyłam brwi i już chciałam zaprzeczyć, że w ogóle pomyślałam o czymkolwiek, ale uznałam, że w tej chwili nie ma to żadnego znaczenia. I tak go nigdy więcej nie zobaczę. 
– Przyszło mi do głowy, że to nie miejsce dla ciebie. Miałam rację.
Zastanowił się i przesunął wzrokiem po mojej twarzy. Nie mogłam nic wyczytać z jego miny.  
– Ha. Zabawne – mruknął wreszcie. – Pomyślałem dokładnie to samo o tobie."


Gabriel Danton miał wszystko: kochających rodziców, ciepły dom, młodszego brata. Wystarczyła jedna chwila, aby jego dzieciństwo się skończyło.

Porwany.
Więziony przez sześć lat.
Krzywdzony.


Ten koszmar stał się dla małego Gabriela rzeczywistością. Kiedy po kilku latach udało mu się uciec, powrót do świata, który znał okazał się trudniejszy niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Chłopiec myślał, że wróci do ukochanych rodziców, jednak nie przypuszczał, że rok wcześniej zginęli oni w wypadku, a jego jedyną rodziną pozostał brat, który od feralnego dnia obwiniał się za porwanie Gabriela.

Teraz jako dorosły mężczyzna wraz z bratem Dominikiem prowadzi kamieniołom, który ich ojciec założył wraz ze swoim przyjacielem, a który teraz pomaga braciom w jego zarządzaniu.

Porwanie Gabriela w ogromnym stopniu wpłynęło na jego dorosłe życie, a zwłaszcza na kontakty z innymi ludźmi. Najgorsze jest dla niego tolerowanie fizycznej bliskości i dotyk innego człowieka. Nie sprawia mu to bólu fizycznego, ale rozstraja go emocjonalnie. I właśnie to jest głównym powodem dla którego pewnego wieczora trafia do Platinum Pearl. I to właśnie dlatego składa Ellie propozycję, której mająca problemy finansowe dziewczyna nie może zdawać by się mogło odrzucić. Gabriel chcę, aby dziewczyna pomogła mu ćwiczyć dotykanie przez kobietę, aby zwiększyć jego poczucie komfortu, kiedy ktoś narusza jego przestrzeń osobistą.

Ellie jednak odmawia, lecz Gabriel nie zamierza dać za wygraną. Sytuacja komplikuję się jeszcze bardziej, kiedy dziewczyna zostaje napadnięta przez kilku klientów klubu, a Gabriel proponuję, aby zamieszkała ona w jego domu dopóki nie wróci do pełni sił.

Czy kobieta, która nie wierzy w siebie pozwoli, aby ktoś innym w nią uwierzył? Czy mężczyzna, którego spotkała ogromna trauma, odnajdzie wreszcie spokój i uczucie na które zasługuję?


Historia Gabriela i Ellie jest niczym morze pełne sztormów, po których ostatecznie przychodzi słońce. Dwie kompletnie różne osoby, które spotkały różne tragedie, a które odnalazły siebie w najmniej oczekiwanych okolicznościach. „Bez złudzeń” skradło moje serce, jak większość książek autorstwa Mii Sheridan. Cała fabuła jest prosta, ale jakże piękna. Główny bohater swoich charakterem przypomina mi w dużym stopniu Archera z „Bez słów” tej samej autorki, a biorąc pod uwagę, że to moja ulubiona książka autorstwa Mii, możecie się domyślać, że nie mogłam nie pokochać Gabriela.


Jedyne co mam do zarzucenia to prztyczek w kierunku wydawnictwa, a mianowicie okładka polskiego wydania, która kompletnie nie pasuję do historii zawartej we wnętrzu książki. Uśmiechnięta para na zdjęciu to zupełne przeciwieństwo bohaterów "Bez złudzeń". Dlatego sprawdza się tu powiedzenie "Nie oceniaj książki po okładce", bo zawartość "Bez złudzeń" jest dużo lepsza niż okładka.

                                  Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Edipresse Książki!

piątek, 2 listopada 2018

#71 "Poniżenie" - Stylo Fantome

Uwielbiam poznawać nowych, nieznanych mi dotąd autorów. Zastanawiam się zawsze czy właśnie nadeszła chwila w której spotykam kogoś, kto dołączy do grona moich ulubieńców, a może wręcz przeciwnie i trafi mi się książka kogoś, kto mocno mnie do swojej twórczości zniechęci. Dziś słów kilka o „Poniżeniu” czyli moim pierwszym spotkaniu z amerykańską pisarką Stylo Fantome. Sami zobaczcie do której grupy trafiła autorka.

 

           Tytuł – „Poniżenie"
           (oryg.Degradation)
          Autor – Stylo Fantome
       Tłumaczenie - Agata Rybka
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 317
         Wydanie pierwsze – 2018
        ISBN – 978-83-7889-749-1

Tatum O’Shea, główna bohaterka „Poniżenia” to młoda, nieśmiała zdawać by się mogło, a co istotne niedoświadczona prawdziwym życiem dziewczyna, która niedawno rozpoczęła studia na elitarnym uniwersytecie Harvarda. Jednak jedna chwila zapomnienia, jedna nieprzemyślana decyzja zmieniają jej życie na zawsze. Bo za błędy się płaci. A Tatum za swój zapłaciła naprawdę wysoką cenę - zerwaniem kontaktów z rodziną i koniecznością zrezygnowania ze studiów. Sami przyznajcie, że jedna chwila zapomnienia w ramionach Jamesona - chłopaka rodzonej siostry nie była zbyt mądrą decyzją ze strony naszej bohaterki. Ale stało się, a Tatum musiała zmierzyć się z konsekwencjami tego co zrobiła.


Od tamtych wydarzeń minęło siedem lat, a z nieśmiałej, naiwnej Tatum nie ma ani śladu. Nasza bohaterka stała się pewną siebie, bezkompromisową, stanowczą, lubiącą dobrą zabawę kobietą, która obecnie pracuję m.in. jako barmanka. Ma także najlepszego przyjaciela Anga z którym łączy ją dziwna relacja oparta zarówno na silnej przyjaźni jak i … seksie, który uprawiają, gdy którekolwiek ma na niego ochotę.

Jeden wieczór, w trakcie którego Tatum dorabia jako kelnerka w firmy cateringowej sprawia, że nasza bohaterka zmuszona jest wrócić wspomnieniami do pamiętnego dnia, kiedy ona i Jamesom Kane przekroczyli granicę, która zmieniła przyszłość dziewczyny. Tatum nie przeczuwała, że podczas kilkugodzinnego kelnerowania na przyjęciu w jednym z nowoczesnych biurowców, spotka swoją przeszłość. Przeszłość w osobie samego Jamesona Kane’a, powraca w jeszcze bardziej pewnej siebie, wulgarnej i aroganckiej postaci, niż był przed siedmiu laty.

"- Jesteś...inna. - Jego głos złagodniał. 
- Cóż, tak naprawdę nigdy mnie nie znałeś. 
- Chyba poznałem cię całkiem dobrze. 
(...) 
- To był tylko jeden numerek. Nic o mnie nie wiesz - wyszeptała, patrząc prosto w jego oczy."

Spotkanie tej dwójki okaże się początkiem wyrafinowanej seksualnej gry, którą każde z naszych bohaterów ma zamiar wygrać.

Myślę, że idealnym podsumowaniem „Poniżenia” mógłby być komentarz jednego z moich czytelników, odnoszący się do mojego posta na FB w którym po lekturze 1/3 książki określiłam ją jako bardzo słabą lekturę. Cytuję „książka powstała na fali popularności pewnego schematu, a gdy taki jest eksploatowany do granic wytrzymałości,  to każda kolejna książka będzie słabsza”. I w przypadku „Poniżenia” ta teoria wg. mnie się sprawdziła.


Wulgarność książki, czy sama PRZEDZIWNA relacja jaka zaczęła łączyć Tatum i Jamesona w żadnym wypadku mnie nie odrzuciła. Zrobił to raczej styl pisania samej autorki, który przynajmniej dla mnie był nijaki, słaby i nieskładny. Kiepskie dialogi z których nic nie wynika to początek góry lodowej. Nakreślenie postaci w przypadku „Poniżenia” to przedstawienie dwóch naprawdę pokręconych osób w których charakterach nie odnalazłam nic interesującego. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że nie jest to historia do której wrócę, a szkoda bo liczyłam na mocny, a jednocześnie dobry erotyk (a gwarantuję wam, że takie istnieją).


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu NieZwykłemu!