Dzisiejszy post w całości
poświęcony zostanie książce, którą miałam już okazję czytać w języku angielskim
kilka lat temu. Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce, ale muszę
się wam przyznać, że w przypadku "Punk 57" Penelope Douglas to właśnie intrygująca, okładkowa grafika przyciągnęła mój wzrok, a dopiero później zagłębiłam się w jej blurb. Dzięki Wydawnictwu NieZwykłemu miałam okazję powrócić do tej historii w
polskim wydaniu. Czy nadal podobała mi się tak, jak za pierwszym razem?
Tytuł – „Punk 57"
(oryg.Punk 57)
Autor – Penelope Douglas
Tłumaczenie - Maciej Olbryś
Wydawnictwo – NieZwykłe
Liczba stron – 296
Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-7889-962-4
W
świecie zdominowanym przez Facebooka,
Twittera, Instagrama i inne media społecznościowe pisanie zwykłych listów na papierze wydaje
się jakąś fikcją. Jednak to właśnie taka
forma korespondencji stanowi istotny element historii przedstawionej w "Punk 57".
Kiedy
w ramach szkolnego projektu uczniowie ze szkoły Ryen mieli korespondować
z uczniami innej placówki w tradycyjnej listownej formie, dziewczyna nie
wiedziała jeszcze, jak to jedno zadanie wpłynie na następne kilka lat jej życia. Przez zupełny przypadek została sparowana nie z dziewczyną, a z chłopakiem – Mishą.
Wymiana listów miała trwać tylko do końca roku szkolnego, ale nie dla naszych
bohaterów. Przez siedem kolejnych lat Ryen i Misha stali się swoistymi powiernikami.
W listach zdradzali swoje największe obawy i najskrytsze marzenia. Pisali o życiu i wylewali na papier myśli,
którymi nie dzielili się z innymi. Nasi bohaterowie nie wiedzieli jednak jak
wzajemnie wyglądają i obiecali sobie, że nie będą się szukać na żadnych kontach
w mediach społecznościowych. Przez te kilka lat Misha i Ryen zdążyli się naprawdę dobrze poznać, ale czy aby na
pewno?
Kiedy z dnia na dzień listy Mishy
przestają przychodzić, Ryen nie wie co myśleć. Choć ona nadal wysyła mu swoje,
to nie dostaję w zamian żadnej odpowiedzi.
Tymczasem
w szkole Ryen pojawia się nowy uczeń. Masen Laurent to jedna wielka
tajemnica. Skryty, cichy, emanujący czymś niedookreślonym z charakterystycznym kolczykiem w wardze chłopak, który z wyglądu bardziej przypomina buntownika niż
zwykłego ucznia liceum. Może i chłopak jest tajemniczy, ale od samego początku
nie robi tajemnicy z tego, że ... nie znosi Ryen.
"Zaczerpuję powietrza, kiedy zszkowowana ląduję na kolanach Masena.
– Lubię dziewczyny – mruczy mi do ucha, a wtedy tempo mojego serca zaczyna sprawiać mi niemal fizyczny ból.
(…)
– Ale ty … – Jego głęboki głos i gorący oddech drażnią moją skórę – Ty smakujesz jak gówno.
Co takiego?
Nagle Masen wstaje ze stołka, a ja zsuwam się z jego kolan i ląduje na podłodze. Wyciągam ręce żeby sobie pomóc.
Co, do cholery?
Słyszę śmiech i rozglądam się dookoła.Parę osób przy stolikach obok patrzy na mnie i chichocze. Mam wrażenie, że zaciskają się wokół mnie ściany.
(…)
To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś zabawił się moim kosztem, lecz ten będzie ostatni."
"Punk
57" to historia o tym jak często pozory bywają ważniejsze od prawdy. O tym, że
czasem ze strachu przed oceną innych osób, wykluczeniem, strachem przed
samotnością ukrywamy się pod maską fałszu. Czy bycie wrednym i wyrachowanym dla
słabszych może ochronić nas przed tym, abyśmy sami nie stali się celem?
Dla wielu młodych ludzi akceptacja środowiska czy otoczenia w którym na codzień żyją - zwłaszcza tego szkolnego, staję się często priorytetem, ale za jaką cenę? Bycia kimś innym? Ukrywania swojego prawdziwego charakteru i serca, by nie zostać odtrąconym przez osoby, które tak naprawdę w środku są fałszywe i dla których najczęściej znaczymy jeszcze mniej?
I pomyśleć, że zwykła książka może wywoływać tak filozoficzne przemyślenia. I wcale nie piszę tego ironicznie, wręcz przeciwnie. "Punk 57" to zdecydowanie opowieść z ukrytym przesłaniem.
Dla wielu młodych ludzi akceptacja środowiska czy otoczenia w którym na codzień żyją - zwłaszcza tego szkolnego, staję się często priorytetem, ale za jaką cenę? Bycia kimś innym? Ukrywania swojego prawdziwego charakteru i serca, by nie zostać odtrąconym przez osoby, które tak naprawdę w środku są fałszywe i dla których najczęściej znaczymy jeszcze mniej?
I pomyśleć, że zwykła książka może wywoływać tak filozoficzne przemyślenia. I wcale nie piszę tego ironicznie, wręcz przeciwnie. "Punk 57" to zdecydowanie opowieść z ukrytym przesłaniem.
Historia
stworzona przez Penelope Douglas
to idealny przykład książki z motywem hate – love. Autorka dawkuje czytelnikowi emocje związane z relacją
głównych bohaterów, ale i tajemnicami które powoli wychodzą na światło dzienne – tajemnicami, które mogą wszystko zmienić.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłemu!
Mam tę książkę w planach na trochę dalszą przyszłość czytelniczą. ��
OdpowiedzUsuń