czwartek, 8 sierpnia 2019

#107 "Mój Torin" - K. Webster



W dzisiejszej recenzji na tapetę bierzemy książkę „Mój Torin” autorstwa K. Webster. Przyznam, że kiedy po raz pierwszy przeczytałam blurb tej historii, byłam święcie przekonana, iż skradnie ona moje serce. Wydawało mi się, że fabuła tej książki będzie czymś w stylu współczesnej wersji „Pięknej i Bestii” albo przypominać będzie moją ukochaną „Bez słów” Mii Sheridan. O tym, jak wypadło moje pierwsze spotkanie z twórczością K. Webster przekonacie się poniżej. 



           Tytuł – „Mój Torin"
             (oryg.My Torin)
           Autor – K. Webster
       Tłumaczenie - Maciej Olbryś
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 270
         Wydanie pierwsze – 2019
        ISBN – 978-83-8178-033-9

Casey White jako małe dziecko została porzucona w pewien bożonarodzeniowy dzień przez matkę narkomankę. Historią znalezionej w przykościelnym żłóbku dziewczynki żyli wszyscy. Niestety nasza bohaterka jako córka narkomanki urodziła się na głodzie narkotykowym, w efekcie czego ciągle płakała, była mniejsza niż inne dzieci i ciągle się trzęsła. Jej szansę na adopcję były bliskie zeru. Przez następne lata nasza bohaterka tułała się po kolejnych rodzinach zastępczych w których trudno jej było zaznać rodzinnego ciepła.  Ze zdiagnozowanym ADHD i stanami lękowymi życie pawie osiemnastoletniej obecnie Casey dalekie jest od idealnego.


Pewnego dnia w domu w którym mieszka ze swoim aktualnym opiekunem Guy’em pojawia się tajemniczy mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka widać, że elegancko ubrany Tyler Kline nie cierpi na brak pieniędzy. Mężczyzna składa Casey dziwną propozycję – da jej wszystko czego potrzebuję, a w zamian chcę tylko jdnego - aby zamieszkała ona w jego domu i dotrzymywała towarzystwa jemu i jego bratu - bez żadnych podtekstów.

Początkowo nieufna Casey, ostatecznie zgadza się pojechać z Taylerem i poznać jego młodszego brata Torina.

"Tym razem upadłem naprawdę nisko. 
Zapłaciłem mężczyźnie dwadzieścia tysięcy dolarów, by móc zabrac jego przybraną córkę. Myślałem, że będzie stawiał opór albo się rozmyśli. Nie spodziewałem się, że dam mu pieniądze i dziesięc minut później będe jechał z nią samochodem. Chciał tylko wiedzieć jak się nazywam oraz gdzie mieszkam, a ja z ochotą udzieliłem mu tych informacji, wręczając pieniądze.  
Nic innego nie było ważne. 
Liczy się tylko ona. 
Dałbym mu wszystko.  
Musiałby tylko o to poprosić. 
Kurwa. 
Przecież to jest cholernie nielegalne."


Nasza bohaterka nie wie jeszcze, że zamieszkanie w domu bez okien z labiryntem tajemnych przejść pomiędzy ścianami to dopiero początek wszystkiego.

Byłam nastawiona na książkę, która mnie wzruszy. Niestety nie uroniłam ani jednej łzy. Byłam przekonana, że „Mój Torin” będzie historią, która skradnie moje serce. Lektura książki pokazała jednak, że moje dobre początkowe nastawienie wywołane świetnym prologiem, mijało z każdą czytaną stroną.

Uważam, że autorka miała naprawdę ciekawy pomysł na fabułę. Gorzej z jego faktyczną realizacją. Fakt, że młoda dziewczyna w zasadzie ot tak pojechała do domu obcego człowieka, w zasadzie nic o nim nie wiedząc jest ... sami musicie przyznać zaskakujący. Kto tak robi?

Taylor, który jak sam na początku twierdzi powinien traktować Casey jak córkę, zaczyna czuć do niej coś więcej, ona zresztą też. Nie wspominając, że podobna relacja zaczyna wykluwać się pomiędzy dziewczyną, a Torinem.

Sam Torin … to specyficzna postać w tej historii. Zazwyczaj mam słabość do bohaterów, którzy na coś chorują, ale on … no cóż – nie skradł mojego serca. A w pewnym momencie byłam wręcz zaszokowana jedną ze scen z udziałem jego i głównej bohaterki. Zaczęłam się wtedy zastanawiać czy z głową Casey jest aby wszystko w porządku? Nie mieć problemu z tym co robił jej Torin, to raczej nie jest normalne.

Sam styl pisania autorki również mnie nie zachwycił. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłam się wciągnąć w tą historię.


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu NieZwykłemu!

1 komentarz:

  1. Szkoda, że pomiędzy tobą a książką nie wytworzyła się chemia. No, ale czasami tak bywa. Mam nadzieję, że kolejna książka, którą czytasz, zrekompensuje Ci brak satysfakcji z lektury tego tytułu. 😊

    OdpowiedzUsuń