Penelope Ward to ten typ autorki, której książki czytam w ciemno. Wystarczy zapowiedź kolejnego romansu jej pióra, a jestem pierwsza w kolejce do jego lektury. W listopadzie wydawnictwo EditioRed uraczyło polskich fanów autorki „Antychłopakiem” i mimo że miałam już przyjemność czytać go w oryginale, to z radością wzięłam w swoje dłonie nasze rodzime wydanie.
Tytuł – „Antychłopak"
(oryg. The Anti-Boyfriend)
Autor – Penelope Ward
Tłumaczenie - Marcin Kuchciński
Wydawnictwo – EditioRed
Liczba stron – 327
Wydanie pierwsze – 2021
ISBN – 978-83-2837-652-6
Życie dwudziestoczteroletniej Carys Kincaid nie potoczyło się tak, jak jeszcze kilka lat temu planowała. Marzenia o karierze w balecie przekreśliła kontuzja, przez którą musiała zrezygnować z roli pierwszej tancerki w Manhattan Ballet na rzecz pracy za biurkiem. Jej życie uczuciowe dalekie było od idelanego, zwłaszcza kiedy związek ze starszym od niej o czternaście lat Charlesem, zakończył się wraz z jego powrotem do żony z którą był w separacji. Z tej relacji nasza bohaterka wyszła z najgorszym i najlepszym, co mogło ją spotkać – złamanym sercem i... dzieckiem. Informacja o ciąży była szokiem dla młodej Carys, ale narodziny córki wbrew pozorom dodały jej tylko siły i wiary. Mimo, że Sunny była dzieckiem ze specjalnymi potrzebami, nasza bohaterka robiła wszystko, aby dziewczynka traktowana była tak normalnie, jak to tylko możliwe.
Samotne rodzicielstwo wymagało zaangażowania i cierpliwości, ale wychowywanie półrocznej Sunny dawało Carys nieopisane szczęście.
Dla naszej bohaterki najważniejsza była córka, więc jakiejkolwiek marzenia o relacjach z mężczyznami musiały zejść na dalszy plan. Czasem jednak najciemniej jest pod latarnią, a Carys przekona się, że miłość może być tuż obok i to... dosłownie.
Każdy rodzic wie jak ważny jest sen, zwłaszcza kiedy wychowuje się małe dziecko. W przypadku Carys, zakłócenia w nocnym spoczynku, wcale nie były wynikiem płaczu czy budzenia się Sunny, a... nadaktywności seksualnej pewnego przystojnego sąsiada.
- O, cześć, Carys jak Paris. Jak tam leci?
(…)
- No wiesz, tak szczerze... Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko u mnie w porządku, ale niestety miałam wczoraj poważny problem z zaśnięciem. Tak więc bywało lepiej.
Zmarszczył czoło.
- Przykro mi to słyszeć.
- Bo wiesz... To w sumie twoja wina.
Jego czoło marszczyło się jeszcze bardziej.
- Moja wina?
- Tak. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale twój łóżko sąsiaduje przez ścianę z moim. Twoje... wczorajsze działania... obudziły mnie i miałam później problem z zaśnięciem.
Bum!
I już.
Powiedziałam to.
Deacon przymknął na chwilę powieki.
- Cholera. Przepraszam. Nie wiedziałem, że twoje łóżko jest tuż za moją ścianą.
- Tak. Bliziutko. Jakbym była... Jakbym była w tym samym pokoju.
- W takim razie bardzo cię przepraszam. To było niegrzeczne z mojej strony. Powinienem zaprosić cię, żebyś do nas dołączyła.
Deacon był utalentowanym projektantem gier interaktywnych, który w pełni korzystał z kawalerskiego stanu. Życie singla pozwalało mu na niezobowiązujące relacje z pięknymi kobietami, przez co nie w głowie była mu stagnacja czy założenie rodziny.
W wyniku sąsiedzkich przysług i kurtuazyjnych rozmów, pomiędzy naszymi bohaterami zaczyna budować się solidna przyjaźń. Z perspektywy czasu Carys dostrzegać, że Deacon to coś więcej, niż przebojowa osobowość i hipnotyzujący wygląd, a jego wnętrze skrywa wspaniałego mężczyznę. Dlaczego zatem mężczyzna stara się za bardzo nie przywiązywać do swojej czarującej sąsiadki i jej uroczej córki?
„Antychłopak" to książka, która mimo nieskomplikowanej fabuły, swoim prostym przekazem trafiła prosto do mojego serca. Uważam, że ta historia to wspaniała nauka o wybaczeniu samemu sobie, o czym czytelnik ma szansę przekonać się dzięki osobie Deacona. Penelope Ward oczarowała mnie dojrzałością jaką obdarzyła główną bohaterkę, która mimo niespodziewanej ciąży i samotnego macierzyństwa, potrafiła z determinacją i siłą patrzeć w przyszłość. Jako typowa kobieta mam słabość do mężczyzn z dziećmi, dlatego zakochałam się we wspólnych scenach Sunny i Deacona. Warto zaznaczyć, że "Antychłopak" to pierwszy romans w którym spotkałam się z bohaterem mającym dodatkowy chromosom. Właściwe wyczucie tematu, niezwykła wrażliwość i doza subtelności z jakimi Penelope Ward podeszła do tematu Zespołu Downa z którym urodziła się mała Sunny pokazały, że osoby te należy traktować jak każdego innego człowieka, a najgorszym co możemy dla nich robić, jest traktowanie ich... INACZEJ.
Nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła, a w przypadku tej książki będzie to kwestia pewnych cringowych sformułowań, które zostały tu użyte. Maczuga jako określenie męskiego penisa czy pysia jako nazewnictwo kobiecej łechtaczki, zwaliły mnie z nóg i to nie w tym pozytywnym znaczeniu. Na szczęście miało to miejsce tylko w pojedynczej scenie, ale jak zauważyliście na tyle mocno zapadło mi to w pamięci, że aż poruszyłam to w recenzji.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu EditioRed!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz