niedziela, 29 kwietnia 2018

#42 "Ciało" - Audrey Carlan


Kiedy dopada cię choróbsko, najlepszym sposobem, aby nie oszaleć od ciągłego leżenia w łóżku, jest napisanie recenzji. „Ciało” autorstwa amerykańskiej autorki Audrey Carlan było moim pierwszym spotkaniem z jej twórczością, a o tym czy było udane, będziecie mogli się przekonać po przeczytaniu poniższej recenzji.


     


             Tytuł – „Ciało"
              (oryg. Body)
          Autor – Audrey Carlan
       Tłumaczenie – Anna Szafran
     Wydawnictwo – Edipresse Książki
            Liczba stron – 472
         Wydanie pierwsze – 2018
        ISBN – 978-83-8117-287-5



Gillian Callahan to młoda kobieta, która w swoim krótkim życiu zdążyła już doświadczyć wiele złego. Żyjąc w toksycznym związku, w którym była ofiarą przemocy domowej nauczyła się, że życie nie zawsze usłane jest różami. Teraz realizuję się zawodowo jako menedżer do spraw pozyskiwania funduszy dla fundacji Safe Haven, która działa na rzecz kobiet.


Gillian będąc na służbowym wyjeździe, poznaje przystojnego Chase’a Davisa. Chwila rozmowy przy hotelowym barze wystarczyła, aby oboje zauroczyli się sobą nawzajem. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że ich kolejne spotkanie nadejdzie szybciej, niż którekolwiek z nich mogłoby przypuszczać.

Chase i Gillian spotykają się ponownie na spotkaniu zarządu Save Haven, na którym Gillian ma przedstawić prezentację. Wtedy też okazuję się, że Chase jest nikim innym, jak samym prezesem zarządu.

Zdziwił mnie fakt, że Gillian nie znała/skojarzyła nazwiska prezesa zarządu fundacji w której pracuję. Przy pierwszym spotkaniu naszych bohaterów oboje się sobie przedstawili, ale Gillian dopiero w dniu prezentacji zorientowała się, że to TEN Chase Davis. Wyobraźcie sobie, że nie znacie nazwiska najważniejszej osoby w firmie w której pracujecie. Trochę to słabe, musicie przyznać.

„ - Gigi, widzę, że poznałaś pana Davisa, prezesa zarządu – mówi Taye. Budzę się z oszołomienia. (…) – Pan jest prezesem zarządu? – Zamykam oczy i próbuję połączyć cząstki tej układanki. Jakim cudem, do cholery, tego nie wiedziałam? Nagle do mnie dociera. Nagłówek na papierze firmowym, w widocznym miejscu na górze, głosi: „C. Davis, prezes zarządu”. Wzdycham. Ależ jestem niemądra! Powinnam być na tyle bystra, by dodać dwa do dwóch. I teraz to ja wyglądam głupio”.
 

Oczywiście jak można przypuszczać między Gillian i Chase’m zaczyna rozwijać się relacja, która z biegiem czasu zaczyna przekształcać się w uczucie.

Nie oczekiwałam od tej książki niczego wielkiego. Jeśli chcę spędzić miły wieczór przy lekkiej lekturze, to po takową sięgam. Ale czasami, tak jak w tym przypadku miałam wrażenie, że co za dużo to niezdrowo.

W pewnych momentach związek naszych bohaterów był tak przesłodzony, że wata cukrowa połączona z bezą, to przy tym mały pikuś.


„Ciało” jest dość przewidywalną i schematyczną historią. W zasadzie nic do schematów nie mam, bo zdaję sobie sprawę jak trudno napisać erotyk/romans w którym będzie coś nowego, coś o czym nie napisano już książki. W tej historii nic mnie nie zaskoczyło. Ona po przejściach, on bogaty i pewny siebie. Akcja książki zaczyna się rozkręcać dopiero pod koniec, kiedy to przeszłość Gillian zaczyna zagrażać jej bezpieczeństwu i szczęściu z Chase’m.


Zarzuciłabym też książce, a raczej samej autorce to, z jaką prędkością pędzi cała akcja tej historii. Czasem warto trochę zwolnić, żeby delektować się bohaterami, scenami … ale może w tym przypadku nie było się czym delektować?

Plus daję za to polskiej okładce, która przy swoim słabiutkim oryginale, wypada naprawdę dobrze.


             Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
                                                            Wydawnictwu Edipresse Książki!


16 komentarzy:

  1. Nie w moim typie ;) I raczej nie poznam jej bliżej nawet gdy będę poznawać gatunek.

    Pozdrawiam
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie nie ciągnie do tej serii. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem specjalnie do niej przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś ani trochę mnie ona nie interesuje :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno książkę przeczytam, ale raczej nie będę oczekiwać czegoś wielkiego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak wspominasz to książka typowa na rozluźnienie. Okładka jest naprawdę obiecująca, a zawartość już nie. Choć kusi mnie bardzo to troszkę nadrobię swój stos wstydu. A później czas na resztę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie sięgam po erotyki, są przereklamowane. A takie schematyczne to tym bardziej nie moja bajka

    OdpowiedzUsuń
  8. O Jezu te okładki tak mi się kojarzą z typowymi harlekinami ajaja...

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezbyt często sięgam po taką literaturę, ta pozycja niestety niespecjalnie mnie przekonuje :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz się cieszę, że nie sięgam po takie książki 🙈

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzmi bardzo schematycznie, więc wydaje mi się, że tylko bym się irytowała. Nie przeczytam.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Po tę książkę zdecydowanie nie sięgnę. Brzmi do bólu banalnie i przewidywalnie. Myślę, że nadmiar słodyczy byłby dla mnie katorgą.

    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie przekonuje mnie połączenie tak poważnego tematu jak przemoc domowa z tanim erotkiem. Nie sięgnę, tylko bym si poirytowała!

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę powielony schemat, takie odnoszę wrażenie, dlatego podaruję sobie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam się skusić, ale zrezygnowałam i nie żałuję. Chociaż okładki są ładne nie powiem. ;)

    OdpowiedzUsuń