W poprzedniej recenzji
wspominałam, że czytanie książek nowych autorów przyprawia mnie
o nerwową niepewność tego co mnie czeka. Kiedy dodać do tego, że
dana książka jest debiutem samego pisarza, przy tym naszego rodzimego –
moja nerwowość osiąga naprawdę wysoki poziom. Jak wiecie, rzadko
czytam polskich pisarzy, aczkolwiek widzę po moich statystykach, że
w tym roku mam już za sobą pięć książek autorów z rodzimego
rynku, więc powoli zaczynam dawać im coraz większe szanse w porównaniu z zagranicznymi. Wszystkie trzy cechy o
których na początku wspomniałam, posiada książka z będąca bohaterką mojej dzisiejszej recenzji. „W płomieniach” to
debiutancka powieść Polki - Magdaleny Szponar, która rozpoczyna nią serię CZTERY ŻYWIOŁY. Jeśli jesteście ciekawi, co sądzę o
piórze autorki i czy czytelnicy częściej powinni sięgać po
debiuty, zapraszam do lektury poniższej opinii.
Tytuł- "W płomieniach" Autor – Magdalena Szponar
Wydawnictwo – Szósty Zmysł
Liczba stron – 328
Wydanie pierwsze – 2021
ISBN – 978-83-6673-709-9
Główną bohaterką
książki jest dwudziestopięcioletnia Marta Badowska, która na co
dzień uczy języka polskiego w jednej z warszawskich podstawówek.
Dziewczyna nie przypuszczała, że jeden zwykły i niczym nie
wyróżniający się dzień, zamieni się w koszmar, który o mało
co ona sama nie przypłaci własnym życiem. Po przebudzeniu się w szpitalu
Marta pamięta niewiele – w jednej chwili wracała do swojego
mieszkania, a w następnej karetka zabierała ją do szpitala.
Mimo oparzeń na plecach, ogólnego osłabienia i bólu nasza
bohaterka miała szczęście, że przeżyła pożar w swoim nowym mieszkaniu, którego nie zdążyła jeszcze nawet do
końca urządzić. I choć nasza bohaterka nie pamiętała jak doszło
do zaprószenia ani co stało się po tym, jak weszła do mieszkania, to
pamiętała ciemne oczy strażaka, które zobaczyła, gdy ratownicy
przywrócili jej oddech, a ona na chwilę odzyskała świadomość.
- Nie oddycha. Intubujemy. Dawaj defibrylator.Ratownicy skaczą nad nią, próbując coś zrobić.- Migotanie. Uwaga, odsunąć się!Widzę, jak jej ciałem wstrząsają kolejne wyładowania AED. Nic z tego. Brak reakcji. Cholera, nie powinienem tu być.. Nie muszę patrzeć, jak umiera na mojej służbie. Jeden z ratowników uciska klatkę piersiową dziewczyny, drugi przygotowuje maszynę do kolejnego wyładowania.- Nie poddawaj się, mała - mówię bardziej do siebie niż do niej.
Dla Rafała praca w
straży pożarnej była całym życiem. Inspiracją i największym
autorytetem był dla niego własny ojciec, który sam zginął kiedyś w
trakcie akcji. Pożar w warszawskiej kamienicy na Chełmońskiej miał
być jak każda inna interwencja, jednak nasz bohater nie przypuszczał,
że ratując młodą, drobną ciemnowłosą kobietę, jego życie zmieni się i to na lepsze. Kiedy szef Rafała informuję go, że
dziewczyna, którą uratował chciałaby się z nim spotkać, nasz
bohater nie potrafi podjąć innej decyzji, niż ta o wizycie w szpitalu. Samemu Rafałowi ciężko jest przyznać się przed sobą i pogodzić z faktem, że nie mógł przestać o niej myśleć, odkąd tylko wyciągnął
ją z palącego się mieszkania.
Żadne z naszych
bohaterów nie mogło przypuszczać, że spotkanie w szpitalu stanie
się początkiem czegoś, co zacznie powoli kiełkować zarówno w
sercu Marty, jak i głowie Rafała. Ona, choć już raz sparzyła się
na mężczyźnie, dostrzeże że ten który uratował jej życie,
może nie pojawił się w nim przypadkiem? Może Marta miała dostać
swoją szansę na prawdziwe uczucie i bezpieczeństwo, które kiedyś
zostało jej odebrane? Dla Rafała relacje damsko-męskie opierały
się jedynie na fizyczności, a myśl o ustatkowaniu i jakimkolwiek
zaangażowaniu emocjonalnym była ostatnią rzeczą jaka przychodziła
mu do głowy, ale do czasu...
Każdy człowiek ma
przeszłość o której wolałby zapomnieć. Marta i Rafał nie są
wyjątkami. Jego przeszłość wcale nie była bohaterska - wręcz
przeciwnie, naznaczona winą i działalnością o której wolałby zapomnieć. Jej życie wcale nie było usłane różami, zwłaszcza kiedy
dzień urodzin kilka lat wcześniej naznaczył się dwoma
koszmarami.
Czy Martę i Rafała
czeka happy end? A co jeśli okażę się, że pożar w mieszkaniu
dziewczyny nie był przypadkowy? A przeszłość naszych bohaterów,
o której próbowali zapomnieć powróci ze zdwojoną siłą?
Zacznę od tego, że "W płomieniach" ma okładkę na którą zdecydowanie zwróciłabym uwagę będąc w księgarni. Powiecie, że to typowa męska klata jakich wiele w romansach, ale gra światłem robi tu świetną robotę. Poza tym, warto zwrócić uwagę na pierwsze strony poszczególnych rozdziałów, które zostały "osmolone", co nadało im wrażenia jakby dosięgnął je popiół z pożaru. Uważam, że takie szczegóły tylko podnoszą walory estetyczne całej książki.
Magdalena Szponar zadebiutowała naprawdę ciekawą i przede wszystkim oryginalną historią. Nawet w zagranicznych romansach rzadko kiedy główny bohater jest strażakiem - osobiście czytałam tylko jeden taki. A tu proszę - czytelnik dostaje mężczyznę w mundurze i to w polskim wydaniu. Zaskoczeniem było dla mnie to, w jakim kierunku podążyła sama historia. Teoretycznie spodziewałam się typowego romansu - ot ofiara i jej bohaterski strażak zakochują się i żyją długo oraz szczęśliwie. Autorka potrafiła jednak wpleść w fabułę elementy, które w miarę upływu czasu zaczęły dodawać historii nutkę jeszcze większego niebezpieczeństwa i komplikować ją w ten dobry sposób.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to do faktu jakim cudem początkująca nauczycielka miała zdolność kredytową na zakup mieszkania? Wiem, że czepiam się pierdoły, ale nadal mnie to nurtuję. Na miejscu autorki, chyba przedłużyłabym, tak długo jak to tylko możliwe, moment ujawnienia tego, kto stał za pożarem. Osobiście lubię, kiedy takie rzeczy wychodzą dopiero na samym końcu książki.
Dodam od siebie, że byłam święcie przekonana, że tetralogia CZTERY ŻYWIOŁY będzie czterema jednotomówkami, więc możecie sobie wyobrazić mój w zasadzie pozytywny szok, kiedy na końcu dostałam świetny cliffhanger i słowa, że ciąg dalszy nastąpi...
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Szósty Zmysł!
Wydawnictwu Szósty Zmysł!
Obecnie mam ochotę na bardziej wymagające książki.
OdpowiedzUsuń