Nie wiem jak wy, ale ja zawsze z odrobiną rezerwy podchodzę do książek autorów, których pióro do tej pory było mi nieznane. Człowiek nigdy nie wie, czy następne kilka godzin lub dni (w zależności od szybkości czytania i wolnego czasu) okażą się zmarnowane czy nie. Czy fabuła wciągnie i nie będzie chciała puścić, a może wręcz przeciwnie - połknie i wypluje niczym niesmaczną przekąskę. Jeśli jesteście ciekawi do jakiej grupy zakwalifikowałam „Mroczną melodię”, czyli debiut Pam Godwin na polskim rynku wydawniczym, zapraszam do lektury poniższej recenzji.
Główną bohaterką książki jest siedemnastoletnia Ivory Westbrook – mieszkająca na co dzień w jednej z najgorszych dzielnic Nowego Orleanu - Treme wraz z uzależnioną od narkotyków matką oraz starszym bratem dla którego ważniejsza jest następna impreza niż znalezienie pracy. Jako mała dziewczynka w tragicznych okolicznościach straciła jedyną osobę w której miała oparcie – rodzonego ojca, który był znanym i utalentowanym muzykiem. Od tamtej pory, nic już w życiu naszej bohaterki nie było takie samo. Jedyne z czym została Ivory to ogromny muzyczny talent do gry na fortepianie odziedziczony po ojcu oraz opłacone przez niego zawczasu czesne w jednym z najbardziej prestiżowych liceów artystycznych – Le Moyne. Bycie absolwentką takiej szkoły to dla naszej bohaterki jedyna szansa na spełnienie największego marzenia jakim jest dostanie się do Leopold Conservatory w Nowy Jorku, będącej najlepszą uczelnią wyższą tego typu w kraju. To nie tylko szansa na karierę muzyka, ale i na wyrwanie się z biedy w jakiej obecnie żyję. Mimo, iż Leopold przyjmuję w swoje progi co roku tylko jednego (o ile w ogóle) absolwenta Le Moyne, Ivory dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom zamierza być właśnie tą osobą.
BIEDA.
Kiedyś było łatwiej.
Może dlatego, że nie zapamiętałam jej z dzieciństwa. Bo byłam szczęśliwa.
Teraz zostały mi tylko nieopłacone rachunki, smutek i wrzask.
Mam siedemnaście lat i niewiele wiem o świecie, niemniej uważam, że bycie niechcianą i nieszczęśliwą trudniej znieść niż brak jedzenia.
Węzeł w żołądku się zaciska. Może jeśli zwymiotuję przed wyjściem z domu, przestanę się tak denerwować i rozjaśni mi się w głowie. Tyle że nie mogę sobie pozwolić na utratę kalorii.
Robię głęboki wdech, aby się upewnić, że guziki w najładniejszej bluzce się trzymają, a mój wydatny biust pozostaje skromnie zasłonięty. Spódnica do kolan leży na mnie lepiej niż w sklepie z używaną odzieżą, a balerinki… Najlepiej o tym zapomnieć. Nic nie poradzę na popękane podeszwy i przetarcia na noskach. Mam tylko te jedne buty.
Nasza bohaterka nie spodziewała się jednak, że w jej życiu, które dalekie jest od idealnego, pojawi się ktoś, kto je zupełnie odmieni. I wcale nie będzie nim nowy uczeń... no prawie. Emeric Marceaux - magister muzyki i absolwent Leopold Conservatory, który mimo młodego wieku, należy do cenionej Orkiestry Symfonicznej Luizjany, a do tej pory był piastował stanowisko dyrektora prywatnej szkoły średniej, gdzie kierował programem muzycznym. Mężczyzna to... nowy nauczyciel w Le Moyne. Człowiek już od pierwszych zajęć daję się poznać jako osoba, która nie znosi kłamstwa, braku zdyscyplinowania i nieprzygotowania. Czy jednak zasad tych wymaga wyłącznie od swoich podopiecznych w szkole? A co z jego życiem prywatnym? O tym będzie miała szansę przekonać się Ivory, która pozna Emerica z zupełnie innej strony – nauczyciela muzyki, ale i nauczyciela...
Uwielbiam romanse z relacją uczennica/nauczyciel jako wątkiem wiodącym. Jednak „Mroczna melodia” nie jest słodką polukrowaną cukrem babeczką. O nie. Po pierwsze wątek BDSM. Wiem co zaraz powiecie – te klimaty już dawno są passe. Sama tak sądziłam, dopóki nie przeczytałam książki Pam Godwin. Autorka potrafiła tak pomanewrować fabułą, że wątek BDSM naprawdę dobrze się tutaj czytało i został on tak zaprezentowany, że nie mam się do czego przyczepić. Zakazana relacja pomiędzy niepełnoletnią uczennicą, a starszym od niej o dekadę nauczycielu, została świetnie sportretowana, między innymi dzięki dojrzałości samej Ivory, której życie naprawdę nie oszczędziło. Miałam i chyba mam do tej pory spory moralny dylemat odnośnie, tego w jaki sposób pieniądze na swoje i tak skromne życie zarabiała główna bohaterka. Przez sporą część fabuły zastanawiałam się dlaczego nie może spróbować czegoś innego, czegoś mniej upokarzającego. Rozumiem, że była jedyną żywicielką rodziny, a jej sposób był szybki, ale mimo to...
"Mroczna melodia" to pięćset stron, które zdecydowanie wciągnęło mnie jako czytelnika. Warto też wspomnieć o języku jakim Pam Godwin posłużyła się pisząc tą historię. Jego wielowymiarowość od poetyckiego i lirycznego, wręcz muzycznego przez bezpośredni, brutalny - czasem nawet brudny to niewątpliwa zaleta tej książki.
Wydawnictwu Kobiecemu!
Jeszcze zastanowię się nad lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuń