Pisanie
recenzji, zwłaszcza książki w tworzeniu której bloger miał swój mały wkład zawsze stanowi nie lada wyzwanie. Obecność w „Sponsorze” autorstwa K.N. Haner pod postacią rekomendacji,
jaką znajdziecie w środku była i jest dla mnie ogromną przyjemnością. Liczę, że
lektura książki, do której mam nadzieję przekonam was poniższą recenzją sprawi,
że pokochacie zarówno tą historię, jak i tych bohaterów.
Wydawnictwo – EditioRed
Liczba stron – 512
Wydanie pierwsze – 2018
ISBN – 978-83-2833-840-1
Główną bohaterką historii
przedstawionej w „Sponsorze” jest Kalina Turner, która na co dzień jest mieszkającą
w Londynie studentką fizjoterapii. Pewnego dnia, dziewczyna jadąc na rowerze, będącym prezentem urodzinowym, ulega wypadkowi. Zderzenie z samochodem nie było tym, czego Kalina chciała
doświadczyć w zimny poranek w drodze na uczelnię. Na jej szczęście z kolizji
wyszła ona bez szwanku, ale za to z … nową znajomością. Kierowcą luksusowego i
drogiego auta, okazał się mężczyzna w równie drogim i luksusowym garniturze.
Zaraz po tym, jak Nathan Collins zabrał dziewczynę do szpitala, aby upewnić się,
że nic jej nie jest, zaproponował Kalinie wspólną kolację, na którą
onieśmielona ale i zaintrygowana dziewczyna się zgodziła. Spotkanie jednak
zakończyło się spoliczkowaniem mężczyzny i powrotem do domu, bo propozycja jaką
jej złożył, była nie do przyjęcia dla takiej dziewczyny jaką była Kalina.
Los bywa jednak przewrotny i już
wkrótce ta dwójka spotyka się ponownie, ale Kalina nie jest już tą samą
dziewczyną, którą była jeszcze kilka miesięcy temu, a na pewno jej życie nie
wygląda tak jak jeszcze niedawno.
Jedna chwila. Tyle wystarczy, aby
stracić rodziców.
Jeden moment. Tyle potrzeba, aby
uświadomić sobie, że ty i młodsza siostra zostałyście sierotami.
Jedna sekunda. Tyle czasu zajmuje
zorientowanie się, że mężczyzna którego poznałyście, może być zarówno waszym
ratunkiem, jak i waszą zgubą.
Życie wystawiło Kalinę na ogromną
próbę, kiedy śmierć wkroczyła w jej spokojny
i poukładany świat w momencie w którym kompletnie się tego nie
spodziewała. Utrata rodziców i konieczność zapewnienia w miarę normalnych
warunków do życia sobie i swojej czteroletniej siostrze Sabrinie okazały się
trudniejsze niż nasza bohaterka mogłaby przypuszczać.
I w tym właśnie momencie drogi
Kaliny i Nathana ponownie się krzyżują. Czy i tym razem ich przypadkowe
spotkanie w sklepie zakończy się fiaskiem?
„ - Jaki ma pan samochód? My nie mamy żadnego. Wybuchł razem z domem. Wiesz? – Spojrzał na dziewczynkę, której słowa wprawiły go w osłupienie. Zastanawiał się, czy to był dziecięcy żart, czy mówiła prawdę. Po minie Kaliny stwierdził jednak, że to nie żart. I nagle wielka gula stanęła mu w gardle i nie mógł wydobyć z siebie ani słowa.”
K.N. Haner w „Sponsorze” przedstawia
relację dwojga ludzi, których drogi teoretycznie nie miały prawa się zejść. A
stało się tak, i to dwukrotnie. Kalina i Nathan – bohaterowie kompletnie różni, zarówno pod względem charakteru, jak i tego czego oczekują od życia, i w jakim
momencie tego życia się znajdują.
Główni bohaterowie, głównymi
bohaterami, ale wiecie kto skradł moje serce w całej tej historii? Dziecko, a
konkretnie czteroletnia siostra głównej bohaterki, która stanowi kompletne jej przeciwieństwo.
Bezpośrednia, rezolutna, pewna siebie, odrobinę rozpieszczona i chwilami
nieposłuszna Sabrina była tą, której charakter, a zwłaszcza dialogi kupiły
mnie w całości.
Podobno książki, nie ocenia się
po okładce, ale kiedy okładka przyciąga nasz wzrok i kradnie serce nie mamy nic
przeciwko - prawda? W przypadku „Sponsora” okładka nie owijając w bawełnę
wymiata. Byłam nią zachwycona na grafice, ale na żywo jest jeszcze piękniejsza.
Proste biało-czarno-złote elementy dopełniają się w idealny sposób.
I jak to w przypadku autorki bywa,
koniec pierwszej części „Sponsora” nie jest cukierkowy. Nie. On jest ja zwykle
mocny, nieprzewidywalny i zaostrzający nam apetyt na drugą część.
Jedyny minus w tej historii
odnajduję, w powtarzanych na początku niektórych rozdziałów scenach, w których te
same fragmenty/dialogi napisane są zarówno z perspektywy zarówno Kaliny, jak i
Nathana i to praktycznie w taki sam sposób.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu EditioRed!
Wydawnictwu EditioRed!
Twórczość autorki nie jest mi jeszcze znana, ale mam nadzieję, że uda mi się to wkrótce nadrobić. 😊
OdpowiedzUsuń