środa, 24 lutego 2021

#155 "Layla" - Colleen Hoover

       Kiedyś sądziłam, że Colleen Hoover to wyłącznie królowa romansów, które za każdym razem kradły moje serce. Gdy światło dzienne ujrzała „Verity” (w Polsce - „Coraz większy mrok”), autorka zaskoczyła mnie tym, w jak niesamowity sposób potrafiła napisać coś kompletnie odmiennego, czyli thriller i to nawiasem - tak doskonały. I kiedy myślałam, że Hoover niczym mnie już nie zaskoczy – BUM! Pojawia się „Layla” i okazuję się, że ta kobieta odnajdzie się dosłownie w każdym gatunku – nawet książce z elementami paranormalnymi. Jak ona to robi? Nie mam pojęcia, ale lepiej niech nie przestaje. Jeśli ciekawi was, czym kupiło mnie jej pióro tym razem, zapraszam do lektury jej mojej recenzji.





             Tytuł – „Layla"
              (oryg. Layla)
         Autor – Colleen Hoover
    Tłumaczenie - Piotr Grzegorzewski
          Wydawnictwo – Otwarte
            Liczba stron – 336
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-2836-691-6



Leeds Gabriel to niespełniony absolwent szkoły muzycznej, marzący o solowej karierze wokalisty oraz pisaniu własnych tekstów. Nie wiedzieć jednak czemu, pomimo swojej niechęci i wstydu do country, nadal gra na basie w Garrett's Band - zespole specjalizującym się w tym właśnie gatunku. Nasz bohater nigdy nie przypuszczał, że jedno weselne przyjęcie w starym pensjonacie, gdzieś na odludziach Kansas, na którym grał z kapelą, odmieni jego życie i to w sposób jakiego nie przewidział.


Poznanie Layli – siostry panny młodej było dla Leedsa jak powiew świeżego powietrza. Bezpośrednia, szczera, beztroska a przede wszystkim pewna siebie dziewczyna zaparła mu dech w piersi od pierwszej chwili, kiedy tylko ujrzał ją ze sceny, próbującą tańczyć na pustym parkiecie. Wystarczyła jedna wspólna noc i wydłużony do trzech dni pobyt w pensjonacie, aby oboje zorientowali się, że chemia i zrozumienie jakie ich połączyło, nie zdarza się każdemu i zawsze. Gdy chłopak zaprosił Laylę na dwa tygodnie do Tennesse w którym mieszkał, ta bez wahania się zgodziła. Po tym czasie, zarówno ona jak i on dosłownie nie chcieli ani nie zamierzali się rozstawać. Leeds nie mógł przypuszczać, że kilkumiesięczną bajkę zniszczy jedno ich wspólne zdjęcie wrzucone przez niego do sieci – fotografię, którą zobaczy jego była dziewczyna, nie mogąca nigdy pogodzić się z rozstaniem z naszym bohaterem.


Docieram do drzwi pokoju, gdy słyszę kolejny huk. Bum!

Otwieram i widzę, że cały mój świat, jedyna kobieta, ktorą kocham, i dla której pragnę żyć, leży bezwładnie na podłodze. Pod jej ramieniem rośnie kałuża krwi. Ma zakrwawione włosy. Natychmiast padam na kolana i podnoszę jej głowę.

- Layla – szepczę i nagle czuję gwałtowne kłucie w ramieniu.

Wszystko momentalnie się rozmazuje.

To jakiś koszmar.

Wszystko się zatrzymuje.

Po prostu zatrzymuje.

Po prostu...


Zazdrość i niestabilność psychiczna Sable przyczyniły się do tragedii z której Leeds i Layla ledwo uszli z życiem. Kilkumiesięczny pobyt w szpitalu i rehabilitacja po próbie zabójstwa były dla naszych bohaterów trudną próbą. Najgorzej zniosła ją Layla, która z otwartej i pełnej życia dziewczyny stała się osobą, którą dręczyły koszmary, ataki paniki i luki w pamięci, a poczucie jej bezpieczeństwa zostało całkowicie zaburzone. Leeds, chcąc pomóc zrelaksować się ukochanej postanowił zabrać ją tam, gdzie zaczęła się ich znajomość i miłość – do starego pensjonatu, w którym się poznali. Gdy okazało się, że w obecnej chwili jest on wystawiony na sprzedaż, nasz bohater postanowił go wynająć na całe dwa tygodnie, które pozwoliłyby jemu i Layli na odpoczynek oraz ucieczkę o strasznych wspomnień ostatnich miesięcy.


Miejsce, które miało przynieść im spokój i ulgę, dało im coś wręcz odwrotnego.


Wyłączona kuchenka gazowa, przewrócony garnek zupy, samoistnie zatrzaskujący się laptop – to tylko niektóre z niewytłumaczalnych zjawisk jakie zaczęły się dziać w pensjonacie, a których doświadczył Leeds. W dodatku zauważył, że sama Layla miewa dziwne momenty, a jej zachowanie bywa chwilami dość nielogiczne.


Nasz bohater nie wiedział jeszcze z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Z czymś niewytłumaczalnym, z czymś w co sam jeszcze chwilę wcześniej by nie uwierzył, z czymś co każdy normalny człowiek uznałby za bzdurę, z czymś nie z tego świata...



Kiedy Colleen Hoover ujawniła, że „Layla” będzie książką zawierającą elementy paranormalne, pomyślałam sobie, że dla mnie jako osoby nieprzepadającej i nieczytającej takiego gatunku, będzie naprawdę ciężko wbić się w fabułę, mimo że kocham pióro autorki. Jak się okazało, moje obawy były kompletnie nieuzasadnione, bo to co zaserwowała w tej historii pochłonęło mnie całkowicie. Strach, niepewność, napięcie to tylko część emocji jakie towarzyszyły mi z każdą kolejną przeczytaną stroną książki. Już sam prolog daję czytelnikowi taką dawkę wstrząsową informacji, że człowiek zaczyna się zastanawiać, co tu się u licha dzieje? Na pewno kojarzycie powiedzenie, że w filmach Hitchcocka zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko narasta? Te słowa idealnie odzwierciedlają "Laylę".


Sama fabuła książki jest w moim mniemaniu świetnie poprowadzona, a czytelnik nie ma ani chwili na odpoczynek, bo dosłownie chce się wiedzieć co będzie dalej i jak wytłumaczone zostaną pewne sytuacje i zjawiska. Autorka napisała bardzo niekonwencjonalną historię, w której w wielu chwilach - zwłaszcza na początku, miałam moralne dylematy. "Layla" to pełna tajemnic opowieść, która trzyma w napięciu dosłownie do samego końca. Ogromne chapeau bas za coś tak innego, wciągającego, a przy tym niebanalnego.


P.S. Jeśli myślicie, że już wszystko wiecie i rozgryźliście o co w tej książce chodzi to... wybaczcie, ale nie macie pojęcia. Ja nie miałam... Dla mnie to geniusz Hoover w czystej postaci.



                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Otwartemu!

1 komentarz: