środa, 24 lipca 2019

#105 "Raw" - Belle Aurora


Nadszedł dzień kiedy nareszcie mogę podzielić się z wami recenzją książki, którą mój blog miał zaszczyt objąć patronatem medialnym. Mowa oczywiście o „Raw” autorstwa pochodzącej z Australii Belle Aurora. Pamiętam jak przeczytałam tą historię po raz pierwszy w oryginale kilka lat temu. Pamiętam do dziś, jak czułam się po zakończeniu jej lektury. Nie uwierzycie jak wiele emocji się we mnie wtedy kotłowało - szok, niedowierzanie… Pamiętam, jak sobie wtedy pomyślałam, że dałabym wiele, aby „Raw” pojawiło się kiedyś w naszym kraju. Zatem kiedy tylko zobaczyłam w zapowiedziach Wydawnictwa NieZwykłego tą książkę wiedziałam, że polscy czytelnicy albo ją pokochają albo znienawidzą. Bo ta historia właśnie taka jest.





                                           Tytuł – „Raw"
               (oryg.Raw)
           Autor – Belle Aurora
       Tłumaczenie - Iga Wiśniewska
         Wydawnictwo – NieZwykłe
            Liczba stron – 360
          Wydanie pierwsze – 2019
         ISBN – 978-83-8178-010-0




Główną bohaterką "Raw" jest Alexa Ballentine, która urodziła się i dorastała w Stanach Zjednoczonych, ale w wieku osiemnastu lat przeprowadziła się wraz ze swoją zastępczą matką do Australii. Każde dziecko zasługuję na szczęśliwe dzieciństwo – Alexy do takich nie należało. Dlatego kiedy tylko miała szansę uciekła i nie oglądała się wstecz. Na szczęście spotkała na swojej drodze kobietę, która dała jej dom i serce.

Teraz Alexa jako pracownik opieki społecznej stara się pomagać innym - zwłaszcza młodzieży z problemami.

Jak myślicie, czego jeszcze brakuję tej historii? Otóż to. Głównego męskiego bohatera. Ale jeśli myślicie, że „Raw” to książka o tym jak Lexi poznaję księcia na białym koniu i wiedzie z nim szczęśliwe życie to… hmm. Powinniście pomyśleć ponownie. W tej książce książę nie istnieję, a przynajmniej nie taki jak wam się wydaję. Nie książę z bajki, a raczej z nieźle pokręconego thrillera.

Wyobraźcie sobie, że macie stalkera. Nie takiego, który wam grozi ani takiego, przez którego czujecie się niebezpiecznie, ale takiego, który zwyczajnie was obserwuję - z czego wy dobrze zdajecie sobie sprawę. Tajemniczy mężczyzna z kapturem na głowie pojawiający się często tam gdzie wy. Obserwuję, ale nie wykonuję żadnych podejrzanych ruchów? Tylko tyle, albo aż tyle.

Pewnego wieczoru wracając z pracy Alexa zostaje zaatakowana i niemal brutalnie zgwałcona, ale dzięki pomocy swojego stalkera uchodzi z ataku jedynie z siniakami i zadrapaniami.

Po raz pierwszy dziewczyna może z bliska zobaczyć twarz mężczyzny, który od tak dawna ją obserwował, ale nigdy nie wykonał żadnego ruchu - aż do dnia ataku.


"Nigdy nie byłam ofiarą napaści. Ale wielu z moich podopiecznych, było. I teraz wiem, że za każdym razem, gdy mówiłam do któregoś ze swoich dzieci „rozumiem”, nie miałam pojęcia, o czym mówię.
Ani trochę.
Niemal czuję, jak łamie mi się teraz serce.
Naglę, zostaję gwałtownie odciągnięta do tyłu. Ląduję na twardym betonie z głuchym łupnięciem i z niepokojem obserwuję rozgrywającą się przede mną scenę.
Twarz mojego wielkiego napastnika zostaje wciśnięta w cegły przez równie wysokiego mężczyznę.
Czarny kaptur.
To on.
Trzyma tego bydlaka za szyję i wali jego głową w ścianę, unosząc przy tym kolano.
 
Łup, łup. 
Robi to znowu i znowu. Żołądek mi się wywraca na widok jego zaciekłości. W końcu słyszę cichy brzdęk upadających na ziemię zębów i zdaję sobie sprawę, że zbok, który mnie zaatakował, właśnie parę ich stracił.
O Boże.
Mężczyzna w kapturze nadal kontynuuje swój atak bez jednego słowa. Rzuca gościa na ziemię, a następnie kopie w żebra, jakby to była piłka. Robi tak kilka razy, aż w końcu nasze spojrzenia się krzyżują.
Zamiera zdyszany, po czym zbliża się do mnie.
Przerażona patrzę przez łzy, jak podchodzi coraz bliżej. Jest  o krok ode mnie, gdy słyszę swój własny szept.
– Proszę, nie zbliżaj się.
Łokcie mnie pieką, z pewnością zdarłam sobie skórę. Kiedy usiłuję się podnieść, z moich ust wyrywa się bolesny jęk.
I wtedy mój stalker robi coś, o czym marzyłam od dawna.
Zdejmuje z głowy kaptur."



Ewolucja relacji tych dwojga jest tym, co zdecydowanie będzie nadawać ton całej fabule „Raw”.

Twitch – takim pseudonimem przedstawił się Lexi mężczyzna z ciałem pokrytym tatuażami. Bohater mroczny, zdecydowanie bezwzględny i trochę przerażający. Im bardziej zagłębiamy się w książkę, tym więcej się o nim dowiadujemy choćby tego, że ma pieniądze - duże pieniądze, które pochodzą z brudnych interesów jak handel narkotykami.

Jakim cudem pracownica opieki społecznej wdaję się zatem w dziwną relację i romans z mężczyzną, który ją obserwował, stopniowo osaczał ale jednocześnie intrygował?

Nie chcę zdradzić wam zbyt wielu szczegółów, bo chcę abyście czerpali przyjemność z każdej czytanej strony tej historii.

„Raw” nie jest lekką książką. Możecie spodziewać się brutalności w zachowaniu postaci jak i stylu samego języka jakim napisana jest książka. Nie zabraknie mocnych scen seksu, a często będziecie nawet kwestionować moralność bohaterów. Ale jestem pewna, że tą historię doceni każdy fan dark erotyków.

Dzięki rozdziałom napisanym z dwóch perspektyw: Alexy i Twitcha czytelnik może wejść głębiej w ich umysły, co jest zdecydowaną zaletą książki.

Na koniec słów kilka o… końcówce tej historii. Jak już wspominałam na początku, czytałam „Raw” w oryginale kilka lat temu, więc wiedziałam co mnie czeka w trakcie lektury polskiego wydania. Ale dobrze pamiętam jak się czułam wtedy - za pierwszym razem i co kłębiło się w mojej głowie. Pomyślałam jedno – CO TU SIĘ U DIABŁA ODPIERD...?

Zakończenie „Raw” było w tamtym okresie chyba pierwszym tego typu książkowym cliffhangerem w moim życiu, który wywołał tak ogromne niedowierzanie i niemały szok. Pomimo upływu czasu, nadal uważam go za jeden z najlepszych na jakie kiedykolwiek trafiłam w książce.


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu NieZwykłemu!

2 komentarze:

  1. Mam chrapkę na tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o niej, ale naprawdę brzmi interesująco. Będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń