wtorek, 2 kwietnia 2019

#93 "Bez żalu" - Mia Sheridan


            W dzisiejszej recenzji słów kilka o najnowszej książce Mii Sheridan, która w połowie zeszłego miesiąca pojawiła się w polskich księgarniach. Od dobrych kilku lat, zaraz po Colleen Hoover, Sheridan była w czołówce moich ulubionych autorek jeśli chodzi o powieści z gatunku romans. Muszę jednak przyznać (i to z ciężkim sercem), że od jakiegoś czasu zaczynam zauważać u niej spadek formy. Przykładem takiej książki w moim odczuciu okazała się właśnie historia przedstawiona w „Bez żalu”. Już tłumaczę dlaczego.


  


                                  Tytuł – „Bez żalu"
         (oryg.More Than Words)
          Autor – Mia Sheridan
      Tłumaczenie - Grażyna Woźniak
     Wydawnictwo – Edipresse Książki
           Liczba stron – 331
         Wydanie pierwsze – 2019
        ISBN – 978-83-8164-012-1



Kiedy jedenastolenia Jessica Creswell przechadzając się w pobliżu torów, niedaleko jej rodzinnego domu trafiła na opuszczony wagon pociągowy, nie spodziewała się, że wcale nie jest on taki opuszczony jakim się wydał.

Gdy dwunastoletni Callen Hayes skrył się w opuszczonym wagonie, przed fizyczną i psychiczną przemocą jakiej praktycznie każdego dnia doświadczał z rąk własnego ojca, nie spodziewał się, że nakryję go tam ktokolwiek, a już na pewno nie dziewczyna z bujną wyobraźnią i zamiłowaniem do nauki języka francuskiego.


Serdeczna więź i przyjaźń jaka połączyła dwójkę naszych bohaterów była niezwykła. Jessica uwielbiała opowiadać i czytać Callenowi różne historie, a on grywał jej na keyboardzie, który mu podarowała, gdy tylko zaintrygowała go kartka z nutami, którą chłopak znalazł w jej plecaku.

Jedno lato pełne spotkań w opuszczonym wagonie zakończyło się jednym pocałunkiem, po którym … Callen już nigdy nie pojawił się w ich kryjówce.

Dorosła już Jessica mieszka w Paryżu i jako absolwentka studiów romanistycznych ze specjalnością tłumaczenia ze starofrancuskiego marzy o pracy, która pozwoli doskonalić jej pasję do tego języka. Niestety póki co, musi zadowolić się bezpłatnymi stażami, a aby się utrzymać kelneruję w eleganckim paryskim barze hotelowym Lounge La Vue.

Właśnie tam nasza bohaterka spotyka swoją przeszłość, przeszłość w osobie Callena Hayesa, który teraz jest słynnym kompozytorem. On niestety jej nie poznaję, a mimo to ich przelotne spotkanie kończy się ... pocałunkiem.

Gdy po kilku tygodniach od tamtego spotkania nasza bohaterka wreszcie otrzymuję pracę marzeń, która wymaga miesięcznego wyjazdu do Doliny Loary, aby pomóc w tłumaczeniu dokumentów dotyczących słynnej Joanny d’Arc, nie spodziewa się, że w hotelu w którym została zakwaterowana, zatrzymał się także pewien cierpiący na brak weny twórczej i szukający natchnienia dobrze jej znany kompozytor.

       "– Dlaczego wtedy zniknąłeś? Dokąd wyjechałeś? – Pokręciłam głową z rezygnacją. Obiecałam sobie, że go o to nie zapytam, lecz słowa same wypłynęły z moich ust. Dorosły Callen ewidentnie był mną zainteresowany, ale pokochałam jego młodszą wersję, która mnie zostawiła. Musiałam się dowiedzieć, dlaczego to zrobił. (...) – Albo nie, nie mów mi. To i tak nie ma już znaczenia.  
         Zaczęłam iść, ale Callen delikatnie wziął mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. Spojrzałam w jego obwiedzione gęstymi rzęsami szare oczy, które tak dobrze znałam. Oczy przywodzące na myśl burze, cienie i godziny tuż przed świtem. Oczy, które pozostały takie same, choć prawie cała reszta się zmieniła.  
          – Naprawdę sądzisz, że to nie ma znaczenia, Jessie? – zapytał miękko, odgarniając mi za ucho kosmyk włosów, który wysunął się z kucyka.  
            (...)  
          – Wymyślałam przeróżne historyjki o tym, co mogło cię spotkać. Że porwał cię cygański tabor albo szajka złodziei dla okupu… Tylko że byłam już wtedy za duża, żeby wierzyć w takie bajki, i w końcu musiałam się pogodzić z tym, że ze mną skończyłeś i uznałeś, że nie jestem warta nawet tego, by się ze mną pożegnać. – Że nasz pocałunek nic dla ciebie nie znaczył, chociaż dla mnie był wszystkim.  
          – Nie, Jessie, to nie tak – zaprzeczył głosem pełnym emocji. Żalu? Ponownie przeczesał palcami włosy i zapatrzył się w przestrzeń. – Prawdę mówiąc, postanowiłem więcej nie wracać. Po… po tamtym dniu dotarło do mnie… – Pokręcił głową, nie mogąc z siebie wydobyć wyjaśnienia, które tak rozpaczliwie pragnęłam wtedy usłyszeć i którego teraz tak bardzo się bałam. – Dotarło do mnie, jaki jestem samolubny, spędzając z tobą czas. Byłaś ładna, mądra i miałaś głowę pełną marzeń, a ja byłem nikim, Jessie. Zupełnie nikim."

Muszę przyznać, że widzę tu kolejny schemat: bohaterowie poznają się, coś lub ktoś ich rozdziela, spotykają się latach i orientują się, że coś do siebie czują. Ale tak już jest z książkami należącymi do nurtu tzw. second chance romance, czyli romansów w którym bohaterowie dostają drugą szansę na szczęście.

Szczerze mówiąc do połowy książki nie mogłam się wkręcić w całą historię. Brakowało jej polotu i czegoś co sprawi, że będę czytała ją z zapartym tchem. Wątek, który bardzo mi się spodobał to kwestia analfabetyzmu z którym zmaga się główny bohater i to jak ciężko mu z tym w codziennym życiu dorosłego człowieka.

Co do relacji miłosnej Callena i Jessie to niestety, ale nie kupiła mnie ona tak, jakbym tego oczekiwała po książce napisanej przez Mię. Sama nie potrafię wskazać co konkretnie do tego doprowadziło, ale nie mogłam się wczuć w ich miłość.

Uważam, że książkę warto przeczytać, a już na pewno powinni to zrobić fani autorki, choćby dlatego, aby samemu ocenić czy autorka faktycznie trochę spadła z pisarską formą, którą wg. można tu zauważyć.

I na koniec jeszcze jedno ALE, a mianowicie okładka. Nie wiem co grafik miał na myśli, ale jak para na motocyklu ma się do bohaterów "Bez żalu", to nie mam bladego pojęcia. Okładka, a historia w książce są jak z dwóch różnych bajek. Hmm...

                                    Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                              Wydawnictwu Edipresse Książki!

2 komentarze:

  1. Czytałam dwie książki tej autorki, za które bardzo polubiłam jej pióro. Sheridan pisze tak... prawdziwie. Jej historie spokojnie mogłyby odnaleźć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Trochę zmartwiłaś mnie tym spadkiem formy. Mam "Bez żalu" w domu i wkrótce będę czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki tej autorki, więc tę, na pewno również przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń