Jaki aspekt decyduje o tym, że sięgacie po daną książkę? Jej okładka? Opinie znalezione w sieci? A może opis? W przypadku historii z recenzją której dziś do was przychodzę, był to bez wątpienia ten ostatni czynnik. Te kilka zdań z okładki „Zagubionego” wystarczyły, bym bez wahania sięgnęła po książkę pióra Josie Williams.
Zastanawialiście się kiedyś co się dzieje, kiedy człowiek umiera? Czy w ogóle istnieje inne życie po tym, jak zakończy się to fizyczne tu – na ziemi? A może umiera tylko nasze ciało, podczas gdy dusza dalej funkcjonuje?
Głównym bohaterem „Zagubionego” jest nastoletni Ryder Edmonds, który... zmarł pięć lat temu. Wypadek w trakcie rodzinnego spływu po górskiej rzece, zakończył się dla niego tragicznie. Ale Ryder popełnił jeden błąd – błąd, którego konsekwencje odczuwa każdego dnia. Kiedy umierał, zamiast podążyć w stronę światła, został tu – na ziemi. Niewidzialny dla nikogo, bez fizycznego ciała, pozbawiony możliwości odczuwania bodźców jak smak czy dotyk – jest duszą albo jak on woli to określać 'zagubionym'.
Jedynym momentem w którym ktoś taki jak on, może zostać dostrzeżony przez inną osobę, jest chwila jej śmierci. To właśnie główny powód dlaczego, że Ryder często błąka się po szpitalnych korytarzach - by wykorzystać (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) tą tragiczną chwilę i znów poczuć się żywym - bo te kilka sekund, kiedy jest widziany przez umierającą osobę, pomaga mu poczuć się mniej samotnie.
To właśnie podczas pobytu w szpitalu, Ryder dostrzega młodą dziewczynę, która towarzyszy swojej chorej babci. Zauroczenie wrażliwą i nieco zamkniętą w sobie Maggie było ostatnią rzeczą, jakiej spodziewał się doświadczyć nasz 'zagubiony' w tym życiu po życiu. Od tamtego momentu minęły trzy miesiące, a fascynacja dziewczyną, której stara się towarzyszyć każdego dnia, wcale nie maleje.
Ta jednostronna relacja, zmienia się w dniu w którym Maggie omal nie zostaje potrącona przez samochód. Nie zastanawiając się ani przez sekundę, Ryder robi coś, czego nigdy nie próbował – wchodzi w ciało przypadkowego chłopaka przechodzącego w pobliżu, aby móc zareagować i odepchnąć dziewczynę, nim uderzy w nią furgonetka.
Jednak to dopiero początek komplikacji, bo jak się okazuję ciało, które przejął na czas interwencji Ryder, nie należało do kompletnie obcego człowieka, a Charliego – popularnego chłopaka, który uczęszcza do szkoły Maggie. Kiedy więc następnego dnia, dziewczyna kierowana chęcią ponownego podziękowania swojemu szkolnemu koledze, próbuje nawiązać z nim rozmowę, ku swojemu zaskoczeniu odkrywa, że on nie ma pojęcia o czym ta mówi – bo zwyczajnie nie pamięta tamtego momentu.
Ryderowi jeszcze nigdy nie było tak trudno pogodzić się ze swoją sytuacją, jak teraz kiedy poznał Maggie. Dlatego mimo wyrzutów sumienia i świadomości, że nie postępuję fair, chłopak coraz częściej przejmuje ciało Charliego, by móc spędzać czas z dziewczyną, porozmawiać z nią i choć przez chwilę poczuć się żywym.
Ostatnio bardzo rzadko czytam literaturę Young Adult, ale „Zagubiony” uświadomił mi, że po prostu trzeba trafić na odpowiednią książkę – taką jak ta. Historia Rydera i Maggie dała mi dokładnie to, czego po niej oczekiwałam, kiedy przeczytałam jej opis: smutek przeplatający się ze szczęściem, radość mieszającą się ze współczuciem, a przede wszystkim tępy ból w sercu z niesprawiedliwości losu, czego dowodem były łzy spływające po moich policzkach w trakcie lektury.
„Zagubiony” to niebanalna, piękna i niesztampowa książka, która od pierwszych stron skradła ogromny kawałek mojego serca. Autorka udowodniła, że diabeł tkwi w prostocie i nie potrzeba górnolotnych dialogów, rozbudowanych scen czy mocno zarysowanych portretów bohaterów, by stworzyć niesamowitą, poruszającą, a przede wszystkim niezapomnianą miłosną historię.
Tworząc fabułę, autorka od początku miała niewielkie pole manewru w kwestii tego, jakie zakończenie może zaserwować Maggie i Ryderowi. Nie wdając się w szczegóły, by zbyt wiele wam nie ujawnić powiem tylko, że nadal nie wiem jak określić te ostatnie strony. Słodko-gorzkie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz