Nadszedł
dzień w którym wreszcie mogę wam opowiedzieć co nieco o kolejnej książce
autorstwa jednej z moich ulubionych autorek, która pod koniec zeszłego miesiąca
zadebiutowała na półkach w polskich księgarniach. Jak to często w moim przypadku
bywa byłam już po lekturze oryginału (kilkukrotnej), więc czytałam polskie
wydanie dla czystej przyjemności i przypomnienia sobie szczegółów do czysto stricte celów.
Tytuł – „Napij się i zadzwoń do mnie"
(oryg.Drunk Dial)
Autor – Penelope Ward
Tłumaczenie - Wojciech Białas
Wydawnictwo – EditioRed
Liczba stron – 287
Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-2834-755-7
Główną bohaterką „Napij się i
zadzwoń do mnie” jest Rana Saloomi. Dziewczyna na co dzień mieszka w Detroit z
dziwnym współlokatorem, najbliższą dla niej osobą jest jej tata, który wychowywał
ją po odejściu mamy, a sama Rana zawodowo zajmuję się … tańcem brzucha.
Lata temu dziewczyna była typową chłopczycą w za dużych ubraniach, ale teraz
jest piękną kobietą. Jako trzynastolatka, Rana przyjaźniła się z Landonem,
którego rodzice wynajmowali, znajdujący się na terenie ich posiadłości i przerobiony na nieduże mieszkanie garaż - rodzicom Rany. Pewnego dnia Eddie i Shayla
razem z Raną przeprowadzili się na drugi koniec stanu, a kontakt naszych
bohaterów się urwał.
Czy wy też tak macie, że po wypiciu
pewnej ilości alkoholu przychodzą wam do głowy dziwne pomysły? Głupie pomysły?
Takie na które nie wpadlibyście na trzeźwo? Bo Rana właśnie pod wpływem butelki
wina i wieczoru pełnego melancholii wpadła na taki pomysł - postanowiła odszukać
Landona Rodericka w sieci. Z ciekawości, z tęsknoty, z powodu liścików od niego, które nadal trzyma... Tak właśnie nasza bohaterka znajduję mężczyznę o
takich samych danych osobowych, który mieszka w Los Angeles.
"W słuchawce rozległ się głęboki, chrypliwy głos.
— Tak…?
Poczułam, jak moje serce zaczyna bić w coraz szybszym tempie.
— Czy to Landon?
— Kto mówi?
— Jestem pewna, że mnie nie pamiętasz. Jakżeby inaczej, skoro mieszkasz sobie w swojej wypasionej Kalifornii…
— Słucham?
— Musisz o czymś wiedzieć. Coś do ciebie czułam.
— Że kurwa co? Co? — powtórzył. — Kto mówi?
— Być może byłam dla ciebie tylko grubiutką chłopczycą z fatalną fryzurą i z owłosionymi ramionami — może tylko dziewczyną, która mieszkała u ciebie w garażu. Ale liczyłam się. Co więcej, byłeś dla mnie wzorem. Cieszyłam się każdym dniem, gdy mogłam jeździć w kółko po twoim podjeździe, a ty krążyłeś wokół mnie na deskorolce. Wciąż mam wszystkie te twoje cholerne liściki. Sama nie wiem, po co je trzymam. A przecież jestem gotowa iść o zakład, że nawet nie pamiętasz, kim ja, do diabła, jestem. Nieee… Przecież wielmożny pan Landon Roderick, rozwalony w swoim kalifornijskim apartamencie, ma ważniejsze sprawy na głowie, niż pamiętać jakichś szaraczków. W razie gdybyś był ciekawy, co u mnie słychać, to wiedz, że po tym, jak się od was wyprowadziliśmy, wszystko diabli wzięli. Moja mama nas porzuciła. Moje życie nigdy już po tym nie wróciło do normy. Więc nawet jeżeli ty nie pamiętasz, kim ja jestem, to ja pamiętam ciebie. Niestety, ostatnim razem, gdy czułam się szczęśliwa, byłam przy twoim boku. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy i nagle zabrakło mi słów, więc rozłączyłam się i cisnęłam komórką na łóżko. I wtedy oprzytomniałam. O cholera. O nie. Co ja narobiłam?(…)
W końcu podniosłam komórkę i zerknęłam na pokazany na wyświetlaczu identyfikator numeru: L. Roderick. Przywarłam plecami do oparcia łóżka, wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się, aby odebrać
(…)
— Halo?
Po drugiej stronie linii rozległo się głębokie westchnienie. Przez moment panowała cisza, po czym w słuchawce rozległy się słowa:
— Rana Banana?"
Penelope Ward słynie z książek w
których poczucie humoru przeplata się z trudną przeszłością bohaterów. Tak też
jest w tym przypadku. Zarówno Landon jak i Rana skrywają tajemnice, choć mogę
śmiało powiedzieć, że to to co nosi w sobie Rana jest dużo bardziej trudne i
skomplikowane.
Myślę, że fani autorki nie zawiodą się na książce. Ja się nie zawiodłam.
Podobało mi się także to, że autorka nie zrobiła z Landona typowego milionera i prezesa jakiejś wielkiej firmy (jak to w przypadku współczesnych książek często bywa). Właściwie to, czym zajmuję się nasz bohater jest naprawdę świetne. Mała wskazówka - MNIAM.
Podobało mi się także to, że autorka nie zrobiła z Landona typowego milionera i prezesa jakiejś wielkiej firmy (jak to w przypadku współczesnych książek często bywa). Właściwie to, czym zajmuję się nasz bohater jest naprawdę świetne. Mała wskazówka - MNIAM.
Największy zarzut (który z tego co zdążyłam zauważyć podnosili też inni blogerzy i czytelnicy) mam do polskiego tytułu książki. Drunk Dial jako Napij się i zadzwoń do mnie? Serio? Kocham EditioRed za to, że nie zmieniają oryginalnych okładek (uwielbiam je), ale tendencja wydawnictwa do polskich tytułów jest co najmniej rozbrajająca. Jeśli nie można w sensowny sposób przetłumaczyć tytułu, najlepiej zostawić go w spokoju w oryginalnej formie. Takie jest moje zdanie.
Wydawnictwu EditioRed!
Mam tę książkę na swojej liście wakacyjnych lektur. 😊
OdpowiedzUsuńJa się muszę zastanowić.
OdpowiedzUsuńTeż ta książkę dopisuje do wakacyjnych książek
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do tytułu, bo o ile jak zauważyłaś, na szczęście wydawnictwo zostawia okładki oryginalne, tak tytuły mają tandetne. Napij się i zadzwoń do mnie brzmi źle, za długo i choć rzeczywiście odnosi się do treści, to jednak jako tytuł się nie nadaje. Co do książki, to uważam ją jako najsłabszą do tej pory z pośród tych, które czytałam autorki. Nie zmienia to faktu jednak, że czytało mi się przyjemnie a nawet zabawnie. Bardzo lubię styl autorki, dlatego biorę każdą jej książkę w ciemno :) Czekam oczywiście na kolejne :D
OdpowiedzUsuńTytuł faktycznie tandetny i nie zachęcający zupelnie ;D Ale właśnie wtedy dobrze przeczytać recenzję i się przekonać, że warto, mimo początkowej niechęci, przeczytać :)
OdpowiedzUsuń