wtorek, 14 września 2021

#192 "Miłość z zamkniętej kopercie" - Vi Keeland/Penelope Ward

        Z lekturą tej historii miałam wstrzymać się bliżej daty jej oficjalnej premiery 29 września, ale jak widać niecierpliwy duch książkoholika na to nie pozwolił. Mojej miłości do duetu Ward/Keeland nie da się zmierzyć żadną miarą, więc tym bardziej byłam ciekawa, co przyniesie ze sobą fabuła „Miłości w zamkniętej kopercie”.


  


 Tytuł – „Miłość w zamkniętej kopercie"
       (oryg. Happily Letter After)
     Autor – Vi Keeland/Penelope Ward
     Tłumaczenie - Edyta Stępkowska
          Wydawnictwo – EditioRed
            Liczba stron – 344
          Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-2837-118-7


Główną bohaterką historii jest dwudziestodziewięcioletnia Sadie Bisset, która na co dzień pracuje jako felietonistka w magazynie Modern Miss. W tym roku, oprócz pisania do swojej cotygodniowej rubryki o randkowaniu, przypadł jej także dodatkowy dział 'Świąteczne życzenia'. Nasza bohaterka nie spodziewała się jednak, że pierwszy list do Świętego Mikołaja nadejdzie do redakcji jeszcze w czerwcu, a już na pewno nie przypuszczała jak zmieni on jej życie.

List od dziesięcioletniej Birdie Maxwell mógł być jak wiele innych pisanych do brodatego i ubranego w czerwony strój pana z zaprzęgiem ciągniętym przez renifery – ale nie był. Okazało się, że dziewczynka nie chciała typowych dla dzieci w jej wieku rzeczy – ona pragnęła jakiejś wyjątkowej osoby, która mogłaby zaprzyjaźnić się z nią i jej tatą. Wyznanie Birdie, która opisała w liście utratę mamy przed kilku laty i spowodowany tym smutek taty, mocno poruszyło Sadie, zwłaszcza, że ją samą w dzieciństwie spotkało dokładnie to samo. Kiedy korespondencja pomiędzy dziesięciolatką, a naszą bohaterką nabiera mocno bliskiego charakteru, felietonistka decyduje się zaprzestać kontaktu, nie robiąc małej dziewczynce jeszcze większych nadziei, niż już to zrobiła swoimi listami i wysyłanymi prezentami.

Czasem jednak łatwiej jest coś zaplanować niż fatycznie zrobić. I tak właśnie Sadie trafia pod drzwi kamienicy zamieszkiwanej przez Maxwellów - przekonana o tym, że robi to tylko i wyłącznie w jednym celu - by zobaczyć na własne oczy, że u małej Birdie wszystko w porządku. Nasza bohaterka nie przypuszczała jednak, że Sebastian Maxwell pomyli ją z treserką psów, która miała przyjść tego dnia i zacząć szkolenie jego dość nieposłusznego czworonoga. Jedno niewinne kłamstwo prowadziło do następnego, a Sadie nie mogła się zmusić do wyznania prawdy o swojej prawdziwej tożsamości i tego, że wie o tej rodzinie znacznie więcej, niż oni sami myślą.


- Spóźniła się pani – warknął.

- Yyy...

- Dzwonek nie działa. W ten weekend będę musiał go naprawić. Obawiam się, że jeśli chce pani tę pracę, to będzie pani musiała pukać trochę głośniej i przychodzić na czas. Za pięć minut muszę wyjść.

- Tę pracę?

- No tak. Pani jest treserką, prawda?

 Trochę mnie peszyło, gdy te piękne oczy się we mnie wwiercały. Miałam wrażenie, że mnie prześwietlają i że on gotów wziąć mnie za jakąś szaloną stalkerkę jego dziesięcioletniej córki. To znaczy wiem, oczywiście, że nią właśnie byłam, ale za nic nie chciałam, żeby on tak o mnie pomyślał. Dlatego spanikowałam.

- Yyy... tak. Przepraszam za spóźnienie. Yyy. Korki.

  Co ja u licha wyprawiam.


Kiedy jednak po jakimś czasie prawda wychodzi na jaw, Sebastian natychmiast ją zwalnia, nie pozwalając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Szczerym listem do taty Birdie, nasza bohaterka chciała rozwiać wszelkie wątpliwości, co do szczerości intencji, jakie jej przyświecały kiedy skłamała, gdy pojawiła się w progu ich drzwi.

Sebastian zauroczony relacją jaka narodziła się pomiędzy jego córką a Sadie, przyjął wyjaśnienia kobiety i pozwolił jej na dalszy kontakt z Birdie oraz dla dobra dziewczynki, kontynuowanie historii z tresurą psa. Mężczyzna nie przypuszczał, że osoba Sadie nie tylko skradnie serce dziesięciolatki, ale i on sam nie pozostanie odporny na życzliwą i pełną ciepła felietonistkę. Jednak kiedy jest się wdowcem, a ostatnie lata życia poświęcało się wyłącznie córce i pracy, ciężko zmusić swoje serce i umysł, aby ponownie otworzyły się na możliwości, jakie stawia przed nimi życie.

Ani Sadie ani Sebastian nie wiedzieli jeszcze, że prawdziwa szkoła życia dopiero przed nimi. Bo żadne z nich nie mogło przypuszczać, że wydarzenia z ich odległej przeszłości, będą miały taki wpływ na teraźniejszość i przyszłość.


„Miłość w zamkniętej kopercie” to dokładnie taka historia, jakiej oczekiwałam po duecie Vi Keeland i Penelope Ward. Niezwykle ciepła, w cudowny sposób urocza oraz mocno wzruszająca kupiła moje serce w stu procentach. Motyw samotnego rodzicielstwa został tu przedstawiony w nienachalny sposób, ukazując jednocześnie problemy z jakimi musi zmagać się mężczyzna, który stara się dać własnej córce wszystko, choć nie jest w stanie zapewnić jej jednego - typowo matczynej relacji, jakiej potrzebuje każda dziewczynka. Poza tym, fakt bycia wdowcem i związany z tym strach przed wejściem w jakikolwiek nowy związek sprawił, że postać głównego bohatera poruszyła mnie dogłębnie.

Jestem pewna, że rezolutność małej Birdie oraz ciepło jakie wnosi do historii Sadie sprawią, że ta historia pozostanie w waszych sercach na długi czas. Autorki nadały tej książce wspaniałego charakteru w idealny sposób dozując wzruszenie oraz humor.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu EditioRed!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz