piątek, 4 czerwca 2021

#172 "Doyenne" - Anne Malcom

      Wydawnictwo Papierówka nie należy do tych, które wydają ckliwe i ociekające lukrem romanse. Kolejna ich propozycja, czyli „Doyenne” jest tego najlepszym przykładem. Już sam opis wywołał we mnie gęsią skórkę, więc byłam przeświadczona, że zawartość książki spowoduję w mojej głowie niemałe trzęsienie ziemi. Czy tak było w rzeczywistości?  




            Tytuł - "Doyenne"
             (oryg. Doyenne)        
           Autor – Anne Malcom
      Tłumaczenie - Anna Piechowiak
         Wydawnictwo – Papierówka
            Liczba stron – 328
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-6642-929-1


Główną bohaterką książki jest Charlotte Crofton dla której nie ma rzeczy niemożliwych. W wieku trzydziestu kilku lat osiągnęła zawodowy sukces i pozycję, których można tylko pozazdrościć. Zbudowana od zera marka kosmetyczna, której dyrektor generalną jest kobieta to jedno z wielu przedsiębiorstw będących jej "dzieckiem". Inteligencja, talent oraz niebywała ambicja pozwoliły także naszej bohaterce na poszerzenie swojej zawodowej działalności również na polu cyberbezpieczeństwa, dzięki czemu Charlotte może się poszczycić kontraktami dotyczącymi technologii oraz oprogramowania zabezpieczającego z organizacjami zarówno rządowymi jak i międzynarodowymi.

Nasza bohaterka nie przypuszczała, że pewnego dnia dwuminutowy spacer z biura do mieszkania zamieni się w koszmar kiedy zostanie napadnięta, a groźba gwałtu i śmierci stanie się realniejsza niż kiedykolwiek. Każdy normalny człowiek na miejscu Charlotte starałby się krzykiem wezwać pomoc i błagać o życie napastnika, ale nie nasza bohaterka. Ona nie błaga. Nigdy i o nic. Kiedy kobieta pogodziła się już ze swoim losem, ktoś jednak zainterweniował, a tajemniczy mężczyzna, który pojawił się znikąd... zabił napastnika i to bez żadnych skrupułów. 


- Niezłe buty – powiedziałam. Mój głos brzmiał jakbym dopiero obudziła się z głębokiego snu. - Ale wyglądają, jakby widziały o sezon za dużo. Powinieneś zainwestować w nowe.

Cisza

Prawdopodobnie był to dość osobliwy komentarz, zważywszy na fakt, że facet właśnie kogoś zabił na moich oczach. Nie pochylił się, nie zapytał, czy wszystko w porządku, nie zadzwonił na 911 – nic z tych rzeczy. Tylko mi się przyglądał. Z kolei ja jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego buty upstrzone plamkami krwi, które reprezentowały śmierć.

 

Kiedy jakiś czas później, ktoś ponownie próbuje pozbawić życia Charlotte w jej własnym mieszkaniu, do akcji ponownie wkracza ten sam człowiek, który pomógł jej poprzednio. Czy ponownie zabija? Tak.

Czy bycie świadkiem dwukrotnego pozbawienia życia przez tajemniczego mężczyznę wystraszyło Charlotte? Absolutnie nie. Jeśli już, to tylko zwiększyło ciekawość co do jego osoby na tyle, żeby zaproponować mu pracę szefa jej ochrony. Bo ktoś najwyraźniej chcę zlikwidować naszą bohaterkę i nie cofnie się przed niczym, żeby odnieść sukces.


„Doyenne” to historia w której pokładałam duże nadzieje. Gdzieś z tyłu głowy liczyłam, że będzie to książka w stylu genialnego „Raw” Belle Aurory. Czy była? Niekoniecznie.

Dużą zaletą "Doyenne" jest postać głównej bohaterki, bo bardzo rzadko w książkach pojawia się tak mocna żeńska sylwetka. Charlotte wyróżnia się piekielną przedsiębiorczością, zorganizowaniem i ambicją. Praca i zarządzane przez nią przedsiębiorstwa są dla niej priorytetem. Wymaga wiele od innych, ale od siebie jeszcze więcej. Cieszę się, że Anne Malcom dała czytelnikom taką silną, niezależną kobiecą postać, która do wszystkiego doszła ciężką pracą, udowadniając przy tym wielu mężczyznom, że płeć nie ma znaczenia w świecie biznesu.

Co do głównego męskiego bohatera – wybawcy Charlotte. Jest to postać o tyle tajemnicza, że przez całą książkę jest on dość milczący. Owszem uczestniczy w dialogach i mamy też rozdziały z jego perspektywy, ale nie jest to postać do dłuższych rozmów. Jednak zabieg ten idealnie obrazuję to jaką osobą jest... Jacob. Przede wszystkim z trudną przeszłością, która zabrała mu resztki człowieczeństwa.

Język jakim napisano książkę jest przystępny, ale na pewno nie lekki, bo w takiej historii lekki być nie może. Czy jest to dark romans? Ciężko stwierdzić, aczkolwiek na pewno nie jest to typowe romansidło.

Czegoś mi jednak w tej historii zabrakło - czegoś co trudno dokładnie zdefiniować. Możliwe, że zbyt mała według mnie chemia między bohaterami, a jeśli była to taka na siłę? Nie wiem. Coś tu nie zagrało.


                                   Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                  Wydawnictwu Papierówka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz