sobota, 24 kwietnia 2021

#164 - "King Maker" - Terri E. Laine

     Czas na recenzję „King Maker” - trzeciego i jednocześnie finałowego tomu serii autorstwa Terri E. Laine. Czy Bailey posłucha rozumu oraz logiki i wybierze bezpieczny związek z Turnerem? A może zdecyduje się na to, co dyktuje jej serce, które zawsze biję z dużym przyspieszeniem w pobliżu Kalena?



          Tytuł – „King Maker"
           (oryg. King Maker)
         Autor – Terri E. Laine
      Tłumaczenie - Paweł Grysztar
        Wydawnictwo – NieZwykłe
          Liczba stron – 216
        Wydanie pierwsze – 2021
       ISBN – 978-83-8178-478-8


„Queen of Men”, czyli poprzedni tom pozostawił czytelników ze sporym cliffhangerem związanym ze zniknięciem Bailey. Kalen świadomy tego, że kobieta nie wyjechałaby ot tak bez pożegnania z rodziną, sprowadza Matta – brata jej najlepszej przyjaciółki i jednocześnie policjanta, który wraz z innymi specjalistami ma podjąć działania zmierzające do namierzenia uprowadzonej. Bo do tego, że kobieta została zabrana siłą nikt nie ma już najmniejszych wątpliwości. Kalen musi schować dumę do kieszeni i działać ramię w ramię z Turnerem, aby odnaleźć kobietę na której im obu zależy – odnaleźć zanim będzie za późno.


"Czas płynął, a ja udawałem spokój, którego nie odczuwałem. Bailey znajdowała się w rękach kogoś, kto nie miał nic do stracenia. Mijały całe godziny, a nikt nie kontaktował się w sprawie okupu. Najpewniej była to sprawa osobista. Im dłużej jej nie było, tym bardziej malało prawdopodobieństwo, że znajdziemy ją całą i zdrową."

 

Całe szczęście dzięki współpracy i działaniu (choć odrobinę niezgodnemu z prawem) Bailey udaję się odnaleźć, a człowiek który ja porwał trafia do aresztu. Choć kobieta wyszła z całej sytuacji praktycznie bez szwanku, jest świadoma tego, że mężczyzna był tylko wykonawcą czyjegoś zlecenia. Kalen zdaję sobie sprawę z tego, że zagrożenie i niebezpieczeństwo wcale nie minęło. Problem w tym, że nadal nie wiadomo kto tak naprawdę za tym stał i był mózgiem zlecenia. Poza tym mężczyzna musi jednocześnie walczyć z oskarżeniami o oszustwa finansowe, które ciągle kierowane są pod jego adresem. Czy za porwaniem Bailey i dążeniem do zawodowego pogrążenia Kalena może stać jedna i ta sama osoba?


„King Maker” to taki miszmasz niezdecydowania. Bohaterowie nie potrafią podjąć jednoznacznych i konkretnych decyzji. Mówią jedno, by za chwilę zmienić zdanie. Robią tak, by za moment stwierdzić, że jednak to nie to. Mam sporo zarzutów co do stylu prowadzenia fabuły przez autorkę, ponieważ według mnie sceny w tej historii (jak i w poprzednich tomach) są mocno chaotyczne. Brakowało mi takiego płynnego przechodzenia między kolejnymi wątkami i rozdziałami.

Główna bohaterka chyba do końca pozostała moją... anty-bohaterką, a na jej tle dużo lepiej wypadł Kalen i jego opiekuńczość. Więcej akcji fabularnej przyniosły końcowe rozdziały książki, które chyba podobały mi się najbardziej z całej książki.

O ironio uważam, że ze wszystkich trzech tomów serii akurat „King Maker” wypadł... najlepiej. Miał dobry początek, słaby środek i wartką końcówkę. A propo zakończenia, to autorka dała nam jeden rozdział napisany z perspektywy – Lizzy (najlepszej przyjaciółki Bailey), który daję nam nadzieję na książkę z jej udziałem, a tej jestem bardzo ciekawa, biorąc pod uwagę kto zakręcił się w pobliżu dziewczyny, o czym czytamy w tym fragmencie.


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu NieZwykłemu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz