poniedziałek, 15 lutego 2021

#153 "Klub książki. Bromance"- Lyssa Kay Adams

     Lyssa Kay Adams – zapamiętajcie to nazwisko, bo ja jeszcze przez długi czas go nie zapomnę. Kiedy jakiś czas temu przeczytałam opis „Klubu książki. Bromance” jej autorstwa, czyli historii która pojawiła się w lutowych zapowiedziach Wydawnictwa Kobiecego, od razu wyczułam, że będzie dobrze. Ale wiecie co? Nie było dobrze... było fenomenalnie. Nie sądziłam, że już w połowie tego miesiąca przeczytam coś, co bez wątpienia trafi na moją listę the best of 2021. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego ta historia powinna być waszym tegorocznym must read-em.





    Tytuł – „Klub książki. Bromance"
    (oryg. Book Club. The Bromance)
         Autor – Lyssa Kay Adams
    Tłumaczenie - Edyta Świerczyńska
          Wydawnictwo – Kobiece
            Liczba stron – 360
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-6671-894-4


Gavin Scott ma wszystko o czym może marzyć każdy mężczyzna. Piękny dom, cudowną żonę, urocze córki bliźniaczki i wspaniałą karierę gwiazdy drużyny bejsbolowej - Nashville Legends. Więc dlaczego najważniejszy dzień w jego zawodowym życiu – kiedy zaliczył w meczu tzw. wielki szlem, okazał się jednocześnie największym koszmarem w tym prywatnym? Hmm... Gdy dowiadujesz się (po trzech latach małżeństwa!), że twoja żona przez cały ten czas udawała orgazmy, szok to tylko jedno z wielu słów jakie cisną ci się na usta. Karczemna awantura i ciche dni, które potem następują to dopiero początek góry lodowej, bo gdy Thea prosi, aby Gavin wyprowadził się z ich domu i żąda rozwodu, szok mężczyzny przechodzi w załamanie.


Kiedy kumple Gavina dowiadują się o jego problemach postanawiają mu pomóc. Jeśli myślicie, że ta pomoc wiążę się z dużą ilością alkoholu i zwykłym poklepywaniem a'la pocieszeniem, to jesteście w wielkim błędzie. O nie. Bo nasz bohater, ku swojemu zaskoczeniu i początkowemu zniechęceniu zostaję wciągnięty na członka (bez skojarzeń) klubu książki, który tworzą jego przyjaciele, a o którym nie miał do tej pory bladego pojęcia. Panowie czytają romanse i analizują ich treść, dzięki czemu starają się lepiej zrozumieć swoje żony i poprawić relacje w związkach. Czyż to nie genialne?!


- „Zaloty do hrabiny” - przeczytał powoli. Zgrzytnął zębami i podniósł wzrok. - To jakiś żart?

- Nie - zaprzeczył Dal

- To romans.

- Tak.

Gavin poderwał się z miejsca.

- Nie do wiary. Moje życie się sypie, a wy się ze mnie nabijacie.

- Kiedy Malcolm wprowadził mnie do klubu, pomyślałem to samo - odparł Del. - Ale to nie żart. Siadaj i słuchaj.

Gavin przycisnął kłąb kciuka do czoła i zamknął oczy. Gdy ponownie je otworzył, wszyscy wciąż się na niego gapili. A więc to nie sen wariata.

- C-c-co tu się, do cholery dzieje?

- Jeśli na chwilę się zamkniesz, to się dowiesz, kretynie – powiedział Mack.

Gavin wrócił na krzesło.

- Czytacie romanse?

- Nazywamy je p o d r ę c z n i k a m i – poprawił go Rosjanin.

- I to dużo więcej niż tylko czytanie – dodał Malcolm.

Gavina zmroziło.

- Jeśli chcecie mnie wciągnąć do jakiegoś zboczonego klubu swingersów, to odpadam.


Myślę, że żadna recenzja nie będzie w stanie oddać tego, jak fenomenalna jest to książka. „Klub książki. Bromance” to historia tak oryginalna - zarówno w fabule, jak i wykonaniu, że ciężko zwykłymi słowami wam o tym opowiedzieć. Kocham książki, które niosą ze sobą jakąś prawdę, przesłanie, coś z czym wiele osób może się utożsamiać. Ta książka pokazuję, że nie ma ideałów. Nie ma idealnych mężczyzn, nie ma idealnych kobiet. Małżeństwa też takie nie są. NIGDY. To co zachwyca w historii Gavina i Thei, to pokazanie jak bardzo istotna jest rozmowa w relacji damsko-męskiej. O wszystkim – o tym, czego nam brakuję, o tym czego potrzebujemy, o tym co nam przeszkadza i o tym, że fizyczność i przyjemność z niej czerpana też wymaga pracy i przede wszystkim szczerości.



Lyssa Kay Adams ma pióro, którego może jej pozazdrościć nie jeden autor. Jest lekkie i niczym nie wymuszone. Jej słowa dosłownie się połyka, o czym dobitnie świadczy fakt, że czytałam tą książkę do pierwszej nad ranem, co nie zdarzyło mi się od dobrych kilkunastu miesięcy. Humor, który tylko podbił świetną fabułę, sprawił że wielokrotnie na moje twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Nie obyło się bez wzruszeń i momentów refleksji, które wprowadziły do książki tak potrzebny element przesłania.


Autorka świetnie wykreowała głównych bohaterów, dając każdemu z osobna miejsce na to, aby czytelnik mógł go poznać i się z nim utożsamić. Moje serce skradły nie tylko postaci Gavina i Thei, ale i bohaterowie drugoplanowi, czyli panowie z klubu książki.


Wiecie co jeszcze jest cudowne? Ta książka to idealna lektura zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. A najlepiej czytać ją razem. Thea i Gavin coś wiedzą na ten temat.


Poza tym, czyż ta szata graficzna na okładce nie jest genialna?! Taka wpadająca w oko feria kolorów to cudowne zaproszenie do tego jakże niebanalnego i zaskakującego wnętrza. To się nie mogło nie udać.


Dla mnie? 10/10. Wróć. 100/10.


                                  Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Kobiecemu!

1 komentarz:

  1. Lubię książki życiowe i autentyczne w swojej wymowie, więc zapisuję sobie tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń