Czas na recenzję książki, której lekturę w oryginale
planowałam już od bardzo, bardzo dawna. Kiedy jednak okazało się, że
Wydawnictwo kobiece planuję wydać ją w naszym kraju postanowiłam, że uzbroję
się w cierpliwość i przeczytam ją na spokojnie w polskim tłumaczeniu.
„Amerykańska królowa” autorstwa Sierry Simone rozpoczyna książkową trylogię New
Camelot, która swoim głównym wątkiem romantycznym może zaszokować niejednego
czytelnika. Ale po kolei.
(oryg.American Queen)
Autor – Sierra Simone
Tłumaczenie - Grzegorz Gołębski
Wydawnictwo – Kobiece
Liczba stron – 456
Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-6560-149-0
Polityka była nieodłączną częścią życia Greer
Galloway już od najmłodszych lat. Jako córka senatora i wnuczka byłego wice-prezydenta Stanów Zjednoczonych żyła ze świadomością ważności otaczającego ją
świata oraz spotykanych przy wielu uroczystych okazjach ludzi. Nie sądziła
jednak, że jej życie także będzie blisko związane z tym jakże nieprzewidywalnym
politycznym światem. Ona sama na pewno nie spodziewała się, że jej serce skradnie
dwóch mężczyzn – mężczyzn, którzy będą najważniejsi nie tylko dla niej samej,
ale i dla … całej Ameryki. Kochanie dwóch mężczyzn jednocześnie jest
skomplikowane. Pożądanie dwóch mężczyzn jednocześnie jest pogmatwane. Ale jak
pokręcona jest sytuacja, kiedy tymi mężczyznami jest dwóch przyjaciół, piastujących jedne z najważniejszych stanowisk politycznych na świecie –
prezydenta i wice-prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki?
Greer w wieku szesnastu lat towarzysząc swojemu dziadkowi poznała młodego żołnierza - Maxena Ashley'a Colchestera i to z nim przeżyła swój pierwszy pocałunek. Mimo, iż na długi czas para traci ze sobą kontakt to dziewczyna nigdy nie zapomniała o mężczyźnie, którego spotkała tylko raz, a który wywarł na niej tak ogromne wrażenie. Mijają lata, a Ash jako bohater wojenny zostaje wybrany na stanowisko prezydenta USA. Jak się okazało mężczyzna nigdy nie zapomniał o Greer, a teraz chce odnowić z nią kontakt. W tym celu wysyła po nią swojego najlepszego przyjaciela i jednocześnie wice-prezydenta Embry'ego Moore'a. Nie wie jednak, że on i Greer już się znają.
Myślę, że „Amerykańska królowa” to historia z
gatunku tych, które albo się kocha albo nienawidzi. Niektórzy mogą być
zniesmaczeni, ale zapewne znajdzie się także sporo grono osób, które wkręcą się
w tą jakże różniącą się od innych erotyków fabułę.
W tej książce wątek romantyczny dotyczy trzech
osób. Teoretycznie nic w tym zaskakującego, ponieważ w wielu romansach mamy do
czynienia z sytuacjami gdy ich dwóch walczy o główną bohaterkę albo one dwie chcą
zdobyć serce głównego bohatera. Ale nie tym razem. W tym wypadku mamy trzy osoby, które
uwaga - kochają się wzajemnie. Tak, dobrze mnie zrozumieliście. Oni dwaj ją
kochają, ona kocha ich obu i … oni dwaj także kochają się wzajemnie.
"I wtedy nagle, prowadzona przez dziadka nawą, widzę jego.
Zaraz obok Asha, ciemnowłosy i szczupły, niebieskooki, obdarzony ustami stworzonymi do grzechu i przeprosin, czasem nawet w tej kolejności.
Embry Moore – najlepszy przyjaciel Asha, jego drużba, jego partner do biegania…
(...)
Jesteśmy tylko my troje. Ash, poważny i potężny, Embry, udręczony i blady, i ja – ze śladami ugryzień na wnętrzach ud i z walącym sercem.
Kiedy już niemal zbliżam się do ołtarza, widzę, że drużba również ma ślad ugryzienia na szyi, wystający znad kołnierzyka koszuli, świeży, czerwony i wielki.
Dostrzegam również, że w kieszonce na poszetkę Ash, zamiast chusteczki, ma moje koronkowe majtki. Nikt inny nie domyśla się, co to jest, ale Ash obnosi się z nimi jak z trofeum. Ostatnim razem, gdy je widziałam, miał je w ręku Embry…"
Nie sądziłam, że taki wątek jest możliwy, ale w
zasadzie w książce wszystko jest możliwe, a ogranicza nas tylko wyobraźnia
autora. Trzeba przyznać, że Sierra Simone napisała zaskakującą i pokręconą
historię.
Należy też wspomnieć, że w tej książce
występuję wątek BDSM, który oczywiście nie jest przez wielu lubiany. Dość
perwersyjne i erotyczne sceny mogę niektórych zniesmaczyć albo wręcz przeciwnie
wciągnąć jeszcze głębiej w ten zawiły romantyczny labirynt.
W „Amerykańskiej królowej” mamy do czynienia z
przeskokami w czasie, które z początku trochę mnie irytowały, ale im bardziej
zagłębiałam się w całą fabułę tym bardziej łaknęłam tych przeskoków, aby
dowiedzieć się jak przeszłość bohaterów wpłynęła na ich obecne życie.
Powiem tak. Książka naprawdę mi się podobała. W romansach z trójkątami zazwyczaj opowiadamy się po którejś ze stron, a tutaj? Hmm ... popieram trójkąt? "Amerykańska królowa" kończy się świetnym cliffhangerem, który zdecydowanie intryguje i zachęca do sięgnięcia po kolejną część. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe nam długo czekać na "Amerykańskiego księcia".
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Kobiecemu!
Co prawda mam tę książkę, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. 😊
OdpowiedzUsuń