Z twórczością
Mony Kasten po raz pierwszy spotkałam się w zeszłym roku, kiedy to dzięki
uprzejmości wydawnictwa Jaguar, miałam okazję przeczytać i zrecenzować dla was „Trust
Again”, a następnie „Feel Again” – czyli drugą i trzecią część serii Begin
Again. Pokochałam te historie i tych bohaterów, dlatego byłam zachwycona gdy w
zapowiedziach pojawiła się wzmianka o nowej serii autorki, którą rozpoczyna
książka „Save me”. Jeśli jesteście ciekawi, czy moje oczekiwania zostały
zaspokojone zapraszam do lektury poniższej recenzji.
Tytuł – „Save me"
(oryg.Save me)
Autor – Mona Kasten
Tłumaczenie - Ewa Spirydowicz
Wydawnictwo – Jaguar
Liczba stron – 384 Wydanie pierwsze – 2019
ISBN – 978-83-7686-759-5
Główną bohaterką książki jest
siedemnastoletnia Ruby Bell, która na co dzień uczęszcza do liceum Maxton Hall.
Jej nauka w tym elitarnym miejscu jest możliwa dzięki stypendium, ciężkiej
nauce i zdeterminowaniu – a wszystkie te trzy rzeczy mają jej zapewnić
spełnienie największego marzenia, które dziewczyna ma odkąd skończyła siedem
lat, a mianowicie dostaniu się na studia do prestiżowego uniwersytetu Oksforda.
Maxton Hall to miejsce, którego mury skrywają w większości uprzywilejowanych i bogatych nastolatków, których codziennie problemy ograniczają się do wyboru
miejsca kolejnej imprezy albo rodzaju alkoholu jaki się na niej pojawi. Ruby
będąc ich kompletnym przeciwieństwem, stara się wtopić w tłum, nie wychylać
przed szereg i udaje jej się to całkiem nieźle ... dopóki nie nakrywa Lydii - jednej z uczennic w
dwuznacznej sytuacji z jednym z nauczycieli.
James Beaufort – jakby go tu
opisać. Powiedzmy, że jeśli Maxton Hall byłoby królestwem, to on byłby tym który
nosiłby w nim koronę króla. Chłopak mieszka w wielkiej rezydencji, jego rodzina
prowadzi modowe imperium, a życie biegnie mu od jednej imprezy do następnej. W
szkole trzyma się z równie uprzywilejowanymi osobami co on. Któregoś dnia, jego
rodzona siostra Lydia prosi go pomoc – pomoc w dopilnowaniu, aby pewna tajemnica
pozostała nadal tajemnicą, bo w przeciwnym razie ich rodzina może paść ofiarą
skandalu na który nie mogą sobie pozwolić.
Plan Ruby – za wszelką cenę zapomnieć,
o tym że widziała Lydię i pana Suttona razem.
Plan Jamesa – za wszelką cenę
dopilnować, aby Ruby trzymała język za zębami.
Mawiają, że im dalej w las tym
więcej drzew. W tym przypadku im dalej w las, tym więcej dowiadujemy się o tym,
jak tak naprawdę wygląda prawdziwe życie Jamesa. Bo dla zewnętrznego świata
teoretycznie ma wszystko o czym bogaty nastolatek może marzyć. Ale w praktyce
okazuję się, że nie ma najważniejszego. Życie Jamesa było zaplanowane jeszcze
przed jego narodzinami: skończenie Maxton Hall, studia na Oksfordzie, ślub z
odpowiednią (równie uprzywilejowaną partnerką) i przejęcie rodzinnego biznesu.
Problem w tym, że to czego chcą rodzice chłopaka, nie pokrywa się z jego wizją
przyszłości, przyszłości której nawet nie śmie planować, bo ona już została mu narzucona.
"- Dlaczego zawracasz sobie głowę przyszłością, skoro mamy teraz? – pyta cicho.
- Bo zasłużyłaś na coś lepszego. Moja przyszłość jest już skreślona. Twoja nie.
- Nieprawda – mówi stanowczo. – Masz takie same możliwości, jak wszyscy inni. Tylko musisz wyciągnąć po nie rękę, James.
(…)
Miałaś rację, kiedy mówiłaś, że sam nie wiem, czego chcę od życia. Nie zastanawiam się nad tym, co mógłbym robić, bo jeżeli pozwolę sobie na marzenia, później będzie tylko gorzej."
Przyznam szczerze, że wiele oczekiwałam po tej książce, bo w głowie nadal miałam poprzednią serię autorki. „Save me” delikatnie mnie zawiodło. A co dokładnie? Książka jest dość stereotypowa i nieco przewidywalna. Ona biedna, on bogaty. Ona dobra uczennica, on licealny playboy. I stary jak świat schemat, że przeciwieństwa się przyciągają.
Mimo wszystko jestem ciekawa jak potoczy się historia bohaterów w kolejnym tomie, bo zakończenie "Save me" przynosi nam oczywiście mocny cios.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Jaguar!