piątek, 8 czerwca 2018

#47 "Without Merit" - Colleen Hoover


Niektórzy mają słabość do konkretnego rodzaju literatury np. czytają wszystko z kategorii romans, inni kochają książki tego, a  nie innego wydawnictwa, są też tacy, którzy sięgają po wszystko co napiszę dany autor. I właśnie w nawiązaniu do tej ostatniej kategorii, moją słabością jest jedno nazwisko – Hoover, Colleen Hoover. Czytam wszystko co napiszę, śmiem twierdzić jest to pisarka do której twórczości wracam chyba najczęściej, a na każdą kolejną premierę wyczekuję bardziej niż na wypłatę. Serio – nie śmiejcie się. „Without Merit” światło dzienne na polskim rynku wydawniczym ujrzy już niedługo, bo 20 czerwca. Tych niecierpliwych, i tych ciekawych zapraszam na przedpremierową recenzję najnowszego „dziecka” Colleen.



    


        Tytuł – „Without Merit"
          (oryg.Without Merit)
          Autor – Colleen Hoover
     Tłumaczenie - Matylda Biernacka
     Wydawnictwo – Otwarte/Moondrive
           Liczba stron – 320
         Wydanie pierwsze – 2018
         ISBN – 978-83-7515-511-2



„Without Merit” to swoisty powrót do korzeni, jeśli chodzi o twórczość Colleen Hoover. Mam tu na myśli fakt, że autorka zaczynała swoją przygodę z pisaniem tworząc książki zaliczane do nurtu Young Adult i New Adult, które nie były typowymi romansami, a do których można zaliczyć serię Slammed czy Hopeless.

Główna bohaterka najnowszej książki Collenn Hoover ma siedemnaście lat, więc wiekowo autorka powróciła do tego, od czego zaczynała swoją przygodę z pisaniem.


Merit nie jest typową nastolatką, nie ma typowej rodziny, nie ma nawet typowego hobby, nie mieszka także w typowym domu, i chyba właśnie za tą całą nietypowość pokochałam tą książkę. Dziewczyna mieszka w kościele. Powtarzam Merit mieszka w KOŚCIELE! Nie, nie przesłyszeliście się. Jej dom stanowi przerobiony kościół, który rodzina Voss kupiła po okazyjnej cenie. Jakbyście się czuli gdyby na jednej ze ścian waszego salonu wisiała ogromnych rozmiarów postać Jezusa, bo próba jej usunięcia mogłaby zakończyć się naruszeniem jednej ze ścian? Albo co byście powiedzieli, gdybyście zamiast okien, mieli witraże? No cóż, jak mówiłam to nietypowy dom. Merit ma też oryginalne hobby – zbiera trofea. Zapytacie co w tym nietypowego? Hmm. Nie są to jej trofea. Merit kupuję tylko te wygrane przez innych i ma ich już całkiem sporą kolekcję. Wspominałam też coś o nietypowej rodzinie prawda? Poza Merit, w kościelo-domu (moja słowna inwencja twórcza nie zna granic) mieszka jeszcze sześć różnych osobowości:

Barnaby Voss, czyli ojciec dziewczyny;
Victoria Voss - macocha Merit i nowa żona Barnaby’ego;
Moby, czyli kilkuletni przyrodni brat Merit, będący owocem związku Barnaby’ego i Victorii;
Victoria Voss – mama Merit. TAK, nie pomyliłam się. Mama naszej głównej bohaterki nosi dokładnie takie samo imię jak nowa żona jej byłego męża. TAK, wszyscy mieszkają w tym samym domu (nie w tym samym łóżku – spokojnie);
Utah – starszy brat naszej bohaterki;
Honor – siostra bliźniaczka Merit;

Sami przyznacie, że tyle osób pod jednym dachem tworzy mieszankę wybuchową. Każdy jest inny i każdy skrywa tajemnicę (każdy oprócz Moby’ego – no bo jaką tajemnice mógłby skrywać uroczy czterolatek).

Pewnego dnia Merit, kupując kolejne trofeum do swojej kolekcji wpada w sklepie na intrygującego Sagana. Niewinna, krótka wymiana zdań, kończy się równie niewinnym, ale wywierającym na obojgu ogromne wrażenie pocałunku. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie jeden szczegół, a właściwie jeden telefon w trakcie tego pocałunku, który odebrał Sagan.

„-Słucham? – Uśmiech znika z jego twarzy i pojawia się dezorientacja. - Kto mówi? (…)
- Serio. To jakiś dowcip? (…) - Kto mówi? – powtarza. Śmieję się nerwowo i łapię za kark. -  Ale… właśnie przede mną stoisz. Czuję jak na dźwięk tego zdania cała krew odpływa mi z twarzy. Ogarnia mnie uczucie, że jestem podrzędną kopią Honor Voss. Mojej siostry bliźniaczki. Dziewczyny, która najwyraźniej znajduję się po drugiej stronie słuchawki. (…) Mam nadzieję, że zdążę odejść jak najdalej, zanim się zorientuję, że dziewczyna, którą właśnie pocałował, nie jest Honor. Nie wierzę, że to się dzieję. Właśnie pocałowałam chłopaka mojej siostry.”

Tak. Sagan okazał się chłopakiem Honor – siostry bliźniaczki Merit, siostry bliźniaczki o istnieniu której nie miał pojęcia. Tak właśnie piękny pocałunek zamienił się w piękny koszmar. Czy może być gorzej? Tak, kiedy wkrótce okaże się, że chłopak twojej siostry przebywa w twoim domu praktycznie non stop, a ty nie jesteś w stanie wyłączyć swoich uczuć.

Miałam z tą książką pewien problem. Nie potrafię nawet napisać jaki. Była po prostu inna niż to, do czego przyzwyczaiła nas Colleen. A może to ja zbyt mocno przyzwyczaiłam się do wzruszeń, które wywoływały we mnie praktycznie wszystkie jej książki? Przy lekturze „Without Merit” wzruszyłam się tylko przez jeden momencik i to pod koniec książki. Przez praktycznie całą lekturę uśmiechałam się pod nosem, bo naprawdę dużo tu momentów ze świetnymi dialogami i poczuciem humoru.

Książka porusza naprawdę dużo tematów: homoseksualizm, depresja, próba samobójcza (którą ja określiłabym raczej jako manifest, a nie prawdziwą chęć odebrania sobie życia). Colleen Hoover nie pominęła nawet problemu uchodźctwa. Wszystko to znajdziecie na tych 320 stronach.


Jak oceniam "Without Merit"? Hmm. Ciężko powiedzieć i zostawię to wam, kiedy sami będziecie ją czytać. Być może oczekiwałam czegoś więcej, ale tak jak pisałam, chyba zbyt mocno przywiązałam się do tej wzruszającej mnie wersji Hoover i teraz trudno było mi się przestawić na tą drugą. 

Myślę jednak, że ta książka miała nieść ze sobą pewne przesłanie - rodzina powinna ze sobą rozmawiać, bo tajemnice przez nią skrywane nie prowadzą nigdy do niczego dobrego. To chyba właśnie rodzina, a nie sama Merit stanowi głównego bohatera tej historii. I to bohatera którego naprawdę polubiłam.

Na koniec chciałam tylko powiedzieć, że moim skromnym zdaniem okładka "Without Merit" to najlepsza ze wszystkich hooverowych książek. Pomięty, rozerwany papier i próba jego naprawienia nicią i agrafkami? Czyż to nie idealne odniesienie, do próby poskładania na nowo w całość rodziny?


                         Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
          Wydawnictwu Otwartemu/Moondrive!



6 komentarzy:

  1. Mam w planach przeczytać. Czytałam dwie inne książki tej autorki i mi się podobały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham wszystkie książki Colleen i tą też muszę mieć! <3
    Pozdrawiam Grovebooks :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że uda mi się ją upolować. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Hoover jest również moja słabością 💕 uwielbiam jej książki. Okładka faktycznie jest świetna! Muszę przeczytać tę książkę i cieszę się, że porusza ona tak wiele ważnych tematów 😊

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pwno przeczytam, uwielbiam pióro Hoover, choć Confess mnie rozczarowało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na tę książkę z utęsknieniem. Jej książki to również moja słabość :) Ostatnio przeczytałam "It ends with us" - na końcu się poryczałam i kilka dni leczyłam książkowego kaca :D.

    https://biblioteczka-moniki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń