Social Media

sobota, 30 października 2021

#199 "Złączeni przeszłością" - Cora Reilly

      Cora Reilly to autorka, której książki szturmem podbiły serca tysięcy polskich czytelniczek, w tym również moje. Kilka dni temu swoją oficjalną premierę miał siódmy już z kolei tom serii ZŁĄCZENI jej pióra. Powracamy w nim do chicagowskiej mafii, a konkretnie do jednej z moich ulubionych par czyli Dantego i Valentiny.




     Tytuł - "Złączeni przeszłością"
        (oryg. Bound by the Past)
           Autor – Cora Reilly
      Tłumaczenie - Anna Kuksinowicz
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 424
         Wydanie pierwsze – 2021
         ISBN – 978-83-8178-669-0


Już sam tytuł książki sugeruje, że czytelnik odbędzie dzięki niej swego rodzaju powrót do przeszłości bohaterów, a w tym przypadku chodzi głównie o osobę Dantego. Autorka prawie całą narrację oddała właśnie jemu, dzięki czemu mamy szansę poznać tego mężczyznę, jeszcze zanim został Capo chicagowskiej mafii oraz mężem Valentiny. „Złączeni przeszłością” to w pewnym stopniu spowiedź człowieka, który jak się okazuje, często podejmował decyzje na przekór surowym zasadom świata w którym przyszło mu żyć, a robił to często dla dobra bliskich mu osób lub z właściwych według niego pobudek.

Mimo, iż spora część wydarzeń z książki jest dobrze znana tym czytelnikom, którzy lekturę poprzednich tomów serii mają już za sobą (zwłaszcza „Złączonych obowiązkiem”), to jednak spojrzenie na wiele z nich z perspektywy Dantego, stanowi nie lada intrygujący smaczek. Jako Capo Chicago jest człowiekiem numer jeden w szeregach mafii, a oczy wszystkich skierowane są zawsze na niego. Ma stanowić wzór bezwzględności i osoby nie idącej na żadne kompromisy. Jednak (co dobitnie pokazują „Złączeni przeszłością”), życie Dantego pełne było sytuacji, które zmuszały go do postawienia na szali swojej pozycji, dla najważniejszych kobiet w jego życiu: najpierw nastoletniej siostry, potem umierającej pierwszej żony a ostatecznie także dla Valentiny.


Zdrada karana jest śmiercią.

Zabiłem tak wielu ludzi, ponieważ zdradzili to, o co walczymy, ponieważ zdradzili oddział z Chicago.

Hipokryta. Kłamca. Morderca.

Właśnie tym jestem.

Capo. Szef. Sędzi decydujący o życiu i śmierci. Właśnie dlatego jeszcze żyłem, nie zostałem zabity za swoje zbrodnie, za swoje zdrady.


Przyznam szczerze, że nie było momentu, abym się z tą historią nudziła. Pióro Reilly ma w sobie tą nienachalną lekkość, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, biorąc pod uwagę, że tłem dla niej są klimaty mafijne. Dante i Valentina zostali tu przedstawieni nie tylko jako Capo i jego żona, ale i wspaniali rodzice. Sądzę, że każdy fan serii ZŁĄCZENI będzie usatysfakcjonowany tą historią, bo fabuła stanowi cudowne połączenie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.


                                 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                Wydawnictwu NieZwykłemu!

wtorek, 26 października 2021

#198 "Dawny przyjaciel" - Samantha Towle

       Po długiej nieobecności w naszym kraju Samantha Towle powraca z nową serią, której pierwszy tom „Dawny przyjaciel” wprowadza nas w świat muzyki rockowej. To właśnie tą historią autorka debiutowała na zagranicznym rynku wydawniczym ponad 9 lat temu, a teraz nadszedł czas, aby polscy czytelnicy zakochali się w historii wokalisty niezwykle popularnego zespołu The Mighty Storm oraz kobiety, która skradła jego serce.



 


        
       Tytuł - "Dawny przyjaciel"
        (oryg. The Mighty Storm)
         Autor – Samantha Towle
     Tłumaczenie - Elżbieta Pawlik
         Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 481
        Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-8178-671-3


Trudy Bennett od dzieciństwa kochała dwie rzeczy – muzykę i pisanie. Dzięki ojcu, który związany był z przemysłem muzycznym, dorastała otoczona wszystkim, co tego dotyczyło. Mimo, iż po ukończeniu studiów z tym związanych, nie zdobyła wymarzonej pracy w żadnym renomowanym magazynie branżowym, to dzięki przyjaciółce znalazła zatrudnienie w piśmie modowym „Etiquette”. Dzięki swojej kolumnie, może się spełniać recenzując nowe albumy czy przeprowadzając wywiady z ludźmi związanymi z przemysłem muzycznym. Nasza bohaterka nie mogła przypuszczać, że jedno zawodowe zlecenie wywróci jej poukładane życie do góry nogami.

Rozmowy ze znanymi muzykami to chleb powszedni dla Trudy, jednak nie kiedy w grę wchodzi wywiad z frontmanem odnoszącej ogromne sukcesy kapeli rockowej The Mighty Storm. Bo dla świata Jake Wethers może być bożyszczem tłumów, który głęboko do serca wziął sobie słynne powiedzenie sex, drugs and rock'n'roll, jednak dla naszej bohaterki, to niespełniona miłość z dzieciństwa. Kiedyś łączyło ich wiele, a rozdzieliła jego przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych. Mimo, iż obiecali utrzymywać ze sobą kontakt, ten z każdym telefonem i listem był coraz rzadszy, aż w końcu Jake całkowicie go zaprzestał, co złamało serce nastoletniej Trudy.

Od tamtych wydarzeń minęło dwanaście lat, a nasza bohaterka śledziła w sieci poczynania mężczyzny, który kiedyś jako chłopiec, tak wiele dla niej znaczył. Zdobył wszystko o czym mógł marzyć młody muzyk - sławę, pieniądze i zainteresowanie kobiet. Świat z zainteresowaniem śledził jego karierę z którą wiązały się kolejne przeboje czy wyprzedane koncerty. Jednak to, co ostatnio przyciągało jeszcze większą uwagę mediów, tyczyło się odwyku i załamania, które nastąpiły u Jake'a z powodu śmierci bliskiego przyjaciela i członka The Mighty Storm.

Jeśli Trudy liczyła, że Jake Wethers nie będzie jej pamiętał, to mocno się przeliczyła, bo gdy tylko dotarła na wywiad powitał ją ten sam uśmiech, który pamiętała z dzieciństwa – tylko, że teraz towarzyszyła mu także przystojna twarz buntownika i ciałem modela z wybiegu. Spotkanie po ponad dekadzie przywołało wspomnienia, które dla Trudy miały gorzki smak. Nasza bohaterka nie przypuszczała jeszcze, że jeden wywiad obudzi w niej uczucia, które miały pozostać głęboko uśpione, zwłaszcza że jest obecnie w szczęśliwym jakby się mogło wydawać związku.


Czuję się zagubiona.

Nasze oczy się spotykają i widzę to… rozpoznał mnie.

Pamięta mnie.

Moje wnętrze jest tak rozedrgane, jakby małe małpki huśtały się na wszystkich

zakończeniach nerwowych, które w sobie mam. Czuję przy tym natychmiastową ulgę.

Jake ma na sobie dopasowane czarne jeansy i czarny T-shirt z dekoltem w kształcie

litery „V”. Włosy ma ułożone w charakterystyczny dla niego sposób. To jego znak

rozpoznawczy.

(...)

Jake nie odrywa ode mnie wzroku. Wydaje mi się, że jest trochę zaskoczony i w tym

momencie nie jestem pewna, czy to dobrze, czy źle.

– Tru? – Ten głos. Brzmi tak samo, jest tylko głębszy, bardziej męski i oczywiście

bardziej amerykański niż brytyjski, ale ciągle ten sam. Słyszałam go już wypowiadającego się

w telewizji, ale słyszeć go teraz, mówiącego do mnie… to po prostu Jake – Jake, którego

znam.

– Trudy Bennett? – powtarza. – Moja Trudy Bennett?

Jego Trudy Bennett?

(...)

– Cholera, to naprawdę ty.

Kiwam głową.

– Tak. To naprawdę ja. – Brzmię jak jego echo, ale naprawdę nie wiem, co innego

mogłabym powiedzieć.

Nie jestem pewna, czemu byłam taka przerażona i zdenerwowana spotkaniem z nim.

Wydawało mi się, że to dlatego, bo jest teraz tym, kim jest. Jest taki sławny. Ale patrząc na

niego teraz, dokładnie wiem, czego się bałam.

Bałam się, że kiedy zobaczę go po takim czasie, moje uczucia do niego odżyją.

I widząc Jake’a, stojącego tak przede mną, wiem już, że jestem całkowicie i totalnie w

czarnej dupie.

A to dlatego, że znowu jestem czternastoletnią Trudy.


Najtrudniejsze miało jednak dopiero nastąpić. Bo propozycja jaką otrzymał magazyn w którym pracuję Trudy trafia się raz na milion, szansa której się nie odrzuca, a przede wszystkim taka, której powodzenie mogło wywindować „Etiquette” na sam szczyt. Napisanie biografii Jake'a Wethersa mogło pomóc dziennikarskiej karierze Trudy, ale i wywołać duże zamieszanie w jej życiu osobistym. Bo to zlecenie wymagało udziału w zbliżającej się międzynarodowej trasie koncertowej The Mighty Storm. Kilka tygodni w towarzystwie młodzieńczej miłości? Co może pójść nie tak? WSZYSTKO.


„Dawny przyjaciel” to przede wszystkim historia o drugiej szansie. Ale nie tylko. Pierwszy tom serii Rockmani to również blaski i cienie, jakie niesie ze sobą życie w ciągłym świetle reflektorów sceny i aparatów fotograficznych czyhających na każdym kroku fanów. Sława ma swoją cenę, a brak prywatności czy ocenianie i wytykanie każdego twojego ruchu, to dopiero początek góry lodowej. Historia Jake’a i Trudy nie jest łatwa. Będziecie krytykować ich decyzje, podważać moralność zachowania obojga, a przede wszystkim krzyczeć z powodu wypowiadanych oraz nie do końca przemyślanych słów. "Dawnego przyjaciela" można śmiało wrzucić do kategorii angsty romance, w którym postawa głównych bohaterów przyprawi was o taką samą ilość nerwicy, co zachwytów. Ta książka wywołuje mnóstwo sprzecznych emocji i to stanowi jej największą zaletę. Cała historia napisana jest z perspektywy głównej bohaterki, jednak autorka uraczyła czytelników smaczkiem w postaci jednego rozdziału w którym narracja prowadzona jest przez Jake’a - a jest to scena wywiadu, którą znajdziecie na samym końcu książki.


                               Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                Wydawnictwu NieZwykłemu!

piątek, 15 października 2021

#197 "Raphael" - Tillie Cole

       Są takie książki, które robią zamieszanie jeszcze zanim nastąpi ich oficjalna premiera. Są takie historie, które już po samych zapowiedziach wywołują ciarki. Istnieją tacy autorzy, których wyobraźnia, umysł oraz doza szaleństwa pozwalają na pisanie książek wymykających się wszelkim schematom i wykraczających daleko poza strefę ludzkiego komfortu. Z końcem września Tillie Cole powróciła na polski rynek wydawniczy z „Raphaelem” - pierwszym tomem nowej serii jej autorstwa. Zapnijcie pasy, odmówcie zdrowaśkę i przygotujcie się na jazdę bez trzymanki – także w trakcie lektury poniższej recenzji.




           Tytuł - "Raphael"        
            (oryg. Raphael)
          Autor – Tillie Cole
Tłumaczenie - Anna Standowicz-Chojnacka
        Wydawnictwo – Papierówka
           Liczba stron – 480
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-6642-938-3


Zło ma wiele twarzy – także takich, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne. Czasem pod płaszczykiem chorych przekonań, ludzie dopuszczają się czynów, które stawiają ich na równi z diabłem. Mam jednak wrażenie, że w tej historii nawet rezydent piekła wypada blado – zwłaszcza w porównaniu z pewnymi przedstawicielami kościoła.


„Raphael” rozpoczyna się prawie 120 stronicowym prequelem Upadli: Geneza, który stanowi swego rodzaju wstęp do właściwej treści pierwszego tomu serii. Poznajemy w nim młodego chłopca Josepha, który po śmierci matki trafił wraz z młodszym bratem do sierocińca prowadzonego przez katolickich księży. James od zawsze był inny, a nasz bohater obrał sobie za cel chronienie go za wszelką cenę. Kiedy pewnego dnia zachowanie młodszego brata wymknęło się spod kontroli, został on przeniesiony w miejsce odosobnienia, gdzie miał się wyciszyć. Brak jakichkolwiek informacji o Jamesie, nie dawały spokoju Josephowi, zwłaszcza kiedy dotarły do niego niepokojące plotki o miejscu do którego zabierani są wychowankowie sierocińca – takiego z którego albo nie wracają, albo wracają odmienieni. Kiedy nasz bohater odkrywa, że pogłoski były prawdziwe, postanawia podstępem dostać się do skrywanego w podziemiach miejsca będąc przekonanym, że właśnie tam przebywa jego brat. Joseph nie mógł przypuszczać, że życie które do tej pory znał, przestanie istnieć wraz z chwilą przekroczenia Czyśćca.

Joseph odnalazł brata, a wraz z nim pięciu innych chłopców. Wszyscy posądzeni o opętanie, stali się zabawką w rękach tych, którzy powinni zapewnić im bezpieczeństwo. Tortury, wykorzystywanie seksualnie, bicie i poniżanie – a wszystko z rąk Bractwa stanowiącego grupę księży, uznających się za nowe wcielenie hiszpańskiej inkwizycji. Siedmiu chłopcom odebrano wszystko – godność, człowieczeństwo, a nawet... imiona. Dla swoich katów w sutannach stali się Gabrielem (Joseph), Raphaelem, Selaphielem, Barachielem, Jegudielem, Urielem i Michaelem (James). Egzorcyzmy oraz czyny jakich Bractwo dopuszczało się na więzionych latami chłopcach, było wypaczeniem i zaprzeczeniem wszystkiego co miłosierne, a przede wszystkim stało się chorym procederem przekraczającym wszelkie granice. Upadli: Geneza to bardzo mocny i przerażający wstęp do serii, który był konieczny, aby czytelnik miał jasny obraz przeszłości bohaterów, o których będą poszczególne tomy cyklu Zabójcze Cnoty.

Mimo, iż od wydostania się z Czyśćca minęła dekada, każdy z siedmiu dorosłych już mężczyzn nosi w sobie i na sobie piętno wydarzeń, które miały tam miejsce. Już wtedy ich młode umysły nosiły w sobie mrok, który walczył o wydostanie się na zewnątrz. Teraz mogą sobie pozwolić na jego uwolnienie, jednak pod określonymi zasadami - zasadami jakie dla ich dobra i świata zewnętrznego określił niepisany przywódca Upadłych – Gabriel.



                            Nie zabijaj niewinnych.

                            Nie zbaczaj z drogi cnoty Upadłych.

                            Nie sprowadzaj ofiar do Edenu.

                            Nie zabijaj w Edenie.

Nie dopuszczaj się zdrady, przemocy ani morderstwa na współbraciach.

                            Zabijaj tylko Wybranych.

                            Nie przedkładaj innych nad Upadłych.

                            Nie zabijaj ofiar współbraci.

                            Zabijaj tylko w granicach swoich pragnień.

                            Ćwicz się w powściągliwości.



Wszyscy musieli się im podporządkować – także Raphael. Jego szczególne upodobania sprawiają, że śmierć i popęd seksualny stanowią najczystszą odmianę heroiny. Podczas swojej nowej misji w jednym z klubów erotycznych spotyka dziewczynę, która stanowi spełnienie jego mrocznych fantazji. Jednak wystarczył jeden przypadkowo znaleziony przy kobiecie przedmiot, aby mężczyzna podjął mocno spontaniczną i nieprzemyślaną w skutkach decyzję. Raphael doskonale wiedział, że sprowadzając Marię do domu, który dzielił z pozostałymi Upadłymi, łamie sztywno ustalone zasady. Nie był on jednak w stanie się powstrzymać – zwłaszcza, że musiał poznać skrywane przez nią tajemnice, a może przede wszystkim dlatego, że w jego głowie narodziła się już idealna wizja tego, co z nią zrobi. Czasem jednak każdy – nawet perfekcyjnie zaplanowany scenariusz, może się zmienić i to w zupełnie niespodziewany dla wszystkich sposób.


Tillie Cole powróciła z siłą huraganu, który w mojej głowie rozpętał niezłą burzę. Powiedzieć, że  „Raphaelem” i jego prequelem autorka zasiała we mnie szok, obrzydzenie i niedowierzanie to mało. W trakcie, jak i po zakończeniu lektury tej historii czułam się wewnętrznie przeorana emocjami, jakie we mnie wywołała. Brutalność i tematyka książki nie pozostawiają żadnych wątpliwości - to na pewno nie jest lektura dla każdego - musicie być tego świadomi. Miejsce akcji książki oraz nawiązania do religii katolickiej zostały tak świetnie osadzone w tej historii,  że  kiedy doczytałam w notce biograficznej Tillie, że ma ona licencjat z religioznawstwa wszystko nagle nabrało jeszcze głębszego wymiaru. "Raphael" i poprzedzający go prequel są jak wypadek samochodowy - wiesz, że nie powinieneś patrzeć, ale nie jesteś w stanie się powstrzymać. Mrok skrywający się na każdej stronie i w każdej postaci tej książki pochłonął mnie i nie chciał wypuścić. Warto zaznaczyć, że ta historia nie jest napisana łatwym językiem, ale co zszokowało mnie najbardziej, czyta się ją bardzo szybko.

TO OFICJALNE - MORDERCY I PSYCHOPACI SKRADLI MOJE SERCE.


                                Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                  Wydawnictwu Papierówka!

środa, 13 października 2021

#196 "Matnia" - Paulina Jurga

    Pożegnania zawsze są trudne - nawet te książkowe. Pamiętam jakby to było dziś, kiedy w lutym tego roku zachwycił mnie wydawniczy debiut Pauliny Jurgi, o czym mieliście okazję przekonać się czytając moją opinię „Matrioszki”. Nim zdążyłam się obejrzeć, a nadszedł czas na recenzję „Matni” - tomu wieńczącego serię Rosyjska Mafia. Jakie zakończenie zaserwowała jej bohaterom autorka i czy wszyscy wyjdą z niego... w jednym kawałku?




 

            Tytuł – „Matnia"
          Autor – Paulina Jurga
          Wydawnictwo – Otwarte
           Liczba stron – 488
        Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-8135-089-1


Dzięki pomocy Rusłana, przetrzymywanemu w piwnicy Izjasławowi udaje się uwolnić i zbiec. Jeśli jednak sądziliście, że wolność to jedyne o czym marzył, to go nie doceniliście. W jego chorej głowie narodził się plan, którego celem było nie tylko przejęcie władzy i zostanie pachanem, ale i... poślubienie kobiety na punkcie której miał obsesję.


- Mam dla ciebie propozycję. – Słyszałem, jak zaciąga się głęboko, by po krótkiej chwili dodać: – Nie do odrzucenia.

- Roześmiałem się.

- Ciekawe, kurwa, jaką.

- Wydaje mi się, że moglibyśmy ubić interes, na którym bardzo dobrze byś wyszedł.

- Raczej wątpię – żachnąłem się.

- (...)

- Na czym ci najbardziej zależy? – Był bardzo butny. Marzyłem, żeby zetrzeć mu z tej czeczeńskiej gęby pewność siebie. Postanowiłem milczeć. – Hmm… wydaje mi się, że to obecnie wolność i… twoja siostra. Mam rację? – spytał, gdy nadal milczałem. – Bo jeśli nie, to chyba tracę tylko czas…

- Mów, o co ci chodzi! – nakazałem oschle.

- Mógłbyś być uprzejmiejszy. – Zaśmiał się i poczułem, jak coś uderza mnie w twarz. Zastygłem w bezruchu, kiedy do moich uszu dobiegł cichy brzęk upadającego niedaleko moich nóg kluczyka. (...)

Na czym ma polegać ten interes? – zapytałem, próbując ukryć podekscytowanie. – Bo rozumiem, że nie przychodzisz z altruistycznych pobudek.

- Pomogę ci się stąd wydostać – odparł. – A ty w zamian pozbędziesz się swojego młodszego rodzeństwa! Nie obchodzi mnie, co z nimi zrobisz. Mają stąd zniknąć… Razem z tobą – dodał, a w jego głosie wybrzmiała chora satysfakcja. (...)


Zabicie Maksymiana i porwanie Marty rozpoczyna ciąg wydarzeń, dzięki którym jesteśmy świadkami działań, które mogły powstać tylko w głowie psychopaty. Nasza bohaterka – osłabiona i ranna trafia do położonego na odludziu domu Rzeźnika, któremu zlecono jej pilnowanie. W tym czasie Izjasław podejmuje działania, które mają mu zapewnić prawowite według niego miejsce w hierarchii rosyjskiej mafii, jak również możliwość poślubienia własnej przyrodniej siostry.

Gdy Marta stara się z całych sił nie tracić wiary i nadziei, których z każdą chwilą ubywa, w innej części kraju miłość jej życia walczy o odnalezienie ukochanej. Nikołaj z pomocą garstki zaufanych osób robi wszystko, by zlokalizować Isjasława i Martę, co jest o tyle ciężkie, bo ten zdaje się być zawsze pięć kroków przed nimi. Zegar tyka, czas ucieka – a co jeśli ratunek przyjdzie za późno? Czy Nikołajowi uda się wyrwać Martę z rąk przeznaczenia, jakie zgotował jej los zwany Izjasławem?


Cytując mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka - "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. „Matnia” to idealny przykład tego, że słowa te mogą dotyczyć także i książki. Nie liczcie, że Paulina Jurga da wam chwilę na wytchnienie, bo akcja tej historii nie pozwala nawet na zaczerpnięcie niewielkiego oddechu.

Ostatni tom serii Rosyjska Mafia stanowi idealne zakończenie całego cyklu, a język jakim jest napisany wspaniale oddaje klimat niepewności i strachu z jakim muszą zmagać się postaci. Uwielbiam kiedy autorzy zaskakują czytelników, wprowadzając do fabuły postaci drugoplanowe, które czasem kradną show tym pierwszoplanowym. W tym przypadku Paulina Jurga kupiła mnie nakreśloną przez siebie sylwetką Rzeźnika – dość niejednoznaczną, mocno charakterystyczną oraz niezwykle tajemniczą. Wiem jedno – będę bardzo niepocieszona z naciskiem na BARDZO, jeśli autorka nie pokusi się o napisanie czegoś z jego udziałem w roli głównej. Dla takiej postaci drugiego planu naprawdę warto przeczytać tą część serii.

Jestem ogromną fanką tego, że w „Matni” autorka oddała głos nie tylko Marcie i Nikołajowi, ale także Izjasławowi jako głównemu antagoniście, który w tej roli sprawdził się iście psychopatycznie.

Podobnie jak przy okazji poprzednich tomów, tak i tu autorka nie pozostawiła tytułu książki przypadkowi. Według słownika języka polskiego słowo 'matnia' oznacza sytuację bez wyjścia, co idealnie wpisuje się w klimat fabuły ostatniej części. Każdy z bohaterów tej historii jest w pewnego rodzaju matni – zarówno tej fizycznej jak i psychicznej.


                                 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Otwartemu!



piątek, 8 października 2021

#195 "Nie powinniśmy" - Vi Keeland

        Czas na recenzję książki pióra autorki, której chyba nie muszę przedstawiać, a na pewno nie fanom romansów. Vi Keeland ma w naszym kraju naprawdę dużą rzeszę wiernych czytelników. Wraz z końcem września na polskim rynku wydawniczym pojawiła się najnowsza historia jej autorstwa „Nie powinniśmy”. Czy wnętrze tego romansu zachwyciło mnie równie mocno, co sama okładka?  




        Tytuł – „Nie powinniśmy"
          (oryg. We Shouldn't)
           Autor – Vi Keeland
   Tłumaczenie - Ischim Odorowicz-Śliwa
    Wyd. – Kobiece/Niegrzeczne książki
           Liczba stron – 432
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-6696-747-2


To zdecydowanie nie był dobry poranek dla Annalise O'Neil. Najpierw dostała mandat za złe parkowanie, a potem jej długie włosy zaplątały się i urwały wycieraczkę samochodu, któremu chciała podstępem go podłożyć. A był to dopiero początek dnia – dnia w którym zaczynała pracę w Foster, Burnett and Wren. Kiedy agencja reklamowa w której dotychczas pracowała połączyła z inną, wszyscy pracownicy jej firmy musieli fizycznie przenieść się do siedziby zajmowanej dotychczas tylko przez Foster Burnett w San Francisco. Fuzja dwóch dużych agencji wiązała się z niepewnością zatrudnienia dla ich pracowników, w tym także dla naszej bohaterki.

Duża agencja reklamowa nie może sobie pozwolić na dublowanie stanowisk, zwłaszcza kiedy chodzi o dyrektora kreatywnego. O tym kto miał piastować to stanowisko w firmie po fuzji, miała zdecydować rada, a pomóc im w tym mieli trzej klienci dla których prezentacje musieli przygotować Annalise i jej konkurent, który od dekady pracował w Foster Burnett na tym samym stanowisko, co nasza bohaterka we Wren Media.

Kiedy po koszmarnym początku Annalise wreszcie dociera do nowego biura, poznaje Bennetta Foxa z którym ma konkurować o stanowisko dyrektora kreatywnego w Foster, Burnett and Wren. Piekielnie przystojny, zaciekle ambitny i na wskroś arogancki mężczyzna mimo, że jest miły dla oka, to nie przypada Annalise do gustu, jeśli chodzi o jego charakter. Ale nie to jest najgorsze. Domyślacie się do czego zmierzam? Szybko okazuje się, że samochód któremu nasza bohaterka podłożyła na początku dnia swój mandat należał do... Bennetta.


Przyjemnego wieczoru. Ja pójdę teraz naprawić samochód.

Stałam osłupiała, gdy trzasnął za sobą drzwiami. Wywołany przez nie podmuch porwał ze stołu leżącą na nim kartkę. Przez kilka sekund unosiła się w powietrzu, aż w końcu wylądowała u moich stóp.

Początkowo gapiłam się na nią niewidzącym wzrokiem.

Kiedy w końcu skupiłam na niej wzrok, dotarło do mnie. Że coś jest na niej napisane.

Zostawił mi liścik? Schyliłam się i podniosłam papier, żeby mu się przyjrzeć.

Co do diabła? To nie był żaden liścik, tylko mandat za parkowanie.

I to nie jakiś przypadkowy.

To był mój mandat.

Ten sam cholerny świstek, który zostawiłam rano za czyjąś wycieraczką.


JEDEN CEL

DWOJE ZAWODNIKÓW


W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Ambicja naszych bohaterów jest duża, a żadne z nich nie zamierza się poddać, zwłaszcza kiedy stawka jest tak wysoka. Zwycięzca dostanie prestiżowe stanowisko w Foster, Burnett and Wren, a przegrany trafi na zsyłkę do teksańskiego oddziału agencji.

Co się jednak wydarzy, kiedy wojna o pracę zamieni się w wojnę z... uczuciami?


Początkowo sądziłam, że "Nie powinniśmy" będzie typowym romansem enemies-to-lovers w stylu chociażby "Zaplątanych" Emmy Chase. Okazało się jednak, że było tu mniej wrogości na którą byłam nastawiona i szczerze mówić... trochę mnie to rozczarowało. Chwilami fabuła książki była monotonna i niczym mnie nie zaskakiwała. Sama akcja książki rozwijała się powoli, co sprawiło, że dość opornie wczuwałam się w całą historię i książkę czytałam długo jak na mnie tj. kilka dni. W relacji głównych bohaterów dało się wyczuć chemię, której osobiście oczekuje po tego typu romansie, co sprawiło, że bardzo kibicowałam Annalise i Bennettowi. Może i "Nie powinniśmy" nie zrobiło na mnie piorunującego efektu WOW, jakiego oczekiwałabym po książce Keeland, ale mimo to nie żałuję spędzonego z nią czasu. Ogromnym plusem jest pozostawienie oryginalnej okładki w polskim wydaniu - nie ma golizny, a hipnotyzujący męski wzrok zdecydowanie przykuwa uwagę i zachęca czytelnika do sięgnięcia po książkę, podczas buszowania między regałami w księgarni.



                                     Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                   Wydawnictwu Kobiecemu i Niegrzeczne Książki!

piątek, 1 października 2021

#194 "27 śmierci Toby'ego Obeda" - Joanna Gierak-Onoszko

       Reportaż to forma publicystyczno-literacka z którą do tej pory nie było mi do drodze – przyznaje, że to zwyczajnie nie moje klimaty. Tylko, że czasem człowiek robi wyjątki, a ja taki wyjątek zrobiłam dla „27 śmierci Toby'ego Obeda” autorstwa Joanny Gierak-Onoszko. Większość książek to literacka fikcja, która powstaje w wyobraźni autora. Czytając je jesteśmy świadomi tego, że to wszystko się nie wydarzyło, a przedstawione postaci są fikcyjne. Dlatego tak bardzo bałam się tej historii – książki o której tak wiele słyszałam, o której nie przeczytałam ani jednej krytycznej opinii, a której środek po prostu mnie... zabił.




   Tytuł - "27 śmierci Toby'ego Obeda"
      Autor – Joanna Gierak-Onoszko
    Wydawnictwo – Dowody Na Istnienie
            Liczba stron – 346
          Wydanie pierwsze – 2019
         ISBN – 978-83-6597-034-3


Kanada to kraj, który dla wielu jawi się jako ziemia obiecana i raj na ziemi. Jednak nawet takie idylliczne miejsca mają swoje czarne karty w historii.

„27 śmierci Toby'ego Obeda” to reportaż ukazujący piekło rdzennych mieszkańców Kanady, których chciano, jak to „ładnie” określić – ucywilizować? Służyć temu celowi miało posyłanie rdzennych dzieci do szkół z internatem opłacanych przez państwo, a prowadzonych przez kościół katolicki. Chciałabym móc powiedzieć, że to co działo się za ich murami nie było złe – chciałabym, ale nie mogę. Czy to było straszne, okropne? Nie. Próbuje znaleźć właściwe słowa, ale uwierzcie mi, że jest to trudne. Dogłębnie porażające, do bólu wstrząsające a przede wszystkim przerażająco chore – takie określenia przychodzą mi na myśl, kiedy przypominam sobie lekturę tej historii.

Czytając reportaż Joanny Gierak-Onoszko poczułam wstręt do kościoła katolickiego i obrzydzenie do kanadyjskiego rządu. Pierwszy dopuszczał się zbrodni, a drugi udawał, że tego nie widzi (a raczej nie chcę widzieć).


TORTURY PSYCHICZNE I FIZYCZNE

WYKORZYSTYWANIE SEKSUALNE

CHORE KARY

BICIE

RAŻENIE PRĄDEM


Czy wyobrażacie sobie doświadczyć takich rzeczy jako dorośli ludzie? To teraz postawcie się na miejscu kilkuletnich i kilkunastoletnich dzieci, którym w tak przerażający sposób skradziono dzieciństwo, zabrano tożsamość i ograbiono z człowieczeństwa. Zrobiły to bestie kryjące się pod sutannami oraz noszące habity. Reportaż Gierak-Onoszko rozbił mnie na kawałki i przeorał emocjonalnie. W wielu momentach musiałam po prostu odłożyć książkę, by móc zaczerpnąć oddechu, który traciłam niedowierzając własnym oczom, kiedy czytałam o scenach niczym z najgorszych koszmarów – tyle, że to nie były fikcyjne obrazy, a rzeczywistość skrzętnie ukrywana latami.

Kanada jako kraj przeprosiła za grzechy przeszłości zaledwie kilka lat temu, a zrobił to w jej imieniu premier Trudeau. Kościół katolicki do dnia dzisiejszego milczy.

„27 śmierci Toby'ego Obeda” to reportaż, który powinien przeczytać każdy, ale wiem też, że nie każdy będzie w stanie psychicznie udźwignąć ciężar prawdy w nim zwarty.


JAK MOGŁAŚ KANADO!

JAK MOGŁEŚ KOŚCIELE KATOLICKI!