Jeśli ktokolwiek myślał, że po (UWAGA – KILKUKROTNYM) przeczytaniu tej książki w oryginale (nie, wcale nie jestem uzależniona), nie skuszę się na jej lekturę w polskim wydaniu to... chyba mnie jeszcze dobrze nie poznał. „Słodka pokusa”, która swoją premierę miała w minioną środę to kolejny dowód na to, że Cora Reilly czuję się w mafijnych klimatach jak ryba w wodzie. Jeśli potrzebujecie więcej dowodów na to dlaczego, zapraszam do lektury poniższej recenzji.
Niespełna osiemnastoletnia Giulia Rizzo od zawsze zdawała sobie sprawę z tego jakie życie ją czeka. Zaaranżowane małżeństwa w jej świecie były czymś uznawanym za normę i powszechnie kultywowanym. Jednak, kiedy jej ojciec poinformował ją kto zostanie jej mężem, tuż po osiągnięciu przez nią pełnoletniości, nasza bohaterka nie mogła ukryć szoku połączonego ze strachem. Zaaranżowany związek to jedno, ale kiedy masz wypowiedzieć przed ołtarzem słowa „i że cię nie opuszczę aż do śmierci” podszefowi Filadelfii o którego okrucieństwie krążą legendy, twoja pewność co do własnej przyszłości staję pod wielkim znakiem zapytania. Giulię przerażała nie tylko różnica wieku pomiędzy nią a Cassio Morettim, która wynosiła trzynaście lat, ale i fakt, że był on wdowcem z dwójką małych dzieci, którym po ich ślubie miała ona zastąpić matkę.
– Musimy z tobą porozmawiać.
– Okej… – odparłam powoli. Ostatnim razem po podobnym wstępie ojciec poinformował mnie, że mój narzeczony zginął w napadzie Braci. Nie zabolało mnie to tak, jak być może powinno, biorąc pod uwagę plany na przyszłość, ale spotkałam tego mężczyznę raz, i to dawno temu. Tylko matka zalewała się łzami, ale głównie dlatego, że po jego śmierci zostałam siedemnastolatką bez narzeczonego. A to pachniało przecież skandalem.
– Znaleźliśmy ci nowego męża.
– Och – skwitowałam. Oczywiście, spodziewałam się, że wkrótce mnie za kogoś wydadzą, ale liczyłam, że, ze względu na wiek, przynajmniej włączą mnie w proces wyboru męża.
– Jest podszefem! – zakrzyknęła mama, cała promieniejąc radością.
Uniosłam brwi. Nic dziwnego, że się ekscytowała. Mój świętej pamięci narzeczony był zaledwie synem kapitana, czyli, w opinii mamy, nie było się czym podniecać.
Próbowałam sobie przypomnieć podszefów w moim wieku, ale nic nie wymyśliłam.
– A kto to taki?
– Cassio Moretti – odparł ojciec, unikając mojego spojrzenia.
Opadła mi szczęka. Gdy tata czuł potrzebę spuszczenia ciśnienia, często rozmawiał ze mną o interesach, bo mama nie przejawiała zainteresowania szczegółami. Nazwisko Moretti przebijało się w jego opowieściach od kilku miesięcy. Ten Najokrutniejszy z Mafijnych Podszefów stracił żonę i teraz musiał samotnie wychowywać dwoje dzieciaków. Spekulacji na temat przyczyn i sposobu śmierci jego żony nie brakowało, ale tylko capo znał prawdę. Niektórzy mówili, że Moretti zabił żonę w napadzie gniewu, inni że pochorowała się od egzystencji pod jego surową władzą. A jeszcze inni opowiadali, że sama odebrała sobie życie, żeby uciec od jego okrucieństwa. Tak czy siak nie miałam szczególnej ochoty poznawać tego gościa, nie wspominając nawet o wychodzeniu za niego za mąż.
– Jest ode mnie znacznie starszy – przemówiłam w końcu.
– Giulia, to tylko trzynaście lat. Mężczyzna w najlepszym wieku – pouczyła mnie mama.
– Czemu w ogóle mnie chce? – Nie znał mnie. Ja nie znałam jego. A co najgorsze, nie miałam bladego pojęcia, jak wychowywać dzieci.
– Należysz do rodu Rizzo. Połączenie dwóch tak ważnych familii zawsze jest jak najbardziej pożądane – zawyrokowała moja rodzicielka.
Popatrzyłam na tatę, ale on tylko gapił się w kieliszek z winem. Ostatnie, co powiedział mi o Cassio Morettim, to że Luca zrobił go podszefem, bo są podobni – niereformowalnie okrutni, bezlitośni i zbudowani jak buhaje.
A teraz chce wydać mnie za takiego faceta.
Dla niego ślub z młodą dziewczyną stanowił raczej przykry obowiązek, aniżeli coś czego wyczekiwał. Otaczający go jednak świat mafii rządził się swoimi prawami, a brak żony mógł stanowić oznakę słabości na którą on nie mógł sobie pozwolić. Matka dla jego dzieci i może kochanka do łóżka – takich ról oczekiwał od tej, którą miał poślubić. Cassio nie spodziewał się zatem, że mimo młodego wieku, Giulia zaskoczy go pod wieloma względami.
Czy zatem zaaranżowane małżeństwo Giulii i Cassio będzie miało szansę przeistoczyć się w relację pełną oddania, szacunku i uczuć? Zwłaszcza kiedy Giulia odkryje tajemnicę, która od śmierci jego pierwszej żony spoczywa na barkach jej męża? Tajemnicę, która może nie tylko postawić Cassio w innym świetle w oczach Giulii, ale i pogrążyć go jako członka mafii.
„Słodka pokusa” to historia w której autorka postawiła na nieco inny model bohatera, zarówno przy kreowaniu kobiecej, jak i męskiej sylwetki, w porównaniu do większości swoich poprzednich książek. Zadziorność, buntowniczy charakter i szczerość to cechy, którymi Cora postanowiła obdarzyć główną bohaterkę. Mimo osiemnastu lat Giulia została sportretowana w bardzo dojrzały sposób – osoby, która stara się przystosować do nowej rzeczywistości jako żony, pani domu i macochy dla małych dzieci, które niedawno straciły własną matkę. W przypadku Cassio, czytelnik poza typowym mafiozem otrzymuję mężczyznę doświadczonego przez życie, który jest wdowcem i ma już dzieci. To, czym najbardziej kupiła mnie fabuła, to fakt, że kobieca postać nie zamierzała być tą słabszą, uległą częścią związku i zamierzała walczyć o relację z człowiekiem, którego poślubiła. Ona wierzyła, że mogą stworzyć rodzinę i być prawdziwym, stuprocentowym małżeństwem, on był przekonany, że szansa na to nigdy nie istniała, a najważniejsze były dla niego dzieci i mafia – w której ona miała tylko odgrywać wyznaczoną rolę przy jego boku.
Dla mnie ta książka, to kolejny strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o historie spod pióra Reilly. Jestem przekonana, że apetyt fanów autorki na mafijne klimaty z romansem w tle, zostanie w pełni zaspokojony.