W minioną środę swoją premierę miała druga książka K.N. Haner, którą autorka wydała pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Przyznam, że zeszłoroczny „Skandal” Katarzyny Nowakowskiej zdecydowanie trafił w moje gusta i już nie mogę się doczekać, mającej pojawić się jeszcze w tym roku kontynuacji. Jak zatem sytuacja ma się z nową duologią, którą rozpoczyna „Zagrywka”, co do której miałam spore oczekiwania?
Główną bohaterką książki jest dwudziestoczteroletnia Abigail Jefferson, która na co dzień porusza się w świece zdominowanym przez mężczyzn. Jako prezes nowojorskiego klubu koszykarskiego New York Hunters, każdego dnia otoczona jest testosteronem, który wprost bucha z każdego zawodnika jej drużyny. Dziewczyna często wykorzystuję (oczywiście w granicach rozsądku) swój seksapil i wygląd, aby dominować na spotkaniach zarządu oraz negocjacjach z klientami. Nasza bohaterka kieruję się w swoim życiu jedną żelazną zasadą - nie sypia z zawodnikami. Mimo częstego flirtowania oraz dwuznacznych komentarzy z ich strony, nasza bohaterka traktuję ich jak braci i przyjaciół - bardzo przystojnych, bardzo pociągających, ale jednak … braci. Abigail nie sądziła, że kiedykolwiek przyjdzie jej walczyć z przestrzeganiem tej jednej jedynej zasady. No coż ... Nie mogła bowiem przewidzieć, że zarząd New York Hunters sprowadzi do drużyny nowego koszykarza – teraz mężczyzny, a lata temu chłopaka, który zawiódł ją na całej linii, a któremu oddała ona swoje serce. Ale wiecie co jest preludium do tej historii? To, że Jacob Huntsman … jej w ogóle nie poznaję.
„Mężczyzna odwrócił się, a ja omal nie spadłam z krzesła.
O rany, to nikt inny jak Jacob Huntsman. Mrugnęłam szybko, myśląc że mi się przewidziało, ale gdy mężczyzna zamknął drzwi i podszedł do mojego biurka, nie miałam wątpliwości. To on w pełnej krasie. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam, tyle, że był osiem lat starszy i … Bóg mi świadkiem, chyba jeszcze przystojniejszy. Zmężniał, ale w brązowych oczach miał dokładnie ten sam błysk. Wyrósł na naprawdę pięknego faceta. Wysoki brunet, z szerokimi ramionami, długimi palcami, które idealnie chwytały piłkę... O Boże. Dodatkowo chyba się nie ogolił, co doskonale podkreśliło jego męską szczękę, a to dodało mu ze dwa punkty ponad jakąkolwiek skalę.”
Kasia jest jedną z niewielu polskich autorek, której książki czytam i naprawdę lubię. O ile, jako Haner dała się poznać z pisania w mrocznych i niebezpiecznych klimatach, o tyle styl Nowakowskiej kręci się już wokół lżejszych historii. Zakochałam się w tym cięższym klimatycznie piórze autorki, a i „Skandal” - jako pierwsza książka wydana pod własnym nazwiskiem skradła mnie po całości. Dlatego z tak ciężkim sercem, ale i w zgodzie z własnymi odczuciami, muszę stwierdzić, że „Zagrywka” totalnie mi nie podeszła. Ta książka miała duży potencjał, bo pomysł na fabułę był świetny, a kiedy już na drugiej stronie dostałam świetny humor w postaci dialogu (a raczej monologu) głównej bohaterki z jej kotem, pomyślałam, że Kasia znowu mnie zdobyła. Jednak im dalej w las tym...
Liczyłam na pewną siebie, ambitną i elokwentną główną bohaterkę, a dostałam pewną siebie … infantylną i dość słabo wykreowaną żeńską postać.
W wielu momentach zachowanie Abigail było niedojrzałe, a i jej decyzję nieprzemyślane, a chwilami naiwne. Miałam ochotę dosłownie nią potrząsnąć. Zmienność charakteru dotyczyła nie tylko jej, ale i Jacoba, który raczej nie zapadnie mi w pamięci, jako ulubiony główny męski bohater.
Chcę cię, ale zostaw mnie. Pożądam cię, ale wynoś się. Tymi dwoma krótkimi zdaniami mogłabym streścić sporą część tej książki.
Mam też ogromny problem z tym, że sama akcja pędzi tu z prędkością światła, a wątki w fabule są opisane szybko i pobieżnie. Winę za to, może ponosić fakt, że „Zagrywka” to jedynie … trzysta stron, co jak na tego typu historię zwyczajnie wydaję się za mało. Jako czytelnik pozostałam z całą masą pytań odnośnie niektórych wątków, na które nie dostałam odpowiedzi i choć szykuję się kontynuacja książki, to nie sądzę, abym tam akurat je znalazła. Po kilku pierwszych stronach lektury zaczęłam się za to zastanawiać - jakim cudem główna bohaterka w tak młodym wieku, piastuję intratne stanowisko prezesa w drużynie NBA? Myślę, że gdyby Abigail była trzydziestokilkulatką byłoby to bardziej wiarygodne – przynajmniej dla mnie.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Znak!