Social Media

wtorek, 15 stycznia 2019

#81 "Birthday Girl" - Penelope Douglas


W dzisiejszej recenzji na tapetę biorę najnowszą propozycję od Wydawnictwa Niezwykłego czyli „Birthday Girl” Penelope Douglas. Wystarczy przeczytać blurb książki, aby wiedzieć, że historia w niej zawarta nie jest typowym romansem jakich wiele pojawia się każdego miesiąca na rynku wydawniczym. Tutaj mamy do czynienia z ważnym elementem fabuły jakim jest znacząca różnica wieku między głównymi bohaterami, która uznawana jest często jako tabu w książkach. Jak autorka poradziła sobie z tą kwestią, która stanowi tak istotną część całej historii? O tym przeczytacie poniżej.


  


                 Tytuł – „Birthday Girl"
          (oryg.Birthday Girl)
        Autor – Penelope Douglas
       Tłumaczenie - Maciej Olbryś
        Wydawnictwo – NieZwykłe
           Liczba stron – 469
        Wydanie pierwsze – 2018
        ISBN – 978-83-7889-834-4



Główną bohaterką „Birthday Girl” jest dziewiętnastoletnia Jordan, która na co dzień studiuje architekturę krajobrazu oraz pracuje w barze Grounders. Mimo młodego wieku jest osobą bardzo pracowitą  i odpowiedzialną, która niezwykle poważnie podchodzi do życia. Pewnego wieczoru w dniu swoich urodzin, kiedy udało jej się wcześniej skończyć zmianę w pracy, nie może dodzwonić się do swojego chłopaka Cole’a, aby ten po nią przyjechał. Postanawia więc udać się do pobliskiego kina. W sali kinowej jest tylko garstka ludzi, ale wśród nich Jordan poznaje Pike’a. Mężczyzna (bo na pewno nie można go nazwać chłopakiem) jest przystojny, ma tatuaże, a Jordan zdaje sobie sprawę, że jest od niej starszy. Jednak ta dwójka zarówno przed seansem, jak i w jego trakcie bardzo dobrze czuje się w swoim towarzystwie. Komentowanie filmu jak i zwykła rozmowa przychodzą im z niezwykłą łatwością, co przede wszystkim dla Jordan jest dużym zaskoczeniem.


"– Czas mija szybciej od wystrzelonej kuli, a strach podsuwa nam wymówki. Pragniemy ich, bo powstrzymują nas od zrobienia tego, co powinniśmy zrobić. Nie wątp w siebie, nie podważaj własnych decyzji i nie pozwól, aby strach cię przed czymś powstrzymał. Nie bądź leniwa. Nie rób niczego, opierając się tylko na tym, jak szczęśliwi będą przez to inni. Po prostu to zrób, dobrze?"


Jednak największe zaskoczenie ma dopiero nadejść.

Wyobraźcie sobie zaskoczenie naszych bohaterów, kiedy po skończonym filmie Jordan i Pike mają się pożegnać, a dziewczyna odbiera telefon od Cole’a. Połączenie zostaje przerwane, ale wystarczyła chwila, aby jej towarzysz usłyszał jak Jordan wypowiada imię swojego chłopaka. Ten moment zaważył na tym, aby zarówno Pike jak i Jordan zrozumieli kim są.

Mężczyzna okazuje się być ojcem Cole’a, z którym chłopak nie ma zbyt dobrego kontaktu.

Kiedy przez Cole’a, on i Jordan zostają zmuszeni do wyprowadzki z wynajmowanego przez nich mieszkania to właśnie… Pike przychodzi z pomocą i proponuję, aby zamieszkali w jego domu, dzięki czemu będą mogli odłożyć trochę pieniędzy nie płacąc za czynsz, a jedynie pomagając mu w prowadzeniu domu.

Stopniowo, bardzo stopniowo zarówno Jordan jak i Pike orientują się, że łatwość z jaką rozmawiało się im w kinie, wcale nie była jednorazowa i przypadkowa. Mieszkanie w tym samym miejscu, podobne zainteresowania i podejście do wielu spraw sprawiają, że oboje (choć każde w swojej głowie, bez ujawniania tego przed drugą osobą) orientują się, że ich relacja zaczyna przeradzać się w coś zakazanego.


„Birthday Girl” to przykład tego jak ze smakiem przedstawić relację, która w pierwszej chwili może wydawać się.. niesmaczna, brudna, pełna tabu? Bo jak można w wysublimowany sposób napisać książkę w której dziewiętnastolatka zakochuje się w dwukrotnie od niej starszym mężczyźnie, który jednocześnie jest ojcem jej chłopaka? Otóż można.

I zanim zaczniecie oceniać naszych bohaterów i twierdzić, że w jakiś sposób zdradzili Cole'a jako chłopaka i syna, to uwierzcie mi kiedy wam piszę, że Cole nie był niewiniątkiem. On nie jest złym człowiekiem, ale z czasem zaczął olewać obowiązki, olewać samą Jordan, olewać  po prostu wszystko. Od początku czułam, że tych dwoje byłoby lepszymi przyjaciółmi niż parą.

W tej historii bardzo podobało mi się to, że relacja Jordan i Pike'a rozwijała się powoli i to, że tak naprawdę początkowo to ich (jakby to napisać) dusze się połączyły? Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że ta historia niesie ze sobą naukę – naukę, że różnica wieku między ludźmi nie powinna być, ani oceniana ani krytykowana przez innych ludzi, bo tylko tych dwoje wie, co ich łączy i że to uczucie jest prawdziwe. Czasem po prostu ludzie spotykają swoje bratnie dusze, a przy tym wiek okazuje się  być tylko liczbą, nic nieznaczącym elementem.


Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu NieZwykłemu!

1 komentarz:

  1. Mam ją w planach! :)

    Obserwuję bloga (nie wiem czemu wcześniej tego nie uczyniłam).

    Pozdrawiam serdecznie ♥♥
    Nie oceniam po okładkach

    OdpowiedzUsuń