Social Media

sobota, 22 stycznia 2022

#210 "Jeśli jakimś cudem..." - L.J. Shen

       L.J. Shen od wielu lat plasuje się w gronie moich ulubionych zagranicznych autorek piszących romanse. Zarówno w Polsce, jak i na całym świecie największą popularność przyniosły jej serie Święci Grzesznicy oraz All Saints High. Tym razem, autorka powraca z jednotomową historią, która fabularnie... mocno odbiega od jej typowych książek. O tym, czego możecie się spodziewać podczas lektury „Jeśli jakimś cudem...” w kilku słowach poniżej.




     Tytuł - "Jeśli jakimś cudem..."
      (oryg. In The Unlikely Event)
            Autor – L.J. Shen
     Tłumaczenie - Sylwia Chojnacka
Wydawnictwo–Kobiece/Niegrzeczne książki
           Liczba stron – 400
         Wydanie pierwsze – 2022
        ISBN – 978-83-6706-948-9


Główną bohaterką książki jest pochodząca z amerykańskiego New Jersey - Aurora Belle Jenkins. Kiedy w wieku osiemnastu dziewczyna poleciała do Irlandii, żeby odwiedzić grób zmarłego na zawał serca ojca, z którym praktycznie nie miała kontaktu, nie wiedziała jeszcze, jak bardzo ta podróż zmieni jej życie. 'Zielona wyspa' powitała ją zarówno od tej dobrej, jak i złej strony. Poznanie przyrodniej siostry, utwierdziło naszą bohaterkę w przekonaniu, że nigdy nie staną się sobie bliskie. Jednak to spotkanie pewnego ulicznego muzyka, którego pasją do niej zaraził sam ojciec naszej bohaterki, stało się punktem zwrotnym. Wystarczyła doba, by Aurora i Malachy skradli sobie nawzajem serca, dusze i ciała. Tamten moment i czas nie był jednak właściwy. Ją w domu czekały studia, a on nie wyobrażał sobie związku na odległość. I tak właśnie Malachy zaproponował Aurorze kontrakt, który spisany został na zwykłej barowej serwetce. 


"[...] jeśli kiedykolwiek jakimś cudem jeszcze się spotkamy, w dowolnym momencie w przyszłości, to wtedy nam się uda, Rory. Zostaniemy parą. Chrzanionym małżeństwem. Pieprzyć cały świat. Jeśli przeznaczenie znowu nas połączy, to damy sobie szansę za wszelką cenę, słyszysz?"


Od tamtych wydarzeń minęło osiem lat. Aurora pracuje jako fotograf dla wytwórni muzycznej Blue Hill Records i jest w związku z Callumem Brooksem. Los jednak bywa mocno nieprzewidywalny, zwłaszcza kiedy na pewnym branżowym przyjęciu, nasza bohaterka ponownie wpada na Malachya. Gdy podczas tej samej imprezy, szef Aurory składa jej bardzo intratną zawodową propozycję, radość dziewczyny trwa do momentu, w którym padają szczegóły tego zlecenia. Praca naszej bohaterki miałaby bowiem polegać, na fotograficznym dokumentowaniu nagrywania nowych piosenek przez będącego na muzycznym topie, bożyszcze kobiet - Ashtona Richardsa, któremu teksty ma pisać sam Malachy. Co gorsze, zlecenie to ma wiązać się dla Aurory z dwumiesięcznym pobytem w Irlandii.

Największe zaskoczenie dla naszej bohaterki stanowi jednak zachowanie Malachya, który już na przyjęciu nie ukrywał swojej niechęci i nienawiści w stosunku do dziewczyny. Czy zatem powrót do miejsca, w którym się poznali i mieszkanie pod jednym dachem, pomoże Aurorze rozwiązać zagadkę jego niczym niewytłumaczalnej zmiany? Bo jedno jest pewne. Ten cudowny, zabawny oraz wolny duchem muzyk, któremu największą satysfakcję dawało granie na ulicy, a który zapewniał, że jego teksty i poetycki talent należą tylko do niego - zniknął. Zastąpił go zimny, obojętny, pewny siebie mężczyzna, którego teksty sprzedają się jak świeże bułeczki, a który zachowuje się tak, jakby Aurora wyrządziła mu największą możliwą krzywdę.

Co zatem wydarzyło się w ciągu tych ośmiu lat bez kontaktu? I jaki wpływ miały na to skrzętnie skrywane tajemnice?


L.J. Shen przyzwyczaiła swoich czytelników do pewnej schematyczności w swoich książkach. Młodzi, piękni i bajecznie bogaci mężczyźni z funduszami powierniczymi i kradnące ich serca kobiety, zgoła tak różne od nich, jak to tylko możliwe - to bez wątpienia obraz, który kojarzy nam się z twórczością autorki. W przypadku "Jeśli jakimś cudem..." Shen pokusiła się o bohaterów, którzy nie wywodzą się z majętnych rodzin. Osobiście bardzo mi się podoba to inne "wydanie" pióra autorki. Historia Aurory Jenkins i Malachya Doherty'ego to opowieść o tym, że czasem ludzie spotykają się we właściwym miejscu, ale w niewłaściwym czasie swojego życia. Istotne znaczenie dla całej fabuły książki, a tym samym losów głównych bohaterów, mają postaci drugiego planu, których decyzje i czyny, stały głównym motorem napędowym do oddalenia się od siebie muzyka oraz fotografki.

W książce nie brakuje tajemnic ani zwrotów akcji, jak również scen powodujących przyspieszone tętno - zwłaszcza stanowiącej już chyba znak rozpoznawczy tej książki, sceny z pewnym batonem.


                                Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                               Wydawnictwu Kobiecemu/Niegrzeczne książki!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz