Napisać dobry debiut w dzisiejszych czasach to sztuka, która nie zawsze się udaję. W przypadku „Matrioszki” Pauliny Jurgi, autorka wyszła z tego zadania zwycięsko, o czym pisałam w lutowej recenzji. Kontynuacje - czy to filmowe czy książkowe mogą spowodować dwie rzeczy – albo obniżyć jakość (co zdarza się chyba najczęściej) albo podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej (o czym każdy skrycie marzy, ale niewielu osiąga). O tym, jak z kontynuacją losów Marty, Nikołaja i spółki poradziła sobie autorka w „Marionetce” i do której z powyższych kategorii trafiła dowiecie się poniżej.
Tytuł – „Marionetka"
Autor – Paulina Jurga
Wydawnictwo – Otwarte
Liczba stron – 424
Wydanie pierwsze – 2021
ISBN – 978-83-8135-088-4
Akcja „Marionetki” rozpoczyna się w momencie w którym zakończyła się „Matrioszka”. Marta budzi się ze świadomością, że zabiła własnego ojca, kiedy stanęła w obronie człowieka w którym się zakochała. Oszołomienie i fakty zaczynają docierać do niej z prędkością światła, zwłaszcza kiedy przypomina sobie, że życie stracił też jeden z jej braci, a przyjaciółka została wywieziona w nieznanym kierunku. Ale jeśli myślicie, że to najgorsze co mogło spotkać naszą bohaterkę, to jesteście w wielkim błędzie, bo nic nie boli bardziej niż kłamstwo – zwłaszcza kiedy pochodzi od ukochanego.
„Umieranie nie boli.
A przynajmniej nie fizycznie, bo gdy już otrzymasz śmiertelny cios, twój organizm walczy o choćby sekundę życia więcej i produkuje ogromną ilość adrenaliny. Po to tylko, żebyś dokonał jakiegokolwiek wysiłku, który zwiększyłby twoje szanse na przeżycie.”
Marta nie była świadoma, że znalazła się w samym środku większego planu – takiego o którym wiedzieli wszyscy poza nią samą, a planu mającego zniszczyć i odebrać władzę jej ojcu. Teraz kiedy zginął on z dziewczyny wszystko się zmieniło, jednak jej trudno już zaufać komukolwiek. Bo jak zaufać bratu, który ukrywał przed nią, że jednak odzyskał władzę w nogach? Jak wybaczyć ukochanemu, który ukrywał swoją prawdziwą tożsamość? Jak na nowo rozmawiać z cichą pokojówką, którą uważałaś za bliską przyjaciółkę, a która okazała się żołnierzem?
Maksymian, Nikołaj i Tatiana próbują odzyskać zaufanie naszej bohaterki, aczkolwiek nie jest to wcale takie proste. Jednak wspólny front, to teraz najważniejsza rzecz jakiej wszyscy potrzebują, bo gra toczy się o wysoką stawkę – schedę i tytuł pachana po Grigoriju Kosłowie, które ma otrzymać brat bliźniak Marty. Aby tak się stało, zgodę na to musi wyrazić kilku wysoko postawionych współpracowników zabitego Kosłowa. Powszechnie wiadomo, że władza to coś, czego nie dostaję się ot tak, a nasi bohaterowie będą musieli dobrze dobierać karty, aby wygrać rozdanie którego jest ona stawką.
Tak wiele dobrego mam do napisania o tej książce, że aż nie wiem od czego zacząć. Pióro autorki było bardzo dobre już w „Matrioszce”, ale w „Marionetce” Paulina Jurga przeszła samą siebie. Ciężko jest utrzymać świetne i równe tempo akcji przez całą fabułę, ale w przypadku tej historii autorce się to po prosto udało. Niesamowite jest to, że przez te ponad czterysta stron książki moje serce nie biło, ono... waliło jak szalone.
Bardzo się cieszę, że w tym tomie autorka poprowadziła narrację dwuosobową, dzięki czemu czytelnik nie tylko wchodzi w umysł Marty, ale i ma szansę poznać myśli Nikołaja. Ogromnym walorem takiego zabiegu jest fakt, że dowiadujemy się więcej o jego strasznym dzieciństwie i tym dlaczego mężczyzna jest taki jaki jest.
Ta historia zawiera także dwa mocne plot-twisty – jeden w początkowej, a drugi w końcowej fazie książki, które stanowiły fantastyczny wstęp i zakończenie tej części trylogii.
Za świetny research, który bez wątpienia wykonała przed napisaniem książki Paulina Jurga należą się jej mocne brawa. Tradycje, nazewnictwo oraz cała mafijna otoczka jakie przewijają się przez całą fabułę stanowią jej ogromną zaletę i są niezwykłą skarbnicą wiedzy.
Słowo 'marionetka' oznacza lalkę poruszaną za pomocą nitek lub drutów przyczepionych do jej kończyn i głowy. Jako symbol uznawana jest zatem za człowieka pozostającego całkowicie pod czyimś wpływem lub na czyichś usługach. Jestem pewna, że nieprzypadkowo kontynuacja „Matrioszki” nosi taki właśnie tytuł. Tylko kim ona jest w tej historii? Bo na pewno nie można jednoznacznie wskazać konkretnej postaci, co tylko świadczy o ciekawym zabiegu zastosowanym przez autorkę. Kto kim steruje? Oto jest pytanie.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Otwartemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz