Niezwykle cenię sobie te polskie wydawnictwa, które wśród setek tysięcy zagranicznych książek są w stanie wyłowić istne perełki, które są tak inne, tak nietypowe mimo, iż teoretycznie mieszczą się w obszernej kategorii romansów obyczajowych. Do takich zaliczam stosunkowo młode Wydawnictwo Papierówka. To właśnie dzięki ich zaangażowaniu, polscy czytelnicy dostali szansę na poznanie jednej z najbardziej intrygujących historii z motywem MC. Jeśli jesteście fanami książek z wątkami klubów/gangów motocyklowych, a nie znacie jeszcze nazwiska Beth Flynn, to ja się pytam (bardzo spokojnie), na jakiej wy u licha planecie żyliście do tej pory? Dla jednych „Dziewięć minut” to pięćset czterdzieści sekund, dla innych (w tym dla mnie) tytuł powieści rozpoczynającej pewną fantastyczną książkową podróż.
Tłumaczenie - Julia Gumowska
Wydawnictwo – Papierówka
Liczba stron – 312
Wydanie pierwsze – 2020
ISBN – 978-83-6642-919-2
'NIE ZNASZ DNIA ANI GODZINY' - to jedno sformułowanie w niezwykle adekwatny sposób obrazuję to, co spotkało Ginny Lemon - główną bohaterkę historii przedstawionej w „Dziewięciu minutach”. Nic nie zapowiadało, że powrót z biblioteki pewnego majowego dnia roku 1975 zmieni nieodwracalnie życie piętnastoletniej wtedy dziewczyny. Bo nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego, a na pewno nie... własnego porwania w efekcie którego stajesz się urodzinowym prezentem dla przywódcy gangu motocyklowego. Jego imię siało postrach na terytorium całej Florydy, budziło lęk i wywoływało nie dające się opanować przerażenie. Jak to się więc stało, że dla niej był wyrozumiały i opiekuńczy? Dlaczego ona tak łatwo przystosowała się do życia, które dla niej stworzył, nowego otoczenia w którym przyszło jej egzystować, a nawet imienia które jej nadał.
Czasem dzieją się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić. Ktoś obcy, kogo teoretycznie powinieneś się bać, staję się osobą od której dostajesz coś, czego nie dawała ci własna rodzina? Bo myślimy, że wiemy wszystko, aby nagle uświadomić sobie w jak głębokim błędzie tkwiliśmy. A może kłamstwie w które wierzyliśmy?
Pierwsza modelka rozpoczynająca każdy pokaz mody może albo zagwarantować jego ogromny sukces, albo już na wstępie pogrążyć całą kolekcję. Z książkowym prologiem jest dokładnie tak samo. Wstęp do historii jest niezwykle istotny, bo albo zaintryguje on czytelnika na tyle mocno, że od razu przejdzie do pierwszego rozdziału, albo sprawi, że będziemy się zastanawiać czy reszta powieści, jest równie słaba, co początek.
Jeśli zapytacie mnie jaką modelką jest prolog „Dziewięciu minut” to powiem wam, że taką o której marzą wszyscy projektanci.
Bo żeby zacząć książkę od więziennej egzekucji jednej z najważniejszych męskich postaci całej książki trzeba mieć przysłowiowe jaja. Beth Flynn pokazała, że je ma. Napisać historię jednocześnie tak skomplikowaną w fabule, przesyconą zaskakującymi zwrotami akcji, pełną nieprzewidywalności, a w dodatku urozmaiconą retrospekcjami dającymi czytelnikowi niezwykłą szansę na poznanie wielu ukrytych prawd – no cóż trzeba mieć talent, talent i jeszcze raz talent.
Wiedziałam tak samo dobrze jak on, że w pełni zasłużył na swój los, a mimo to czułam się rozdarta. Myślałam, że jeśli przekonam samą siebie o słuszności wyroku, ta sytuacja będzie dla mnie łatwiejsza. Nie była. Wydawało mi się, że jego egzekucja mnie nie zrani, ale tylko się oszukiwałam. Fakt, że od piętnastu lat z nim nie żyłam, wcale nie oznaczał, że przestałam go kochać.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Papierówka!