Social Media

piątek, 5 lutego 2021

#150 "Matrioszka" - Paulina Jurga

      Ostatnio (ku mojemu totalnemu zaskoczeniu) coraz częściej sięgam po polskie autorki - zwłaszcza te, dopiero debiutujące na polskim rynku wydawniczym. "Matrioszka" to historia, którą dzięki wydawnictwu Otwartemu, miałam przyjemność przeczytać już w minionym roku - jeszcze przed korektą tekstu oraz bez jakiegokolwiek projektu graficznego okładki ... i wiecie co? Już wtedy zachwyciłam się piórem Pauliny Jurgi. Kiedy światło dzienne ujrzała oficjalna okładka do książki, mój zachwyt został tylko dodatkowo podsycony. „Matrioszka” - zapamiętajcie ten tytuł, bo już 10 lutego będzie o nim głośno.



           Tytuł – „Matrioszka"
            (oryg.Matrioszka)
          Autor – Paulina Jurga
          Wydawnictwo – Otwarte
            Liczba stron – 368
         Wydanie pierwsze – 2021
        ISBN – 978-83-8135-077-8


Na początek uruchomcie swoją wyobraźnię.


Jesteście siedemnastoletnią dziewczyną. Na co dzień, uczęszczacie do drugiej klasy liceum i z wielką pasją trenujecie siatkówkę, choć swoją przyszłość chcecie związać z farmacją. Wasza mama zmarła przy porodzie, ale otrzymaliście mnóstwo miłości od wychowującego was samotnie ojca – policjanta.


Opis ten mógłby dotyczyć dosłownie każdego i każdy mógłby się z taką osobą utożsamiać. Marta Małecka mogłaby by być waszą rówieśniczką, koleżanką, sąsiadką... 


Nasza bohaterka wiodła zatem przeciętne, spokojne życie, aż do dnia w którym ten spokój został jej nagle i brutalnie odebrany. Gdy pewnego dnia, po powrocie ze szkoły zastała w mieszkaniu, swojego ojca w towarzystwie obcych mężczyzn wyglądających na takich, od których człowiek chcę uciekać w przeciwną stronę, wiedziała, że coś jest nie tak. Słowa mężczyzny przedstawiającego się jako Grigorij Kosłow wbiły Martę w ziemię. Możecie sobie tylko wyobrazić, co czuję siedemnastolatka, kiedy nieznany jej mężczyzna dobitnie uświadamia jej, że człowiek, który ją do tej pory wychowywał i którego uznawała za ojca ... wcale nim nie jest. Jakby tego było mało - Kosłow jako jej biologiczny ojciec, który niedawno dowiedział się że dziewczyna jednak żyję przybył nie tylko po to, żeby się "grzecznie" ujawnić, ale i po to, aby zabrać ją ze sobą. Nasza bohaterka myślała, że sytuacja nie może być gorsza, ale mogła. Bo Grigorij Kosłow nie jest przeciętym Rosjaninem. On jest głową Bratwy – rosyjskiej mafii i nie cofnie się przed niczym, żeby Marta wróciła do swojej prawowitej ojczyzny, nawet przed … zabiciem człowieka, który ją wychowywał i porwaniem samej dziewczyny.


Kiedy próba ucieczki i uzyskania jakiejkolwiek pomocy na rosyjskim lotnisku przez Martę okazała się daremna, dziewczyna zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej życie i szansa na powrót do Polski będą zależeć już tylko od niej samej.


" - Błagam pana! Nazywam się Marta Małecka. Porwano mnie z Polski...  Warszawy... zabito mojego tatę! To - wskazałam palcem na Kosłowa - nie jest mój tata. Wczoraj zobaczyłam po pierwszy raz w życiu! Niech mi pan pomoże! - Rozpłakałam się. 

- Przepraszam za córkę - westchnął Kosłow. - Wraca z leczenia psychiatrycznego w jednym z ośrodków w Polsce. Schizofrenia - ostatnie słowa wymówił ciszej."


Marta przeżywa jeszcze większy szok, kiedy po przyjeździe do ogromnej rezydencji ojca okazuję się, że ... ma piątkę rodzeństwa, w tym poruszającego się na wózku inwalidzkim brata bliźniaka Maksymiana, który od razu kradnie serce naszej bohaterki. Choć jej siostry Aleksandra i Anastazja wydają się być miłe, to Iwan i Izjasław od pierwszej chwili nie budzą w Marcie zaufania i jak się później okaże – całkiem słusznie.


W dodatku jeden z ludzi jej ojca, który pomógł ją porwać, a teraz jest jej ochroniarzem, okazuję się być nie tak złym człowiekiem, za jakiego miała go dziewczyna. Nikołaj, choć pracujący dla Kosłowa, zdaję się być przyzwoitym człowiekiem, który może okazać się jej jedyną szansą na ratunek. Marta zaczyna jednak podejrzewać, że mężczyzna nie jest z nią do końca szczery, a biorąc pod uwagę, że oboje zaczynają coś do siebie czuć, sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej.

 


Mafia to ostatnimi czasy popularny wątek, jeśli chodzi o kobiecą literaturę, więc napisać książkę z tym motywem w ciekawy, oryginalny, a przede wszystkim wciągający czytelnika sposób, to nie lada wyzwanie i odwaga. Autorce „Matrioszki” udało się to jednak w stu procentach. Paulina Jurga sportretowała rosyjską mafię jako organizację nie mającą żadnych skrupułów, a postrzelenie kucharza za niesmakujący posiłek czy ucięcie komuś języka, to tylko jedne z przykładów potwierdzających tą tezę. Autorka pokazała, że Grigorij Kosłow jako głowa Bratwy, to bez wątpienia bezwzględny człowiek, który dla dobra własnych interesów jest w stanie wydać córkę za mąż za człowieka w jego wieku. „Matrioszkę” tworzą bohaterowie, którym zdecydowanie kibicujemy, ale i tacy którym bez mrugnięcia okiem czytelnik wbiłby sztylet prosto w serce. Tej historii się nie czyta - ją się połyka. Zakończenie książki jest takie, jakie ja osobiście najbardziej kocham - zaskakujące i zaostrzające apetyt na więcej. "Matrioszka" to pierwsza część trylogii i już nie mogę się doczekać co autorka zaserwuje czytelnikom w kontynuacjach - "Marionetce" i "Matni", które mają się ukazać kolejno w czerwcu i październiku tego roku.


                              Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Otwartemu!

2 komentarze:

  1. Na tego typu książki muszę mieć specjalny nastrój. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja póki co nie mam ochoty na ten gatunek, ale może kiedy indziej dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń