Social Media

czwartek, 31 grudnia 2020

#144 "Pretty Reckless" - L.J. Shen

    Przyszedł czas na ostatnią w tym roku recenzję, a wybór padł na „Pretty Reckless” L.J. Shen. Polscy fani autorki (do których się zaliczam) mieli okazję poznać jej pióro m.in. przy okazji serii Święci grzesznicy. Jest to o tyle istotne, ponieważ „Pretty Reckless” rozpoczyna serię All Saints High, której bohaterami są dzieci głównych postaci ze wspomnianego wcześniej cyklu. Czytając tę książkę w oryginale tuż po jej amerykańskiej premierze, z ogromnym zniecierpliwieniem wyczekiwałam polskiego wydania – bo co tu dużo mówić, byłam absolutnie zachwycona tą historią.




        Tytuł – „Pretty Reckless"
         (oryg.Pretty Reckless)
           Autor – L.J. Shen
     Tłumaczenie - Sylwia Chojnacka
         Wydawnictwo – Kobiece
           Liczba stron – 424
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-6665-485-3


Główną bohaterką książki jest Daria Followhill, która ma wszystko o czym dziewczyna w jej wieku może marzyć. Wraz z rodzicami i młodszą siostrą mieszka w pięknym domu położonym w luksusowej dzielnicy w miejscowości Todos Santos. Poza tym uczęszcza do prestiżowego liceum All Saints High, jest piękna, popularna i przewodzi szkolnej drużynie cheerleaderek. Na pierwszy rzut oka to rozkapryszona królowa, która rządzi i dzieli. Ale nie ma ludzi perfekcyjnych, ani idealnych, ani o sercu z kamienia – wystarczy jedna rysa na ścianie domu, a nawet najlepsze fundamenty mogą runąć niczym domek z kart.


Aby dowiedzieć się co spowodowało, że nasza bohaterka jest jaka jest, musimy cofnąć się cztery lata wstecz, bo to wtedy po raz pierwszy w jej życiu pojawił się Penn Scully - szczupły, niepozorny chłopak o pięknej twarzy, któy skradł jej pierwszy pocałunek. Jednak nie tylko on połączył przez jedną chwilę tych dwoje. Chłopak pomógł Darii zniszczyć pewien list, który jak się później miało okazać, stał się przyczyną zguby obojga. Zniszczenie listu było pierwszym z grzechów jakie popełniła nasza bohaterka, było ono wstępem do działań o istnieniu których nie wiedział nikt poza … pamiętnikiem w którym Daria skrupulatnie spisywała wszystkie swoje przewinienia, myśli i złe rzeczy których się dopuściła.


"Tatuś mi powtarza, że żyje we mnie zielony Hulk – i kiedy robię się zazdrosna, staje się coraz większy i większy, a potem się w niego zamieniam i dopuszczam się rzeczy, jakich Daria, którą zna i kocha mój tata, nigdy by nie zrobiła. Mówi, że taka jest cena geniuszu i że nie jestem przeciętną dziewczynką.

Powiedzmy, że się nie zgadzam.

Zawsze cieszyłam się popularnością, ale ciężko walczyłam o swoje miejsce na drabinie szkolnej hierarchii, z którego teraz mogę podziwiać widoki. Ogólnie myślę, że jestem przeciętna. To Via jest wyjątkowa, emanuje blaskiem, którym poraża wszystkich dookoła. A ja jestem tylko kurzem pod jej stopami. Jestem stłamszona, zgorzkniała i zazdrosna jak Hulk.

Nikt nie chce być złą osobą. Ale są tacy – jak ja – którzy po prostu nie mogą się powstrzymać."


Panna Followhill nie mogła jednak przypuszczać, że Penn Scully ponownie pojawi się w jej życiu i to w roli jakiej nie mogła przewidzieć. Życie chłopaka dalekie było od bajkowego. Wychowywany przez matkę-narkomankę, mieszkający z nią i nienawidzącym go ojczymem, Penn miał tylko dwa cele – chronić młodszą siostrę Vię i doskonalić grę w futbol w szkolnej drużynie Las Juantas, której był kapitanem, a która od zawsze rywalizowała z bogaczami z All Saints High. Jednak po śmierci matki, zaginięciu siostry przed kilku laty, Penn zostaje wyrzucony z domu przez ojczyma. Bez dachu nad głową, rodziny czy jakichkolwiek pieniędzy, jego perspektywy na przyszłość maleją z każdą mijającą minutą. Pomocną dłoń wyciąga do niego niespodziewanie Melody Green-Follwohill, która kilka lat temu uczyła jego siostrę baletu, a której Via była protegowaną. Kobieta nigdy sobie nie wybaczyła, że nie zrobiła więcej by odnaleźć dziewczynę, a teraz ma szansę choć odrobinę odkupić swoją winę, pomagając Pennowi i dać mu dach nad głową.


Daria i Penn pod wspólnym dachem? To nie miało prawa się dobrze skończyć. Kiedy granica między nienawiścią, a uczuciami zaczyna się zacierać nasi bohaterowie staną przed wyborami, które mogą zniszczyć wszystko - marzenia Penna o zawodowstwie w futbolu, reputację Darii, a przede wszystkim ich miłość, do której żadne z nich nie chcę się przyznać.


A najgorsze, że czasem o przyszłości decyduję przeszłość, a ona powróci (a raczej wtargnie) do życia naszych bohaterów z siłą huraganu opętana rządzą zemsty.



Motyw hate/love należy do moich ulubionych jeśli chodzi o książkowe romanse. Uważam, że najlepsze historie miłosne zaczynają się właśnie od … nienawiści. Nie pytajcie dlaczego - sama nie wiem, a może to przez zintensyfikowaną ilość emocji jakie we mnie wywołują? W przypadku Darii i Penna autorka umiejętnie nimi operuję, zarówno tymi złymi jak i dobrymi. Fabuła pozwala czytelnikowi poznać wewnętrzne rozterki bohaterów, zwłaszcza głównej żeńskiej postaci, która z zewnątrz jest bezkompromisową buntowniczką i królową szkoły, a w środku małą dziewczynką, która do szczęścia wcale nie potrzebuję kolejnej torebki od Chanel.


Osobiście zwróciłam uwagę na drobny szczegół, który wspaniale uzupełnia tą książkę. Autorka przed każdym rozdziałem raczy nas krótkimi aforyzmami, które są jednocześnie piękne i emocjonalne, smutne lecz zmuszające do refleksji zarazem.


Jedyne co odrobinę psuło mi cały efekt tej cudownej książki, która kupiła mnie totalnie w trakcie czytania jej w języku angielskim, to niektóre zwroty, słowa czy wyrażenia. Niestety, ale co świetnie brzmiało w języku oryginału, w polskim przełożeniu wypadło co najmniej dziwnie.


                                  Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Kobiecemu!


sobota, 19 grudnia 2020

#143 "Zablokowany rzut" - Kennedy Ryan

     Dzisiejsza recenzja jest kolejnym przykładem na to, że moja dobra passa to czytania niesamowitych historii trwa w najlepsze. Staram się nie oceniać książek po okładkach, aczkolwiek czasem jest to dość trudne. Przyznam szczerze, że „Zablokowany rzut” autorstwa Kennedy Ryan należy do kategorii tych, których polska okładka kompletnie nie przypadła mi do gustu i zapewne w ogóle bym po nią nie sięgnęła, spacerując między półkami w księgarni. Jak to się więc stało, że ta prawie pięciuset stronicowa książka kupiła mnie absolutnie wszystkim co znalazłam w jej wnętrzu? O tym przekonacie się tylko, jeśli zerkniecie do poniższej recenzji.




       Tytuł – „Zablokowany rzut"
           (oryg. Block Shot)
          Autor – Kennedy Ryan
     Tłumaczenie - Joanna Jendryszka
         Wydawnictwo – Papierówka
           Liczba stron – 472
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-6642-920-8


Głównymi bohaterami historii są Jared Foster i Banner Morales, którzy poznali się w college'u, gdzie oboje studiowali marketing sportowy. On miał wygląd i popularność, chodź to wcale nie przeszkadzało mu w byciu inteligentnym, miłym i dobrym człowiekiem. Ona stanowiła jego mocne przeciwieństwo – cicha domatorka, z kompleksami dotyczącymi własnego ciała, której pasją była nauka języków obcych. Tych dwoje połączyła swego rodzaju przyjaźń, z którą nie obnosili się wśród innych. Spędzając czas na wspólnej nauce i rozmowach świetnie się czuli we własnym towarzystwie. Zarówno Jared jak i Banner byli zafascynowani sobą nawzajem, jednak nigdy się do tego otwarcie nie przyznali, aż do pewnego wieczoru, który uświadomił Jaredowi, że to może być jego ostatnia szansa na wyznanie swoich uczuć, biorąc pod uwagę, że Banner wkrótce miała wyjechać na prestiżowy staż do nowojorskiej agencji sportowej. Wyznanie Jareda mocno zaskoczyło naszą bohaterkę, której kompleksy nigdy nie pozwalały wierzyć, że ktoś taki jak on, może zwrócić uwagę na dziewczynę taką jak ona – która w przeciwieństwie do wielu innych studentek nie nosiła rozmiaru modelek z pokazów mody. Słowa chłopaka dały jej jednak siłę, aby samej wyznać, że była nim zauroczona od pierwszego spotkania na początku studiów. Jeden wieczór wyznań i niesamowitego seksu zamienił się jednak w wieczór, który przyniósł Banner największe upokorzenie w życiu, a Jareda kosztował utratę jedynej dziewczyny na której mu zależało.


Dziesięć lat to mnóstwo czasu. Zmieniają się ludzie, zmienia się świat, zmienia się wygląd – jednak czy dekada jest w stanie zmienić uczucia?


Ambitne zawodowe marzenia i plany, które Jared i Banner mieli w college'u przekuli w zawodowe sukcesy. On dzięki ciężkiej pracy stał się właścicielem jednej z najlepiej rokujących agencji sportowych, która właśnie przeniosła swoje główne biuro do Los Angeles. Ona od stażystki w Bagley i Wspólnicy przeszła do bycia jedną z najlepszych agentek sportowych w branży, która właśnie otrzymała prestiżowe stanowisko szefowej oddziału wspomnianej firmy w LA.


Choć przez te ostatnie dziesięć lat Jared i Baner przewijali się na tych samych sportowych imprezach i spotkaniach, to kobieta nigdy nie pozwoliła, aby on zbliżył się do niej choćby na metr. Nie po tamtej upokarzającej nocy sprzed dekady, która rozbiła jej już i tak niskie poczucie wartości własnego ciała.


Teraz jednak Banner to nieco inna kobieta – nadal piekielnie inteligentna i ambitna, ale lata pracy w tym zdominowanym przez mężczyzn świecie agentów sportowych, uodporniły ją w ogromnym stopniu. Nasza bohaterka nigdy nie zamierzała i nawet nie chciała wyglądać jak modelki z pokazów Victoria's Secret, bo byłoby to zupełnie niemożliwe, z uwagi na jej meksykańskie korzenie dzięki którym jej ciała zawsze było więcej. Lata ćwiczeń i zbilansowana dieta pomogły jednak Banner osiągnąć wygląd, który nie powodował, że tak jak na studiach, skrywała je pod luźnymi ubraniami. Teraz mimo rozmiaru 40 jej ciało stało się wysportowane i seksowne.


Kiedy okazuje się, że zawodowe zobowiązania wymagają od Jareda i Banner bliskiej współpracy pewne są tylko dwie rzeczy – on będzie liczył na drugą szansę, aby jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał była naprawdę jego, ona zamierza trzymać go na dystans, zwłaszcza że … sama nie jest singielką, a jej chłopak którego jednocześnie jest agentką to Alonzo Vidale - gwiazda NBA.



Śmiało można powiedzieć, że ”Zablokowany rzut” to historia napisana przez kobietę dla kobiet. Jestem pewna, że wiele czytelniczek będzie utożsamiało się z główną bohaterką mająca problem z zaakceptowaniem własnego wyglądu. Sama czytając książkę, w wielu momentach myślałam – MAM DOKŁADNIE TAK SAMO! Nie ma chyba kobiet, które nie mają kompleksów na punkcie swojego ciała – a w tej historii jest to świetnie pokazane. Nie tylko to, jak patrzą na nas inni, ale i jak my same na siebie patrzymy. Fabuła skupia się również na pokazaniu, że efektem ambicji i ciężkiej pracy może być sukces zawodowy, a osiągnięcie go wcale nie musi powodować, że gdzieś po drodze zgubimy siebie i wartości jakimi się kierujemy. Banner to kobieta świadoma swojej wartości, która nie osiągnęłaby tego co osiągnęła, gdyby nie pozostała tą samą osobą, którą zawsze była. „Morderczyni z sercem” jak określił ją Jared stanowi swego rodzaju idealne odzwierciedlenie charakteru jej postaci. Ona zdobędzie wszystko, każdego klienta, każdy kontrakt, ale nigdy po trupach i zawsze, a może przede wszystkim, będzie kierowała się dobrem klienta. To właśnie, pozwoliło jej osiągnąć status jednej z najlepszych w branży zdominowanej przez mężczyzn.


Cóż mogę więcej napisać - Kennedy Ryan ma fantastyczne pióro. Nie miałam co do tego żadnych wątpliwości czytając kolejne strony tej historii. Świetna chemia między głównymi bohaterami tylko utwierdziła mnie w przekonaniu jak dobry jest to romans. Jeśli dodać do tego wątki zawodowe bohaterów otrzymujemy książkę, która w moim mniemaniu jest znakomita.

I jeszcze jedno - nie myślicie chyba, że dałabym tak wysoką notę historii, która nie ma w sobie dramatycznych zwrotów akcji, które wywracają fabułę do góry nogami, prawda? Zatem zapnijcie pasy i przygotujcie się, bo lektura tej książki to prawdziwa emocjonalna jazda bez trzymanki. 


                                   Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                 Wydawnictwu Papierówka!

piątek, 11 grudnia 2020

#142 "Zabierz mnie ze sobą" - Nina G. Jones

       Nie sądziłam, że jeszcze w tym (zbliżającym się ku końcowi) roku dane mi będzie przeczytać coś, czego treść wywoła we mnie tak wiele sprzecznych emocji, że do tej pory (a minęło już kilka dni) nie jestem w stanie na spokojnie o niej myśleć. „Zabierz mnie ze sobą” Niny G. Jones było moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki i powiem szczerze, że przeczytałam już sporo historii zaliczanych do literatury „dark romance”, ale to co zawiera ta książka to jeden wielki mind fuck. 




      Tytuł – „Zabierz mnie ze sobą"
        (oryg. Take me with you)
          Autor – Nina G. Jones
      Tłumaczenie - Anna Piechowiak
         Wydawnictwo –Papierówka
           Liczba stron – 464
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-6642-921-5

Główną bohaterką książki jest Vesper Rivers – studentka pielęgniarstwa, która na co dzień mieszka w hrabstwie Sacramento z matką, ojczymem i cierpiącym na porażenie mózgowe bratem Johnnym. Dziewczyna wiedzie dość przewidywalne życie dzieląc czas między związkiem z chłopakiem - Carterem, szkołą, a jednoczesną opieką nad bratem, którego bardzo kocha, a którego istnienie ich rodzona matka traktuję raczej jak ciężar. Nasza bohaterka od pewnego czasu ma dziwne wrażenie bycia obserwowaną. Ale czy przejeżdżający w zwolnionym tempie obok jej domu samochód albo przypatrujący jej się przez chwilę mężczyzna w bibliotece to powody, aby od razu popadać w paranoję? Być może nie. Niestety w tym przypadku, paranoja przeobraża się pewnego wieczoru w koszmar.


Wyobraźcie sobie, że w jednej chwili przyjmujecie oświadczyny od wieloletniego chłopaka i zasypiacie w jego ramionach, by po chwili zostać wybudzonymi przez człowieka w kominiarce, zaatakowane we własnym domu, zgwałcone i porwane.


Jeśli piekło istnieje to Vesper właśnie trafiła w sam jego środek. Przetrzymywana w zimnej piwnicy, praktycznie naga, praktycznie bez jedzenia i praktycznie bez szans na ratunek z niczyjej strony. Skazana na łaskę i niełaskę porywacza, którego imienia nie zna, który praktycznie się do niej nie odzywa.


Wiecie, że często złymi ludźmi okazują się ci najmniej podejrzani? Ci, którzy mają ładny dom, nie są biedni, pracują, mają bliskich? Wtapiają się w otoczenie niczym niewidzialna postać czyhająca na dogodny moment, aby zaatakować. Taką osobą jest Sam – główny (anty)bohater tej historii. Porywacz Vesper. Człowiek, którego dzieciństwo, było koszmarem. Wyszydzany i wyśmiewany przez inne dzieci, traktowany przez własnego ojca jak gorsze dziecko z którego trzeba zrobić „prawdziwego mężczyznę”, a wychowywany przez matkę w odosobnieniu.


"Ostrożnie dobieram cele. Zawsze tak, by wydawały się losowe. Nie chcę powtarzać jasnego schematu. (...) Z pozoru wszystko to wygląda na przypadek, ale nic tu nie jest przypadkowe."


Ta książka wypchnęła mnie daleko poza moją strefę komfortu. Jestem pewna, że wypchnie poza nią 90% czytających ją osób. Myślałam, że wiem co to „dark romance”, ale okazało się, że tylko tak mi się zdawało. Ta książka postawi przed wami - czytelnikami pytania na które odpowiedzi każdy sam musi sobie udzielić – bo na pewno nie będą one uniwersalne. Do czego zdolny jest człowiek, aby dostać coś do jedzenia? Co jest w stanie zrobić osoba, aby mieć możliwość napicia się odrobiny wody. Zastanówcie się, co byście oddali za kawałek ciepłego koca będąc w zimnej piwnicy.


Nie ma usprawiedliwienia na gwałt. Nie ma usprawiedliwienia na to jak Sam traktował Vesper. Dlaczego więc w wielu momentach tej historii chciałam go dosłownie przytulić? Popieprzone. Wiem. Autorka zrobiła mi mętlik w głowie i jestem pewna, że właśnie taki był jej cel. Chciała, żeby czytający tą książkę byli obrzydzeni, zaszokowani, a jednocześnie odczuwali współczucie. Syndrom sztokholmski to istotny element całej tej układanki jaką tworzy fabuła „Zabierz mnie ze sobą”. Czy odczuwanie czegoś do osoby, która cię krzywdzi jest normalne? Myślę, że aby odpowiedzieć na to pytanie potrzeba zagłębić się bardziej w ten temat, ewentualnie zapytać psychiatrę, psychologa.


To nie jest książka dla każdego. Zresztą ostrzeżenie takie dostajemy od samej autorki jeszcze przed pierwszą stroną. Do tej pory zastanawiam się czy ta książką  świadczy o geniuszu autorki czy o jej szaleństwie. Wiem jedno - to najmocniejsza historia jaką w życiu przeczytałam.


                                   Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Papierówka!