Debiuty w literackim świecie jednocześnie intrygują, ale i wywołują we mnie sporą dawkę strachu przed nieznanym. Przyznaję się bez bicia, że jeśli chodzi o gatunek romans/erotyk to praktycznie nie czytam polskich autorów z jednym wyjątkiem – K.N. Haner. To właśnie ona i jej rekomendacja na okładce, były głównym powodem dla którego poprosiłam wydawnictwo o egzemplarz „Kostandin. Grzechy mafii”, czyli debiutanckiej książki Magdaleny Winnickiej. Pytanie brzmi - czy mój strach przed wejściem na głęboką wodę z polskim debiutem był uzasadniony? Sprawdźcie sami.
Główną bohaterką książki jest dwudziestotrzyletnia Alicja Natios – świeżo upieczona pani inżynier.
Udana obrona pracy to zdecydowanie powód do szczęścia, które ostatnimi czasy omijało dziewczynę biorąc pod uwagę, że jakiś czas temu spotkała ją zdrada ze strony własnego chłopaka. Namówiona przez Wiktorię, swoją bliską przyjaciółkę która od pół roku mieszka w angielskim Leicester, Alicja wsiada w samolot postanawiając, że celem wyjazdu ma być totalny relaks i dobra zabawa, którą obiecała zapewnić jej przyjaciółka.
Anglia przywitała naszą bohaterkę z przytupem kiedy wychodząc z hali lotniska o mały włos nie zostałaby potrącona przez samochód. Na szczęście ratunek przyszedł w ostatniej chwili - ratunek w osobie pewnego przystojnego mężczyzny. Jak się po chwili okazuję jej wybawcą jest Kostandin Tirona, który jest kuzynem Rudiego - chłopaka z którym od pewnego czasu spotyka się Wiktoria. Cała trójka przyjechała na lotnisko po Alicję, która nie tylko zauważa, że jej przyjaciółka jest bardzo szczęśliwa u boku nowego mężczyzny, ale to co szokuję ją samą, to to że sama jest ulega urokowi Kostandina.
Alicja nie jest ślepa, zwłaszcza biorąc po uwagę jakimi samochodami jeżdżą zarówno Rudi jak i Kosta oraz w jakiej posiadłości mieszkają. To od Wiktorii, dziewczyna dowiaduję się o plotkach krążących po mieście, a jak wiadomo w każdej plotce jest ziarno prawdy. Prawda ta zaczyna powoli potwierdzać się w miarę tego, jak Alicja bliżej poznaję Kostandina, który okazuję się być szefem albańskiej mafii rządzącej okolicą i nie tylko.
" - To tutaj! - krzyknęła Wiktoria, wysuwając mi przed nosem palec, którym wskazywała jedną z wąskich i ciemnych uliczek, odchodzących od Narborough. - Niestety nie widać dobrze, ale mają tu cały szereg domków; wewnątrz są połączone w jeden kompleks - dodała podekscytowana, podczas gdy my patrzyłyśmy na siebie, zastanawiając się, czy dobrze zrozumiałyśmy.
- Ale jak? I kto tu mieszka?- zapytała Lilka.
- Właściwie już straciłam rachubę, bo tam jest zawsze tyle ludzi, jakby wiecznie robili imprezę, ale nie robią. Oni po prostu są bardzo towarzyscy. Albańczycy w Leicester zachowują się jak jedna wielka rodzina. Na pewno mieszka tam Rudi. I Kosta, chociaż on jest dla mnie zagadką, bo poznałam go z pół roku temu, a potem wyjechał na miesiąc i dopiero tydzień temu wrócił...
- Wiczku, nie wierzę, że nic o nich nie wiesz. Co oni robią? - zapytałam trochę wścibsko, ale już nie chodziło tylko o Kostandina.
- Cytując Rudiego, mogę wam tylko powiedzieć: "Mniej wiesz, lepiej śpisz" - oznajmiła Wiki, ale się skrzywiła, bo nie podobało jej się, że miłość jej życia ma przed nią tajemnice. - Ale przecież głupia nie jestem, a już na pewno nie głucha i ślepa. Wszyscy ich tu znają i trzęsą się na ich widok. Krążą plotki, że albańska mafia rządzi tym miastem, i ostatnio coraz bardziej się upewniam, że to prawda."
Główni bohaterowie nie potrafią oprzeć się przyciąganiu, które pojawia się za każdym razem kiedy są blisko siebie. Czy jednak taka relacja ma jakąkolwiek przyszłość, zwłaszcza biorąc pod uwagę w jak niebezpiecznym świecie obraca się Kosta i jakie tajemnice skrywa.
Ani Kostandin, ani Alicja nie wiedzą jednak, że czasem wróg jest bliżej niż można przypuszczać, a zaufanie może prysnąć jak bańka mydlana.
Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, dlatego debiut autora może go albo pogrążyć, albo sprawić, że czytelnicy nie będą mogli doczekać się następnych powieści. W przypadku historii pióra Magdaleny Winnickiej zdecydowanie nie można mówić o porażce. Mimo debiutu, autorka naprawdę dobrze sobie poradziła. Fabuła wciąga już od samego prologu, który stanowi bardzo mocne uderzenie. Choć „Kostandin. Grzechy mafii” to któraś z kolei książka z wątkiem mafijnym w tle, to tutaj mamy do czynienia z mafią albańską, gdzie w większości innych książek jest to ta, wywodząca się z Włoch. W trakcie lektury czytelnik na pewno nie może narzekać na brak akcji, bo ta zdecydowanie rozpędza się z każdą czytaną stroną, a końcówka jest taka jakie kocham najbardziej czyli … zostawiająca czytelnika w dużym szoku.
Plusem historii są zwroty akcji i nieprzewidywalność postępowania niektórych bohaterów. Kiedy już myślicie, że polubiliście bohatera, nagle okazuję się, że ....
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Bywały bowiem chwile, że gdzieś tam wyczuwałam drobne podobieństwa do innych książek. Nie mówię o scenach, tylko o takich małych rzeczach np. gdy główny bohater porównuje główną bohaterkę do jego własnej matki. Ten watek pojawia się w Greyu. Myślę też, że Alicja zbyt szybko przeistacza się ze spokojnej dziewczyny w jej kompletne przeciwieństwo, a hojność Kosty oślepia ją i sprawia, że jest w stanie mu sporo wybaczyć.
W ogólnej ocenie książkę oceniam pozytywnie, bo jak na debiut autorka potrafiła mnie zaintrygować i trzymać w napięciu przez dużą część historii. Liczę na kontynuację, bo z takim cliffhangerem jaki zaserwowała nam Magda, nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej.
Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Akurat/Muza!