Social Media

poniedziałek, 23 listopada 2020

#141 "Świąteczny układ" - Penelope Ward/Vi Keeland

       Krótkie opowiadania nie są moją ulubioną formą do czytania. Wróć. Nie były moją ulubioną formą do czytania. Po świetnej antologii „Grzeszne święta” autorstwa polskich autorek, skusiłam się na książkę, która zawiera cztery opowiadania napisane przez mój ulubiony duet Vi Keeland/Penelope Ward. Historie ze świątecznymi akcentami w tle, to idealna propozycja na nadchodzący czas, a jeśli chcecie poznać odrobinę więcej szczegółów, to zapraszam do lektury poniższych mini recenzji.


                       
                                  


        Tytuł – „Świąteczny układ"
    (oryg.Scrooged.The Christmas Pact)
    Autor – Penelope Ward/Vi Keeland
     Tłumaczenie - Edyta Stępkowska
         Wydawnictwo – EditioRed
            Liczba stron – 238
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-2837-120-0


Zamawiając Ubera do dzielonego przejazdu Meredith, nie przypuszczała, że przyjdzie jej poznać pewnego aroganckiego, pretensjonalnego dupka yyy tzn. … przystojniaka. Adam? On wcale nie zamawiał dzielonego przejazdu, ale nie miał wyjścia, jeśli nie chciał się spóźnić na spotkanie. Ona pędziła do sądu na rozprawę w sprawie eksmisji z własnego mieszkania, on też pędził w tym kierunku. Po drodze zahaczyli jeszcze o biuro Meredith, by na końcu wylądować na sali sądowej … po przeciwnych stronach barykady. Bo kto mógł przypuszczać, że Adam jest pełnomocnikiem tych, którzy chcą ją wyrzucić z mieszkania. Jedno jest pewne – tej Wigilii nie zapomni żadne z nich.


Bezdomni koczujący pod kamienicą w której mieszka Piper nie byli niczym nadzwyczajnym, dlatego widok mężczyzny siedzącego na ziemi, nie była dla niej niczym nowym. W tym roku nasza bohaterka postanowiła, że zamiast prezentów świątecznych dla bliskich, będzie czynić dobre uczynki w ich imieniu. Kupno posiłku dla bezdomnego miało być krokiem w tym kierunku. Problem w tym, że … mężczyzna wcale nie okazał się bezdomnym. Do bezdomności było mu baaaardzo daleko.


Kiedy przyjaciółka zarzuca ci brak luzu i spontaniczności, wiedz, że to nie może się dobrze skończyć. A biorąc po uwagę, że Margo i Nancy od dzieciństwa lubiły rzucać sobie wyzwania – ta wizyta w kawiarni nie mogła przynieść nic dobrego. Margo miała pocałować nieznajomego – wybór padł na przystojniaka czytającego New York Timesa. Intensywny pocałunek zaskoczył nie tylko naszą bohaterkę, ale i samego Cheta – i to tak bardzo, że mężczyzna poprosił ją o numer telefonu. Jeśli myślicie, że największym problemem Margo było to, że mężczyzna przez następne dwa tygodnie wcale nie zadzwonił jak obiecał, to jesteście w błędzie. Największy problem pojawił się, kiedy Margo pojawiła się w sądzie na swojej sprawie rozwodowej z wkrótce byłym mężem Reksem, a jego adwokatem okazał się nie kto inny, jak ... przystojniak z kawiarni.


Riley Kennedy przyzwyczaiła się już do tego, że często dostaję na swoją firmową skrzynkę e-maile, które nie są do niej kierowane. Ale nie ma się co dziwić, kiedy w siostrzanej firmie po drugiej stronie miasta pracuję mężczyzna, który nazywa się … Kennedy Riley. Każdy normalny człowiek, który otrzymuje wiadomości, kierowane do kogoś innego, odsyła je właściwemu adresatowi – tak jak robi to nasza bohaterka, odsyłając e-maile do Kennedy'ego. Niestety mężczyzna nie jest, aż tak kurtuazyjny, jak Riley. On każdy e-mail, kierowany do niej, a który przypadkowo trafia do niego, musi dosadnie ocenić i skomentować, a dopiero potem przesłać naszej bohaterce. Na domiar złego ich firma zorganizowała w tym roku wspólne przyjęcie świąteczne dla pracowników obu filii, więc spotkanie naszych bohaterów na żywo było nieuchronne. Czy ta historia może być jeszcze bardziej pokręcona? Tak. W chwili w której Kennedy proponuję Riley, że będzie udawał jej chłopaka i pojedzie z nią na Boże Narodzenie do jej rodzinnego domu, ale ona ma odwdzięczyć mu się tym samym, idąc z nim na wesele jego brata.



Opowiadania w „Świątecznym układzie” to dokładnie to, z czego znane są autorki czyli cudowni bohaterowie, którzy kradną serca czytelników od pierwszej strony oraz dialogi pełen ironii, poczucia humoru i docinków, a wszystko to oprószone jest dodatkową warstwą świątecznego klimatu. Nie potrafię wybrać ulubionej historii, bo każda z nich ma w sobie to „coś” i jeśli mam być szczera, to z chęcią przeczytałabym pełnowymiarowe książki z bohaterami wszystkich opowiadań. Dla mnie te historie, to strzał w dziesiątkę dla każdego fana twórczości Vi i Penelope.


                                 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu EditioRed!

                                                    

poniedziałek, 16 listopada 2020

#140 "Grzeszne święta" - P. Świst, K.N. Haner, A. Wolf, K. Litkowiec, A. Suchocka, A. Szafrańska, M. Staniszewska, J.B. Grajda, A. Siepielska, A. Bellon

    Do Świąt Bożego Narodzenia pozostał nieco ponad miesiąc, ale już teraz wydawniczy świat z każdej strony kusi nas książkami ze świątecznymi motywami w tle. Nigdy nie ciągnęło mnie do czytania tego typu historii, ale kiedy zobaczyłam, że wydawnictwo Muza pokusiło się o stworzenie przy współpracy z polskimi autorkami romansów antologii „Grzeszne święta” wiedziałam, że jej lektura będzie dla mnie czystą przyjemnością. Zwłaszcza, że już sam grzeszny przymiotnik w tytule świadczy o tym, że te historie nie są dla grzecznych dziewczynek.



        Tytuł – „Grzeszne święta"
                  Autor P.Świst,K.N.Haner,A.Wolf,K.Litkowiec, A.Suchocka,A.Szafrańska,M.Staniszewska,J.B.Grajda,A.Siepielska,A.Bellon
        Wydawnictwo – Akurat/Muza
           Liczba stron – 416
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-2871-549-3


„Grzeszne święta” to dziesięć kilkunastostronicowych opowiadań autorstwa K.N. Haner, Pauliny Świst, Anny Wolf, Kingi Litkowiec, Agaty Suchockiej, Anny Szafrańskiej, Marty W. Staniszewskiej, J.B. Grajdy, Agnieszki Siepielskiej oraz Anny Bellon. Ze wszystkich wyżej wymienionych autorek do tej pory miałam okazję poznać (i to niejednokrotnie) twórczość tylko tej pierwszej, więc tak naprawdę wchodziłam na nieznany grunt, jeśli chodzi o pióro pozostałych pań.

Mimo, iż każda z autorek miała do dyspozycji tylko kilkanaście stron na stworzenie historii, to i tak zdążyłam sobie wyrobić faworytów w tej antologii.


K.N. Haner, która w tym gronie jest niewątpliwie weteranką, jeśli chodzi o pisanie książek stworzyła pełną uroku historię z kurierem w roli głównej. Jak wiadomo w okresie świąt mają oni ręce pełne roboty, a w tym wypadku Kamil miał ręce pełne roboty, aby skraść serce dziewczynie. Poza tym - jak często macie szansę przeczytać historię w której główny bohater/ka nosi takie samo imię jak wy? Dla mnie to był pierwszy raz, dlatego historia Magdy i Kamila była dla mnie wyjątkowa. Ogromny plus za tytuł opowiadania 'Kurier zawsze puka dwa razy' – dwuznaczność nie jest w tym wypadku przypadkowa.


Paulina Świst – tego nazwiska nie trzeba chyba nikomu przedstawiać ponieważ w książkowym świecie jest niezwykle popularna, ale przyznaje się bez bicia, że nie miałam jeszcze okazji przeczytać niczego, co wyszło spod jej pióra. Dzięki antologii już wiem skąd ta ogromna popularność. Jeśli reszta jej książek, jest taka sama jak to kilkunastostronicowe opowiadanie, to ja biegnę do najbliższej księgarni i kupuje je wszystkie. 'BIESz/iCZADY' to nieoczekiwany postój w opuszczonej, górskiej chacie, to chemia między Michaliną i Patrykiem, to mistrzowskie riposty w dialogach, to ten rodzaj poczucia humoru, które uwielbiam, a przede wszystkim to deser w postaci scen od których robi się gorąco niczym w saunie.


Na moim podium znalazły się także 'Świąteczne przepychanki' Anny Wolf. Moje kolejne pisarskie odkrycie, które uświadomiło mi, że chyba muszę częściej sięgać po polskie autorki. Opowiadanie z Rose i Jasonem zawiera jeden z moich ulubionych motywów - hate/love. Jeśli dodać do tego fakt, że są sąsiadami, a w tym roku dziadek Rose i babcia Jasona z którymi mieszkają bohaterowie, postanowili ugościć jakieś dwa tuziny swoich równie wiekowych znajomych, możecie być pewni, że zapowiadają się szalone i nieprzewidywane święta. Zwłaszcza, że uroczystą kolację dla tego grona mają z polecenia swoich dziadków przygotować ... Rose i Jason. Anna Wolf skradła moje serce poczuciem humoru tej historii, które śmiało może konkurować z zagranicznymi autorkami takimi ja Christina Lauren, Alice Clayton czy Emma Chase.


Spośród wszystkich dziesięciu opowiadań powyższe historie znalazły się na moim podium, ale to wcale nie oznacza, że pozostałe opowiadania były złe, ponieważ każde miało w sobie to coś. Myślę, że wszyscy czytelnicy znajdą w nich coś dla siebie i poczują klimat zbliżających się świąt.


                                 Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
                                                                   Wydawnictwu Akurat/Muza!
                                   

wtorek, 10 listopada 2020

#139 "Flying High" - Bianca Iosivoni

      Na premierę „Flying High” autorstwa Bianki Iosivoni wyczekiwałam odkąd tylko skończyłam lekturę pierwszej części - „Falling Fast”, której recenzja pojawiła się na blogu początkiem sierpnia. Zakończenie jakie zaserwowała w niej swoim czytelnikom pisarka było nieprzewidywalne i szokujące, więc z tym większym zniecierpliwieniem i niepewnością zastanawiałam się jak potoczy się historia Hailee i Chase'a. Poniżej mogą pojawić się spojlery, więc sugeruję, aby najpierw przeczytać "Falling Fast" przez przystąpieniem do lektury poniższej książki.


 
    

          Tytuł – „Flying High"
           (oryg.Flaying High)
         Autor – Bianca Iosivoni
    Tłumaczenie - Joanna Słowikowska
          Wydawnictwo – Jaguar
            Liczba stron – 352
         Wydanie pierwsze – 2020
         ISBN – 978-83-7686-859-2


Po wakacjach pełnych spełniania marzeń, dłuższym pobycie w Fairwood i poznaniu osób, których pojawienia się w swoim życiu nasza główna bohaterka kompletnie nie przewidziała, Hailee miała zamiar znów spotkać się ze swoją siostrą bliźniaczką. Ból po stracie Katie był dla Hailee nie do zniesienia, dlatego dziewczyna podjęła decyzję, że szósty września będzie dniem w którym znów się z nią zobaczy. Droga do tego miała wieść przez ... samobójstwo w wyniku zażycia mieszanki leków i środków przeciwbólowych.


Po tym jak Chase odnalazł list pożegnalny Hailee i zorientował się co zamierza zrobić dziewczyna wiedział, że jeśli się nie pospieszy może stracić ją na zawsze. Kiedy chłopak dotarł na płaskowyż poza miastem i znalazł ją, a tuż obok leżała pusta plastikowa butelka po wodzie zorientował się, że być może jest już za późno. Na szczęście Hailee, choć bardzo chciała nie potrafiła wykonać tego ostatecznego kroku, który zakończyłby jej życie i umożliwił dołączenie do Katie.


Hailee planowala swoje życie, ale tylko do 6 września. Po tej dacie miało jej nie być na tym świecie, a jednak jest. I co teraz? Dziewczyna nigdy nie myślała o przyszłości po ty dniu, więc jak ma teraz żyć? Co robić? Jak poradzić sobie z bólem żałoby, który miał zniknąć, a który nadal ją otacza i nie pozwala swobodnie oddychać - który dosłownie ją pochłania


"Zaciskam oczy, ale nie udaje mi się powstrzymać łez. Głowa mi pęka. Ale najgorzej jest tam w środku, głęboko w piersiach, gdzie została już tylko jedna wielka czarna dziura. Jedynym powodem, dla którego cieszyłam się tym latem, robiąc te wszystkie zwariowane i odważne rzeczy, była absolutna pewność, że szóstego września zobaczę ponownie Katie. Wpisałam sobie nawet datę, miejsce i godzinę do kalendarza. Dokładnie piętnaście tygodni po tym, jak nas opuściła. W ten sam dzień tygodnia. O tej samej godzinie. W specjalnym miejscu, do którego ja i Katie koniecznie chciałyśmy wrócić."

 

Chase stara być przy Hailee niosąc jej pomoc i ukojenie, lecz psychika dziewczyny nie jest w najlepszej formie. Nasza bohaterka zaczyna kurczowo trzymać się przeświadczenia, że taki chłopak jak on zasługuję na kogoś lepszego niż ona. Hailee boi się, że strach o jej bezpieczeństwo i zdrowie przysłonią mu jego własne potrzeby i życie. Mimo uczuć, których nasza para była świadoma, dziewczyna decyduję, że lepiej będzie kiedy wróci do domu, a z Chase'em pozostaną wyłącznie przyjaciółmi.


Jednak czy zostawienie Fairwood, Chase'a i osób które tam poznała było dobrą decyzją? Powrót do rodzinnej Minnesoty był dla Hailee ogromnie bolesny, bo stanowił powrót do miejsca w którym wychowywała się razem z siostrą, miejsca w którym na każdym kroku wracały wspomnienia zmarłej Katie, miejsca w którym kiedyś mieszkali we czworo, a teraz miała być tylko Hailee i jej rodzice.



Chase, mimo własnych kłopotów, a przede wszystkim świadomości istnienia problemów emocjonalnych i psychicznych Hailee, nie zamierzał tak łatwo się poddawać. Mimo dzielącej ich odległości postanowił walczyć o coś, co być może skazane było na porażkę, ale mimo to...


„Flying High” to książka, która swój punt kulminacyjny ma już na samym początku, kiedy czytelnik towarzyszy Chase'owi pędzącemu, aby powstrzymać Hailee przed popełnieniem samobójstwa. Dalsza część historii jest niezwykle spokojna, ale to absolutnie nie stanowi zarzutu wobec fabuły, wręcz przeciwnie. Ta książka jest niezwykle nostalgiczna i egzystencjalna. Autorka zdecydowała się pokazać jak żałoba i smutek po śmierci bliskiej osoby w tym wypadku siostry bliźniaczki, wpływają na stan psychiczny drugiej siostry. „Flying High” niesie ze sobą ogromny ładunek emocji, które przez większą część książki wywołują w czytelniku smutek, niepewność i wzruszenie.


Bianca Iosivoni skupiła się w tej części na psychice głównych bohaterów pozwalając na poznanie ich motywów, obaw, a przede wszystkim tego co kryje się w ich umysłach. Ogromne chapeau bas dla autorki, która w dużej mierze oddała w tej historii przewodnią rolę psychicznej stronie ludzkiej egzystencji, a romans głównych bohaterów stał się tłem dla tego wątku.



Za możliwość recenzji i egzemplarz książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Jaguar!